Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty piąty

Katrina:
Kiedy jesteśmy pewni że Ami nie ma już na korytarzu, wychodzimy z pokoju Jasona, po czym chłopak ciągnie mnie do pokoju swojego brata. Bez pukania wchodzimy do środka, zastając Clarka siedzącego na łóżku z twarzą schowaną w dłoniach.
-Co to było?! -pyta Jason. -Czy ta wiedźma naprawdę wyrzekła się magii?!
-Jason, uspokój się. -mówi Clark zamykając za nami drzwi. -Tak, to prawda. Ami wyrzekła się magii.
-Królowa o tym wie? -pytam.
-Nie jestem pewny, ale chyba nie. -odpowiada.
-Powinniśmy jej powiedzieć. -stwierdza Jason.
-Jason, królowa zgodziła się nam pomóc jedynie ze względu na twój dług wobec Ami, w innym wypadku mogła by nas wogóle nie wysłuchać. -stwierdzam.
-Ale przecież ona nawet nie pomoże Arianie! -krzyczy wściekły.
-Pomoże. -odpowiada Clark. -Ami zachowała zdolność przyrządzania eliksirów, i zamierza przygotować taki, który pomoże naszej siostrze.
-Mam nadzieję...-szepcze wciąż zły Jason.
Po chwili wychodzimy razem z jego pokoju, i wracamy do mojej komnaty.
-Jakie te czarownice są głupie! -woła wściekły Jason. -Wystarczy zwykłe złamanie serca a już mogą złamać złożoną obietnicę!
-Jason, jeszcze przecież nic się nie wydarzyło. -stwierdzam. -Może wszystko będzie dobrze, może uda nam się uratować Arianę.
-Oby. -mówi, po czym przyciąga mnie w swoje ramiona. Wtulam się w niego, chcąc na chwilę zapomnieć o ostatnich wydarzeniach.
Przez następne dwadzieścia minut szykujemy się do drogi powrotnej. Ami przygotowała już swoje eliksiry, prowiant również jest gotowy. Ja z powrotem przebrałam się w swoje ubrania.
Po chwili wychodzimy wszyscy na dziedziniec. Ami ubrana jest w  szary strój podróżny. Ma przy sobie również skórzaną torbę, zapewne wypełnioną eliksirami.
-Życzę udanej drogi powrotnej. -mówi królowa, gdy wszyscy siedzimy już w siodłach. -Proszę pozdrowić króla Marcusa.
-Oczywiście wasza wysokość, prześlemy ojcu pozdrowienia. -odpowiada Jason, a już po chwili ruszamy w drogę wyjeżdżając z zamku czarownic.
Podróż trwa trochę dłużej niż poprzednio, gdyż jak sama zauważyłam droga trochę się zmieniła. Jest bardziej zawiła i dłuższa niż przedtem. 
Siedem godzin później wreście dojeżdżamy do zamku wampirów. Po chwili wjeżdżamy na dziedziniec. Nie ma tu żadnej osoby, przez co trochę się przerażam. Ale przecież to zamek wampirów, tutaj mieszkańcy nie kręcą się po zamku.
Zsiadamy z koni, po czym Clark zaprowadza je do stajni. Następnie we czwórkę wchodzimy do środka. Jason i Clark prowadzą nas do gabinetu swojego ojca, gdzie trafiamy dopiero po chwili.
Jason puka do drzwi, i słysząc pozwolenie otwiera je i wszyscy wchodzimy do środka.
-Jason, Clark! Wróciliście! -mówi zaskoczony król widząc nas. -A to zapewne czarownica Ami.
-Wasza wysokość. -kobieta wykonuje ukłon w stronę króla.-Jestem zaszczycona obecnością tutaj.
-To my jesteśmy zaszczyceni goszcząc panią tutaj. -odpowiada król. -Chciałbym jednak prosić by jak najszybciej zajęła się pani moją córką.
-Jak ona się czuję? -pyta Jason.
-Raz gorzej, raz lepiej. -odpowiada jego ojciec. -Jak tylko wyjechaliście pojawiła się gorączka, przy której zaczęła mieć zwidy.
Jason i Clark patrzą na niego zaskoczeni. Ja również jestem w szoku. Od zwykłego srebra nie powinno się dostać gorączki.
-Proszę panią ze mną. -mówi król. -Pokaże pani w jakim stanie jest Ariana.
Wychodzimy wszyscy z gabinetu, po czym idziemy do pokoju dziewczyny. Kiedy tam wchodzimy, zauważam że dziewczyna jest bledsza niż przedtem, ale wygląda również na rozpaloną. Gorączka zapewne wciąż ją męczy.
-Tak jest od kilku dni, i żadnej poprawy. -mówi król.
-Mamo? -pyta Ariana słabym głosem. -Mamo,jesteś tutaj?
-Kochanie, mamy nie ma z nami. -odpowiada jej ojciec załamanym głosem.
-Kiedy przyjdzie? -pyta dziewczyna. -Chce jej opowiedzieć o motylach które widziałam na łące.
-Ariano, mama nie przyjdzie. -odpowiada Clark. -Jest w niebie z aniołami.
-W niebie? -pyta zaskoczona. -Musi tam być pięknie. Mam nadzieję że niedługo ją odwiedzę.
-Nie odwiedzisz jej, siostrzyczko. -mówi Clark. -Musisz zostać z nami, cała i zdrowa.
-Niedługo ją odwiedzę...-mówi brunetka, po czym znów opada głową na poduszki. -I znów będziemy łapać razem motyle... -po chwili zamyka oczy i zasypia.
Patrzę na nią zszokowana. Kiedy widziałam ją ostatnim razem była całkowicie przytomna i trzeźwo myśląca. Co takiego Peter jej podał, że doszło do takiego stanu?
-Widzi pani w jakim jest stanie. -mówi cicho król. -Jest pani naszą ostatnią nadzieją.
-Oczywiście. -mówi spokojnie Ami. -Proszę zostawić nas samych. Niedługo księżniczka wróci do zdrowia.
Po chwili wychodzimy z pokoju Ariany. Jason i Clark zostają na korytarzu, więc ja również im towarzyszę. Ich ojciec jednak wraca do pracy, prosząc by powiadomili go o poprawie. Od teraz pozostaje nam jedynie czekanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro