Rozdział 12, Chodźmy się napić
- Madara baka!
Zanim Uchiha zdążył cokolwiek powiedzieć, Tobirama bez zastanowienia cisnął wodnym jutsu. Madara uderzył plecami w drzewo.
- Sharingan!
- Nieee!
Miwako krzyknęła i biorąc głęboki wdech wbiegła między nich. Kunaie trzymane w ich dłoniach zatrzymały się kilka centymetrów od niej. Wystraszona spojrzała na sharingana Madary. Mrugnął powoli, a jego oczy znów były czarne.
- Baka! Baka! Baka!
Wykrzyczała, a z jej oczu popłynęły łzy i poczuła jak schodzi z niej strach, że jednak któryś nie zdąży się zatrzymać. Osunęła się na ziemię i usiadła ocierając łzy.
- Co to miało być?!- Tobirama krzyknął do chłopaka- Atakujesz Senju na środku Wioski. Źle to wygląda, jeśli powiem...
- Zamknij się, debilu- Uchiha burknął- wkurwiasz mnie.
- Madara!- Miwako go skarciła, ale nie wyglądało jakby się tym przejął- Co cię ugryzło? Spóźniłeś się, zaatakowałeś Tobiramę i...
- No wybacz, że wam przeszkodziłem w treningu!
- Jesteś zazdrosny?!
Dziewczyna palnęła, a Tobirama uśmiechnął się pod nosem, co irytowało Madarę, który nie wiedział co ma odpowiedzieć. Senju kucnął przy niej i zapytał.
- Nic ci się nie stało? Przepraszam, nie powinienem reagować na jego zaczepkę. Myślałem, że Madara...
- Lepiej się zamknij- Uchiha syknął- po cholerę tu przyszedłeś?
- Miałem do ciebie sprawę, ale się nie zjawiłeś, więc spożytkowaliśmy czas. Teraz już by było i tak za późno na trening, a Miwako ma nowe jutsu. Więc chyba nie ma co się wkurzać, nie?
- Co chciałeś?
- Dziś już nieważne, złapię cię jutro. Hashirama nie będzie zachwycony jak mu opowiem. Idę, pa!
Tobirama zaczął się oddalać. Miwako pobiegła za nim i złapała go za rękaw.
- Tobirama, ja...
- Hm?
- Proszę, nie mów o tym Hashiramie... To było nieporozumienie, po części moja wina i... proszę..
- Yhh... No dobrze- uśmiechnął się- normalnie bym nie odpuścił, ale... dla ciebie zrobię wyjątek. Niech ten dureń będzie ci wdzięczny. Mam nadzieję, że jeszcze razem poćwiczymy. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia...
Senju poszedł, a dziewczyna wróciła do naburmuszonego chłopaka.
- Myślałem, że polazłaś z nim.
- Co cię ugryzło?
- Nic- usiadł na trawie, a z jego ust nie schodził grymas, przez który Miwako powstrzymywała śmiech- po prostu jego nie trawię jak cholera, z resztą ze wzajemnością. Tym bardziej mnie irytuje, że kręci się koło ciebie.
- Ha!- dziewczyna usiadła obok niego na trawie- Czyli jednak jesteś zazdrosny!
- Oi oi! Tego nie powiedziałem.
- Twoja mina mówi wszystko.
Sięgnęła dłonią, żeby odgarnąć mu kilka długich kosmyków opadających na twarz, ale Madara szybkim ruchem chwycił ją pewnie za nadgarstek i zwrócił się w jej stronę.
- M... Madara...
Szepnęła lekko wstrzymując oddech, wystraszyła się jego gwałtownego ruchu, jednocześnie lubiła jego zdecydowane spojrzenie. Zbliżył się do niej jeszcze bardziej.
- Miwako... Kochasz mnie?
- C... co? Ja...- wyrwała mu się i wstała, czuła jak płoną jej policzki, a serce tańczy jakiś dziwaczny taniec- Ja... Za szybko na wyznania!
- Więc najpierw dajesz się całować?- wstał i skrzyżował ręce na piersi unosząc jedną brew
- Nie! To nie tak, ja... a ty? To ty mnie nagle pocałowałeś wtedy i... nawet nie powiedziałeś słowa!
- Bo uciekłaś- poprawił szatę i ruszył drogą w stronę jej domu- ale nie stresuj się, nie musisz mówić nic na siłę. Chodź, odprowadzę cię.
- Ale... Yhh...
Szli przez wioskę. O tej porze mało kto się pojawiał na ulicach. Częściej to ona go odprowadzała kawałek, Madara raczej się nie zapuszczał w te rejony po zmroku. Uchiha zerkał na dziewczynę. Nie wiedział jak ma się zachować, a jedyne czego w tamtej chwili chciał to chwycić ją za rękę i się do niej przytulić. Zastanawiał się, czy może jednak dobro klanu jest najważniejsze, a wszystko pozostałe jest tylko jego kaprysami. Czy faktycznie od jego decyzji miały zależeć dalsze losy jego brata, jego klanu, a może nawet wioski. Dotarli pod drzwi jej domu. Madara się zatrzymał i stanął naprzeciwko niej.
- Miwako, ja...
Wyciągnął dłoń w jej stronę, gdy drzwi domu się otworzyły i zobaczyła ich matka dziewczyny.
- Miwako! Już dawno powinnaś być w domu, martwiłam się i...- spojrzała na chłopaka- Madara Uchiha, czemu.. pan- niechętnie użyła tego słowa- co pan robi tu z moją córką?! Co to ma znaczyć?
- Mamo, tylko mnie odprowadził...
- Najpierw prawi komplementy, teraz nagle odprowadza. Co? Może sumienie cię gryzie za mojego syna? To wy mi go odebraliście...
- Współczuję straty, moi bracia też zginęli na wojnie, prawie każdy kogoś stracił, ale...- Madara starał się być spokojny- Nastał czas pokoju. Teraz ważna jest przyszłość naszej wioski. A Miwako... Spotkałem ją i nie chciałem żeby wracała sama do domu w nocy...
- To już chyba lepiej by było, gdyby wróciła sama!
- Mamo! Przestań! Madara ze mną ćwiczy- Miwako wybuchła- pomaga mi, uczy mnie, jest... moim przyjacielem. Skończ z tym obwinianiem, równie dobrze mogli to być Senju... To była wojna i...
- Idź do swojego pokoju- matka dziewczyny powiedziała chłodnym tonem- koniec twoich wieczornych eskapad.
- Jestem już dorosła, nie zabronisz mi.
- Wchodź do domu, zanim ktoś was zobaczy. A jeśli ci przeszkadzają moje zakazy, pakuj się i się wyprowadź. Masz wybór.
- Mamo... Yhh...
Spojrzała na Madarę i weszła do domu. Chłopak oddalając się słyszał zza drzwi kłótnię między kobietami.
*Wszystko dziś idzie źle... Co powinienem zrobić...*
- Oi! Co robisz tutaj w środku nocy?
- Hm..?- odwrócił się ze skrzywioną miną- Hashirama... Jeszcze ciebie mi tu brakowało.
- Haha, też się cieszę, że cię widzę. Tak się składa, że mam przy sobie butelkę sake, którą chciałem wypić w domu, ale może zatrzymamy się nad rzeką i pogadamy?
- Nie, dzięki. Nie mam siły na poważne sprawy wioski...
- Nieee, pogadajmy po prostu. Jak kiedyś nad rzeką, pamiętasz?
- Co ci się tak zebrało na sentymenty?
- Po prostu... nadal jesteś moim przyjacielem.
- Ha! Czyli Tobirama nic ci nie powiedział...
- Hmm? A co by miał mówić?
- Dobra, chodźmy się napić.
Usiedli nad rzeką i rozpieczętowali butelkę. Wypili po łyku sake.
- No, Madara, opowiadaj. Bo coś mi mówi, że masz coś wspólnego z opatrunkiem na jego policzku.
- No przywaliłem mu...- Uchiha opowiedział całą sytuację-...no ale nie chciałem, tak wyszło. I wiem, to było złe i mogło dać poważne konsekwencje, w końcu...
- Hmm czyli rozchodzi się o tą całą Miwako. Przecież to tylko córka rybaka!
- Co?!- Madara wziął kolejny łyk sake- To nie tak, tu chodzi o zasadę. To ja ją uczę!
- Hahaha- Hashirama parsknął śmiechem i uderzył w plecy Madarę, który prawie się zakrztusił trunkiem- jasne. Ale najwyraźniej musi coś w sobie mieć, bo w domu też o niej słuchałem.
- Hm?
- Opowiadałem Tobiramie o mojej ostatniej randce z Mito z klanu Uzumaki, no i wspomniał mi coś o Miwako. Podobno nie jest jakaś wybitna, ale szybko łapie. No i jest taka... fajnie zwyczajna. Podobno.
- Co za kretyn...
- No cóż. A ty ją tylko uczysz, czy coś między wami...
- Pocałowałem ją- Madara powiedział to bardzo niechętnie, z poczuciem, jakby od tego miały zależeć dalsze losy wioski, a może miały?- na festiwalu. Ale dziś zrobiłem kilka głupstw...
- A Miyako? Z nią tam byłeś. Poza tym te imiona... nie mogły mieć innych? Haha!
- To bardziej skomplikowane. Wuj z ojcem będą aranżować nasz ślub... Więc...
- O cholera. Pij.
Hashirama wcisnął do dłoni Madary drugą butelkę, którą wyjął nie wiadomo skąd.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro