Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

+ Nowy Rok

POV Adelaide

Kilka lat przed Przeznaczeniem Łowcy

- Śniadanie! - usłyszałam krzyk mamy z dołu, więc przeciągnęłam się i doczłapałam do kuchni,  w której czekali na mnie rodzice. 

- Dzień dobry. - powiedziałam ziewając i siadając przy stoliku w kuchni.

- Nawzajem. Smacznego. - powiedziała mama podając mi talerz z tostami i całując mnie w czubek głowy.

- Jakieś plany na dziś? - zapytał tato, stojący w rogu kuchni i popijający kawę. Wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem. Pewnie pójdę świętować nowy rok z moimi przyjaciółmi. - odpowiedziałam - A wy macie jakieś plany? - zagadnęłam zajadając śniadanie.

- Owszem. Spotykamy się z ciociami Kathy i Jane, oraz z wujkami Lucą i Mikiem. - powiedziała mama, która przygotowywała sobie herbatę. Schowałam za ucho pasmo niebieskich włosów, i poczułam czujne spojrzenie mamy.

- Co się dzieje, kochanie? - zapytała i usiadła naprzeciwko mnie. Skinęłam głową wymownie w kierunku taty, który szybko wypił kawę, po czym opuścił kuchnię, mówiąc, że poprzedni przedstawicieli Rady chcą się z nim widzieć wcześniej - No, zaczynaj. - powiedziała, a ja odłożyłam nadgryzionego tosta i westchnęłam.

- Moi przyjaciele pewnie będą chcieli wyjść gdzieś, gdzie będzie dużo ludzi. Ja... Nie lubię się pokazywać w takich miejscach. Wyglądam jak dziwadło! - powiedziałam uderzając czołem o stół. Mama złapała mnie za rękę i lekko ją ścisnęła.

- Kochanie, masz już 19 lat. Dzieciaki w twoim wieku często farbują włosy lub robią sobie dziary. Oczywiście, ty masz to wszystko w formie daru, ale to nie zmienia faktu, że dla dużej ilości osób będzie to normalne. - wyjaśniła, a ja westchnęłam ciężko.

- Może masz rację, ale i tak się od nich odróżniam. Nawet gdyby nie to: jestem nienaturalnie blada! Wszyscy pytają mnie, czy nie jestem albinoską i wiesz co jest gorsze? - dopiero teraz podniosłam na nią oczy - Widzisz? Zawsze były kobaltowe, a teraz co? Są niemal białe! Gdyby nie błękitne rysy! Zauważyłam to wczoraj wieczorem. To nie jest normalne! Czy Ogień to zaplanował?! - wybuchłam, a mama obeszła stół i przytuliła mnie. 

- Wiem, że to trudne. Sama za młodu nienawidziłam Niebiańskiego Ognia, wiesz? Ale później zostałam jego wybranką, chociaż mimo tego sprawiał mi wiele przykrości. Ale gdyby nie On, nie spotkałabym twojego taty. - przewróciłam oczami, ale wiedziałam, że ma rację. Ogień nie jest rzeczą złą, po prostu nie jestem w stanie tego pojąć. Przynajmniej na razie. 

- Wiem, mamo. Postaram się to zaakceptować. - spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach i schowała kosmyk moich włosów za ucho.

- Jeżeli nie chcesz, nie musisz. Nic cię do tego nie może zmusić, wiedz, że to nie jest twój obowiązek. - powiedziała.

- Dobra, leć już do pracy, bo się spóźnisz. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- Jeżeli chcesz pogadać, to mogę zostać. - potrząsnęłam głową.

- Nie trzeba. Zaraz przyjdzie Lyric i gdzieś pójdziemy. - powiedziałam, a ona skinęła głową, po czym znowu pocałowała mnie w czubek głowy i wyszła z domu.

Wróciłam na górę, do swojego pokoju, po czym ubrałam się i poszłam wykonać poranną toaletę. Kiedy gasiłam światło w łazience, rozległ się dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wampiry mają idealne wyczucie czasu, pomyślałam, zawsze są na czas.

- Cześć, kochana przyjaciółko! Jak się dziś mamy? - zapytała z szerokim uśmiechem, a ja podniosłam zdziwiona brew.

- Kochana przyjaciółko? Czego ty chcesz, Ly? - zapytałam i usłyszałam jej prychnięcie, ale prawie natychmiast wybuchnęłyśmy śmiechem.

- I bądź tu, wampirze, miła! - powiedziała przez śmiech, a ja pokiwałam głową.

- Przykro mi, no nie dogodzisz. - powiedziałam z uśmiechem, po czym zamknęłam za sobą dom.

- Wow, co się stało z twoimi oczami? Mogłabym przysiąc na Ogień, że były niebieskie, kobaltowe, a teraz... Są boskie! - pisnęła, a ja przewróciłam oczami.

- Nie wiem. Sprawka Niebiańskiego Ognia, ale nie wiem dlaczego. Może coś się stało z moją mocą lub coś w tym stylu? I nie kłam. Moje oczy są teraz przerażające. - stwierdziłam, po czym zmieniłam temat - Jakie plany na dzisiejszy dzień i wieczór? Świętujemy jakoś? - zapytałam, a ona wzruszyła ramionami, przygaszona. Nie mogła się pozbierać po ostatnim odrzuceniu przez... Eliacha. Anioła, jak i przyjaciela Arymana - Wampirzyca nadal zakochana w aniołku? - zapytałam tonem małego dziecka, a jej oczy zabłysły czerwonym światłem.

- Daj spokój, Ad. To jest przykre! - skinęłam głową, już się nie nabijając - Nie wszyscy mają takie szczęście, że ich ukochany zrezygnuje dla ciebie ze skrzydeł. - poczułam ukłucie bólu.

- Wiem, Lyric. Sama źle się z tym czuję. W końcu zrezygnował z czegoś takiego. Boję się, że mnie za to znienawidzi. Nie mówię, że teraz. Poza tym, żadna z nas nie wie co naprawdę on czuje. - skinęła głową.

- Tak, chyba masz rację. 

- Poza tym Aryman zrezygnował dla przyjaźni. - przypomniałam jej, a ona wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

- Masz rację. Powinno być na odwrót. - skinęłam jej głową. To prawda. Oni byli zakochani, ale Eliach nie był w stanie wyrzec się skrzydeł dla prawdziwej miłości, a Aryman był w stanie dla zwykłej przyjaźni! 

- Anioły są jednak niezrozumiałe. - zaśmiała się na moje podsumowanie.

- Tak, tu akurat masz rację. - przyznała - Dobra, wracając do twojego pytania, to... Nie wiem. Możemy spędzić nowy rok na dachu budynku Rady. Musisz przyznać, że stamtąd będzie idealnie widać fajerwerki. Poza tym, zaprosimy Arymana! Jak sylwester z przyjaciółmi, to ze wszystkimi. - podsumowała, a ja skinęłam jej głową.

- Dobra, to co robimy do tego czasu? - zapytałam, a ona uśmiechnęła się przebiegle, na co skrzywiłam się - Będę żałować, że zapytałam, prawda? - zaśmiała się jak czarne charaktery z kreskówek, prze co nie zdołałam powstrzymać chichotu. 

- Tak, będziesz. - odpowiedziała, po czym pociągnęła mnie w nieznanym mi kierunku.

- Powiesz mi dokąd idziemy? Bo ta droga trwa już dobre trzydzieści minut. Mam wrażenie, że kręcimy się bez celu.- jęknęłam, a ona spojrzała na mnie rozbawiona.

- Żebyś wiedziała. - spojrzałam na nią wielkimi oczyma, zatrzymując się gwałtownie i zmuszając ją tym do tego samego.

- Czekaj, co? - zapytałam myśląc, że się przesłyszałam, a ona wzruszyła ramionami ze śmiechem.

- No co? Kręcimy się bez celu, aż nie wymyślę czegoś, gdzie mogłybyśmy pójść, żebyś żałowała, że się zapytałaś. - uderzyłam się ręką w czoło, wydając przy tym głośny plask - Nie musiałaś aż tak mocno. - powiedziała skrzywiona, ale po chwili uśmiechnęła się rozbawiona - Teraz masz czerwony ślad na czole. - powiedziała i podała mi telefon. W odbiciu rzeczywiście dostrzegłam czerwony ślad na moim czole.

- Rany, czy ten dzień może być jeszcze gorszy? - jęknęłam patrząc w niebo, a ona wzruszyła ramionami.

- Nie wiem, ale mogę spróbować. - prychnęłam.

- Nie trzeba, p r z y j a c i ó ł k o . -parsknęła śmiechem.

- Od tego tu jestem. - puściła mi oczko, po czym ruszyłyśmy dalej. 

- Proszę cię, Ly, wymyśl coś, bo mi zaraz nogi odpadną! - jak na komendę, wampirzyca zatrzymała się gwałtownie, a ja wpadłam na jej plecy - Au? Mogłabyś ostrzegać, z łaski swojej. - odwróciła się do mnie w wampirzym tempie i złapała mnie za ramiona.

- Nie mamy ubrań na sylwestra! - pisnęła, a ja przewróciłam oczami.

- Na pewno coś się znajdzie. - powiedziałam mając nadzieję, że nie wyciągnie mnie na zakupy. Kochałam je i w ogóle, ale... Błagam, robić je w sylwestra? Kiedy będą tam tłumy? Naprawdę nie miałam na to najmniejszej ochoty. 

- Nie, nic nie mam! Ty też nie, więc lecimy! - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę centrum handlowego.

- Czyli tego pożałuję, tak? - odwróciła się do mnie z uśmiechem.

- A i owszem! - odparła, po czym weszłyśmy do pierwszego ze sklepów...

Wieczór

- Nieźle tam imprezują. - powiedziałam machając nogami, które zwisały mi z budynku Rady. Po mojej prawej stronie siedziała Lyric, a po lewej Aryman. Właśnie obserwowaliśmy scenę w centrum miasta, na której odbywały się noworoczne koncerty. 

Oczywiście Lyric na zakupach znalazła też coś dla mnie i zmusiła do ubrania na dzisiejszy wieczór.

Wampirzyca miała na sobie fioletową sukienkę z rękawem trzy czwarte i rozkloszowaną od bioder w dół, a sięgała ona jej kolan i to była cała prosta sukienka. Na nogach miała białe szpilki wiązane nad kostką, a cały komplet kupiła dzisiaj na naszych zakupach.

Ja natomiast kupiłam czarną sukienkę o identycznym kroju co wampirzyca, z taką różnicą, że moja miała jeszcze biały kołnierzyk. Do tego dobrałam czarne botki na koturnie, ponieważ, jak stwierdziła Lyric, nie miałyśmy pasujących butów, a ja nie miałam ani ochoty, ani siły na kłótnię, więc po prostu poszłam z nią do obuwniczego.

- Co się dziwić? Nowy rok, to nowy rok. - wzruszył ramionami Aryman.

- Tak. Niczym nie różni się od pozostałych. - stwierdziła z ciężkim westchnieniem, Lyric - Wiesz, Ad? - spojrzałam na nią wyczekująco - Chciałabym kiedyś spędzić sylwestra tak jak te wszystkie pary na filmach. - zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co jej chodzi - No wiesz, pocałunek o północy i inne takie dyrdymały. - uśmiechnęłam się. 

- Tak, klasyka, ale urocze. - zgodziłam się z nią i uśmiechnęłam przebiegle - Powiedziałabym coś o Eliachu, ale nie chcę, żebyś zrzuciła mnie z tego budynku. - wampirzyca spiorunowała mnie wzrokiem i trąciła w ramię.

- Daj spokój. To już nie jest zabawne. - powiedziała zrezygnowana, pocierając ramiona, a ja wytrzeszczyłam oczy.

- O Niebiański Ogniu! Ty naprawdę się w nim zakochałaś! - żachnęłam się - Myślałam, że to kolejny chłopak na chwilę. - przyznałam skruszona, a ona pokręciła głową i podniosła się, więc my uczyniliśmy to samo.

- Nie, Ad, nie tym razem. - powiedziała smutno i spojrzała na ludzi bawiących się w dole. Złapaliśmy się w trójkę za ręce, w taki sposób, że ja stałam pośrodku.

- Gotowe na nowy rok? - zapytał Aryman patrząc na wielki zegar nad sceną.

- 15... - zaczęłam ciche odliczanie i ścisnęłam ich ręce, słuchając krzyczących ludzi z dołu.

- 14...

- 13...

- 12...

- 11...

- 10...!- nagle Lyric puściła moją rękę, a ja spojrzałam zdziwiona w bok. Od naszej dwójki odciągnął ją Eliach, który uśmiechał się szeroko.

- 9...!

- Kocham cię, Lyric. - szepnął, ale zdołałam usłyszeć jego słowa, niesione przez wiatr.

- 8...! - wampirzyca patrzyła na niego oniemiała, chociaż nie mogła powstrzymać łez radości wywołanych na jego widok.

- 7..!

- Ja też cię kocham. - odpowiedziała radośnie, tym samym poszerzając jego uśmiech.

- 6...! - blondyn przyciągnął Ly do siebie i pocałował ją mocno, a ja uśmiechnęłam się, bo właśnie spełnia się jej marzenie.

- 5...!

- 4...! 

- 3...!

- Do kroćset, przepraszam. - powiedział Aryman, a ja nie wiedziałam o czym on mówi, dopóki nie poczułam, że jego usta znajdują się na moich. Oniemiała i zdziwiona, na początku nie oddałam pocałunku.

- 2..! - zarzuciłam mu ręce na szyję, czując jak moje serce bije w nienaturalnie szybkim tempie.

- 1...! - krzyczeli ludzie z dołu.

- 0...!

- NOWY ROK! - do naszych uszu dochodziły wiwaty ludzi z dołu i dźwięk odpalanych fajerwerków.

- No, nasze gołąbeczki, mamy nowy rok. - powiedziała Lyric, kiedy oderwaliśmy się od siebie i poczułam, że robię się czerwona - Czy nie mówiłaś przypadkiem, że to twój przyjaciel? - zapytała wampirzyca, trzymając się za rękę z Eliachem. 

- Cóż... - odparłam z uśmiechem.

- Adelaide. - odwróciłam się do Arymana - Tamto zajście na uczelni, kiedy powiedziałaś, że mnie nienawidzisz... Już wtedy przepadłem. - szepnął, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Kątem oka zauważyłam, że Lyric rozmawia z Eliachem, a uśmiech nie schodził im z twarzy. Przynajmniej nie podsłuchiwała naszej rozmowy.

- Naprawdę? - zapytałam udając niewiniątko - Obawiam się, że wtedy nieźle mnie zdenerwowałeś, ale muszę przyznać, że mimo wszystko byłam w tobie zakochana. - przyznałam cicho i po chwili znalazłam się w jego ramionach.

Aryman podniósł mój podbródek, nie wypuszczając mnie z objęć. Zastanawiałam się czy zapyta o barwę moich oczu i nie myliłam się. Chociaż tylko troszeczkę.

- Kiedy twoje oczy zmieniły barwę? - zapytał, a ja odwróciłam głowę, nie chcąc, żeby musiał na nie patrzeć.

- Wczoraj wieczorem. Wiem, są przerażające. - szepnęłam, a on odwrócił moją twarz w swoją stronę. 

- Nie użyłbym tego określenia. - odparł, a ja poczułam gulę w gardle.

- A jakiego? - zapytałam spodziewając się jeszcze gorszych epitetów.

- Są raczej jedyne w swoim rodzaju oraz, o ile w ogóle to możliwe, jeszcze bardziej magnetyzujące niż kobaltowe. - uśmiechnęłam się czując, że kamień spadł mi z serca.

Po chwili wszyscy usiedliśmy na dachu, zwieszając nogi. Lyric spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko, co odwzajemniłam. 

- Cofam moje wcześniejsze słowa. To najlepszy sylwester w ca ł y m moim życiu. - skinęłam głową na słowa wampirzycy.

- W pełni się zgadzam. A ty, Eliachu, co tu robisz? - zagadnęłam, a on przygarnął do siebie Ly, obejmując opiekuńczo ramieniem. Zauważyłam w jej oczach wesołe ogniki.

 - No cóż... Powiedzmy, że teraz jestem zwykłym człowiekiem. Już nie jestem Aniołem. - spojrzałam na niego zdziwiona, a on skinął głową Arymanowi - Miałeś rację, bracie. Miłość jest ważniejsza. - spojrzałam zdziwiona na Arymana, a on wzruszył ramionami, zakłopotany. Uśmiechnęłam się do niego, po czym wtuliłam w jego ramię.

- Naprawdę tak powiedziałeś? - zapytałam cicho, a on skinął głową. Słuchałam spokojnego bicia jego serca i patrzyłam na fajerwerki, które zabarwiały firmament na rozmaite kolory, zawstydzając swym pięknym blaskiem wszystkie gwiazdy świecące na sklepieniu.

- Tak, mój prawdziwy brat namieszał mi w głowie, przez co i ja nie chciałem pozwolić Arymanowi na ten czyn, ale on był głuchy na każdego. Z wyjątkiem ciebie, Adelaide. - powiedział Eliach, ale nie mogłam go o nic zapytać, bo pogrążył się w rozmowie z Lyric. Podniosłam głowę opierając ją na ramieniu Arymana, po czym przez chwilę patrzyłam na niego, nie wiedząc jak zapytać o swoje obawy, a on odwzajemniał moje spojrzenie.

- Wiesz, Arymanie? Boję się, że pewnego dnia zrozumiesz ile przeze mnie straciłeś. - powiedziałam cicho, a jego spojrzenie stało się łagodne. Uśmiechnął się ciepło, co próbowałam odwzajemnić, ale z marnym skutkiem.

- Nie mów tak. Zrezygnowałem z tego dla ciebie, nie przez. Jest różnica, ponieważ nie byłem do tego zmuszony. - zmarszczyłam nos, nieprzekonana.

- Wiem i to rozumiem. Chodzi mi o to, że kiedyś dotrze do cie... - nie zdołałam dokończyć swojej myśli, ponieważ Aryman skradł mi słodki pocałunek, po czym objął drugim ramieniem. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, a on westchnął.

- Musisz zrozumieć, Adelaide, że ja nie żałuję rezygnacji ze skrzydeł. Możesz mi wierz albo nie, ale to jest prawda. - skinęłam głową, po czym podskoczyłam kiedy fajerwerk przeleciał bardzo blisko nas. Wampirzyca, również przestraszona, pisnęła z niedaleka, a nasze reakcje wywołały u nich śmiech, na co prychnęłam. 

Złapałam kontakt wzrokowy z Lyric, która uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. W jednej chwili wytworzyłyśmy małe iskierki Niebiańskiego Ognia, którym miałyśmy ich porazić. Przynajmniej w teorii, ponieważ w momencie, w którym miałam porazić Arymana, ten zwinnie złapał mnie za rękę, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch nadgarstkiem i patrzył na mnie rozbawiony. Przewróciłam oczami, ponieważ się nie udało.

- Naprawdę chciałaś to zrobić? - zapytał parskając śmiechem, na co skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, udając urażoną jego reakcją - Przepraszam, po prostu to zabawne. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. Aryman przestał się śmiać, a jego twarz złagodniała. Uśmiechnął bardzo delikatnie, po czym dotknął mojego policzka. Przestałam udawać obrażoną domyślając się, że chce mi coś powiedzieć - Powiedz mi, dlaczego przepadłem aż tak bardzo? - zapytał, chociaż pomimo niezbyt wesołego przekazania swoich uczuć, jego głos był miękki i przepełniony emocjami. Uśmiechnęłam się, po czym zniknęłam w jego ramionach. Tamten wieczór był idealny. 

A tak przy okazji...

WESOŁEGO 2017 ROKU, MOI KOCHANI!!! <3 Mam nadzieję, że wspaniale spędzacie Sylwestra! <3

Marta xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro