+ Nowy Rok
POV Adelaide
Kilka lat przed Przeznaczeniem Łowcy
- Śniadanie! - usłyszałam krzyk mamy z dołu, więc przeciągnęłam się i doczłapałam do kuchni, w której czekali na mnie rodzice.
- Dzień dobry. - powiedziałam ziewając i siadając przy stoliku w kuchni.
- Nawzajem. Smacznego. - powiedziała mama podając mi talerz z tostami i całując mnie w czubek głowy.
- Jakieś plany na dziś? - zapytał tato, stojący w rogu kuchni i popijający kawę. Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Pewnie pójdę świętować nowy rok z moimi przyjaciółmi. - odpowiedziałam - A wy macie jakieś plany? - zagadnęłam zajadając śniadanie.
- Owszem. Spotykamy się z ciociami Kathy i Jane, oraz z wujkami Lucą i Mikiem. - powiedziała mama, która przygotowywała sobie herbatę. Schowałam za ucho pasmo niebieskich włosów, i poczułam czujne spojrzenie mamy.
- Co się dzieje, kochanie? - zapytała i usiadła naprzeciwko mnie. Skinęłam głową wymownie w kierunku taty, który szybko wypił kawę, po czym opuścił kuchnię, mówiąc, że poprzedni przedstawicieli Rady chcą się z nim widzieć wcześniej - No, zaczynaj. - powiedziała, a ja odłożyłam nadgryzionego tosta i westchnęłam.
- Moi przyjaciele pewnie będą chcieli wyjść gdzieś, gdzie będzie dużo ludzi. Ja... Nie lubię się pokazywać w takich miejscach. Wyglądam jak dziwadło! - powiedziałam uderzając czołem o stół. Mama złapała mnie za rękę i lekko ją ścisnęła.
- Kochanie, masz już 19 lat. Dzieciaki w twoim wieku często farbują włosy lub robią sobie dziary. Oczywiście, ty masz to wszystko w formie daru, ale to nie zmienia faktu, że dla dużej ilości osób będzie to normalne. - wyjaśniła, a ja westchnęłam ciężko.
- Może masz rację, ale i tak się od nich odróżniam. Nawet gdyby nie to: jestem nienaturalnie blada! Wszyscy pytają mnie, czy nie jestem albinoską i wiesz co jest gorsze? - dopiero teraz podniosłam na nią oczy - Widzisz? Zawsze były kobaltowe, a teraz co? Są niemal białe! Gdyby nie błękitne rysy! Zauważyłam to wczoraj wieczorem. To nie jest normalne! Czy Ogień to zaplanował?! - wybuchłam, a mama obeszła stół i przytuliła mnie.
- Wiem, że to trudne. Sama za młodu nienawidziłam Niebiańskiego Ognia, wiesz? Ale później zostałam jego wybranką, chociaż mimo tego sprawiał mi wiele przykrości. Ale gdyby nie On, nie spotkałabym twojego taty. - przewróciłam oczami, ale wiedziałam, że ma rację. Ogień nie jest rzeczą złą, po prostu nie jestem w stanie tego pojąć. Przynajmniej na razie.
- Wiem, mamo. Postaram się to zaakceptować. - spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach i schowała kosmyk moich włosów za ucho.
- Jeżeli nie chcesz, nie musisz. Nic cię do tego nie może zmusić, wiedz, że to nie jest twój obowiązek. - powiedziała.
- Dobra, leć już do pracy, bo się spóźnisz. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Jeżeli chcesz pogadać, to mogę zostać. - potrząsnęłam głową.
- Nie trzeba. Zaraz przyjdzie Lyric i gdzieś pójdziemy. - powiedziałam, a ona skinęła głową, po czym znowu pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła z domu.
Wróciłam na górę, do swojego pokoju, po czym ubrałam się i poszłam wykonać poranną toaletę. Kiedy gasiłam światło w łazience, rozległ się dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wampiry mają idealne wyczucie czasu, pomyślałam, zawsze są na czas.
- Cześć, kochana przyjaciółko! Jak się dziś mamy? - zapytała z szerokim uśmiechem, a ja podniosłam zdziwiona brew.
- Kochana przyjaciółko? Czego ty chcesz, Ly? - zapytałam i usłyszałam jej prychnięcie, ale prawie natychmiast wybuchnęłyśmy śmiechem.
- I bądź tu, wampirze, miła! - powiedziała przez śmiech, a ja pokiwałam głową.
- Przykro mi, no nie dogodzisz. - powiedziałam z uśmiechem, po czym zamknęłam za sobą dom.
- Wow, co się stało z twoimi oczami? Mogłabym przysiąc na Ogień, że były niebieskie, kobaltowe, a teraz... Są boskie! - pisnęła, a ja przewróciłam oczami.
- Nie wiem. Sprawka Niebiańskiego Ognia, ale nie wiem dlaczego. Może coś się stało z moją mocą lub coś w tym stylu? I nie kłam. Moje oczy są teraz przerażające. - stwierdziłam, po czym zmieniłam temat - Jakie plany na dzisiejszy dzień i wieczór? Świętujemy jakoś? - zapytałam, a ona wzruszyła ramionami, przygaszona. Nie mogła się pozbierać po ostatnim odrzuceniu przez... Eliacha. Anioła, jak i przyjaciela Arymana - Wampirzyca nadal zakochana w aniołku? - zapytałam tonem małego dziecka, a jej oczy zabłysły czerwonym światłem.
- Daj spokój, Ad. To jest przykre! - skinęłam głową, już się nie nabijając - Nie wszyscy mają takie szczęście, że ich ukochany zrezygnuje dla ciebie ze skrzydeł. - poczułam ukłucie bólu.
- Wiem, Lyric. Sama źle się z tym czuję. W końcu zrezygnował z czegoś takiego. Boję się, że mnie za to znienawidzi. Nie mówię, że teraz. Poza tym, żadna z nas nie wie co naprawdę on czuje. - skinęła głową.
- Tak, chyba masz rację.
- Poza tym Aryman zrezygnował dla przyjaźni. - przypomniałam jej, a ona wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Masz rację. Powinno być na odwrót. - skinęłam jej głową. To prawda. Oni byli zakochani, ale Eliach nie był w stanie wyrzec się skrzydeł dla prawdziwej miłości, a Aryman był w stanie dla zwykłej przyjaźni!
- Anioły są jednak niezrozumiałe. - zaśmiała się na moje podsumowanie.
- Tak, tu akurat masz rację. - przyznała - Dobra, wracając do twojego pytania, to... Nie wiem. Możemy spędzić nowy rok na dachu budynku Rady. Musisz przyznać, że stamtąd będzie idealnie widać fajerwerki. Poza tym, zaprosimy Arymana! Jak sylwester z przyjaciółmi, to ze wszystkimi. - podsumowała, a ja skinęłam jej głową.
- Dobra, to co robimy do tego czasu? - zapytałam, a ona uśmiechnęła się przebiegle, na co skrzywiłam się - Będę żałować, że zapytałam, prawda? - zaśmiała się jak czarne charaktery z kreskówek, prze co nie zdołałam powstrzymać chichotu.
- Tak, będziesz. - odpowiedziała, po czym pociągnęła mnie w nieznanym mi kierunku.
- Powiesz mi dokąd idziemy? Bo ta droga trwa już dobre trzydzieści minut. Mam wrażenie, że kręcimy się bez celu.- jęknęłam, a ona spojrzała na mnie rozbawiona.
- Żebyś wiedziała. - spojrzałam na nią wielkimi oczyma, zatrzymując się gwałtownie i zmuszając ją tym do tego samego.
- Czekaj, co? - zapytałam myśląc, że się przesłyszałam, a ona wzruszyła ramionami ze śmiechem.
- No co? Kręcimy się bez celu, aż nie wymyślę czegoś, gdzie mogłybyśmy pójść, żebyś żałowała, że się zapytałaś. - uderzyłam się ręką w czoło, wydając przy tym głośny plask - Nie musiałaś aż tak mocno. - powiedziała skrzywiona, ale po chwili uśmiechnęła się rozbawiona - Teraz masz czerwony ślad na czole. - powiedziała i podała mi telefon. W odbiciu rzeczywiście dostrzegłam czerwony ślad na moim czole.
- Rany, czy ten dzień może być jeszcze gorszy? - jęknęłam patrząc w niebo, a ona wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, ale mogę spróbować. - prychnęłam.
- Nie trzeba, p r z y j a c i ó ł k o . -parsknęła śmiechem.
- Od tego tu jestem. - puściła mi oczko, po czym ruszyłyśmy dalej.
- Proszę cię, Ly, wymyśl coś, bo mi zaraz nogi odpadną! - jak na komendę, wampirzyca zatrzymała się gwałtownie, a ja wpadłam na jej plecy - Au? Mogłabyś ostrzegać, z łaski swojej. - odwróciła się do mnie w wampirzym tempie i złapała mnie za ramiona.
- Nie mamy ubrań na sylwestra! - pisnęła, a ja przewróciłam oczami.
- Na pewno coś się znajdzie. - powiedziałam mając nadzieję, że nie wyciągnie mnie na zakupy. Kochałam je i w ogóle, ale... Błagam, robić je w sylwestra? Kiedy będą tam tłumy? Naprawdę nie miałam na to najmniejszej ochoty.
- Nie, nic nie mam! Ty też nie, więc lecimy! - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę centrum handlowego.
- Czyli tego pożałuję, tak? - odwróciła się do mnie z uśmiechem.
- A i owszem! - odparła, po czym weszłyśmy do pierwszego ze sklepów...
Wieczór
- Nieźle tam imprezują. - powiedziałam machając nogami, które zwisały mi z budynku Rady. Po mojej prawej stronie siedziała Lyric, a po lewej Aryman. Właśnie obserwowaliśmy scenę w centrum miasta, na której odbywały się noworoczne koncerty.
Oczywiście Lyric na zakupach znalazła też coś dla mnie i zmusiła do ubrania na dzisiejszy wieczór.
Wampirzyca miała na sobie fioletową sukienkę z rękawem trzy czwarte i rozkloszowaną od bioder w dół, a sięgała ona jej kolan i to była cała prosta sukienka. Na nogach miała białe szpilki wiązane nad kostką, a cały komplet kupiła dzisiaj na naszych zakupach.
Ja natomiast kupiłam czarną sukienkę o identycznym kroju co wampirzyca, z taką różnicą, że moja miała jeszcze biały kołnierzyk. Do tego dobrałam czarne botki na koturnie, ponieważ, jak stwierdziła Lyric, nie miałyśmy pasujących butów, a ja nie miałam ani ochoty, ani siły na kłótnię, więc po prostu poszłam z nią do obuwniczego.
- Co się dziwić? Nowy rok, to nowy rok. - wzruszył ramionami Aryman.
- Tak. Niczym nie różni się od pozostałych. - stwierdziła z ciężkim westchnieniem, Lyric - Wiesz, Ad? - spojrzałam na nią wyczekująco - Chciałabym kiedyś spędzić sylwestra tak jak te wszystkie pary na filmach. - zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co jej chodzi - No wiesz, pocałunek o północy i inne takie dyrdymały. - uśmiechnęłam się.
- Tak, klasyka, ale urocze. - zgodziłam się z nią i uśmiechnęłam przebiegle - Powiedziałabym coś o Eliachu, ale nie chcę, żebyś zrzuciła mnie z tego budynku. - wampirzyca spiorunowała mnie wzrokiem i trąciła w ramię.
- Daj spokój. To już nie jest zabawne. - powiedziała zrezygnowana, pocierając ramiona, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- O Niebiański Ogniu! Ty naprawdę się w nim zakochałaś! - żachnęłam się - Myślałam, że to kolejny chłopak na chwilę. - przyznałam skruszona, a ona pokręciła głową i podniosła się, więc my uczyniliśmy to samo.
- Nie, Ad, nie tym razem. - powiedziała smutno i spojrzała na ludzi bawiących się w dole. Złapaliśmy się w trójkę za ręce, w taki sposób, że ja stałam pośrodku.
- Gotowe na nowy rok? - zapytał Aryman patrząc na wielki zegar nad sceną.
- 15... - zaczęłam ciche odliczanie i ścisnęłam ich ręce, słuchając krzyczących ludzi z dołu.
- 14...
- 13...
- 12...
- 11...
- 10...!- nagle Lyric puściła moją rękę, a ja spojrzałam zdziwiona w bok. Od naszej dwójki odciągnął ją Eliach, który uśmiechał się szeroko.
- 9...!
- Kocham cię, Lyric. - szepnął, ale zdołałam usłyszeć jego słowa, niesione przez wiatr.
- 8...! - wampirzyca patrzyła na niego oniemiała, chociaż nie mogła powstrzymać łez radości wywołanych na jego widok.
- 7..!
- Ja też cię kocham. - odpowiedziała radośnie, tym samym poszerzając jego uśmiech.
- 6...! - blondyn przyciągnął Ly do siebie i pocałował ją mocno, a ja uśmiechnęłam się, bo właśnie spełnia się jej marzenie.
- 5...!
- 4...!
- 3...!
- Do kroćset, przepraszam. - powiedział Aryman, a ja nie wiedziałam o czym on mówi, dopóki nie poczułam, że jego usta znajdują się na moich. Oniemiała i zdziwiona, na początku nie oddałam pocałunku.
- 2..! - zarzuciłam mu ręce na szyję, czując jak moje serce bije w nienaturalnie szybkim tempie.
- 1...! - krzyczeli ludzie z dołu.
- 0...!
- NOWY ROK! - do naszych uszu dochodziły wiwaty ludzi z dołu i dźwięk odpalanych fajerwerków.
- No, nasze gołąbeczki, mamy nowy rok. - powiedziała Lyric, kiedy oderwaliśmy się od siebie i poczułam, że robię się czerwona - Czy nie mówiłaś przypadkiem, że to twój przyjaciel? - zapytała wampirzyca, trzymając się za rękę z Eliachem.
- Cóż... - odparłam z uśmiechem.
- Adelaide. - odwróciłam się do Arymana - Tamto zajście na uczelni, kiedy powiedziałaś, że mnie nienawidzisz... Już wtedy przepadłem. - szepnął, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Kątem oka zauważyłam, że Lyric rozmawia z Eliachem, a uśmiech nie schodził im z twarzy. Przynajmniej nie podsłuchiwała naszej rozmowy.
- Naprawdę? - zapytałam udając niewiniątko - Obawiam się, że wtedy nieźle mnie zdenerwowałeś, ale muszę przyznać, że mimo wszystko byłam w tobie zakochana. - przyznałam cicho i po chwili znalazłam się w jego ramionach.
Aryman podniósł mój podbródek, nie wypuszczając mnie z objęć. Zastanawiałam się czy zapyta o barwę moich oczu i nie myliłam się. Chociaż tylko troszeczkę.
- Kiedy twoje oczy zmieniły barwę? - zapytał, a ja odwróciłam głowę, nie chcąc, żeby musiał na nie patrzeć.
- Wczoraj wieczorem. Wiem, są przerażające. - szepnęłam, a on odwrócił moją twarz w swoją stronę.
- Nie użyłbym tego określenia. - odparł, a ja poczułam gulę w gardle.
- A jakiego? - zapytałam spodziewając się jeszcze gorszych epitetów.
- Są raczej jedyne w swoim rodzaju oraz, o ile w ogóle to możliwe, jeszcze bardziej magnetyzujące niż kobaltowe. - uśmiechnęłam się czując, że kamień spadł mi z serca.
Po chwili wszyscy usiedliśmy na dachu, zwieszając nogi. Lyric spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko, co odwzajemniłam.
- Cofam moje wcześniejsze słowa. To najlepszy sylwester w ca ł y m moim życiu. - skinęłam głową na słowa wampirzycy.
- W pełni się zgadzam. A ty, Eliachu, co tu robisz? - zagadnęłam, a on przygarnął do siebie Ly, obejmując opiekuńczo ramieniem. Zauważyłam w jej oczach wesołe ogniki.
- No cóż... Powiedzmy, że teraz jestem zwykłym człowiekiem. Już nie jestem Aniołem. - spojrzałam na niego zdziwiona, a on skinął głową Arymanowi - Miałeś rację, bracie. Miłość jest ważniejsza. - spojrzałam zdziwiona na Arymana, a on wzruszył ramionami, zakłopotany. Uśmiechnęłam się do niego, po czym wtuliłam w jego ramię.
- Naprawdę tak powiedziałeś? - zapytałam cicho, a on skinął głową. Słuchałam spokojnego bicia jego serca i patrzyłam na fajerwerki, które zabarwiały firmament na rozmaite kolory, zawstydzając swym pięknym blaskiem wszystkie gwiazdy świecące na sklepieniu.
- Tak, mój prawdziwy brat namieszał mi w głowie, przez co i ja nie chciałem pozwolić Arymanowi na ten czyn, ale on był głuchy na każdego. Z wyjątkiem ciebie, Adelaide. - powiedział Eliach, ale nie mogłam go o nic zapytać, bo pogrążył się w rozmowie z Lyric. Podniosłam głowę opierając ją na ramieniu Arymana, po czym przez chwilę patrzyłam na niego, nie wiedząc jak zapytać o swoje obawy, a on odwzajemniał moje spojrzenie.
- Wiesz, Arymanie? Boję się, że pewnego dnia zrozumiesz ile przeze mnie straciłeś. - powiedziałam cicho, a jego spojrzenie stało się łagodne. Uśmiechnął się ciepło, co próbowałam odwzajemnić, ale z marnym skutkiem.
- Nie mów tak. Zrezygnowałem z tego dla ciebie, nie przez. Jest różnica, ponieważ nie byłem do tego zmuszony. - zmarszczyłam nos, nieprzekonana.
- Wiem i to rozumiem. Chodzi mi o to, że kiedyś dotrze do cie... - nie zdołałam dokończyć swojej myśli, ponieważ Aryman skradł mi słodki pocałunek, po czym objął drugim ramieniem. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, a on westchnął.
- Musisz zrozumieć, Adelaide, że ja nie żałuję rezygnacji ze skrzydeł. Możesz mi wierz albo nie, ale to jest prawda. - skinęłam głową, po czym podskoczyłam kiedy fajerwerk przeleciał bardzo blisko nas. Wampirzyca, również przestraszona, pisnęła z niedaleka, a nasze reakcje wywołały u nich śmiech, na co prychnęłam.
Złapałam kontakt wzrokowy z Lyric, która uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. W jednej chwili wytworzyłyśmy małe iskierki Niebiańskiego Ognia, którym miałyśmy ich porazić. Przynajmniej w teorii, ponieważ w momencie, w którym miałam porazić Arymana, ten zwinnie złapał mnie za rękę, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch nadgarstkiem i patrzył na mnie rozbawiony. Przewróciłam oczami, ponieważ się nie udało.
- Naprawdę chciałaś to zrobić? - zapytał parskając śmiechem, na co skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, udając urażoną jego reakcją - Przepraszam, po prostu to zabawne. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. Aryman przestał się śmiać, a jego twarz złagodniała. Uśmiechnął bardzo delikatnie, po czym dotknął mojego policzka. Przestałam udawać obrażoną domyślając się, że chce mi coś powiedzieć - Powiedz mi, dlaczego przepadłem aż tak bardzo? - zapytał, chociaż pomimo niezbyt wesołego przekazania swoich uczuć, jego głos był miękki i przepełniony emocjami. Uśmiechnęłam się, po czym zniknęłam w jego ramionach. Tamten wieczór był idealny.
A tak przy okazji...
WESOŁEGO 2017 ROKU, MOI KOCHANI!!! <3 Mam nadzieję, że wspaniale spędzacie Sylwestra! <3
Marta xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro