Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8, Kretyn..?

- Ach Miwako!- Hashirama do niej pomachał, co zirytowało Madarę- Ciężko pracujesz dla Konohy, dziękuję.

Dziewczyna podeszła do nich lekko zakłopotana, podrapała się w tył głowy i się uśmiechnęła.

- Bez przesady, pomagam rodzicom heh...

Spojrzała na drugiego Senju, a Hashirama od razu go przedstawił.

- Poznaj Tobiramę, jest moim młodszym bratem, chyba jesteście w podobnym wieku.

Miwako chciała wyciągnąć dłoń, ale szybko ją cofnęła.

- Może lepiej, nie, pachnę rybami hehe.

Madara obserwował wszystko z coraz większą irytacją, czuł się jakby to Hashirama był przyjacielem Miwako. *Przyjacielem...*

- No to może się zapoznajcie, a ja dokończę rozmowę z Madarą, dobrze? Hm?

Uchiha wykrzywił twarz w grymasie, a w jego oczach sytuacja wyglądała jakby Hashirama ustawił przed sobą dwa szczeniaczki i chciał, żeby się razem bawiły. Co gorsza, Miwako była pieskiem, który radośnie zamerdał ogonkiem i przytaknął.
Potrząsnął głową i spojrzał na Hashiramę, który stanął przed nim. 

- Miwako, tak?- Tobirama zaczął 

- Tak. W końcu ktoś nie przekręca mojego imienia. Madara ciągle to robił na początku yhh...

- Oh, przyjaźnisz się z tym dupkiem?

- Nie jest taki zły, czasem tylko- zaśmiała się- no ale chociaż 20% czasu udaje mu się żartować.

- Chyba miałaś na myśli 2%- Tobirama krzywo się uśmiechnął- nie wiem jakim cudem mój brat złapał z nim nitkę porozumienia.

-Czasem przychodzi to po prostu, nagle...

Madara nie mógł się skoncentrować na tym, co mówił Hashirama. Gdy starszy Senju zapytał go znów o coś, Uchiha jednocześnie jednym uchem podsłuchiwał Miwako z Tobiramą. Nagle wybuchł.

- Nie mam dla was czasu! - minął Hashiramę i lekko szturchnął barkiem Tobiramę, po czym chwycił worek z rybami, który miała mocno zdziwiona Miwako i ruszył w stronę zabudowań- Nie mam czasu na pierdoły, muszę poprowadzić trening. Shinobi są nadzieją naszej wioski! 

- Ale... Madara! - Miwako pobiegła za nim- Zaczekaj..! Ale dzisiaj...

Oddalalili się, a Tobirama spojrzał na brata unosząc jedną brew i palnął

- Przecież to on chciał się z tobą spotkać... No kretyn...


--

- Madara, baka! Stój! 

Zawołała za nim, a kilku zszokowanych i wystraszonych mieszkańców wlepiło w nią wzrok. Przyłożyła dłoń do ust i zaczęła udawać.

- Czcigodny Madara, nie pomagaj mi! Będziesz pachniał rybami!- podeszła bliżej i chwyciła worek, po czym wyszeptała- Za pół godziny na polu treningowym.

Uchiha uśmiechnął się do zdziwionych mieszkańców i poszedł w stronę pola treningowego ciężko wzdychając. Po drodze zobaczył kilka plakatów zapowiadających festyn w nadchodzący weekend. Już dało się wyczuć radość dookoła, na głównej ulicy pojawiły się pojedyncze ozdoby, a w witrynach sklepów z ubraniami wywieszone były damskie i męskie yukaty. Madara dotarł na miejsce. Czekał prawie godzinę, a słońce zaczęło zachodzić. W końcu przybiegła zdyszana Miwako.

- Przepraszam, myślałam w sumie, że już poszedłeś...- łapała oddech 

- Właśnie miałem sobie iść. Ale skoro już jesteś...

- Wybacz, nie dam rady dzisiaj... Nie mam już siły. Mam wrażenie, że matka dorzuca mi obowiązków, żebym nie miała siły ćwiczyć. Na dodatek będę musiała pomóc im przy stoisku na festynie... Wszystko na nie...

- Kiepsko...

Oparła się o drzewo i osunęła plecami siadając na ziemi.

- Noo... Kiepsko. A jeszcze dorzuciła mi obowiązków w domu! Że niby nie nadaję się na żonę, bo za mało w domu robię! A czy zapytała czy ja w ogóle planuję mieć męża?

Madara chwilę patrzył na nią lekko zdziwiony i po namyśle usiadł obok niej i zapytał.

- Przyszłaś tu... Po prostu porozmawiać?

- Hm, chyba tak... Chociaż w sumie nie chcę ci zajmować czasu... 

- Nie, nie... Chyba... nie ma problemu.

- Poza tym, kto by mnie chciał! Wyglądam jak czupiradło i jestem pyskata... 

- Już ci mówiłem, zrób coś z tymi włosami.

Niepewnie wyciągnął dłoń i rozwiązał wstążkę, którą miała upięty duży, niedbały kok. Jej ciemnobrązowe włosy opadły na ramiona. Były dłuższe niż myślał Madara i mimo, że cały czas były upięte, po rozpuszczeniu były proste. Założył speszonej dziewczynie kosmyk za ucho.

- Tak jest lepiej. 

- Ale mniej wygodnie.

- Dobijasz mnie, wiesz?

- Haha, eej!- szturchnęła go i się uśmiechnęła- Hm, a ten cały Tobirama... To rodzony brat Hashiramy? Są mało do siebie podobni. Tobirama jest zaskakująco zabawny...

Madara poczuł się dziwnie.

- Nie wiem, nie przepada za mną, a ja za nim, więc... Zawarłem pokój dzięki Hashiramie, Tobirama najchętniej nadal by wybił mój klan. To wszystko jest bardzo złożone i...- Uchiha wstał- chyba nie mam ochoty o tym rozmawiać. Pójdę już.

- Oi!- Miwako złapała go za rękaw szaty, ale szybko go puściła- Tylko zapytałam, nie znałam go wcześniej. To nic wielkiego. Nie podbierze ci kumpelki! 

Uśmiechnęła się, a Madara nie wiedział jak ma zareagować. 

- I tak powinienem już iść, dziś wuj będzie na kolacji, też ma jakąś sprawę. 

- Odprowadzę cię kawałek, Ma-da-ra!

- Miwako, jak masz jutro czas?

- Jutro święto!- zaśmiała się- To znaczy, nie prawdziwe! Ale dzisiaj ojciec dał łódkę do naprawy, więc tylko wstawiliśmy ryby na wędzenie, więc jutro rodzice będą w sklepie a ja muszę trochę posprzątać w domu. Na szczęście nie muszę im pomagać. A wieczorem możemy ćwiczyć. Aaaa... później jeszcze jeden dzień, pełen przygotowań i kolejnego festyn!

Dotarli prawie do dzielnicy Uchiha. Zatrzymali się na chwilę, Madara spojrzał na Miwako i lekko zmarszczył brwi.

- Coś.. Nie tak, Madara?

- Nie, nic... Bardzo ładnie wyglądasz w rozpuszczonych włosach. A jak już musisz spiąć to lepiej w kitkę, a nie ten dziwny kok...

- Ach mój fryzjerze- wystawiła język i się zaśmiała- zapamiętam!

- Muszę już iść...

Zrobił krok w jej stronę, nie wiedział czemu, ale chciał ją przytulić na pożegnanie, Miwako poczuła to samo, ale nie chciała się wygłupić, wystarczyło że już raz przytuliła go i było bardzo niezręcznie. Machnęła ręką na pożegnanie i pobiegła w stronę swojego domu. 
Madara poczuł ucisk w żołądku. *Yhh to takie dziwne...*
Wszedł do domu, przywitał się ze wszystkimi i usiadł przy stole. Reszta kończyła jeść posiłek, jednak on nie był głodny.

- Wuju, chciałeś ze mną rozmawiać?

- Tak. Na temat festynu...- Kuro nalał sobie sake- Hashirama pojawi się tam ze swoją nową dziewczyną z klanu Uzumaki. Nie wiem jak mu się uda okiełznać ognisty temperament Uzumaki, ale... Będzie się prezentował jako głowa i przyszłość klanu Senju. Od ciebie oczekujemy tego samego.

- To... To znaczy..?

- Miyako Uchiha, już ją poznałeś. Jest córką mojego przyjaciela, jest jedną z najlepszych kunoichi naszego klanu. Będzie ci towarzyszyć na czas festynu. 

- Nie zgadzam się.

- Ja się nie pytam, ja ci to oznajmiam. 

Wuj był na tyle poważny, że nawet Izuna darował sobie złośliwe komentarze.

- Madara... Status naszego klanu się sypie. Głowa klanu znika wieczorami, żeby uczyć jakąś córkę rybaka, a w dzień nosi worek z rybami-Kuro wstał i uderzył pięścią w stół- ludzie widzą co robisz. Jako głowa, odzwierciedlasz stan naszego klanu! 

*Powinienem pić łyk sake za każdym razem, gdy powtarza słowo "klan"... Stary głupiec.*
Madara przeklął go w myślach.

- Więc pójdę tam sam i pokażę, że głowa klanu nie musi się wspierać żadną kobietą!

- Madara!- wuj był wściekły a jego oczy błysnęły czerwienią sharingana-Mam ci przypomnieć jakie koszmarne potrafi być genjutsu?

Matka Madary złapała Kuro za rękaw szaty.

- Wystarczy...

- Yhh... Jasne, niech będzie po twojemu...

Madara wstał od stołu i poszedł w stronę swojego pokoju.

- Przestań się zachowywać jak nastolatek! Twój ojciec się wścieknie...

- A niech się wścieka! Już się zgodziłem, do cholery!

Madara poszedł do pokoju i zasunął drzwi z łoskotem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro