Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Nagle nad nimi rozległ się trzask jakby tłuczonego szkła, wystraszył się i podskoczył ale tym razem nie oskoczył od dziewczyny a wręcz przeciwnie zbliżył się do niej z lekką paniką i zaciętością w oczach i zawarczał na sufit a gdy poczuł zapach krwi który była strasznie mdły położył uszy po sobie.

Popatrzył na chłopaka który wcześniej odprowadził dziewczynę na górę. Wyglądał na zdenerwowanego i niesamowicie zirytowanego. Dziewczyna koło niego wstała powoli, on patrzył tylko lekko nieufnie. Skierowała swoje kroki w kierunku hałasu, Harry jednak nie chciał zostać sam z osobami którymi jeszcze nie ufał, choć chłopak o lawendowym zapachu bardzo go interesował. Podążył więc za nią i stanął po lewej stronie patrząc ciekawy. Zastanawiało go co się teraz stanie, bał się mugolki, ale jak zauważył nie pozwolili mu jej nic zrobić.

Alice popatrzyła na niego zaskoczona i uśmiechnęła ciepło.

-Musisz zostać, bo ci jeszcze coś zrobi, okey? - usiadł niechętnie i obrzucił nieufnym wzrokiem obecnych w pokoju. Usiadł przed drzwiami bokiem do obecnych i bokiem do korytarza którym poszła Alice.

Nie chciał jednak uciekać, nie jak ledwo stał na lapie. Dopiero teraz cała adrenalina z niego uciekła a boląca łapa zaczęła się odzywać.

Wstał szybo, aby na niej nie siedzieć i stanął na trzech łapach, ponosząc tylną do góry. Popatrzył na lekko zakrwawiony bandaż, zapewne rana się otworzyła podczas biegu.

Pierwszy odezwał się chyba najstarszy z obecnych.
-Posłuchaj muszę to zszyć i odkazić, aby nie wdało się zakażenie, obiecuję że nic ci złego nie zrobię... - Szmaragdowe oczy wpatrzyły się w blondyna i powoli gotowy uskoczyć podszedł do niego.

Poczuł mocny zapach bandaży i leków, zmieszany z podobnym zapachem do Alice, ale ten miał w sobie odrobinę miodu, jak chłopakowi się wydawało, choć zapach był przykryty zapachami które znajduje się zazwyczaj w aptece lub szpitalu. Możliwe, że mężczyzna tam pracował.

Stał tak chwilę wąchając, aż pomachał ogonem dając znak, że się zgadza. Mężczyzna powoli kucnął koło chłopaka, który położył się na boku, dają możliwość dojścia do łapy.

Po chwili rana została zszyta i zabandażowana, popatrzył z wdzięcznością na, jak się spodziewał lekarza i polizał po ręce.

-Carlisle - powiedział po chwili.
-Edward - odezwał się lawendowy chłopak uśmiechając lekko.
-Esme - kobieta uśmiechnęła się ciepło.
-Rosalie
-Emmet
-Jasper

Pomachał ogonem, ale po chwili popatrzył na górę, zrozumieli go bo po chwili odezwał się Jasper.

-To jest Bella - Harry mruknął coś pod nosem, i popatrzył niepewnie po obecnych. Postanowił z przemianą poczekać na Alice, w końcu mógł to zrobić, jedyną osobą pachnącą podejrzanie była Bella.

Po chwili do pokoju weszła Alice, Harry wstał i polizał jej rękę, była niesamowicie zdenerwowana, ale dzięki małemu gestowi chłopaka uspokoiła się trochę.

Harry odsunął się od niej i stanął przed obecnymi, popatrzył jeszcze na nich niepewnie, zaczął węszyć tak, aby mieć pewność że ta cała Bella nie jest w pobliżu.

Wziął głęboki oddech i przemienił się. Otworzył oczy i patrzył niepewnie na obecnych, stał tak chwilę a jak wszyscy już przyjęli jak wygląda. Powiedział cicho.

-Harry - po chwili poczuł zapach mugolki która po chwili weszła do pokoju, jak tylko go zobaczyła chwyciła wazon stojący na półce i w niego rzuciła, wampiry nie zdążyły nawet zrozumieć co się dzieje.

Wazon od chłopaka dzieliły może kilka metrów. Harry szybko pomyślał o swojej różdżce która po chwili była już w jego ręce, machnął nią szybko a wazon rozbił się o niewidzialną tarczę. Obecni patrzyli na niego zdziwieni, Harry szybko odwołał swoją różdżkę i zmienił się w wilka, skoczył za obecnych i patrzył spłoszony na dziewczynę.

-Bella.... - Carlisle wyglądał na nieźle zdenerwowanego - proszę cię abyś wyszła z tego domu. Teraz. - Bella oburzona popatrzyła na Edwarda, ale ten tylko patrzył na nią zły.

Bella jednak nie mogła normalnie wyjść z pomieszczenia, wychodząc chwyciła sztućce i rzuciła garścią w wilka, który odskoczył do tyłu uderzają w coś co się po chwili stłukło.

Gdy dziewczyna wyszła, popatrzył w stronę rzeczy którą znokautował. Wyglądało na jaką ważną pamiątkę, była śliczna. Pochylił się nad rzeczą i powąchał, skupił się na zniszczeniach jakie zostały spowodowane przez niego i dziewczynę.

Powietrze dookoła zawirowało, a szkło z wazy, kwiaty, pamiątka i sztućce zaczęły wracać do swojego poprzedniego stanu. Popatrzył przepraszająco na obecnych, ci tylko się uśmiechnęli.

-Jesteś czarodziejem - Harry kiwnął głową niepewnie - ktoś cię ugryzł, dlatego jesteś wilkołakiem bez swory - Harry znów kiwnął łbem i usiadł uważając na ranną łapę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro