Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11, Baka!

Tobirama się uśmiechnął do Miwako, której zrobiło się głupio po tym, co palnęła.

- To znaczy...

- Haha nie przejmuj się, możemy iść razem- Senju mrugnął- więc mówisz, że Madara potrafi być normalny?

- No... Jest w porządku- próbowała ukryć głupkowaty uśmieszek- ale moi rodzice nie wiedzą, że mi pomaga. W ogóle nie chcą żebym była kunoichi, to dosyć frustrujące... i bolesne. Ale... W sumie nie ważne. 

- Hmm, może trzeba użyć dobrych argumentów? 

- Nie wiem, ja już nie mam pomysłów na to... 

- A gdzie ćwiczysz? 

- Dzisiaj wieczorem będziemy ćwiczyć na polanie tutaj, przy Akademii. 

- Może wpadnę na chwilę, i tak mam sprawę do Madary... Do zobaczenia!

Miwako się uśmiechnęła na pożegnanie i poszła do domu.

------------------------------------------------------------

- Wychodzę! - Madara zawołał zakładając sandały

- Nigdzie nie idziesz- usłyszał gromki głos wuja z sali w głębi domu- przyjdź tutaj!

Madara zdjął sandały i się skrzywił. Wszedł na salę, na której kiedyś ćwiczył z ojcem. Była duża, na podłodze leżały tatami, naprzeciwko wejścia siedział jego wuj, a obok niego matka chłopaka. 

- Izuna mówił, że nie będę zachwycony...

- Madara! - wuj spojrzał na niego karcąco, a chłopak uklęknął naprzeciwko niego- Nie będę już przymykał oka na twoje wybryki. Członkowie klanu zaczynają się z ciebie naśmiewać, a niektórzy obawiają się losu naszego klanu. Masz jakiś pomysł na to?

- Ja... Myślałem nad... nieważne...

- Słucham.

- Rozważałem kilka możliwości, łącznie z odzyskaniem mojej części władzy siłą.

- To już nie wchodzi w grę. 

- Hashirama zaproponował też pozostanie jego prawą ręką. 

- Musisz przejąć obowiązki głowy klanu- Kuro miał poważną minę- i musisz odzyskać autorytet. Wychowałeś się na wojnie, a teraz zachowujesz się... Karygodnie! Razem z twoją matką i ojcem...

- Ojciec...

- Komunikowałem się z nim- wuj zmarszczył czoło- zostanie zaaranżowane małżeństwo. 

- CO?! 

- Z Miyako Uchiha. Jest najlepszą kandydatką. Jej rodzice czują się zaszczyceni...

- Nie będę brał z nikim ślubu z przymusu!- Madara był wściekły- Czemu macie decydować za mnie? O wojnie też sami decydowaliście, a mi udało się ją przerwać. 

- Musimy dbać o dobro naszego klanu- w końcu odezwała się jego matka- tego wymagają czasy i sytuacja. Nie masz tu nic do gadania. Daj szansę Miyako. Dzisiaj przystąpiła do wcześniejszego egzaminu na jonina. Zdała. Jest inteligentna. Hashirama też został zapoznany ze swoją narzeczoną. 

- Nie zgadzam się. 

- Madara Uchiha!- wuj krzyknął- W przeciwnym razie Izuna zostanie przygotowany do prowadzenia naszego klanu i rządzenia Wioską, a ty zostaniesz wygnany!

- W takim razie...

Chłopak nie zdążył powiedzieć, gdy w jednej chwili Kuro stał obok niego i cicho wyszeptał mu do ucha.

- A nieoficjalnie zostaniesz w więzieniu genjutsu aż doprowadzi cię do szaleństwa.

- Yghh...

Madara zacisnął pięści i krzyknął. Jego wuj podszedł do rozsuwanych drzwi, otworzył je i wyszedł. Madara pomógł wstać matce i spojrzał na nią błagalnie.

- Mamo, nie możecie...

- Przykro mi, synku- pogładziła go po głowie- Ja twojego ojca pokochałam z czasem. Nasze zaręczyny też były aranżowane, a do ślubu już szliśmy zakochani. Może chociaż ją polubisz.

Madara wybiegł i ruszył w stronę domu Miyako. Spotkał ją po drodze, gdy siedziała w małym parku w dzielnicy z koleżankami. Na jego widok szeptały między sobą ożywione. Madara podszedł do Miyako, złapał ją za rękę i zaprowadził do jednego z drzew kawałek dalej. Lekko zdezorientowana oparła się plecami o drzewo, chłopak się do niej zbliżył, oparł rękę nad jej głową i syknął.

- Pewnie sama podrzuciłaś taki pomysł, co?

- Ja? - uniosła brwi i przyłożyła palec do jego piersi- Myślisz, że uśmiechają mi się aranżowane zaręczyny z gościem, który ugania się za jakąś niezdarną córką rybaka?! 

- Masz się na to nie zgodzić.

- I co? Mam zostać wyklęta przez własny klan? Nie mam tu nic do gadania. A teraz- odsunęła się w bok- to dość dziwnie wygląda, gdy po zmroku przyciskasz mnie do drzewa. Do zobaczenia.

Madara uderzył pięścią w drzewo i zrobił w nim wgłębienie.


------------------------------------------------------

Miwako czekała zniecierpliwiona na Madarę, było już prawie ciemno. 
*Spóźnia się już pół godziny... a zawsze to on na mnie czekał...*

- Yo, Miwako!

- Tobirama... Hej. Madary jeszcze nie ma, właśnie zastanawiałam się, czy nie wrócić do domu. 

- To możemy coś robić do czasu, aż się łaskawie pojawi. 

Miwako się uśmiechnęła pod nosem. Tobirama wyjaśnił jej działanie kilku swoich jutsu tak, żeby przełożyła to na swoje ruchy. Udało się jej wytworzyć mały ogniowy wir przy pomocy wachlarzy. 

- Widziałeś?!

- Tak, wystarczyło cię odpowiednio nakierować- Senju się uśmiechnął- a rodzice myślą, że gdzie teraz jesteś?

- Że ćwiczę sama. I matka liczy, że dzięki temu niczego nie osiągnę w tej kwestii i się poddam...

- A że masz naturę jak twoja chakra, ognistą, to nie odpuszczasz, mam rację?

- T... Tak... Chyba tak haha. 

- Jak będziesz chciała to też mogę cię podszkolić, robię indywidualne zajęcia wspomagające, zwykle dla...- lekko uniósł dłonie- bez urazy, młodszej grupy. Ale jak widać, może tobie też coś podpowiem.

- Dziękuję- była lekko speszona- to... może jeszcze raz spróbuję,może tym razem wir będzie większy...

Udało jej się wykonać większy wir, który buchnął płomieniami w ciemności. Miwako zawołała z radości, a Tobirama klasnął. 

- No i widzisz, masz dryg do tego, tylko... Oho...

Zobaczyli idącego w ich stronę Madarę. Wiatr rozwiewał jego długie włosy, szedł pewnym krokiem ze wściekłą miną.

- Yo, Mada...

Tobirama nie dokończył, bo oberwał od Madary cios pięścią w twarz, aż upadł na ziemię. Miwako krzyknęła.

- Madara baka!!









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro