Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12 Rządza mordu

Hakkenden Touhou Hakken Ibun OP Full

BARDZO WAŻNE INFO!

Moi kochani z względu, że 31 sierpnia wyjeżdżam nad morze dziś, jutro, bądź pojutrze pojawi się rozdział, który miał by się pojawić w piątek. No niestety, ale wracam dopiero 4 września, a w miejscu w którym będę nie ma internetu. :(  Tak więc rozdział piątkowy pojawi się na weekendzie. Mam nadzieję, że pasuję wam taki układ?

Zapraszam na rozdział!

-Hades-

 -Słonko, nie fochaj się.- Poprosiłem odstawiając papiery na bok. Widząc jednak jej oburzoną twarz, podszedłem do niej i ukląkłem przed nią na kolano. Złapałem w dłonie twarz mojej ukochanej i spojrzałem głęboko w oczy. Pomyślałem, że łatwiej będzie mi się z nią pogodzić jeśli przeszukam jej myśli. Widziałem jak weszła do szkoły, uśmiechnąłem się pod nosem. Nagle zobaczyłem w jej wspomnieniach mojego upierdliwego brata- Aresa. Na początku rozmawiali, ale kiedy moja królowa chciała odejść ten dupek złapał ją za dłoń, zatrzymując. Przywarł swoim ciałem do mojej Persefony i wyszeptał jej coś do ucha. Persefona widocznie się wkurzyła, bo uderzyła tego palanta w twarz i kopnęła w jaja. Ares upadł na podłogę i zaczął zwijać się z bólu. Czułem rosnącą wściekłość. Jak on mógł dobierać się do mojej kobiety?! Miałem ochotę go rozszarpać i rzucić Cerberowi na pożarcie. Chciałem by umierał. Moje oczy zaszły czerwoną mgłą. W mojej głowie cały czas kłębiły się obrazy jak ten śmieć trzymał ją w ramionach i szeptał coś do jej ucha. W obecnej chwili nie liczyło się dla mnie nic. Nic oprócz pragnienia by Ares zwijał się pod moimi stopami z bólu. Chciałem by umierał w cierpieniu.

-Zabije gnoja!- Wrzasnąłem, a moja ukochana zrobiła zdziwioną minę. Wstałem gwałtownie i zazgrzytałem zębami. W moim umyślę miałem z milion pomysłów jak zabić tego gnoja. 

-Zabije go!- Warknąłem wybiegając z gabinetu. Nie zważałem, na to że nieliczni uczniowie -cały czas trwały lekcje- się na mnie patrzą. W obecnej sytuacji chciałem tylko jednego, a mówiąc dokładniej. Pragnąłem widzieć go w Tartarze. Brudnego, wychudzonego i poniżonego. Wiedziałem gdzie obecnie jest mój brat i miałem pewność, że nikt nie da rady mi przeszkodzić w zabiciu tego dupka. Biegłem przez prawie puste korytarze w kierunku sali sportowej, gdzie według planu zajęć ma być ten chuj. Mój gniew natomiast zamiast się załagodzić, zaostrzył się. Czułem jak moja moc pragnie wyjść na zewnątrz i zmieść wszystko co spotka w obrębie dwóch tysięcy kilometrów.

-Jeszcze jedno, kółeczko moje piękne!- Kiedy usłyszałem jego krzyk, przyśpieszyłem. Jego głos sprawił tylko, że jeszcze bardziej chciałem go zabić. Odciąć te brudne ręce, które miały styczność z ciałem mojej ukochanej i dać mu do zjedzenia. Po czym poodrywać mu nogi i na jego oczach wrzucić Cerberowi na pożarcie. A po koniec kiedy będzie błagać o śmierć, wrzucić go do najgłębszej z otchłani Tartaru. 

-Hadesie! Uspokój się!- Za moich pleców doszedł do mnie krzyk mojej małej królewny. Zacisnąłem zęby. Nie pozwolę by ktokolwiek oprócz mnie dotykał MOJEJ przeznaczonej! Nie słuchając błagań Persefony wbiegłem na salę i nie zważając na nic rzuciłem się na stojącego w kącie Aresa. Okładałem go pięściami, a on próbował się obronić. Po chwili moje ciało zderzyło się z ścianą. W powietrzu rozbrzmiał dziewczęcy pisk. 

-Zamknąć się!- Na niebie pojawiły się czarne chmury, a po chwili w ziemię uderzył piorun. Ares patrzył na mnie nie rozumiejąc niczego.

-Odbiło ci?! Tu są ludzcy uczniowie?!- Zapytał, wymachując rękoma. Zacisnąłem dłonie w pięści i nasłałem na ludzkie dziewczyny sen. Widziałem jak ich nieprzytomne ciał upadając z hukiem na ziemie, a córki bogów podchodzą do nich i sprawdzając ich stan. Mam gdzieś, że tym ludzkim pomiotom coś się stało.

-Oszalałeś?!- Pyta, biegnąc w kierunku nieprzytomnej blondynki. Nim jednak do niej dociera, ja za sprawą swojej mocy odpycham go na pobliską ścianę.

-Zginiesz.- Wraz z moim słowem w ziemie uderza piorun, a drzewo obok wejścia do budynku zaczyna płonąć. 

-CO?!- Pyta, przybierając postawę do walki. Po chwili w moją stronę leci tuzin harpunów. Stwarzam wokół siebie tarcze, a kiedy pociski mojego brata spotykają się z nią zamieniając się z pył.

-Dotknąłeś mojej Persefony! Zapłacisz mi to!- Moje słowa przesiąknięte jadem, a na jego twarzy nagle pojawia się zrozumienie. Posyłam w jego stronę cień, a ten rozcina mu ramie. Uśmiecham się triumfalnie. Ares jednak nie ma zamiaru się podać i otacza siebie tarczą. Widzę jak z świeżej rany cieknie krew po czym rana znika. 

-Jeśli chcesz walki, to ją otrzymasz!- Syczy, a ja uśmiecham się  pod nosem.

-Na to własnie liczę.- Oznajmiam, przywołując do siebie swój miecz. Jedno draśnięcie tym ostrzem, a Ares zginie. 

CDN

W kolejnym rozdziale będzie opis walki, Hadesa i Aresa. Jak myślicie co się stanie? 

Podpowiedz: Nikt nie zostanie śmiertelnie ranny.

Pozdrawiam i do kolejnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro