Rozdział I
Nancy otworzyła oczy i od razu zrozumiała, że był to błąd. Spojrzała na zegarek; była 7:12. Muszę wstać na śniadanie pomyślała. Ubrała się, a swoje kasztanowe włosy rozpusciła, wzięła torbę z podręcznikami na dziś. Podeszła do łóżka obok i odkryła kołdrę z jej współlokatorki.
-Wstawaj Julie- szepnęła jej nad uchem.
-Mhmmm...- odpowiedziała.
-Nie mhmm tylko już!- rozkazała. Nancy wyszła szybkim krokiem z pokoju do salonup gdzie przywitała sie z resztą Trytonów. Wyszła i skierowała sie do sali posiłków. Zauważyła stól udekorowany na niebiesko, podeszła do niego i usiadła obok Josha.
-Cześć piękna-przywitał się.
-Hej- odpowiedziała i posłała mu promienny uśmiech. Zauważyła, że chłopak wpatruje się w Gandujina w ciemnych włosach, karmelowych oczach, ubranego w obcisłe spodnie z podwiniętymi nogawkami, bordowy podkoszulek i szare air forsy. Jego chłopak. Ma na imie Max. Usmiechnął sie do niego i przesłał mu buziaka. Dalej nie patrzyła, bo Julie usiadła obok niej o zaczęła odrabiać biologię. Widziała jej skupioną minę, która próbowała rozgryść zadanie.
-Nie odrobiłaś?- spytała Nancy. Dziewczyna tylko pokiwała jej głową na znak zgody.
-Chcesz?- spytał kasztanowłosa. Brunetka usmiechnęła sie i złożyła błagalnie ręce. Dziewczyna zaśmiała sie na ten widok i podała jej zeszyt, lecz radość zniknęła gdy zobaczyła bandę Avemów wchodzącą do sali- Derek McLaggen, Milo Phillips i Tony Evans.
-Zobacz idą napuszone ptaszyska- szepnął jej do ucha Josh.
-Tak widzę- powiedziała -chodźmy pod klasę, nie chce ich oglądać jak się panoszą-chłopak tylko skinął i wziął plecak.
-Ja dogonię was później- oznajmiła Julie, gdy przyjaciół już nie było.
-Z kim mamy biologię?- spytała Nancy.
-Z Ganduinami- powiedział i od razu zarumienił się -a później dwie chemie z...-spojrzał na plan zajęć -Avemami.
Dziewczyna wypuściła nerwowo powietrze z ust. Spostrzegła Gandujinów czekających pod klasą. Dziewczyna w rudych włosach i kolczykiem w wardze uśmiechnęła sie do niej i na przywitanie dała jej buziaka w policzek.
-Cześć Laura- powiedziała Trytonka.
-Siemka- odpowiedziała jej
-Ehhh potem mamy fizyke z Trylotami chyba się odstrzelę.
-A my chemię z Avemami- powiedział Josh i zrobił zniesmaczoną minę.
-Jeszcze gorzej- wysapała ruda.
-Zapraszam do klasy!- rzekła pani i otworzyła drzwi.
-Jeeej!-powiedział zrezygnowanie Jake, jeden z Ganduinów.
Lekcje minęły dość spokojnie... no może oprócz chemii... Pół ptaki wygłupiały sie i przeszkadzały na lekcji, a gdy przyszedł czas doświatczenia "przypadkowo" podpalili piórnik jednej z Trytonek. Na biologii Josh i Max flirtowali ze sobą, a na w-f była piłka ręczna, więc Nancy nie narzekała. Na lekcji korzystania z mocy Trytonów uczyli się jak opanować wodę. Teraz dziewczyny leżały na łóżkach i rozmawiały o dyskotece halloweenowej. Jutro jest sobota, wiec razem wybiorą sie do miasta i kupią ciuchy.
-Ej to może zaproponujemy Joshowi aby poszedł z nami?-spytała czarnowłosa.
-Jasne! Chodźmy!- odpowiedziała druga. Skierowały sie do pokoji chłopców. Stanęły przed drzwiami z numerem 12 i zapukały. Otworzył im Michael cały mokry ale uśmiechnięty.
-Co wy tu ro...- Nancy nie dokończyła bo zobaczył jak reszta chłopców rzuca w siebie garściami wody. Josh wylał zawartość szklanki na rękę i uformował kulkę wielkości pięści. Rzucił nią w Gaba ale od zrobił unik i trafiło prosto w Julie.
-O dziewczyny!- chłopak uśmiechnął się.
-Widzę, że macie frajdę- pojedziała brunetka znad ociekających włosów.
-Wiem, przepraszam, to było niechcący- zrobił minę niewiniątka. Dziewczyna pokiwała głową z naburmuszoną miną.
-Emm, Josh? Chciałyśmy zapytać czy poszedłbyś z nami jutro na zakupy- spytała kasztanka.
-Jasne!- odparł czym jeden z jego współlokatorów- Frank zaśmiał się żartobliwie
-Typowy gej
Za moment ten usmiech mu zniknął bo dostał wodą w twarz.
-To o której jutro u was?- spytał.
-Około 10:00-odpowiedziała Julie.
-Dobra to pa!
-Pa!- krzyknęły jednocześnie.
-Idę sie przejść- oznajmiła Nancy.
-Ja idę do pokoju- powiedziała brunetka. Kasztanowłosa skierowała sie ku wyjściu z domu Trytonów na korytarz. Idę popływać pomyślała.
◆◆◆
Tymczasem w domu Avemów wielka trójca piła alkohol i śmiała sie w najlepsze.
-Chłopaki mam pomysł!- oznajmił Tony.
-Zamieniam sie w słuch kochanie!-powiedział upity na maksa Milo. On zawsze miał bardzo słabą głowę. Tak naprawdę Derek i Tony nie wypili tyle aby być pijanymi a nawet lekko wstawionymi. Robili sobie jaja z chłopaka. Robili mu potajemne zdjęcia aby jutro ponabijać sie z niego. A on biedny myślał, że jego koledzy też są pijani...
-Idę z Derekiem sie przejść a ty zostajesz- zaproponował Tony z udawanym pijackim bełkotem.
-Nie zostawiajcie mnie samego misie!- żalił sie Milo- kocham was!- krzyknął i opadł na łóżko. Zaczął prowadzić smętny monolog gdy jego przyjaciele po cichu wyszli z pokoju i przedostali sie na korytarz szkoły.
-Jutro będzie piękny dzień...- rozmarzył sie Derek.
-O tak... idziemy pooglądać dziewczyny jak pływają?- spytał Tony.
-Ok- odparł czerwonowłosy i razem ruszyli w stronę basenu.
◇◇◇
Wyjęła stanik do kąpieli i zwinnie go zalożyła. W basenie nikogo nie było mogła spokojnie poddać sie chwili i uwolnić trytońskie zmysły. Złączyła nogi a po chwili na ich miejscu powstał piękny złotawożółty ogon jej skrzela zaczęły pracować wraz z płucami na zmianę. Zanurkowała, otworzyła szmaragdowe oczy. Mogła rozkoszować się chwilą. Wyskoczyła na brzeg mocząc jedynie płetwę. Nie zdawała sobie sprawy, że od pewnego momentu jest obserwowana.
Przyjaciele z rasy Avemów wślizgnęli sie na basen i dzięki umiejętności rozwijania skrzydeł wzlecieli na poddasze siadając na drewnianych wzmocnieniach. "Zobacz jak pusto, tylko ta jedna z Trytonek tam siedzi... czekaj jak ona ma?" spytał Derek. "Nancy...Nancy Cox" powiedział blondyn a swoje fioletowe oczy skierował na idealne ciało dziewczyny. Jej ogon mienił sie w świetle na złoto i pięknie dopasowywał się do kasztanowych włosów dzoewczyny. Każdy Avem nienawidził Trytonów, a każdy Tryton Avemów, a w szczególności ich. Oczywiście zdarzały się wyjątki ale były praktycznie znikome. Jednak on Tony Evans nic do nich nie miał, czego pół ryby nie wiedziały. Ona go intrygowała. Była naprawdę ładna, a w szczególności nie była pusta jak praktycznie wszystkie Avemki, które pchały mu się do łóżka byle być "tą fajną ktora spała z tym ciachem Tonym". Takie go mega wkurzały. Lecz ona był inna.
-Stary niezła jest no nie?- wyrwał go z zamyśleń.
-Tak-odpowiedział.
-A może by ją bliżej poznać co?- zasugerował.
-Jutro- wyszeptał i pofrunął do pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro