Rozdział dwudziesty czwarty
Katrina:
Budzę się rano wtulona w ramiona Jasona. Chłopak nie śpi, za to bawi się moimi włosami.
-Dzień dobry. -mówi, widząc że już nie śpię, po czym całuje mnie w czoło.
-Dobry. -siadam, po czym przecieram oczy rękoma. -Która godzina?
-Ósma trzydzieści. -odpowiada mi. -Jesteś głodna?
-Bardzo. -odpowiadam.
-Śniadanie powinno być niedługo, a ty masz ubrać tą suknię. -mówi, po czy wskazuje na wieszak wiszący na szafie , którego wcześniej nie zauważyłam.
-Kto tak powiedział? -pytam zaskoczona. Niecodziennie mam okazję nosić takie stroje.
-Królowa. -odpowiada mi.
-Była tutaj? -pytam zaskoczona.
-Nie przysłała swoją służącą żeby ci ją przyniosła. -odpowiada mi.
Niechętnie wstaje z łóżka, po czym przyglądam się sukni. Jest wykonana z błękitnego materiału, gorset uszyty jest z błyszczącego materiału, przez co wygląda jakby był wysypany brokatem. Spódnica jest troszkę jaśniejsza od gorsetu, nie za bardzo rozkloszowana.
Ściągam suknię z wieszaka po czym idę z nią do łazienki. Przemywam twarz wodą, po czym zdejmuje z siebie białą koszulę. Następnie zakładam suknię, i trzymając ją za gorset przy sobie wychodzę z łazienki.
-Mógłbyś mi pomóc? -pytam Jasona odwracając się do niego plecami, mając na myśli zapięcie zamka.
Chłopak podchodzi do mnie, po czym zapina dokładnie suwak. Po chwili odgarnia moje włosy na moją prawą stronę, po czym całuje odsłoniętą część szyi i ramienia. Ja na chwilę przymykam oczy, zadowolona z pocałunków.
-Ślicznie wyglądasz. -mówi, gdy kończy całować moją skórę.
-Dziękuje. -szepcze.
Po chwili obydwoje wychodzimy na korytarz. Clark już tam jest i czeka na nas.
-Już myślałem że z tamtąd nie wyjdziecie. -stwierdza.
Idziemy za nim na parter zamku, po czym wchodzimy do pokoju do którego wejście zasłaniają schody.
-Dzień dobry. -wita nas królowa Veronica. -Liczę że pannie Katrinie spało się doskonale.
-Tak, wyspałam się bardzo dobrze. -odpowiadam grzecznie.
-Zapraszam więc do śniadania. -kobieta wskazuje dłońmi na zastawiony stół.
Siadamy przy nim, po czym ja rozglądam się po zawartości półmisków. Mięso, sałatki, wędliny, chleb. Przez chwilę jeszcze przyglądam się zawartości półmisków, po czym sięgam po sałatkę z ziemniaków i marchewki. Nakładam ją sobie na talerz, po czym biorę kawałek chleba i zaczynam jeść. Kątem oka dostrzegam że Jason i Clark piją z kieliszków krew, którą zapewne przygotowała im królowa.
-Wasza wysokość, nadal nalegam że chcielibyśmy przyśpieszyć nasz powrót. -odzywa się Clark.
-Oczywiście książę, wyjazd będzie możliwy za godzinę. -odpowiada królowa. -Ami musi przygotować odpowiednie eliksiry dla ratowania księżniczki.
Clark zaciska usta w wąską linię z nerwów. Jason spogląda zaskoczony na królową, która nie robi sobie nic z jego wzroku. Ja również jestem zaskoczona takim obrotem sprawy, jednak wolę nie wtrącać się w zajęcia czarownic.
Po skończonym śniadaniu wychodzimy z jadalni, Clark mruczy coś o tym że musi porozmawiać z tą Ami, a Jason spogląda na niego zaskoczony.
-Nigdy się tak nie zachowywał. -stwierdza. -Nie mam pojęcia co mu odbiło, ale mam nadzieję że to nie potrwa długo.
Idziemy razem do mojego pokoju. Gdy przechodzimy obok komnaty Clarka, słyszymy jego uniesiony głos kłucący się z jakąś kobietą.
-Ami, możesz przestać?! -woła chłopak. -To nie ma nic do rzeczy!
-Oho, mój brat poderwał kolejną pannę. -stwierdza Jason. Podchodzi do drzwi i przystawia do nich ucho. Patrzę na niego zaskoczona.
-No co? -pyta widząc moją minę. -Czasem warto podsłuchiwać czyjeś rozmowy.
Wciąż zaskoczona podchodzę do drzwi i również przykładam do nich ucho.
-Nie powiedziałem że nic dla mnie nie znaczyłaś, ale jesteś czarownicą a ja wampirem, nie mamy razem przyszłości. -mówi Clark.
-Nie mamy razem przyszłości?! -pyta zaskoczona Ami. -Mogłeś mi to powiedzieć zanim zdążyłam zrezygnować dla ciebie z uprawiania czarów, cymbale!
-Nie prosiłem cię o to! -odpowiada jej Clark. -To był twój wybór!
-Ale nie moim wyborem była pomoc dla twojej siostry! -odpowiada Ami. Słyszymy zbliżające się kroki do drzwi. Jason szybko mnie ciągnie do swojego pokoju, po czym wchodzimy tam gdy Ami wychodzi z pokoju Clarka.
-Mam nadzieję że ona zmyślała mówiąc że zrezygnowała z uprawiania czarów. -stwierdza Jason.
-Przecież gdyby tak było, to królowa nie przydzieliła by jej do nas.-odpowiadam.
-Albo zrobiła by to specjalnie. -mówi.
Spoglądam na niego. Oboje zdajemy sobie sprawę że to poszkodowało by plan uratowania Ariany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro