Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Adam

Postanowiłem że powinniśmy wyjść z tego baru na świeże powietrze. Więc wziąłem Kathrine za rękę i wyprowadziłem ją na zewnątrz.

- Dlaczego wyszliśmy? - Popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.

- Żeby trochę odetchnąć.- spojrzałem na nią, a w tedy ona odwróciła wzrok.

- Pójdziemy na chwilę do samochodu?

- Ale po co?

- Wież mam ochotę na coś słodkiego?- Czy ja aby się nie przesłyszałem? Pomyślał.

- Masz ochotę na coś słodkiego?- Popatrzyłem na nią z niedowierzanie w oczach.

- Tak, a jestem prawie pewna że znajdę to w samochodzie.- złapałem ją za rękę i ruszyliśmy do auta. Gdy go już znaleźliśmy Kathrina otworzyła drzwi i wyjęła coś z kieszeni samochodu. Potem zamknęła go i stanęła na przeciwko mnie.

- Możemy już iść- Patrzyłem na nią w całkim oszołomieniu. Dopóki nie zaczęła mi wymachiwać czekoladą przed nosem. No nie. Chodziło jej o czekoladę.

- Aha. Chciałaś czekoladę.

- A niby cóż innego?- Spojrzała na mnie a później się zarumieniła. Poszliśmy trochę na przód za nim się zapytała.

- Chcesz trochę?- Spojrzałem na czekoladę i wziąłem ja. Potem otworzyłem. W tedy do mojej głowy wpadła szalona myśl.

- Wież bardzo lubię wedel. Mógłbym go jeść i jeść, a nigdy by mi się nie znudził.- Gdy chciała mi zabrać tabliczkę zrobiłem unik.- Ty też lubisz taką?Na prawdę nie spodziewałem się.-Ledwo zdołałem utrzymać powagę tej sytuacji.

- Oddasz mi to czy nie?

- To czyli co?- Paliłem głupa a przy tym robiłem niewinna minę. Za to ona było widać że jest na mnie coraz bardziej wściekła.

- Nie udawać idioty. To co trzymasz w ręku. No to oddasz?- Popatrzyła na mnie i wyciągnęła rękę.

- Nie.- Widać że zaskoczyła ją ta odpowiedź.

- Dlaczego nie?

- Jak chcesz to sobie weź.- Pomachałem jej przed nosem. Ona próbowała mi to zabrać, ale ukryłem się za samochodem. Tak właśnie zaczęła się ta pogoń. Ja uciekałem między samochodami, a ona mnie goniła z wojowniczą miną. Przez to jeszcze bardziej się śmiałem.

- Z czego tak rechoczesz?!- Dobiegł mnie głos Kathrin, a po nim było słychać że nie jest w najlepszym nastroju.

- Myślałem że żaby rechoczą.

- Ty raczej prędzej byś się nadał na ropuchę!

- Super!- Zatrzymałem się na chwile i spojrzałem na nią.- Więc zdejmij ze mnie te złe zaklęcie.

- Tobie to raczej niewiele pomoże- Zaczęła się śmiać. Ja natomiast udałem obrażonego.

-No wież, może nie jest ze mnie mis poloni, ale też nie kwazimodo.-Popatrzyłem na czekoladkę.-Dobrze oddaję.

- Tak po prostu?- Widać mi nie wierzyła, ale cóż.

- Mhm.- Wolnym krokiem do mnie podeszła, a wtedy ja ją złapałem w tali i przyciągnąłem do siebie.

- Coś za coś.- powiedziałem to ochrypłym głosem.

- Wiedziałam że jest jakiś haczyk.- Jakaś ona piękna.

- Jeden buziak za czekoladkę- uśmiechnąłem się zmysłowo.

- Tylko jeden tak?

- Chyba że będziesz miała ochotę na więcej.- Pożałowałem swoich słów, bo próbowała się uwolnić z mych ramion. Ja natomiast tylko uściśliłem uścisk.

- Puszczaj!

- Nie zapomniałaś o czymś?- Przestała się wyrywać, i spojrzała na mnie. Zaczęła rękami mierzwić mi włosy. Było mi tak przyjemnie. Potem Zbliżyła swoją twarz do mojej nagle odskoczyła i zaczęła chichotać .

- Mam.- Zaczęła wymachiwać czekoladą. Dopiero teraz zorientowała się co jest grane. To mała diablica. Oszukała mnie.









-







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: