Księżyc 1
Nakrapiana sierść Moręgowatej Gwiazdy lśniła w blasku słońca. Tego dnia postanowił wyruszyć na samotny patrol graniczny. Chciał pozwiedzać nowe terytorium, na które dopiero co się wprowadził razem ze swoim klanem. Przed wyjściem z obozu podeszła do niego Porostowa Plamka pytając, czy mogłaby dołączyć do patrolu przywódcy. Kocur zgodził się, ponieważ nie lubił przebywać sam, chociaż tym razem miał taki zamiar. Pierwszy raz od kilku dni chciał odpocząć od tych wszystkich ważnych obowiązków. A to patrole, a to ceremonia, a to coś tam jeszcze innego. Moręgowatej Gwieździe powoli kończyła się cierpliwość. Jego zastępca, zamiast organizować patrole i pomagać w rozbudowie legowisk, wolał spędzać czas ze swoją partnerką - Obserwującą Ćwierkanie. Rozkoszny Strumień spędzał z nią każdą wolną chwilę, tak, jakby spodziewała się kociaków albo już je miała. Niby co jakiś czas wojowniczka zaglądała do żłobka i zajmowała się Szkarłatkiem, który został podrzucony do obozu kilka wschodów słońca temu, ale nie zmieniało to faktu, że zastępca klanu stawał na uszach, aby tylko ją zadowolić.
- Wszystko w porządku? - głos Porostowej Plamki przerwał rozmyślenia przywódcy. Moręgowatej Gwiazda zamrugał kilka razy, aby mógł zrozumieć co się dzieje wokół. Rozejrzał się powoli, tak jakby nie wiedząc, gdzie obecnie się znajduje.
- Idziemy dalej, czy masz zamiar tutaj tak stać i gapić się gdzieś... Niewiadomo nawet gdzie?
Moręgowatą Gwiazdę zaskoczyły słowa młodej wojowniczki. Wiedział, że kotka jest bardzo stanowcza i surowa, ale nie znaczyło to, że ma całkowicie nie szanować swojego przywódcy. Dopiero co skończyła swój trening jako uczennica, więc nie powinna tak na niego naskakiwać.
- Tak, idźmy dalej - odpowiedział w końcu po chwili milczenia - Zamyśliłem się i tyle.
Porostowa Plamka gapiła się na niego z przekręconym pyskiem i niedowierzaniem w oczach, ale po kilku uderzeniach serca obróciła się i postawiła uszy.
- Koty. Czuję inne koty - wymamrotała szybko. Moręgowata Gwiazda popatrzył w stronę, w którą patrzyła wojowniczka. Faktycznie. W ich stronę zmierzało kilka kotów. Wyglądały dość znajomo, więc przywódca od razu zrozumiał, że należą do klanu, z którym graniczył Klan Szałwii.
Zanim Moręgowata Gwiazda zdążył powiedzieć, żeby wojowniczka ich nie atakowała, młoda kotka juz biegła w ich stronę. Nakrapiany kocur ruszył za nią jak najszybciej potrafił. Nie chciał rozpoczynać nie potrzebnej awantury, chociaż miał wielką ochotę zrobić na pysku bliznę, któremuś z tych mysich móżdżków.
Porostowa Plamka od razu skoczyła na jednego z kotów i powaliła go na trawę. Przycisnęła go do ziemi i pokazała swoje ostre kły.
- Co tu robicie?! - warknęła patrząc na każdego po kolei, a jednak uważając, aby kot, na którym leżała, się spod niej nie wymknął.
- Spokojnie koteczko - zamruczał jeden z kotów i powoli podszedł do wojowniczki - Tylko tędy przechodzimy...
Moręgowata Gwiazda przybył w idealnym czasie i popchnął Porostową Plamkę. Zmierzył ją groźnym wzrokiem po czym popatrzył na kota leżącego na ziemi. Pomógł mu się podnieść i rzekł:
- Przepraszam za nią... Jest jeszcze niedoświadczona i nie wie, że medyków się nie atakuje! - warknął przerzucając wzrok na jego pobratymczynię.
- Medyka? - spytała zszokowana wojowniczka i powoli podeszła do trzęsącego się kota - Przepraszam... Myślałam, że chcecie przejąć część naszego terytorium i po prostu zaatakowałam... Bo przecież... Najlepszą obroną jest atak, czyż nie? - zapytała śmiejąc się cicho.
Kot, który wcześniej mówił do Porostowej Plamki podszedł do przywódcy i wyszeptał:
- Niezła jest jak na tak młodą wojowniczkę. Wierzę, że zmieni się trochę i będzie bardziej uważać, i dzięki temu może kiedyś zostanie świetną przywódczynią... No wiesz... Kiedy powąchasz kwiatki od spodu...
- Co? - zapytał Moręgowata Gwiazda nie rozumiejąc ostatnich słów. Wojownik zaczął odchodzić, ale odwrócił się jeszcze i powiedział coś, ale nakrapiany kocur nie usłyszał tego. Zrozumiał jednak z ruchu warg wojownika o co chodziło - "Kiedy zdechniesz. Bo przecież wiecznie żyć nie będziesz, nie?".
Czyżby Klan Kiełka groził kocurowi? Czy to miało na celu tylko go zastraszyć...? Moręgowata Gwiazda nie chciał zawracać sobie tym głowy.
- Ciebie też powinnam przeprosić - mruknęła Porostowa Plamka grzebiąc pazurem w ziemi - Naprawdę nie wiedziałem, że ten kot jest medykiem. Gdybyś mnie wcześniej uprzedził to bym go przecież nie zaatakowała - podniosła głowę - Chciałeś mnie uprzedzić, prawda?
- Tak, ale nie zdążyłem, bo za szybko biegłaś.
Kotka spuściła łeb i położyła po sobie uszy. Podniosła się i powoli zaczęła iść w stronę obozu.
- Hej! Zaczekaj na mnie! - zawołał przywódca i poszedł za kotką. Chciał zapomnieć o tym co się dzisiaj wydarzyło. No i o słowach tego wojownika, które wciąż rozbrzmiewały mu w głowie. "Kiedy zdechniesz. Bo przecież wiecznie żyć nie będziesz, nie?".
***
Moręgowata Gwiazda podniósł głowę i wyjrzał zza swojego posłania. Ciemność spowijała jaskinię. Kocur wiedział, że niedługo nadejdzie wysokie słońce, ponieważ kilka godzin temu Rozkoszny Strumień uprzedził go, że wychodzi na poranny patrol łowiecki razem z Błotnistą Cętką. Zastępca poprawił się. Codziennie rozsyłał patrole, zawsze był gotów do pomocy. Czyżby czytał mi w myślach? - zastanawiał się Moręgowata Gwiazda.
Do jego legowiska weszła Wichrowy Owoc. Jakiś czas temu Klan Gwiazdy zesłał jej sen, w którym widziała chorujące i zranione koty. Próbowała im pomóc, ale nie dała rady, ponieważ była zbyt wolna i koty poumierały. Kotka zrozumiała wtedy, że jej przeznaczeniem jest zostać Medyczką i zajmować się kotami, które potrzebują jakiejkolwiek pomocy czy wsparcia.
- Witaj, Moręgowata Gwiazdo - przywitała się ciepło i ukłoniła się.
- Witaj Wichrowy Owocu - odpowiedział przywódca - Co cię do mnie sprowadza? Myślałem, że poszłaś szukać ziół razem z Obserwującą Ćwierkanie.
- Tak, owszem. Byłyśmy na małym patrolu, ale niedawno wróciłyśmy. Znalazłyśmy trochę tymianku i mniszku - odpowiedziała prędko kotka.
- To... To chyba dobrze - rzekł nakrapiany kocur i uśmiechnął się.
- Nieważne. Przyszłam zaoferować ci małą pielęgnację futra. Dopiero co wróciłam ze żłobka, więc mam jeszcze trochę mysiej żółci, jeśli będzie ci ona w ogóle potrzebna.
- Ze żłobka?
- Szkarłatek miał kleszcza - wyjaśniła szybko kocica i podeszła do kocura bliżej - To co ty na to?
- Naprawdę dziekuję, ale jak narazie tego nie potrzebuje. Nie mam żadnych kleszczy czy pcheł, a futerko mam czyste niczym łza - zamruczał.
- Oczywiście - rzekła i odwróciła się - W takim razie wyjdź już na zewnątrz. Rozkoszny Strumień cię szuka - powiedziała jeszcze naprędce przed wyjściem i przecisnęła się przez otwór w skale.
Moręgowata Gwiazda wygramolił się ze swojego posłania i poszedł w ślady kotki. Promienie słońca oślepiły go. We wnętrzu jego nory było ciemno, prawie tak jak w nocy, a na głównym placu obozu słońce dawało się we znaki. Po krótkiej chwili do nakrapianego kocura podszedł rudy kocur.
- Właśnie powrócił patrol łowiecki - poinformował przywódcę szybko.
- Dobrze, bardzo dobrze Rozkoszny Strumieniu. Co i ile upolowaliście? - spytał Moręgowata Gwiazda i polizał swoją łapę. Nie miał dzisiaj za bardzo czasu na ułożenie swojego futra, więc teraz wyglądało tak, jakby kilka minut temu grzmotnął w niego piorun.
- Dwie wiewiórki, ze trzy myszy i jednego wróbla - oznajmił zastępca.
- Całkiem nieźle jak na początek Pory Nowych Liści - mówiąc to, kocur dalej kontynuował swoją higienę.
- Zapomniałem wspomnieć, że Błotnista Cętka wyczuł niedaleko granicy z Klanem Kiełka woń psa. Poszliśmy za zapachem i zauważyliśmy go niedaleko rzeki. Był ogromny! Wielka, czarna bestia z ogromnymi kłami i ze śliną cieknącą z pyska - mówił to z eksytacją - Postanowiliśmy wrócić do obozu z tym co upolowaliśmy, a kiedy byliśmy już prawie przy wejściu do obozu źle postawiłem krok i spadłem ze skały, ale, na całe szczęście, wylądowałem na czterech łapach i nic mi się nie stało - miauknął z ulgą w głosie.
Moręgowata Gwiazda nie skupił się za bardzo na tym co kocur mówił dalej. PIES? Pies na ich terenie? Przywódca będzie musiał wysłać, albo nawet sam poprowadzić, wieczorny patrol i sprawdzić, czy ta dzika bestia już odeszła. Bo jeśli tego nie zrobi to... Nie chciał nawet myśleć o tym, co może się stać. Na jego pysku pojawił się udawany uśmiech.
- Ja, ty i Błotnista Cętka pójdziemy wieczorem na patrol sprawdzić, czy ten pies już poszedł. Czekajcie na mnie przy wyjściu z obozu. Będę chwilę przed zmierzchem - powiedział Moręgowata Gwiazda i odszedł od swojego zastępcy, nie zwracając uwagi na to, że kocur patrzy na niego zmieszany. Przemierzył plac obozu i przykucnął przy stercie zwierzyny. Wziął sobie tłustą mysz i odszedł kawałek dalej, aby móc się położyć. Od razu odgryzł kawałek soczystego mięsa.
- Witaj, Moręgowata Gwiazdo - znad kocura odezwał się znajomy mu głos. Przywódca podniósł łeb i zobaczył stojącego nad nim Błotnistą Cętkę. Z pyska zwisał mu wróbel.
- Mogę się przysiąść? - zapytał, a kiedy przywódca kiwnął głową kocur usiadł obok niego.
- Słyszałem, że podczas patrolu łowieckiego wyczuliście woń psa - Moręgowata Gwiazda chciał zacząć rozmowę - Całe szczęście, że nic wam się nie stało.
- Ah, tak - odpowiedział wojownik przełykając kęs swojego posiłku, po czym spojrzał na mysz leżącą przed przywódcą.
- Twoja zdobycz wygląda znacznie smaczniej... Nie zechciałbyś się może zamienić? - spytał. Czyżby chciał zmienić temat?
- Jasne! I tak dużo bardziej wolę wróble niż te gryzonie - mówiąc to przywódca przesunął mysz pod pysk Błotnistej Cętki. Wojownik zrobił to samo z wróblem. Przywódca wgryzł się ptaka. W tamtej chwili jego podniebieniem zawładnęło przepyszne mięso wróbla.
Moręgowata Gwiazda skończył już swój posiłek, ale na języku nadal czuł smak zwierzyny. Błotnista Cętka odszedł od kocura kilka minut temu w poszukiwaniu swojej partnerki - Porostowej Plamki. Wojowniczka dopiero co skończyła swój uczniowski trening i już skradła serce wojownika... A może to on skradł jej serce? Nakrapiany kocur nie chciał zaprzątać sobie głowy sprawami miłosnymi innych. To, że jemu nie udało się w związku, nie oznacza wcale, że innym też ma się nie udać.
Przywódca zaciekawiony, w skupieniu, obserwował jednak parę młodych kotów. Błotnista Cętka usidlił kotkę swoim czarującym uśmiechem, gdy ta chwaliła jaki to on jest odważny. Nakrapiany kocur uśmiechnął się na ten widok.
Wtedy kocur zrozumiał, że obok niego leży jakiś kot. Spojrzał w tamtą stronę i ujrzał białe futro upstrzone rudymi cętkami. Należało one do nikogo innego niż Wichrowego Owocu.
- Kiedy przyszłaś? Nie zauważyłem cię - mruknął szczerze i polizał swoją łapę - kolejny raz zapomniał dokończyć pielęgnacji futra.
- Przed chwilą. Patrzyłam na ciebie, gdy ty byłeś zajęty spoglądaniem na Porostową Plamkę i jej partnera. Jesteś zazdrosny, prawda? Też bym była, gdyby moja własna uczennica, którą traktowałam jak córkę, znalazła sobie nową rodzinę.
- Skąd wiesz, że traktowałem ją jak córkę...? - zapytał cicho kocur.
- Widziałam jak na nią patrzysz. Widziałam tą troskę i miłość w twoich oczach. Przede mną nic nie ukryjesz - zamruczała i spojrzała na zakochane koty - Wyglądają ze sobą niebywale uroczo, prawda?
- Tak. Uroczo...
***
Dźwięk kropel deszczu uderzających w skały rozbrzmiewał w całym obozie. Pierwsze dni Pory Nowych Liści zapowiadały słoneczną pogodę, a jednak Klan Gwiazdy postanowił zesłać wielkie ulewy. Nie minęło nawet ćwierć księżyca od upałów, jakie panowały w ostatnim czasie.
Tego dnia Moręgowata Gwiazda siedział przed swoim legowiskiem obserwując obóz. Nie działo się w nim nic ciekawego. Wichrowy Owoc siedziała w swojej norze i sprawdzała magazyn z ziołami. Rozkoszny Strumień i Obserwująca Ćwierkanie spędzali czas w żłobku ze Szkarłatkiem. Porostowa Plamka i Błotnista Cętka rozmawiali niedaleko Legowiska Wojowników. Przywódca klanu podniósł się w końcu. Rozciągnął się, ponieważ wszystkie mięśnie mu zdrętwiały. Wtedy zauważył wybiegającego ze żłobka Rozkosznego Strumienia, który w pysku trzymał Szkarłatka. Od razu skierował się w stronę Legowiska Medyczki. Za nim podążała jego partnerka. Moręgowata Gwiazda, lekko przestraszony zaistniałą sytuacją, poszedł w ich ślady.
W legowisku Wichrowego Owocu czuć było woń przeróżnych ziół. Kiedy Moręgowata Gwiazda wszedł do środka, zauważył jak medyczka kuca przy kociaku i trzyma jego małą łapkę.
- No już, już. Spokojnie. To tylko mały kolec. Zaraz go wyciągnę. Nigdy nie robisz nic pomocnego... Zawsze tylko bałaganisz i się wydurniasz. - zamruczała biało-ruda kotka i szybkim ruchem pociągnęła cierń zębami. Z ranki w poduszce wyleciał malutki strumień krwi.
- Dam ci teraz kilka nasion maku. Zjedz je, dobrze? - zapytała kotka i podsunęła pod pyszczek kociaka kilka ziarenek, które przygotowała chwilę wcześniej. Podniosła się i weszła do niewielkiej jaskini znajdującej się obok. Po chwili wyłoniła się z niego z liśćmi dębu w pysku. Podeszła do małego kocurka i pogryzła listki. Nałożyła papkę na ranę po czym odwróciła się do Obserwującą Ćwierkanie.
- Pójdziesz po kilka pajęczyn? Powinny leżeć tuż przy wejściu, nawinięte na patyki.
Ciemnoszara kotka skinęła głową i poszła do magazynu ziół. Jej czarny, puchaty ogon sterczał z wnętrza norki. Kotka obróciła się i podeszła do medyczki, a po chwili podała jej pajęczynę. Wichrowy Owoc od razu wzięła się za zawiązywanie sieci na łapce Szkarłatka.
- Źle to robisz! - warknęła Obserwująca Ćwierkanie i odepchnęła kotkę od kociaka - Pokaże ci jak się to robi - prychnęła i złapała zawiniątko pajęczyn. Szybkimi ruchami zawiązała je wokół łapy Szkarłatka i polizała go po pyszczku.
Rozkoszny Strumień podszedł do dwójki kotów i przytulił się do partnerki.
- Świetnie sobie z tym poradziłaś - mówiąc to oplótł swój ogon wokół ogona ciemnoszarej kotki. Swój wzrok przeniósł później na Szkarłatka.
- To jak? Kończymy zabawę? - zapytał, a kociak zaczął skakać podekscytowany, ale po kilku skokach przestał zdając sobie sprawę, że mała ranka na łapie go boli.
- Tak! Tak! - zapiszczał - To teraz jest moja kolej! W takim razie ty musisz teraz... - zamyślił się na chwilę - Złapać mi największego królika jakiego zdołasz znaleźć!
- Oczywiście, mój mały - zamruczał i ukłonił się przed kocurkiem poczym podniósł się i wyszedł ze żłobka. Dało się usłyszeć dźwięk jego łap uderzających, bardzo szybko, o skalną nawierzchnię.
Szkarłatek wlepił swoje oczęta w Obserwującą Ćwierkanie czekając na jakieś polecenie.
- Chodź mały, pójdziemy do żłobka i tam poczekamy na Rozkoszny Strumień, dobrze? - spytała i zaczęła prowadzić kocurka w stronę wyjścia. Zanim wypełza z legowiska rzuciła ostatnie, wyzywające spojrzenie w stronę Wichrowego Owocu.
- Wredna kocica! Co ona sobie myśli?! Trzeba było zostać medyczką, a nie teraz wypominać każdy, nawet ten najmniejszy błąd! - warknęła biała kotka, podnosząc się. Otrzepała swoje futro z kurzu i zaczęła iść w stronę wyjścia.
- Już ja jej pokaże...
- Nic jej nie będziesz pokazywać - rzekł Moręgowata Gwiazda, który stał przy wyjściu. Medyczką dopiero teraz zdała sobie sprawę z obecności kocura.
- Ale chyba sam widziałeś co zrobiła!
- Owszem, widziałem, ale nie znaczy to, że masz od razu wyrwać jej sierść ze skóry. Chciała się po prostu popisać przed Rozkosznym Strumieniem i tyle.
- I "tyle"? Niczego nie rozumiesz! Przez coś takiego mogła zniszczyć mi reputację. Co będzie o mnie myślał Szkarłatek? "Paskudna kocica, która potrzebuje pomocy wojowniczki, aby móc poradzić sobie z małą raną"?
- Wichrowy Owocu - miauknął łagodnie przywódca - Uspokój się i rozluźnij mięśnie, a przede wszystkim schowaj pazury...
- Ale skąd ty... - Moręgowata Gwiazda uciszył medyczkę jednym syknięciem.
- Teraz idź do magazynu i dokończ zajmować się tym, co do ciebie należy - miauknął po chwili i skierował się w stronę głównego placu obozu - I ani mi się waż ją atakować, zrozumiano? - spytał, a kiedy kotka skinęła głową wyszedł z jej legowiska. W jego stronę biegła Potostowa Plamka i kocur zauważył to dopiero wtedy, gdy leżał pod nią.
- Ojejku! Przepraszam, nie chciałam na ciebie wpaść - zarumieniła się ze wstydu.
- Nic się nie stało - zaśmiał się - Następnym razem uważaj trochę bardziej. Po co tak biegłaś?
- Chciałam się spytać, czy moglibyśmy zrobić udawaną walkę. No wiesz, taki trening.
- No nie wiem... Nie jesteś już przecież uczennicą, więc po co miałbym sprawdzać twoje umiejętności walki?
- A czy ja cię proszę o to, abyś sprawdził moje umiejętności, czy żebyśmy zawalczyli? - syknęła kotka, po czym opanowała się - Przepraszam...
Moręgowatą Gwiazdę zdziwiło zachowanie kotki. Była jeszcze bardziej arogancka niż podczas ich "pamiętnego" patrolu.
- Niech ci będzie. Zaczynamy już teraz? - zapytał pewny siebie. Uwielbiał rywalizować i widział, że po prostu musi to wygrać. Spojrzał na kotkę wyzywająco, po czym przyjął swoją ulubioną pozycję. Kotka nie traciła czasu. Od razu skoczyła na swojego przeciwnika, zgrabnie wylądowała tuż przed nim, "zanurkowała" pod jego ciało i kopnęła przywódcę w brzuch tylnymi nogami. Nogi pod kocurem się załamały. Przywódca upadł na ziemię i zwiotczał.
- Co... Co ja zrobiłam? Zabiłam go? Ja nie chciałam, przyrzekam! To był tylko prosty kopniak! - sparaliżowana strachem skuliła się i zasłoniła łapami pysk, aby nie widzieć ciała kocura.
W tym momencie jednak nakrapiany kot wykorzystał przewagę. Podniósł się szybko, podbiegł do kotki i szarpnął ją za ogon, po czym skoczył na kamienną ścianę obozu, odbił się od niej i przygwoździł wojowniczkę do ziemi.
- Poddajesz się? - warknął dysząc.
- Udawałeś! Jesteś kłamcą! Bezlitosnym kłamcą bez serca! - warknęła i jeszcze raz kopnęła kocura w brzuch. Tym razem przywódca poturlał się na bok, a kotka w tym czasie zdążyła do niego podbiec i skoczyć na niego. Jej uderzenie było precyzyjnie wymierzone. Trafiła prosto na jego barki, zębami przytrzymała jego kark.
- A może to jednak ty chcesz się poddać? - syknęła mu do ucha. Kocur był zaskoczony ruchami kotki. Zastosował na niej jedną z najtrudniejszych technik, a ona natomiast skorzystała z tych mniej skomplikowanych i go pokonała.
- Złaź ze mnie! - warknął, a gdy kotka z niego zeszła powiedział:
- Bardzo dobrze sobie poradziłaś - ledwie co mógł złapać oddech - Jak na to, że swój trening skończyłaś księżyc wcześniej, to i tak radzisz sobie wyśmienicie jako wojowniczka. Cieszę się, że mogę mieć cię w naszym klanie - pod koniec dało usłyszeć się od niego mruczenie.
Kotka patrzyła na niego oniemiała, a po chwili odwróciła się i poszła w stronę Legowiska Wojowników.
- Te kotki... Nigdy im nie dogodzisz - rzekł z ironią w głosie po czym zaczął się głośno śmiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro