Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7, Propozycja


- Będzie festiwal!!! Będzie festiwal! Pokazy tańca, walki, stoiska z dango! Uśmiechnij się no! 

- Już miałem sobie iść- Madara spojrzał sceptycznie na Miwako- dziś spóźniłaś się pół godziny.

- A mówiłeś, że będziesz wracać po dziesięciu minutach heeee- dziewczyna uniosła triumfalnie palec w górę- zatrzymały mnie plakaty. Tak bardzo się cieszę! To będzie symbol dobrych zmian!

- Jak dla mnie to głupota. Konoha ledwo wiąże koniec z końcem. Czy możemy zacząć trening? 

- Mam nadzieję, że ojciec nie każe mi stać na stoisku... Chociaż...- nagle posmutniała- Chyba jednak nie pójdę. 

- Czemu?- Uchiha zapytał od niechcenia

- Nie mam yukaty. Znajomych też za bardzo nie mam... Faktycznie to jednak głupota...

- Nie to miałem na myśli... Yhh... Rób pieczęci. 

Miwako zaczęła robić małe postępy, ogniste kule były minimalnie większe, a jedna z nich doleciała do manekina treningowego. Podczas ćwiczenia umiejętności była bardzo skupiona, tak bardzo, że nie odzywała się słowem, co sprawiało, że Madara zaczynał się nudzić.

- No... Jak na dwa tygodnie- w końcu się odezwał- to postęp jest raczej... Dobra, po prostu cieszmy się, że jakiś jest. Czas na mały test. Pokaż co potrafisz z tymi swoimi wachlarzami. Ja na razie będę blokować bez kunaia. 

- Jesteś pewien? 

- Tak. 

Zaczęli walkę. Miwako próbowała chociaż musnąć Madarę wachlarzami, które były zaostrzone na krawędzi. Nie udawało jej się nawet dotknąć materiału szaty.
*Jak on to robi.. jest taki szybki...* 
W pewnym momencie, gdy chciał ją odepchnąć, przez przypadek dotknął dłonią jej piersi, zatrzymał się zamiast wykonać ruch i poczuł piekący ból na policzku. 

- Ał...

- M... Madara- Miwako ledwo wypowiedziała jego imię, a jej twarz zrobiła się purpurowa-to... ja...

- Zabolało- udawał, że sytuacja nie miała miejsca- są nieźle zaostrzone. 

- Czekaj...

Przyłożyła dłoń do jego policzka, lekko zielonkawa chakra błysnęła z jej dłoni. 

- Tylko tyle potrafię... Przestało krwawić, ale rana musi zagoić się sama. 

Madara spojrzał na nią zdziwiony.

- Znasz medyczne jutsu? 

- Trochę, podczas wojny wiele dziewczyn z naszej okolicy była tak przeszkolona. Mi się udało opanować tylko tyle.

- Wiesz, jutro spróbujemy czegoś nowego. Może skoncentrujesz chakrę w swoich wachlarzach... Wtedy ostrza będą zadawać więcej obrażeń i będziesz miała lepszą kontrolę. 

- Brzmi... sensownie.

- A to przed chwilą... wybacz, niechcący.

- Ughh Madara baka- dziewczyna znów zrobiła się czerwona na policzkach- nie musiałeś o tym wspominać! 

- Haha, widzę ten rumieniec mimo, że jest już ciemno. 

- Uhh... 

- Nie musisz już wracać do domu? Bo w sumie faktycznie już dosyć późno. 

- Obojętne- Miwako powoli szła w stronę budynków, a Madara dołączył do niej, spojrzała na niego- dziś znów się pokłóciłam z mamą, więc...

- Znów..? O co?

- Zgodziła się na Akademię, bo myślała, że szybko wylecę. Ciągle robi mi wyrzuty o to, że powinnam zając się sklepem, że kto im pomoże, gdy będę chodzić na misje... Ale najbardziej mnie boli, że... -głos lekko się jej załamał- że nie wierzyła we mnie ani trochę. A ojciec nic nie mówi, tylko jej przytakuje albo udaje, że nie słyszy... Gdyby brat żył... Wtedy byśmy jakoś razem dali radę, ale... Ughh wybacz...

- Możesz mówić... 

- Nie wiem, co mam zrobić... i nie mam ochoty słuchać gadania mojej matki... ale może faktycznie jestem beznadziejna, tylko potrzeba więcej shinobi, jakichkolwiek i...

Madara nagle złapał ją za ramiona i lekko się pochylił patrząc jej w oczy.

- Nie jesteś beznadziejna. Ja, teoretycznie głowa klanu Uchiha, trenuję z tobą. Nie traciłbym czasu na to, gdybym nie widział w tym sensu.

- Ale... właściwie po co to robisz? Nie jest tak, że szukasz sobie zajęcia, żeby nie myśleć o swoich problemach? A wiem, że niedługo będziesz musiał coś zadecydować w kwestii swojego klanu, sam o tym ciągle powtarzasz między słowami... 

- Nie zmieniaj tematu... 

Szli dalej chwilę w milczeniu, które przerwał Madara. 

- Jutro chyba nie dam rady się z tobą umówić, znaczy... spotkać. Na treningu- szybko się poprawił- zupełnie zapomniałem...

- Czemu? 

- Wcześniej chciałem się spotkać z Hashiramą. Nie wiem ile czasu mi to zajmie. 

- No dobrze. Może.. Zawróć już, żeby nikt nas nie zobaczył... Wiesz, moi sąsiedzi...

- No tak...

- Arigato, Madara. Chociaż nadal jesteś dla mnie zagadką. 

- Nie umniejszaj sobie. Ja zaczynałem dużo wcześniej i początki dla mnie też były trudne, a ty... Czasem mi przypominasz Izunę, zanim stał się taki pyskaty...

- Przypominam ci brata?- skrzywiła się w uśmiechu- Co to ma być haha!

- Mówiłem, zmień fryzurę! - Madara się uśmiechnął i machnął ręką- W takim razie... Dobrej nocy, Miwako. 

- Pa...

Odwróciła się i pobiegła do domu. Madara wracał wolnym krokiem i obserwował wioskę. 
*Miwako... pozwalasz mi na chwilę zapomnieć o wszystkim... Ale... Faktycznie muszę zacząć działać...*

-----------------------------------------------


- Hashirama!- Madara krzyknął- Bałeś się przyjść sam, więc przyprowadziłeś brata?

- Haha, nie, po prostu jest wścibski.

Hashirama poczochrał białe włosy idącego obok Tobiramy i się uśmiechnął. Podeszli do Madary, który skrzyżował ręce na piersi. Uchiha spojrzał na silny nurt dużej rzeki, przy której się umówili.

- Rozważyłeś moją propozycję, Madara?

- Twojego pomagiera?- tym razem zwrócił wzrok na Konohę- Nie zgadzam się na to. Mam inne warunki.

- Mówiłem, że będzie kombinować!- Tobirama zacisnął zęby, ale wszyscy go zignorowali

- W takim razie, słucham, Madara.

- Albo będziemy równo rządzić wioską, którą stworzyliśmy razem, albo mój klan będzie funkcjonować poza twoją władzą. 

Hashirama zmarszczył brwi i chwilę się przyglądał przyjacielowi. W końcu się odezwał.

- Ludzie chcieli żebym to ja przejął władzę...

- Zróbmy głosowanie. 

- Ale jeśli przegrasz, twój klan będzie funkcjonować jako część wioski.

- Nie ma takiej możliwości- Madara zacisnął pięść- ja...

- Przed chwilą powiedziałeś albo.. albo... tak?

Już miał ochotę mu przywalić, ale się powstrzymał. Gdy już chciał się odezwać, przerwał mu znajomy głos.

- Madara? 

Hasirama się odwrócił, a Tobirama odskoczył tak, żeby nie stać plecami do Uchihy, któremu nie ufał.  




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro