Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział sześćdziesiąty czwarty

    Informacja o pojawieniu się Veronici obiegła cały zamek w mgnieniu oka. Straże gromadzili się przy bramie, chcąc odeprzeć atak, jeśli miałoby do niego dojść. Ale i tak nie mogli tego zrobić, jeśli nie otrzymali żadnego rozkazu od króla.
   Marcus zmierzał do wyjścia z zamku korytarzami, a tuż za nim podążały Agnes Werens i Elinor Wałta. Agnes zadręczało pytanie, co takiego może chcieć Veronica od jej córki. Wątpiła, że Katrina w ogóle ufa czarownicy, tak jak wszyscy tutaj traktowała ją jak wroga. Więc zapewne nie miała pojęcia o co może chodzić czarownicy.
    Bliżej zamkowych bram była Katrina wraz z Jasonem i Laną. To krzyki strażników poinformowały ich o pojawieniu się Veronici, ale dopiero gdy Jason dopytał jednego z nich o co chodzi, ten poinformował ich o żądaniu królowej czarownic.
    Gdy to usłyszeli, Jason w pierwszej chwili nie chciał puścić tam Katriny. Już informacja o niespodziewanej wizycie i tajemniczym podarku od niej sprawiała, że jego troska i lęk o dziewczynę wzrastały, dokładając mu zmartwień. A teraz Veronica zjawia się tutaj i tak po prostu żąda, by Katrina spotkała się z nią, zapewne bez świadków. Czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę, jak nieprawdopodobnie brzmiała jej prośba?
    Dziewczyna przed nim prawie że biegła, chcąc dowiedzieć się czego chce od niej Veronica. Liczyła, że uda jej się wyciągnąć informacje co do tajemniczego wisiorka, który jej podarowała. Bo niby po co innego Veronica miałaby się tutaj zjawiać, i chcieć zobaczyć się z nią? Katrina nie znajdowała na to logicznej i sensownej odpowiedzi.
    W drodze do wyjścia byli również Clark z Thomasem. Wampir ciągnął za sobą szatyna, trzymając go za rękę, ale w jakiś sposób to żadnemu nie przeszkadzało. Zdawać by się mogło, że wilkołak w pełni nie rozumiał co się w tej chwili dzieje, a mimo to nie protestował. Rozumiał jednak doskonale,  że pod zamkiem pojawiła się Veronica, żądająca zobaczenia się z jego siostrą.
    Po dłuższej chwili tuż pod bramą stanęli Jason wraz z dziewczynami. Wyraźnie widzieli stojącą w pewnej odległości Veronicę, a wraz z nią Elinę. W całym tym natłoku zdarzeń zupełnie zapomnieli o tym, że obca czarownica była na zamku i gdyby nie to wszystko, to Jason byłby zły na siebie, za to, że o niej zapomniał.
     Katrina już ma zamiar przekroczyć bramę, gdy ktoś za nią woła jej imię. Dziewczyna ogląda się za siebie, by stanąć naprzeciwko swojej matki. Agnes towarzyszą matka Rozell i ojciec Jasona, ale kobieta podchodzi sama do córek.
- Przepraszam was. - mówi Agnes, patrząc na Katrinę i Lanę. - Przepraszam was, że musieliście poradzić sobie samemu ze stratą ojca, że nie potrafiłam wtedy o was zadbać. Tak mi przykro, że dopiero utrata Briana musiała mi to uświadomić, ale naprawdę mam nadzieję, że nie jest za późno by wszystko naprawić.
- Mamo, przecież wiemy, że to nie była Twoja wina... - Katrina stara się ją pocieszyć, by jej matka nie czuła, że przez ich zaniedbanie dokonała aż tak wielkich szkód, ale Lana przerywa jej.
- Cieszę się, że w końcu sobie to uświadomiłaś - stwierdza młodsza z sióstr. -  Ale naprawdę mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że jeśli znów doprowadzisz się do swojego poprzedniego stanu, to żadne z nas nie będzie potrafiło ci pomóc i będziesz zmuszona zostać z tym sama. Bo dla nas to również będzie za dużo, by ponownie spróbować zająć się tobą.
- Obiecuję skarbie. - mówi kobieta, po czym składa delikatny pocałunek na  czole Lany. - Dlaczego nie ma z wami Thomasa?
- Thomas jest z Clarkiem. - odzywa się pierwszy Jason, zanim któraś z sióstr zdąży pomyśleć nad odpowiedzią. Chłopak podłapuje spojrzenie Lany i ma nadzieję, że zrozumie o co mu chodzi. Nie miał zamiaru teraz tłumaczyć matce dziewcząt o co chodzi, jednak pojawienie się chłopaków zmienia całkowicie jego plany.
     Wychodzą razem zza zamkowych drzwi, jednak największym zaskoczeniem jest fakt, że trzymają się za ręce. Katrina wpatruje się w nich z szokiem,  po chwili rozumiejąc drugie dno słów Jasona. Potem znów kieruje wzrok na swoją siostrę i chłopaka, ci jednak niczego jej nie mówią. Jason również patrzy na dwóch chłopaków, a Clark podłapuje jego spojrzenie, jednak on wyraźnie chce przekazać starszemu bratu, że na pewno nie wynikną z tego większe problemy.
    Katrina już ma zamiar podejść do brata i zapytać go o tę całą sytuację, gdy nagle bramy otwierają się z głośnym trzaskiem, a dziewczyna zauważa, że jest to sprawka czarów Veronici. Kobieta wpatruje się w nią wyczekująco, po chwili odzywając się, a jej głos pomimo pewnej odległości jest głośny i wyraźny:
- Długo mam tu na Ciebie czekać, Katrino?
     Jest to wyraźny znak, że dziewczyna ma w końcu do niej podejść, co robi z lekkim strachem. Tuż za nią ruszają Lana i Jason, będąc w gotowości ochronić ją przed jakąkolwiek zasadzką. Pozostali również idą za dziewczyną, ale cała uwaga królowej czarownic skupiona jest na rudowłosej.
     Katrina zatrzymuje się w pewnej odległości, nie chcąc narazić się na czary kobiet. Dopiero teraz zauważa płócienny worek trzymany przez Veronicę, jednak nie zajmuje się zastanowieniem nad jego zawartością.
- Chciałaś się ze mną widzieć. - dziewczyna decyduje się podjąć rozmowę na temat całego tego zajścia.
     Na twarzy Veronici pojawia się zadowolony uśmiech, gdy sięga do worka, chcąc wyjąć jego zawartość, a gdy to robi, wywołuje u wszystkich szok i zaskoczenie.
    Veronica wyjęła z worka odciętą głowę Petera.
     Katrina wpatruje się w nią z szokiem, a gdy w końcu do niej dociera, że to co widzi jest prawdą, czuje podchodzące do gardła jedzenie, które po chwili wywołuje u niej torsje. Lana jest blisko by zareagować podobnie, jednak w ostatniej chwili odwraca wzrok. Jason i Clark wpatrują się w szoku w czarownicę, by po chwili spojrzeć na siebie, zastanawiając się do czego tu doszło. Jedynie ich ojciec zdaje się rozumieć całą tę sytuację.
- Peter Taler nie żyje. - obwieszcza uroczyście Veronica, jednak na jej twarzy pojawia się dumny uśmiech.
- Zabiłaś go. - stwierdza od razu król.
- Tak. - potwierdza Veronica, a jej uśmiech robi się coraz bardziej szalony. - Zabiłam Petera Talera.
- Dlaczego? - pyta Thomas, obserwując Katrinę. Mimo że utrata partnera mate nigdy nie zdarzyła się do tej pory w ich mieście, słyszeli o tym, że jej skutki są przerażające. Podobno gdy jeden z partnerów umiera, to drugi już do końca życia odczuwa tego skutki i tęsknotę za nim. Ale pomiędzy jego siostrą a Peterem nigdy nie nawiązała się żadna bliższa relacja, więc może Katrina mogłaby tego uniknąć?
- Bo to przez niego miało dojść do tej całej wojny. - zaczyna Veronica, chowając martwą łepetynę do worka. - Musisz przyznać mi rację, Marcusie, że gdyby Peter nie mścił się za śmierć swoich rodziców, twoje córki nie straciłyby życia. Do tego wszystkiego dochodzi również postępowanie twoich synów i Katriny, bo gdyby nie jej bunt wobec swojego przeznaczonego i pomoc twoim synom, ona również nie naraziłaby się chłopakowi. Albo może po prostu chłopak był chory psychicznie? Cóż, nie mnie to oceniać. Ważne, że teraz już nikomu nie zaszkodzi.
- Był przeznaczonym mojej córki. - odzywa się Agnes, uświadamiając zarówno sobie jak i pozostałym, co to oznacza dla dziewczyny.
- Tak. - potwierdza Veronica. - Przemyślałam to. Katrino, naszyjnik który ci dałam, ma w sobie część jego serca. Będziesz musiała nosić go do końca swojego życia, ale ochroni cię od cierpienia po jego stracie. O ile po jego stracie w ogóle można cierpieć...
- Veronico, mam rozumieć, że nie chcesz wojny między nami? - przerywa jej gadanie król Marcus. - Zdajesz sobie sprawę, do czego chciał doprowadzić Peter. Czego ty oczekujesz?
- Porozumienia. - oświadcza Veronica. - Czy z mojej strony doświadczyliście jakiejkwiek krzywdy? Ja niczego sobie nie przypominam. Nie ma między nami żadnego  powodu do wojny.
- Więc z jakiego powodu pakowałaś się w ten konflikt? - pyta Jason, nie rozumiejąc postępowania czarownicy. - Po co ci to było?
- Bo lubię takie intrygi. - odpowiada kobieta, a na jej ustach pojawia się iście szatański uśmiech. - Sam musisz mi to przyznać, Jasonie, ale wieczne życie może być nudne, więc dlaczego go sobie nie udogodnić?
- Zgoda. - oświadcza król Marcus, czym zwraca na siebie uwagę swoich synów i towarzyszącej im matki Rozell. - Elinor, sądzę, że możesz wypowiedzieć się za Henrego. Co o tym sądzisz?
- Myślę, że możemy na to przystać. - stwierdza kobieta, po krótkim przemyśleniu całej sytuacji. - Ale musimy poinformować Henrego o całym zajściu.
- Doskonale. - stwierdza zadowolona Veronica. - Chodźmy więc, wolałabym już to mieć za sobą.
    Kobieta rusza w stronę zamkowego wejścia, podążając za prowadzącym ją Marcusem. Wraz z nimi idzie Elinor, zamierzając powiadomić swojego męża o całym zajściu. Jason także rusza za nimi, a gdy mija swojego brata, dodaje jeszcze na odchodne.
- Błagam, wyjaśnijcie sobie to wszystko jakoś na spokojnie i bez kłótni, bo nie mam zamiaru oglądać skutków tej dyskusji przez kolejne tygodnie.
- Jason, niech wystawi wyrok na Ami Calipo. - Clark zatrzymuje jeszcze brata, przypominając sobie o niedoszłej kochance. Brat wpatruje się w niego, po chwili porozumiewawczo kiwając głową i odchodząc.
    I nawet gdy zostają sami, do Katriny nadal w pełni nie dociera, że Peter nie żyje, a jej już nic nie zagraża.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro