Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X

Ten rozdział dedykuje mojemu przyjacielowi, którego zraniłam w najgorszy sposób na świecie. Nie odwzajemniłam jego uczucia do mnie, ale nadal mamy ze sobą kontakt i jesteśmy jak rodzeństwo. Jeżeli sprawiam nadal ci przykrość to przepraszam, wiesz, że nie robię tego specjalnie. Dziękuję, że mówisz mi ciche "kocham cię" na dobranoc przez telefon, dziękuję, że wspierasz mnie jak tylko możesz, pocieszasz, dziękuję, że pokazujesz mi tą lepszą cząstkę świata. To ty pokazałeś mi jak to jest być kochanym bezgranicznie i co oznacza prawdziwa miłość, lojalność i dobro. Dziękuje ci za to, że jesteś Jasiu. ♡

♛♕♛♕♛

-Na wprost masz okna na ogród Trytonów- powiedziała po czym oboje skręcili w prawo i weszli na piętro- Te drzwi są zawsze zamknięte- wskazała na nie. Chłopak dobrze pamiętał co stało się tam wśrodku ostatniego razu gdy był tam wraz z Gabrielem i Mistrzem. Jeszcze do dziś pamięta ten czarny, lśniący bat slizgający się po jego plecach, piekący ostry ból, czarną demoniczną krew spływającą mu po plecach i udawaną kamienną twarz przyjaciela ze współczuciem w oczach, kiedy odwracał głowę nie móc na to patrzeć. Krzyki pełne bólu i cierpienia odwijające się echem o ściany, materiał bluzki przyklejający się do jego pleców. I pózniej jak wyszedł i teleportowal się do domu. Zapłakane czerwone oczy jego kuzynki, jej delikatne zimne ręce lejące na rany mikstury kupione od wiedźmy. Te okropne blizny ciągnące się od karku aż po lędźwie, to wszystko powodowało napływ złości, smutku i chęć zemsty w chłopaku. Lecz nie mógł sprzeciwić się Panu.
Dziewczyna oprowadziła go i wkońcu dotarli do domu Trytonów.

-Na górze pokoje mają chłopcy a na dole dziewczyny. Masz jeszcze jakieś pytania?- Nancy uśmiechnęła się do nastolatka i podparła się o jasny stolik.

-Masz jutro czas po lekcjach?- spytał prosto z mostu czego ona nie spodziewała się.

-Wiesz niezbyt- spóściła zwrok- ale w weekend będę miała.

-To świetnie! Jesteśmy umówieni!- powiedział i poszedł na górę pozostawiając po sobie tylko zapach ostrych męskich perfum.

◆◆◆

Dzwonek zabrzęczał na cały pokój. Milo bezskutecznie próbójąc go wyłączyć po omacku zrzucił go na podłogę. Zbulwersowany wstał i cisnął irytującą rzeczą przez okno. Chłopcy usłyszeli tylko ciche "ałaaa" z dworu ale nie przejęli się tym zbytnio.
Najszybciej z nich wyszykował się Derek który tylko założył ubrania, użył dezodorantu i spakował torbę. Milowi zajęło to trochę więcej czasu. Musiał jeszcze obmyć twarz i spsikać się nowymi perfumami. Najdłużej grzebał się Tony. Chłopcy zdąrzyli się naszykować a on dopiero wstawał z łóżka. Chwiejnym krokiem udał się do łazienki gdzie wziął dość szybki prysznic. Wyszedł w samych bokserkach stając przed szafą. Wziął czarną koszulkę i krótkie dresowe spodenki. Na nogi założył czarne adidasy. Wziął torbę, popsikał się perfumami od ojca i wyszedł z pokoju.

-Dłużej się nie dało?- zapytał Milo patrząc na kumpla z politowaniem.

-Ale o co chodzi?- zapytał wciąż nieobudzony Tony- Ooo! Suzanne!- krzyknął szczęśliwy zauważając siostrę.

-Cześć śpiochu- zaśmiała się po czym pocałowała w policzek brata. Suzanne była jedną z ładniejszych w szkole. Posiadała bladą karnację tak jak Tony lecz jej włosy były całkowicie białe poprzez farbowanie. Miała je ścięte krótko do połowy szyi. Tak jak reszta Evansów oczy miała fioletowe. Ubierała się raczej w stonowanych kolorach, ale najczęściej nosiła szare bądź czarne. Dzisiaj miała na sobie czarne spodnie z wysokim stanem, szarą koszulkę na przodzie wkasaną w spodnie. Na szyi lśnił jej srebrny naszyjnik od brata, a na nogach miała białe superstary. Tony spojrzał na blyskotkę, uśmiechnął się od ucha do ucha i wrócił do dnia w którym podarował jej ten prezent.

-Suzanne!- zawołał wchodząc do domu- siostra!
W domu panowała głucha cisza. Wszedł niepewnie po schodach i zapukał do pokoju dziewczyny. Teraz słyszał płacz, smutny, pełen bólu płacz. Natychmiast otworzył drzwi i doskoczył do siostry. Siedziała na łóżku z podkulonymi nogami.

- Co się stało?- zapytał troskliwie. Dziewczynka spojrzała na niego czerwonymi oczyma i wtuliła się w brata. Ten bez słowa oddał uścisk i trzymał ją aż w końcu przestała płakać.

-Powiesz co się stało hm?- uśmiechnął się do niej czule i pogłaskał po włosach.

-Taki...-zachlipała- taki Jacob wyśmiewał się z moim rysunków...

Tony najpierw zrobił się czerwony ze złości lecz później uśmiechnął się i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej naszyjnik.

-Nie przejmuj się nim- szepnął podając jej przedmiot- ty dla mnie zawsze bedziesz najlepsza-urwał zakładając jej prezent na szyję- i zawsze będziesz moją siostrą.
Dziewczynka przeczytała napis "sister".

Kiedy chłopak wrócił do żywych wszyscy razem poszli na śniadanie. Praktycznie nikogo juz nie bylo w stołówce więc szybko zjedli po kanapce. Chłopcy popędzili na drogie piętro na historię. Wpadli do klasy i bez słowa usiedli na wolnych miejscach.

-Evans!- powiedziała nauczycielka- proszę do odpowiedzi.

Chłopak wstał i z uśmiechem udał się do profesorki.

-Dobrze, powiedz mi, w którym roku pierwszy raz odbyła się podróż na Ziemię?

-W 18 872 943 roku.

-A jaki to był rok według ziemskiego kalendarza?

-1113.

Pani Hasgad spojrzała się z oburzeniem na Avema i ciągnęła dalej.

-W których latach odbyła się Wojna Drgań, pomiędzy kim się toczyła i kto ją wygrał.

-w latach 17 495 300 do 17 495 315 pomiędzy Elfami Księżycowymi, a Elfami Lęśnymi. Wygrały ją Elfy Księżycowe.

-To powiedz mi jeszcze kto dowodził armią Elfów Księżycowych.

-Generał Stanirew Geofisis.

Szczerze mówiąc nauczycielka nie spodziewała się dobrych odpowiedzi, poniewaz słyszała o wczorajszej nielegalnej imprezie i myślała że on też tam był i że może wkońcu złapie na jakimś nieprzygotowaniu lecz on zawsze na wszystko odpowiedział. Tony wrócił do ławki z wypisaną w zeszycie 5.

◆◆◆

-Cześć- usłyszała tuż przy uchu.

-Hej

-Widzę że Milo powiedział ci żebyś tu przyszła po lekcjach?

-Jak widać- uśmiechnęła się spoglądając w tafle wody. Chłopak spojrzał na nią z zachwytem i położył swoją rękę na jej. Nancy gwałtownie zareagowała i odwróciła się do młodego Avema. Serce mu bilo w nienaturalny szybki sposób. Przybliżył swoją twarz do niej cały czas patrząc się w jej oczy. Po chwili delikatnie musnął jej usta, a kiedy miał się oddalić dziewczyna niespodziewanie odwzajemniła pocałunek. Objął ją w talii, a ona zarzuciła mu ręce na kark. Pocałunki stawały się coraz głębsze i bardziej zachłanne lecz niestety musieli się od siebie oderwać by zaczerpnąć powietrza. Nastolatek zaśmiał się przypatrując się Trytonce. Wydawała się tak krucha i niepozorna, dosłownie. Miał wrażenie, że jeśli jej nie przytrzyma ona potłucze się na miliony kawałeczków, tak jakby była porcelanową laleczką. Pogładził ją po włosach i jeszcze raz pocałował ją oddając tym wszystkie swoje uczucia do niej. Siedzieli jeszcze z dobrą godzinę trzymając się za ręce, lecz czas płynął szybko aż w końcu zaczęło się ściemniać. Dziewczyna oparła głowę na ramieniu towarzysza.

-Nancy? Pomyślałem, że może jutro wyszłabyś ze mną na miasto co? Bo wiesz, ostatni dzień przed imprezą halloweenową... Nan?- spojrzał na nią. Oczy miała zamknięte, a jej oddech był spokojny i miarowy. Chłopak uniósł ją i dzięki panowaniu nad powietrzem wzbił się w górę bez pomocy skrzydeł. Po cichu stanął na parapecie swojego pokoju i podszedł do łóżka. Położył ją na nim, a sam przytulił się do szatynki. Po chwili zapadł w sen, spokojny sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro