Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18, Wyznanie


- Madara...

Uchiha się odwrócił powoli i odgarnął włosy, które wiatr zwiewał mu na twarz. Słońce już prawie zaszło, ale czekał, sam nie wiedział ile czasu, z nadzieją, że Miwako się zjawi. W głowie przerobił tą rozmowę kilkanaście razy, przerobił też rozmowę ze swoim ojcem. Szelest zbliżających się kroków słyszał już z oddali, pierwszy raz denerwował się w tak dziwny sposób. Nie widział swojej przyszłości z Miyako, chciał zmienić jej życie w piekło, ale w końcu to nie jej wina, że go pokochała, tak samo jak nie było jego winą ani planem tęsknić za zwykłą córką rybaka, która była pierdołowata i na pierwszy rzut oka nijaka. Tylko ten irytujący Tobirama. 

- Madara, wszędzie cię szukałem.

- Izuna- zacisnął zęby- daj mi spokój. 

- Po prostu jest mała impreza po egzaminach, myślałem, że może chciałbyś dołączyć. No i Miyako szuka cię wszędzie. 

- Wie o tym miejscu?

- Nie, chyba nie.

- Niech tak zastanie. Powiedz jej, że źle się czuję, nie wiem-wzruszył ramionami- wymiotuję i się czymś strułem i nie chcę jej widzieć. 

- Brat, nie możesz...

- Jestem głową klanu, nie? Wszystko mogę. 

Izuna pokiwał głową i niechętnie pobiegł do Wioski. Madara usiadł i oparł się o drzewo obserwując ostatnie promienie słońca.

----------------------------------

- Tobirama...

Miwako i młody Senju stali w ogrodzie w jego domu. Po egzaminie zaciągnął ją za rękę do Hashiramy i Mito, którzy chcieli koniecznie z nią świętować. Gdy dotarli do domu, Mito zabrała już lekko wstawionego Hashiramę do sypialni. Miwako cały czas czuła ucisk w żołądku i myślała o Madarze. Mimo to, stała tu i teraz z Tobiramą i czuła jak ziemia pod jej stopami zaczyna robić się chłodna. 

- Miwako, dziękuję, że...

- Nie masz za co. W zasadzie nie dałeś mi wyboru, tylko wykorzystałeś moją sympatię do Mito i Hashiramy i moją wdzięczność za pomoc. Nie mogłam im odmówić.

- A może sama potrzebowałaś pretekstu..?

- Ja nie wiem, czego potrzebuję. Może jednak potrzebuję łowić ryby i sprzedawać je w sklepie? Chciałam tylko być kunoichi, nie planowałam... 

Tobirama chciał ją objąć i pocałować. Zawahał się, a w tej samej sekundzie dziewczyna zrobiła krok w tył.

- Tobirama, przepraszam. Ja... Muszę to przemyśleć i... Może powinnam go wysłuchać. 

Wbiegła do domu. Senju zacisnął zęby i przez chwilę zawahał się, żeby pobiec za nią do jej pokoju.


----------------------------------------


- Hmm.. To ty.

- Nie spodziewałeś się mnie.

- Cóż, zaczynam się zastanawiać, czy to miejsce nie będzie moim nowym biurem, bo jesteś kolejną osobą, która tu przyszła zawracać mi dupę. Nadal nie tą, na którą czekam. 

Tobirama stanął naprzeciwko Madary, który niechętnie wstał i poprawił swoją szatę. 

- Miwako nie przyjdzie. 

- Nie mam zamiaru cię słuchać.

- Jesteś żałosny- Tobirama zacisnął pięść- z jedną bierzesz ślub, drugiej mieszasz w głowie. Miwako cierpi przez ciebie. 

- Czyli nie jestem jej obojętny. 

- Masz się od niej odpieprzyć, rozumiesz?- Tobirama szturchnął go w ramię- Zajmij się swoją Uchiha, zanim zniszczysz życie Miwako ty i twój pojebany klan. 

- Ty...- Madara zacisnął pięść i mówił dalej patrząc pewnie w oczy Tobiramy, który nie do końca wiedział co miało zdziałać jego pojawienie się tam - Wkurwiasz się tak, bo nie dała ci się dotknąć, nie? Pewnie domyślasz się, co się działo w tamtym pokoju w twoim domu.

- Zamknij się!

Tobirama zebrał chakrę w pięści i uderzył Madarę, który zatrzymał się na drzewie. Poczuł słodkawy smak krwi z pękniętej wargi. 

- Tobirama!!

Usłyszeli za sobą głos dziewczyny. Miwako zmarszczyła brwi i odepchnęła Senju.

- Co z tobą jest nie tak, Tobirama?! 

- Ze mną?!

- Przyszedłeś tutaj się na nim wyżyć, bo ci się nie podoba, że chcę go wysłuchać?

- Nie, to nie tak, on... Pewnie słyszał, że idziesz i dlatego mi nie oddał.

- Słyszysz co ty mówisz? To nie jest szarpanina z bratem w tajemnicy przed matką! Chociaż zachowujecie się jak dwójka dzieciaków. 

- To moja wina- Madara pomasował obolały policzek- należało mi się. Za to jak on dostał ode mnie. 

- Miwako...- Tobirama wyciągnął do niej dłoń

- Idź już. Nie do ciebie przyszłam...

Senju wściekły poszedł w stronę budynków po drodze uderzając w drzewo, w którym został ślad. Miwako wyjęła chusteczkę i przyłożyła do krwawiącej wargi Madary, który syknął i odwrócił głowę. 

- Zostaw to, niech się samo goi.

- Madara... Myślałam, że już cię tu nie spotkam. 

- Widzisz, a tu dwa trafienia, Tobirama też.

- Nie bądź złośliwy... To ty dałeś ciała.

- A z nim...- wziął głęboki wdech i zapytał- Co cię łączy z tym Senju?

- Na razie nic. To znaczy... No dobrze, żadnych tajemnic, ok? Tobiramie na mnie zależy. Ja... Nie jestem w stanie zrobić kroku w jego stronę, bo cały czas jesteś gdzieś w moich myślach, mimo, że... Hm... Mimo, że nie wiesz chyba za bardzo jak okazać uczucia. Wiesz... Związek jest bliższy przyjaźni niż posiadaniu kogoś. Tak mi się wydaje, gdy patrzę na Hashiramę i Mito. 

- Miwako...

Madara chwycił ją za ręce i spojrzał na nią lekko się uśmiechając. Jednocześnie syknął znowu z bólu. 

- Niby taki wielki shinobi, a rozcięta warga go tak boli- Miwako się zaśmiała

Wyleciało mu z głowy wszystko, co chciał powiedzieć, wszystkie zdania, które układał. Czuł jakby coś w nim pękło. Zrozumiał swoje wcześniejsze głupie zachowania, a w tej chwili chciał zrobić tylko jedno i tym razem nic mu nie mogło przeszkodzić.
Przytulił dziewczynę i szepnął jej do ucha.

- Nieważne co się stanie, pamiętaj, że cię kocham, Miwako. Pokochałem twój uśmiech, twoją niepewność... I mimo, że nie potrafię tego okazać tak, jak powinienem... Jest to szczere, dlatego dzień w dzień zastanawiam się, jak będzie lepiej... Co wyrządzi najmniej krzywdy dla ciebie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro