Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Nancy otworzyła oczy i od razu zrozumiała, że był to błąd. Spojrzała na zegarek; była 7:12. Muszę wstać na śniadanie pomyślała. Ubrała się, a swoje kasztanowe włosy rozpusciła, wzięła torbę z podręcznikami na dziś. Podeszła do łóżka obok i odkryła kołdrę z jej współlokatorki.

-Wstawaj Julie- szepnęła jej nad uchem.

-Mhmmm...- odpowiedziała.

-Nie mhmm tylko już!- rozkazała. Nancy wyszła szybkim krokiem z pokoju do salonup gdzie przywitała sie z resztą Trytonów. Wyszła i skierowała sie do sali posiłków. Zauważyła stól udekorowany na niebiesko, podeszła do niego i usiadła obok Josha.

-Cześć piękna-przywitał się.

-Hej- odpowiedziała i posłała mu promienny uśmiech. Zauważyła, że chłopak wpatruje się w Gandujina w ciemnych włosach, karmelowych oczach, ubranego w obcisłe spodnie z podwiniętymi nogawkami, bordowy podkoszulek i szare air forsy. Jego chłopak. Ma na imie Max. Usmiechnął sie do niego i przesłał mu buziaka. Dalej nie patrzyła, bo Julie usiadła obok niej o zaczęła odrabiać biologię. Widziała jej skupioną minę, która próbowała rozgryść zadanie.
-Nie odrobiłaś?- spytała Nancy. Dziewczyna tylko pokiwała jej głową na znak zgody.

-Chcesz?- spytał kasztanowłosa. Brunetka usmiechnęła sie i złożyła błagalnie ręce. Dziewczyna zaśmiała sie na ten widok i podała jej zeszyt, lecz radość zniknęła gdy zobaczyła bandę Avemów wchodzącą do sali- Derek McLaggen, Milo Phillips i Tony Evans.

-Zobacz idą napuszone ptaszyska- szepnął jej do ucha Josh.

-Tak widzę- powiedziała -chodźmy pod klasę, nie chce ich oglądać jak się panoszą-chłopak tylko skinął i wziął plecak.

-Ja dogonię was później- oznajmiła Julie, gdy przyjaciół już nie było.

-Z kim mamy biologię?- spytała Nancy.

-Z Ganduinami- powiedział i od razu zarumienił się -a później dwie chemie z...-spojrzał na plan zajęć -Avemami.

Dziewczyna wypuściła nerwowo powietrze z ust. Spostrzegła Gandujinów czekających pod klasą. Dziewczyna w rudych włosach i kolczykiem w wardze uśmiechnęła sie do niej i na przywitanie dała jej buziaka w policzek.

-Cześć Laura- powiedziała Trytonka.

-Siemka- odpowiedziała jej
-Ehhh potem mamy fizyke z Trylotami chyba się odstrzelę.

-A my chemię z Avemami- powiedział Josh i zrobił zniesmaczoną minę.

-Jeszcze gorzej- wysapała ruda.

-Zapraszam do klasy!- rzekła pani i otworzyła drzwi.

-Jeeej!-powiedział zrezygnowanie Jake, jeden z Ganduinów.

Lekcje minęły dość spokojnie... no może oprócz chemii... Pół ptaki wygłupiały sie i przeszkadzały na lekcji, a gdy przyszedł czas doświatczenia "przypadkowo" podpalili piórnik jednej z Trytonek. Na biologii Josh i Max flirtowali ze sobą, a na w-f była piłka ręczna, więc Nancy nie narzekała. Na lekcji korzystania z mocy Trytonów uczyli się jak opanować wodę. Teraz dziewczyny leżały na łóżkach i rozmawiały o dyskotece halloweenowej. Jutro jest sobota, wiec razem wybiorą sie do miasta i kupią ciuchy.

-Ej to może zaproponujemy Joshowi aby poszedł z nami?-spytała czarnowłosa.

-Jasne! Chodźmy!- odpowiedziała druga. Skierowały sie do pokoji chłopców. Stanęły przed drzwiami z numerem 12 i zapukały. Otworzył im Michael cały mokry ale uśmiechnięty.

-Co wy tu ro...- Nancy nie dokończyła bo zobaczył jak reszta chłopców rzuca w siebie garściami wody. Josh wylał zawartość szklanki na rękę i uformował kulkę wielkości pięści. Rzucił nią w Gaba ale od zrobił unik i trafiło prosto w Julie.

-O dziewczyny!- chłopak uśmiechnął się.

-Widzę, że macie frajdę- pojedziała brunetka znad ociekających włosów.

-Wiem, przepraszam, to było niechcący- zrobił minę niewiniątka. Dziewczyna pokiwała głową z naburmuszoną miną.

-Emm, Josh? Chciałyśmy zapytać czy poszedłbyś z nami jutro na zakupy- spytała kasztanka.

-Jasne!- odparł czym jeden z jego współlokatorów- Frank zaśmiał się żartobliwie

-Typowy gej

Za moment ten usmiech mu zniknął bo dostał wodą w twarz.

-To o której jutro u was?- spytał.

-Około 10:00-odpowiedziała Julie.

-Dobra to pa!

-Pa!- krzyknęły jednocześnie.

-Idę sie przejść- oznajmiła Nancy.

-Ja idę do pokoju- powiedziała brunetka. Kasztanowłosa skierowała sie ku wyjściu z domu Trytonów na korytarz. Idę popływać pomyślała.

◆◆◆

Tymczasem w domu Avemów wielka trójca piła alkohol i śmiała sie w najlepsze.

-Chłopaki mam pomysł!- oznajmił Tony.

-Zamieniam sie w słuch kochanie!-powiedział upity na maksa Milo. On zawsze miał bardzo słabą głowę. Tak naprawdę Derek i Tony nie wypili tyle aby być pijanymi a nawet lekko wstawionymi. Robili sobie jaja z chłopaka. Robili mu potajemne zdjęcia aby jutro ponabijać sie z niego. A on biedny myślał, że jego koledzy też są pijani...

-Idę z Derekiem sie przejść a ty zostajesz- zaproponował Tony z udawanym pijackim bełkotem.

-Nie zostawiajcie mnie samego misie!- żalił sie Milo- kocham was!- krzyknął i opadł na łóżko. Zaczął prowadzić smętny monolog gdy jego przyjaciele po cichu wyszli z pokoju i przedostali sie na korytarz szkoły.

-Jutro będzie piękny dzień...- rozmarzył sie Derek.

-O tak... idziemy pooglądać dziewczyny jak pływają?- spytał Tony.

-Ok- odparł czerwonowłosy i razem ruszyli w stronę basenu.

◇◇◇

Wyjęła stanik do kąpieli i zwinnie go zalożyła. W basenie nikogo nie było mogła spokojnie poddać sie chwili i uwolnić trytońskie zmysły. Złączyła nogi a po chwili na ich miejscu powstał piękny złotawożółty ogon jej skrzela zaczęły pracować wraz z płucami na zmianę. Zanurkowała, otworzyła szmaragdowe oczy. Mogła rozkoszować się chwilą. Wyskoczyła na brzeg mocząc jedynie płetwę. Nie zdawała sobie sprawy, że od pewnego momentu jest obserwowana.
Przyjaciele z rasy Avemów wślizgnęli sie na basen i dzięki umiejętności rozwijania skrzydeł wzlecieli na poddasze siadając na drewnianych wzmocnieniach. "Zobacz jak pusto, tylko ta jedna z Trytonek tam siedzi... czekaj jak ona ma?" spytał Derek. "Nancy...Nancy Cox" powiedział blondyn a swoje fioletowe oczy skierował na idealne ciało dziewczyny. Jej ogon mienił sie w świetle na złoto i pięknie dopasowywał się do kasztanowych włosów dzoewczyny. Każdy Avem nienawidził Trytonów, a każdy Tryton Avemów, a w szczególności ich. Oczywiście zdarzały się wyjątki ale były praktycznie znikome. Jednak on Tony Evans nic do nich nie miał, czego pół ryby nie wiedziały. Ona go intrygowała. Była naprawdę ładna, a w szczególności nie była pusta jak praktycznie wszystkie Avemki, które pchały mu się do łóżka byle być "tą fajną ktora spała z tym ciachem Tonym". Takie go mega wkurzały. Lecz ona był inna.

-Stary niezła jest no nie?- wyrwał go z zamyśleń.

-Tak-odpowiedział.

-A może by ją bliżej poznać co?- zasugerował.

-Jutro- wyszeptał i pofrunął do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro