Pęknięcie
Jesteś prawie jak bańka
Ta właśnie mydlana
Która każdego poranka
Jest ciągle taka sama
Unikasz zupełnie jak ona
Uczuć ostrych krawędzi
Nie dajesz zrobić się w balona
Jednak świat nasz pędzi
Nie nadążając wpadasz
Odbijasz się od rogu
I nagle bezwładnie spadasz
Lecisz w kierunku progu
Do ziemi jednak nie docierasz
Coś łapie cię w połowie drogi
Oniemiały oczy przecierasz
I stajesz na własne nogi
Rozglądasz się niepewnie
Coś przyciąga twój wzrok
Jednak twarz nagle blednie
Zachwiany staje się krok
Te oczy patrzą na ciebie
Widzisz w nich uczuć tysiące
Nie chcesz ich tylko dla siebie
Są stanowczo zbyt gorące
Dzielnie walczyć się starasz
Przegraną jednak zgotował los
I sam już nic nie zdziałasz
Nie przemówi więcej twój głos
W gardle czujesz ściskanie
Do oczu cisną się łzy
To tylko małe spotkanie
A dzień stał się już zły
Coś w sercu cię kłuje
Usta mocno zaciskasz
To nie miłość kiełkuje
Z nią sobie radę dasz
Uczucie przybiera w sile
Bezradny stajesz się
Nie tylko na jedną chwilę
Świat twój zaczyna się
~ 08.03.2019
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro