Rozdział trzydziesty trzeci
Jason:
Kiedy wróciliśmy już do zamku mam serdecznie dość tej Rozell. Przez całą drogę powrotną droczyli się z Clarkiem, i jakby tego nie był mało, on specjalnie ją zaczepiał. Nie mam pojęcia co z tego wyniknie, ale na pewno nie będzie to nic dobrego.
Wprowadzamy ją do zamku, chcąc zaprowadzić ją do ojca.
-Może lepiej zamknąć ją w lochach? -pyta Clark.
-Dobra, ty idź z nią a ja zawiadomię ojca. -mówię, kierując się do jego gabinetu.
Clark:
Jason udał się do gabinetu ojca, a ja prowadzę naszego więźnia do lochów.
-Naprawdę chcesz mnie tu zamknąć? -pyta Rozell.
-Tak, to nie jest hotel, a ty nie jesteś naszym gościem tylko więźniem. -odpowiadam, wprowadzając ją do celi. Jest to kamienne pomieszczenie z jedną pryczą doczepioną do ściany. Rozell rozgląda się po pomieszczeniu, po czym widzę na jej twarzy grymas.
-Luksusów to tutaj nie macie. -mówi, głaszcząc tygrysa po łbie.
-Dla szpiegów nie ma luksusów. -odpowiadam.
-Nie jestem szpiegiem. -odpowiada.
-To niby kim? -pytam, spoglądając na nią podejrzanie. -Tak po prostu przechadzałaś się po naszym terenie? Innego powodu nie potrafię znaleźć niż szpiegostwo.
-Dostałam takie zadanie. -odpowiada.
-Jakie? -pytam. -Od kogo?
-Miałam się dowiedzieć co naprawdę doprowadziło do śmierci księżniczki Ariany. -mówi.
Spoglądam na nią zaskoczony. Nie wygląda na to by kłamała.
-Umarła z powodu licznych ran. -odpowiadam.
Rozell wstaje i podchodzi do mnie, stając ze mną twarzą w twarz.
-Tak mówią wszyscy. -odpowiada. -Mówią również że książę Clark uwiódł tą czarownicę a potem rzucił, przez co ona bardziej otruła księżniczkę Arianę. Pytanie tylko czy to prawda.
Milczę. W pewnym stopniu to prawda. Flirtowałem z Ami, jednak ona wyobrażała sobie za dużo. Kiedy dałem jej kosza, ona otruła Arianę, przez co jej stan się pogorszył. Wiedziałem o tym, bo ta wiedźma powiedziała mi o tym zaraz jak tylko Ariana zmarła.
-Czyli że to prawda. -stwierdza Rozell, sądząc zapewne o przyznanej racji poprzez moje milczenie. -Książę pcha łapy do każdej ślicznej dziewczyny, a potem je odrzuca.
W mgnieniu oka zbliżam się do niej przyciskając ją do ściany. Dziewczyna unosi ręce chcąc mnie odepchnąć, jednak ja łapie jej nadgarstki i unoszę nad jej głowę.
-Nic o mnie nie wiesz, i nie masz prawa wyciągać takich wniosków. -syczę.
-Książę się boi? -pyta. -Czy po prostu nie chce wyznać prawdy?
-A czy ty powiedziałabyś o czymś czego się wstydzisz? -pytam.
-Mógł książę nie pchać się do łóżka czarownicy. -odpowiada mi.
-Uważaj żebym nie wepchał się do twojego łóżka. -mówię.
-Sądzę że na tej pryczy nie zmieścilibyśmy się oboje. -odpowiada.
-Już jesteś chętna skoro stwierdzasz gdzie byśmy skończyli? -pytam.
-Chciałbyś. -odpowiada.
-Może. -mówię, lustrując ją wzrokiem.
-Co, już planujesz jak pozbyć się moich ubrań? -pyta.
-Czyli jesteś zainteresowana skoro sugerujesz takie rzeczy?
-Czyli książę jest również chętny?
-Na mój gust zadajesz zbyt dużo pytań. -mówię.
-A na mój gust książę sugeruje mi strasznie sprośne rzeczy. -stwierdza. -I zapewne masz już jakieś plany związane z nimi.
-A chciałabyś się przekonać? -pytam.
Po chwili bez udzielenia odpowiedzi Rozell wpija mi się w usta. Bez zastanowienia oddaje pocałunek, uwalniając jej nadgarstki z uścisku, oraz schodząc swoimi dłońmi na jej talię. Dziewczyna otacza moją szyję ramionami, wplatając swoje palce w moje włosy.
Nagle słyszymy otwierające się drzwi, przez co odrywamy się od siebie, a mój wzrok od razu kieruje się do wejścia do lochu. Stoją tam Jason z ojcem.
-No nieźle Clark. -mówi Jason. -Ledwo co wyrwałeś czarownicę, a teraz flirtujesz z człowiekiem.
-Clark. -mówi ojciec. Dostrzegam na jego twarzy wyraz rozczarowania. Zbyt dobrze wiem, że źle postępuje. Jason jedynie stoi obok, starając się ukryć swój śmiech. Czyżby zapomniał jak niedawno nakryłem go z Katriną?
-Więc to jest nasz więzień? -pyta ojciec chcąc przerwać ciszę.
-Raczej kochanka Clarka..-szepcze Jason. Ja jedynie morduje go wzrokiem, zapamiętując że mam mu potem przyłożyć.
-Możecie zostawić mnie z nią samego? -mówi ojciec. -Przesłucham ją.
Jason i ja wychodzimy z lochu. Na szczęście więcej nie komentuje mojego zachowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro