Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty trzeci

Jason:
Kiedy wróciliśmy już do zamku mam serdecznie dość tej Rozell. Przez całą drogę powrotną droczyli się z Clarkiem, i jakby tego nie był mało, on specjalnie ją zaczepiał. Nie mam pojęcia co z tego wyniknie, ale na pewno nie będzie to nic dobrego.
Wprowadzamy ją do zamku, chcąc zaprowadzić ją do ojca.
-Może lepiej zamknąć ją w lochach? -pyta Clark.
-Dobra, ty idź z nią a ja zawiadomię ojca. -mówię, kierując się do jego gabinetu.

Clark:
Jason udał się do gabinetu ojca, a ja prowadzę naszego więźnia do lochów.
-Naprawdę chcesz mnie tu zamknąć? -pyta Rozell.
-Tak, to nie jest hotel, a ty nie jesteś naszym gościem tylko więźniem. -odpowiadam, wprowadzając ją do celi. Jest to kamienne pomieszczenie z jedną pryczą doczepioną do ściany. Rozell rozgląda się po pomieszczeniu, po czym widzę na jej twarzy grymas.
-Luksusów to tutaj nie macie. -mówi, głaszcząc tygrysa po łbie.
-Dla szpiegów nie ma luksusów. -odpowiadam.
-Nie jestem szpiegiem. -odpowiada.
-To niby kim? -pytam, spoglądając na nią podejrzanie. -Tak po prostu przechadzałaś się po naszym terenie? Innego powodu nie potrafię znaleźć niż szpiegostwo.
-Dostałam takie zadanie. -odpowiada.
-Jakie? -pytam. -Od kogo?
-Miałam się dowiedzieć co naprawdę doprowadziło do śmierci księżniczki Ariany. -mówi.
Spoglądam na nią zaskoczony. Nie wygląda na to by kłamała.
-Umarła z powodu licznych ran. -odpowiadam.
Rozell wstaje i podchodzi do mnie, stając ze mną twarzą w twarz.
-Tak mówią wszyscy. -odpowiada. -Mówią również że książę Clark uwiódł tą czarownicę a potem rzucił, przez co ona bardziej otruła księżniczkę Arianę. Pytanie tylko czy to prawda.
Milczę. W pewnym stopniu to prawda. Flirtowałem z Ami, jednak ona wyobrażała sobie za dużo. Kiedy dałem jej kosza, ona otruła Arianę, przez co jej stan się pogorszył. Wiedziałem o tym, bo ta wiedźma powiedziała mi o tym zaraz jak tylko Ariana zmarła.
-Czyli że to prawda. -stwierdza Rozell, sądząc zapewne o przyznanej racji poprzez moje milczenie. -Książę pcha łapy do każdej ślicznej dziewczyny, a potem je odrzuca.
W mgnieniu oka zbliżam się do niej przyciskając ją do ściany. Dziewczyna unosi ręce chcąc mnie odepchnąć, jednak ja łapie jej nadgarstki i unoszę nad jej głowę.
-Nic o mnie nie wiesz, i nie masz prawa wyciągać takich wniosków. -syczę.
-Książę się boi? -pyta. -Czy po prostu nie chce wyznać prawdy?
-A czy ty powiedziałabyś o czymś czego się wstydzisz? -pytam.
-Mógł książę nie pchać się do łóżka czarownicy. -odpowiada mi.
-Uważaj żebym nie wepchał się do twojego łóżka. -mówię.
-Sądzę że na tej pryczy nie zmieścilibyśmy się oboje. -odpowiada.
-Już jesteś chętna skoro stwierdzasz gdzie byśmy skończyli? -pytam.
-Chciałbyś. -odpowiada.
-Może. -mówię, lustrując ją wzrokiem.
-Co, już planujesz jak pozbyć się moich ubrań? -pyta.
-Czyli jesteś zainteresowana skoro sugerujesz takie rzeczy?
-Czyli książę jest również chętny?
-Na mój gust zadajesz zbyt dużo pytań. -mówię.
-A na mój gust książę sugeruje mi strasznie sprośne rzeczy. -stwierdza. -I zapewne masz już jakieś plany związane z nimi.
-A chciałabyś się przekonać? -pytam.
Po chwili bez udzielenia odpowiedzi Rozell wpija mi się w usta. Bez zastanowienia oddaje pocałunek, uwalniając jej nadgarstki z uścisku, oraz schodząc swoimi dłońmi na jej talię. Dziewczyna otacza moją szyję ramionami, wplatając swoje palce w moje włosy.
Nagle słyszymy otwierające się drzwi, przez co odrywamy się od siebie, a mój wzrok od razu kieruje się do wejścia do lochu. Stoją tam Jason z ojcem.
-No nieźle Clark. -mówi Jason. -Ledwo co wyrwałeś czarownicę, a teraz flirtujesz z człowiekiem.
-Clark. -mówi ojciec. Dostrzegam na jego twarzy wyraz rozczarowania. Zbyt dobrze wiem, że źle postępuje. Jason jedynie stoi obok, starając się ukryć swój śmiech. Czyżby zapomniał jak niedawno nakryłem go z Katriną?
-Więc to jest nasz więzień? -pyta ojciec chcąc przerwać ciszę.
-Raczej kochanka Clarka..-szepcze Jason. Ja jedynie morduje go wzrokiem, zapamiętując że mam mu potem przyłożyć.
-Możecie zostawić mnie z nią samego? -mówi ojciec. -Przesłucham ją.
Jason i ja wychodzimy z lochu. Na szczęście więcej nie komentuje mojego zachowania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro