Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział osiemnasty


Katrina:
Jest już wieczór. Za parę minut mamy wyruszyć w drogę do mojego rodzinnego miasta. Jason i Clark przygotowują konie do podróży, a ja chodzę w jedną i drugą stronę niedaleko nich. Najbardziej boję się tego czy uda nam się niepostrzeżenie zbliżyć do miasta, po czym dotrzeć do domu Vanessy i stamtąd zabrać Arianę. Boje się że ktoś nas zauważy, doniesie o tym Peterowi, przez co będziemy mieli kłopoty.
Zamartwiając się, nawet nie zauważyłam kiedy Jason zaczął mi się przyglądać.
-Katrina? -zapytał. -Wszystko w porządku?
-Tak, tak, wszystko w porządku. -odpowiedziałam, zatrzymując się.
-Wszystko gotowe, możemy ruszać. -stwierdził, po czym wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
Podeszłam do niego, a po chwili z jego pomocą już dosiadałam jego konia. Jason wsiadł zaraz po mnie, zajmując miejsce przede mną. Niepewnie objęłam go w pasie by nie spaść.
Clark już dosiadał swojego wierzchowca, dzięki czemu po chwili ruszyliśmy w drogę. Wyjeżdżamy z zamku, ale przez panujące ciemności nie jestem w stanie dostrzec drogi, odczuwam jedynie chłód na gołych nogach. Przysuwam się bliżej Jasona, przytulając się do jego pleców. Chłopak najwyraźniej poczuł mój ruch, bo przez chwilę się spiął, po czym znów rozluźnił mięśnie.
W ten o to sposób przebywamy całą drogę, a gdy już jesteśmy blisko celu, Jason i Clark zatrzymują konie. Kierują się do lasu, tak by drzewa zasłoniły ich obecność. Wszyscy zsiadamy ze zwierząt, po czym Clark uwiązuje lejce do drzewa.
-Potrzebujemy planu. -stwierdza.
-Powinien iść tylko jeden z nas, bo to może wydać się podejrzane.-proponuje Jason. - Oczywiście razem z Katriną.
-Idź ty. -stwierdza brunet. - Poruszasz się ciszej ode mnie. Ja przypilnuje koni.
-Na pewno? -pyta rudowłosy.
-Tak.
-Prowadź Katrino.- mówi do mnie Jason.
Prowadzę go więc przez las,by znaleźć jak najkrótszą drogę do domu Vanessy. Zajmuje mi to dobre dziesięć minut, przy czym co jakiś czas rozglądam się czy przypadkiem nikt nas nie zauważył. Na szczęście nie spotykamy nikogo, dzięki czemu bezpiecznie docieramy do domu Vanessy.
Kiedy jesteśmy już pod jej domem, cicho otwieram furtkę i wchodzimy przez nią. Zauważam światło w pokoju przyjaciółki, więc podchodzę w tamtą stronę i szukam na ziemi jakiegoś kamyka. Gdy go znajduje, rzucam go w okno dziewczyny, starając się nie narobić szkód i hałasu. Po chwili zauważamy Vanessę w oknie, a ona widząc mnie daje mi znak że za chwilę będzie na dole. Czekamy chwilę, po czym słyszymy otwieranie drzwi, a za moment Vanessa pojawia się w ogrodzie.
-Katrina! -cicho piszczy po czym przytula mnie. Pozwalam jej objąć mnie, po czym delikatnie uwalniam się delikatnie z jej objęć.
-A to kto? -pyta blondynka przyglądając się Jasonowi.
-To jest jej brat, Jason, pomaga mi ją uwolnić.- przedstawiam go.
-Miło mi poznać. -mówi wampir, po czym ujmuje dłoń Vanessy i delikatnie ją całuję. Dziewczyna na pewno się zarumieniła.
-Mi również...-szepcze, po czym zbliża się do wejścia do piwnicy i otwiera je. Wchodzimy tam we trójkę, prowadząc chłopaka tam gdzie powinna spoczywać Ariana.
Gdy znajdujemy dziewczynę, wygląda tak jakby trochę się jej polepszyło.
-Starałam się załagodzić jej rany różnymi maściami,ale za dużo to nie pomogło.-stwierdza blondynka.
-I tak wiele nam pomogłaś, ryzykując przetrzymywanie jej tutaj.-stwierdza Jason.- Ja i moja rodzina jesteśmy ci dozgonnie wdzięczni.
-Byłam tylko lojalna wobec przyjaciółki.-stwierdza Vanessa, po czym spogląda na mnie.
Uśmiecham się do niej. Naprawdę jest wobec mnie bardzo lojalna, drugiej takiej przyjaciółki nie znalazłabym nigdzie.
Chłopak podnosi delikatnie Arianę na rękach, po czym wychodzimy z piwnicy Vanessy. Wychodzimy za nim, jednak Vanessa stara się byśmy szły w pewnej odległości od niego.
-Gdzie ty poznałaś takie ciacho? -pyta szeptem.
-Przestań, on i jego brat mnie porwali.-tłumacze jej.
-A on nie próbował cię przypadkiem macać? -pyta.
-Vanessa! -przyprowadzam ją do porządku.
-Tak tylko pytam.-stwierdza.- Jakbyś go nie chciała, to ja bardzo chętnie.
Przyśpieszam kroku, nie chcąc udzielać jej odpowiedzi. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości gdy to zaproponowała. Czy to możliwe że Jason mi się podoba? 
Wychodzimy z domu Vanessy, Jason niesie nieprzytomną Arianę na rękach, ja rozglądam się wypatrując świadków zdarzenia. Kiedy docieramy do lasu, Jason zwalnia kroku, najwyraźniej chcąc zrównać się ze mną.
-Nie chce wtrącać się w prywatne rozmowy twoje i Vanessy, ale niechcący słyszałem waszą rozmowę. -mówi.
Czuję jak na moje policzki wpływa rumieniec. No nie źle...
-Nigdy nie przyszło mi do głowy, po kiedykolwiek cię zmacać. -mówi. -I możesz jej przekazać że preferuje rudowłose dziewczyny.- dodaje, spoglądając na mnie sugestywnie.
Rumienie się jeszcze bardziej. On bez skrupułów mnie podrywa!
Po chwili trafiamy na Clarka, który zrywa się z pieńka drzewa widząc Arianę. Podchodzi do Jasona, by po chwili sprawdzić stan zdrowia nastolatki.
-Jest nieprzytomna.- tłumaczy Jason.
Clark zabiera ją z jego rąk, po czym w dość ryzykowny sposób dosiadł swojego konia, trzymając Arianę przed sobą. Ja i Jason dosiadamy jego konia, po czym wyruszamy w powrotną drogę do zamku wampirów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro