(4) Mokre wyjaśnienia
Michael:
Wszedłem do gabinetu, gdzie była jeszcze przesłuchiwana Viki i usiadłem obok niej.
- Teraz oboje opowiedzcie nam, co robiliście w piątek. - powiedział pan dyrektor - Doszły nas słuchy, że byliście mokrzy i może w jakiś sposób utopiliście Ron'a.
Spojrzałem na Viki, która smutno przegryzła wargę, więc złapałem ją za rękę.
- Więc ja zacznę. To co opowiem, może będzie trochę głupie i niedorzeczne. - odparłem, spoglądając to na komisarza, to na dyrektora.
- Oj, chyba nic gorszego nie będzie od waszych poprzedników. - powiedział dyrektor.
- No więc...
~ Piątek - impreza u Nicole ~
Impreza trwała już może od jakieś godziny, a ludzie świetnie bawili się nie tylko w swoich gronach, ale i w nowo poznanym towarzystwie.
Michael lubił imprezować, ale jak najbardziej rozsądnie. Miał trochę inny plan na swój kostium, jednak Viktoria podała swój pomysł na przebranie. Chciała przebrać się za kogoś z bajki, a że jedną z jej ulubionych z dzieciństwa była Scooby-Doo, ucieszyła się, że można ubrać się za kogoś właśnie z tej kreskówki.
Dla niego zdanie Viktorii było najważniejsze i nie umiał jej odmówić takiej rzeczy. Chciał ją uszczęśliwić, więc na imprezie pojawili się w stroju Daphne i Fred'a.
- Powiem Ci, że pasuje Tobie rudy. - powiedział Michael, trzymając dziewczynę w talii, aby nie tylko nie upadła po alkoholu, ale również by z nią kołysać się do zbyt szybkiej muzyki. - Jesteś wtedy jeszcze bardziej z pazurem.
- Ja zawsze jestem z pazurem, jak kot, tylko nie zawsze je pokazuję. - uśmiechnęła się Viki, trzymając ręce zawieszone na szyi chłopaka. Była taka rozluźniona, nie tylko przez te kilka drinków, które już zdążyła wypić, ale również dzięki komfortowym poczuciu bezpieczeństwa przy swoim chłopaku. Mogła być przy nim taka rozluźniona i delikatnie pijana.
- To możesz częściej je pokazywać, kocie. - zaśmiał się chłopak, nadal kołysząc się. Dziewczyna zamknęła oczy i ucałowała blondyna w usta.
- Em trochę tu za głośno, głośniki są i na zewnątrz, a ja bym sobie posiedziała w ciszy. - powiedziała Viki, przytulając głowę do torsu Mike'a.
- Może chcesz się położyć?
- Nie, chcę tylko trochę pobyć sam na sam z Tobą. - wyznała brunetka, a chłopak chwilę się zastanowił.
- Hm wiesz co? Niedaleko jest jezioro, możemy posiedzieć na mostku, co Ty na to? - zapytał chłopak i spojrzał na dziewczynę, czekając na jej reakcję. Viktoria uśmiechnęła się i klasnęła w ręce. Lubiła czasem posiedzieć w głośnym tłumie, jednak chwila spokoju była dla niej też ważna, mogła wtedy naładować swoje akumulatory i wrócić znowu do zabawy.
Michael i Viki kierowali się spacerowym krokiem w stronę jeziora. Gdy nagle się tam znaleźli, dziewczyna zdjęła swoją fioletową marynarkę i usiedli na moście. Noc zapowiadała się naprawdę ciepła, więc zbyt wiele odzieży wierzchniej jej wręcz przeszkadzało.
- Ale tu jest fajnie. - powiedziała i rozejrzała się po tafli wody, potem na pałki i trzcinę. Gdzieś w głębi niej słychać było kumkanie żab.
- Też mi się tu podoba, jest całkiem romantycznie. Jeszcze tylko jedzonka brakuje. - zaśmiał się chłopak i złapał za rękę swoją brunetkę.
Oglądali gwiaździste niebo, które odbijało się od tafli wody. Dzięki latarni niedaleko, nie było aż tak ciemno.
- Wiesz co? Nie sądziłam, że tak wiele będzie nas łączyć. - powiedziała Viktoria, machając nogami nad wodą. - Myślałam, że może minie jakiś czas i Tobie się znudzę.
- Nie wiem jakim cudem mogłabyś się dla mnie znudzić, kochanie. - powiedział Mike i objął dziewczynę ramieniem. Nawet to, że nazywał ją kochaniem, było dla niej bardzo miłe i czuła wtedy jakieś dobre uczucie, którego nie umiała nazwać. - Jakby coś było nie tak, powiedziałbym Ci. Dzięki Tobie moje życie jest tak pozytywne jak nigdy dotąd.
- Ty moje też rozświetlasz, cały czas jestem taka szczęśliwa. Jesteś moim miłosnym przyjacielem. - powiedziała dziewczyna i spojrzała mu w oczy.
Mike roześmiał się i odgarnął jej włosy.
- Miłosnym przyjacielem?
- Czy przyjacielem i miłością. Inaczej bym nie mogła przy Tobie siedzieć w stroju Daphne ze Scooby-Doo. - zaśmiała się Viki.
- Haha w sumie racja, a ja przy Tobie w stroju Fred'a. - odparł i pocałował ją w czoło, co uwielbiałam najbardziej na świecie.
- Zróbmy coś szalonego. - powiedziała Viki. Takie słowa chyba nigdy nie padły z jej ust.
Mike spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, nie wiedząc co dziewczyna ma na myśli.
- A co takiego chciałabyś zrobić? - zapytał i przysunął się do niej na bardzo mały dystans, przygryzając wargę.
- Oj nie o tym mówię, głuptasie. Myślałam, że skoro ty taki szalony to coś wymyślisz. - powiedziała i uśmiechnęła się.
Chłopak chwilę się zastanowił i za moment ściągnął spodnie i wskoczył to wody. Nie była taka zimna, jak się tego spodziewał.
- Wskakuj! - zawołał i zanurzył się cały w wodzie.
- Ty chyba oszalałeś, nie zrobię tego! - krzyknęła i wstała z pozycji siedzącej.
- No chciałaś coś szalonego - zaśmiał się Mike. Dziewczyna z krzywą miną spojrzała na wodę, która była w jej oczach źródłem niebezpiecznych istot. Jednak po chwili namysłów zdjęła spódniczę, zostawiając na sobie bluzkę, żeby zasłonić choć trochę biust. Usiadła na skraju mostu, żeby powoli wejść do wody. - Nie bój się, jest całkiem ciepła. Choć, ja Cię wezmę na barki.
- Ale tylko nie zmocz mi włosów, bo jak to zrobisz to zginiesz marnie. - powiedziała i trochę się nadal bojąc zeszła tak, że siedziała już na rękach swojego chłopaka. On delikatnie ją puścił i oboje byli już w wodzie. Viktoria złapała za ramiona chłopaka, żeby nie stracić równowagi.
- I jak? Nie tak strasznie co? - zaśmiał się chłopak, przytulając wystraszoną dziewczynę do siebie. - Jaka Ty szalona, Viki.
- Nie śmiej się ze mnie, to było trudne. Nie wiem kogo by było na to stać. - powiedziała i puściła chłopaka, żeby trochę podpłynąć. On również to zrobił i oboje bawili się w wodzie. Viki trochę grała nie fair, oblewając Mike'a wodą, gdyż on nie mógł zrobić tego samego jej.
- Jeszcze raz mnie ochalpiesz to też Cię ochlapię, tylko że ja mam większe ręce, moja droga. - powiedział, udając poirytowanie. Viki uśmiechając się, patrzyła na niego i po chwili oblała go wodą, żeby sprawdzić czy mówi prawdę. - No i się doigrałaś. - odparł i choć dziewczyna uciekała płynąc, on chlapnął wodą na jej włosy.
- No Miiiiike! - pisnęła, a on przypłynął do niej.
- Oj nie płacz, się wysuszy. - zaśmiał się, ale dziewczyna i tak była zła. - Choć daj buziaka.
- Nie ma dla Ciebie już buziaków. - odparła i oddaliła się płynąc do tyłu.
Chłopak zrobił smutną minkę, która przekonała Viktorię. Podpłynęła do niego i dała mu krótkiego buziaka w policzek. Blondyn uśmiechnął się, ukazując szereg białych zębów.
Viktorii od razu zmieniła zdanie i już nie była taka zła. Pocałowała go jeszcze w usta, przechwytując jego dolną wargę. Widziała, jak w filmach tak robią i postanowiła również tego spróbować. Efektem tego był głośniejszy oddech chłopaka. Spojrzał jej w oczy, zasłonięte okularami i zaraz on pocałował jej usta, również przygryzając jej wargę i delikatnie zasysając ją.
Ona położyła dłoń na jego policzek, przybliżając jego usta do swoich. Ten pocałunek był bardziej namiętny, niż te wszystkie poprzednie. Dodatkowo alkohol prowokował do jeszcze śmielszych działań.
Wszystko się zmienia z czasem, nawet podejście do rzeczy, przed którymi wcześniej się broniliśmy. Wiele spraw ma inne znaczenie, gdy zjawiają się w naszym życiu nowi ludzie.
Dlatego pod wpływem impulsu, Mike ostrożnie, ale pewnie położył ręce na pośladkach dziewczyny, a jej to nie przeszkadzało, wręcz spodobało się jej to. Przysunęła się jeszcze bliżej do niego, nie przerywając całowania. Mike zaczął powoli przesuwać ręce po talii dziewczyny, a potem znów wracał na jej pośladki.
Spojrzał na jej szyję, a potem na nią. Nie musiał nic mówić, brunetka pokiwała głową na tak, a chłopak delikatnie pocałował jej obojczyki, potem zmierzał mu górze, nadal robiąc ścieżkę pocałunków na jej ciele. Dotarł do jej ucha, które również pocałował, a ona cichutko mruknęła z przyjemności.
Poczuła się głupio, że odczuwa coś w rodzaju podniecenia, ale gdy ten chłopak, który robił na niej takie dobre wrażenie, całował ją, czuła się błogo.
Cieszyła się, że nie jest już tak zamknięta na niego, że jest jej teraz łatwo mu ufać. Bo mogła mu ufać, był tylko jej.
- Może to zabrzmi płytko, ale jesteś piękna...cudownie piękna... - szepnął do jej ucha, nie przestając głaskać pod wodą jej talii. Viktoria poczuła, że jej policzki robią się gorące.
- Michael...- szepnęła, ale on nic nie mówił, jedynie słyszała jego głębokie oddechy, które mieszały się z jej. Chwyciła go za kark, zaczęła wplatywać palce w jego włosy, a on coraz intensywniej głaskał jej tyłek, po chwili kierując swoje dłonie w stronę jej bardziej intymnego miejsca.
- O nie, ktoś nam miejscówę podkradł! - zawołał jakiś zachrypnięty głos, dobiegający z początku mostu. Od razu spojrzeli w tamtą stronę. Byli to jacyś starsi mężczyźni z paczkami piwa. - Uszanowanie panienko. - powiedział zarośnięty mężczyzna.
- My już stąd idziemy. - powiedziała Viktoria, kierując się do wyjścia z wody. Michael trzymając jej rękę również poszedł za nią.
- A jak dla nas to możecie zostać, piwa się napić z nami. - odpowiedział drugi, chyba bardziej pijany facet. - Popatrzymy na ładną damę.
Para jednak nic nie odpowiedziała.
- Pójdę po ubrania...- powiedział Mike i pobiegł na most, zostawiając dziewczynę niebezpiecznie blisko pijaczków.
- Może chciałabyś zostać z nami, co? - zapytał jeden z nich, powoli podchodząc do brunetki, która zrobiła krok w tył. Na szczęście Mike szybko przybiegł i oboje szybko odeszli z tego miejsca. Schowali się za kilkoma drzewami, żeby się ubrać i nie wychodzić prawie nago na ulicę.
- Jezu, ale się ich wystraszyłam. Dobrze, że szybko zawinęliśmy manatki. - powiedziała Viktoria, zakładając suchą spódnicę i wyciskając bluzkę z nadmiaru wody.
- Noo, chociaż...szkoda, że przyszli...- uśmiechnął się pod nosem Mike, zapinając spodnie i ubierając buty. Podszedł do ubranej dziewczyny i wziął ją za rękę, by udać się znowu na imprezę.
- Emm...no szkoda. - odparła Viki.
- Chyba, że coś było nie tak, nic nie mówiłaś, nie chciałem naciskać, ja przepra...- nie dokończył mówić, bo dziewczyna położyła palec na jego ustach.
- Nie przepraszaj. Było mi bardzo przyjemnie...- powiedziała cicho, nie dokońca chcąc przyznawać się do tego głośno. Na samą myśl zrobiło się jej ciepło. Mike zauważył jej radość zmieszaną z niepewnością.
- Nie wstydź kotku...- powiedział szeptem, do którego wkradła się chrypa, którą ona tak bardzo lubiła. Jeszcze bardziej się zawstydziła, ale tylko uśmiechnęła się i złapała chłopaka za rękę....
- Byliście nad jeziorem, kąpiąc się w strojach ze Scooby-Doo, uciekając potem od meneli, tak? Tak mam to zapisać? - zapytał komisarz, ślęcząc nad kartką.
- Dokładnie tak, panie władzo. - odparłem.
- Może Pan zapisać jeszcze, że zgubiłam w tej wodzie bransoletkę, to może uda wam się ją znaleźć. - dodała Viktoria, a ja powstrzymywałem się od zaśmiania.
Policjant westchnął i spojrzał na dyrektora.
- Ktoś wie, że byliście nad tym jeziorem? - zapytał.
- Oprócz meneli to chyba nikt. - wzruszyła ramionami Viki, a policjant coś zapisał w swoim kajecie.
- Możecie wyjść, przesłuchania nadal będą trwać, ale o wszystkim będziecie informowani na bieżąco. Do widzenia. - powiedział, a my wyszliśmy z gabinetu dyrektora, gdzie na korytarzu czekali na nas reszta "podejrzanych".
- I co? I co? - Holly wstała z krzesła i podeszła do Viki.
- Nic chyba. Powiedzieliśmy jak było, narazie trzeba nadal czekać. - odparła, a ja pokiwałem głową.
- To gdzie wy wtedy byliście, że wróciliście mokrzy? - zapytała Amber, a moja dziewczyna spojrzała na mnie z zaciskając usta.
Smaczki nie zostały ujawnione przed dyrkiem i policjantem, po co mieliby to wiedzieć. Od tamtej nocy spoglądałem na Viktorię trochę inaczej. Zawsze mnie podniecała, ale po tym, gdy była taka otwarta, poczułem to jeszcze silniej. Bardzo powstrzymywałem się, aby za wiele sobie nie wyobrażać. Myślałem tylko o tym, co by się wydarzyło, gdybyśmy nadal pozostali tam sami. Podejrzewam, że dostałabym po mordzie, że moje palce zmierzały do jej....
- Nad jeziorem. Fajnie było, robiliśmy różn...- zacząłem mówić, ale dziewczyna zamknęła mi buzię swoją dłonią.
- Menele nas stamtąd wygonili. Tak byśmy pewnie posiedzieli tam dłużej...- odparła Viktoria, ale Holly posłała Amber znaczący wzrok, który tamta od razu zrozumiała. Ja nie wiem jak dziewczyny tak się porozumiewają bez mówienia. My chłopy jesteśmy prości w obsłudze, bez udziwnień, które mają dziewczyny. A jednak je kochamy...
Holly:
Wszystkim się układało, przez co i ja byłam jakaś taka pozytywnie nastawiona do życia. W sumie zawsze jestem, nawet gdy mi źle, staram się tego nie pokazywać i uśmiechać się przez cały czas. No chyba, że mam lenia.
Jak to miłość zmienia ludzi. Teraz Amber i Viki chodzą jakby dostały skrzydeł, w sumie chodzą tak jak ja bez tej miłości.
Choć przyznam, że brak miłości, a pozbycie się miłości to trochę dwie inne sprawy. Ale to nie o tym dzisiejszy wykład.
Zauważyłam sama po sobie, że dzień jakoś lepiej zaczyna się, gdy wiesz, że gdzieś tam jest ten chłopak, którego nawet samo imię wywołuje ciarki. I najlepsze jest to, że wie, że istniejesz, a nawet Ciebie bardzo lubi.
Richie:
A co porabiasz słodziaku misiaku?
Holly:
Niedługo mam chemię, a Ty?
Richie:
Słucham sobie behemothu i jem zupkę
Od razu sprawdziłam na YouTub'ie ci to jest. Okazało się, że to jakiś polski zespół drący się i wyglądający jak koledzy Samary z "Ring".
Holly:
Te coś to naprawdę brzmi jak taka muzyka dla ludzi z sekty...a ten chłop to nie powiem jak kto wygląda...
Richie:
A może ja jestem w sekcie 😬
Holly:
Poważnie mówisz?
Richie:
Po co miałbym kłamać?
Holly:
Nie wiem czy kłamiesz, ale ja nie chcę mieć z takimi ludźmi kontaktu...
Richie:
Oj Ptyś
Holly:
Ja jestem śmiertelnie poważna, nie chcę poznawać ludzi, którzy wierzą w takie rzeczy lub w szatana...
Takie ważne rzeczy mówi się od razu, a nie po takim czasie znajomości. Gdyby był satanistą to już byłby przekreślony.
Richie:
Przecież ja aniołek 🙄
Holly:
No teraz to ja już nie wiem...
Richie:
Aha? Dzięki
Holly:
A wierzysz w szatana?
Richie:
Nie 😅
Holly:
Kłamiesz.
Richie:
Uderzyłaś się w głowę? Nie wierze w szatana
Holly:
Y lol no to czemu mnie kurwa wyprowadzasz z równowagi?!
Richie:
Nie przeklinaj! Bozia patrzy..
Holly:
Tylko niech potem wyjdzie, że jesteś satanistą, to Cię w łeb puknę i przestanę pisać
Richie:
Hahaha pych, rozwalasz mnie
Holly:
Jeszcze wodą święconą Cię obleję i pokażę krzyż i sobie pójdę
Richie:
No głuptas jeden kochany 🤣
Holly:
W klasie mialam dwie satanistki, jedna napisała na ręku ave szatan, a potem przez miesiąc nie mogła zmyć
Richie:
Może się nie myła wcale...
Holly:
Potem jakiś pakt podpisała, ja tam nie wiem...
Ale jeśli Ty. Jesteś w takim czymś...
To już wiem, czemu nie lubisz czosnku 😠
Richie:
Hahahaha
Holly:
A ja Ci przyniosę i zawiążę na szyi, razem z tym krzyżem...
Richie:
Weź bo zaraz z kanapy spadnę hahaha
Holly:
Co, już się wybierasz tam do piekieł? 😠 Sory, ale panele masz, nie podkopiesz się
Richie:
Do Ciebie mogę się wybrać hah
Holly:
Nie podlizuj się, jeszcze nie skończyłam..o jeszcze nakarmię Cię tym czosnkiem
Richie:
Lepiej tego nie rób
Holly:
A to niby czemu?
Richie:
No a jak my się później będziemy całować? 😋
Holly:
Nakarmię Cię po całowaniu
Richie:
Oj ale nie musisz karmić, ja nie jestem satanistą, już spokojnie, chodź potulamy
Teraz to chce mnie tulać, patrzcie go...
Holly:
Nie ma tulasów.
Richie:
Oj kropka nienawiści...a co gdyby ten tulas był w realu?
Holly:
Jak to?
Richie:
No żebyśmy się spotkali i wtedy przytuliłbym pysię 🤭
Nie wiedziałam, czy mówi poważnie czy tylko się ze mną znowu droczy. Wiele razy pisał, że nie może się doczekać, aż się spotkamy. To prawda, na początku odmawiałam spotkania z nim, ale to wynikało z tego, że nie znałam go, a ja nie spotykam się ze znajomymi. Teraz też nie był mi znany na 100 procent.
Holly:
Ale Ty nie spotkasz się, bo się boisz
Richie:
Nie boję się -_-
Wtedy po prostu coś mi też wypadło, jeśli miałabyś ochotę spotkać się dzisiaj...to ja bardzo chętny 😊😇🤭
Holly:
W sumie mam dzisiaj trochę czasu...jeśli nie uciekniesz, to mogę przyjść na to spotkanie
Richie:
Ja nie ucieknę, ale ty możesz się przestraszyć, taki staruch ze mnie...
Holly:
Weź przestać opowiadać głupoty...
Możemy spotkać się o 17 👉👈
Richie:
Naprawdę? Mi pasuje bardzo ❤ Może spotkamy się u mnie?
Holly:
Wydaje mi się, że to za wcześnie na takie spotkania u kogoś pyś
Richie:
Nadal się boisz, że coś Ci zrobię? :(
Holly:
Może mniej, ale po prostu pierwsze spotkanie to lepiej iść na spacer
Richie:
Uwierz, że nie chcę zrobić Ci krzywdy
Holly:
Spokojnie, nie smutaj już. Samo to, że chce się z Tobą spotkać jest trochę oznaką ufności haha
Gdy już byliśmy umówieni, poczułam niepewność co do tego spotkania. Tak długo na nie czekałam, tyle razy wyobrażałam sobie, co będzie gdy się spotkamy, a gdy już dzisiaj miało do tego dojść - zestresowałam się na samą myśl, ale z drugiej strony byłam podekscytowana.
Ostatnie dwie godziny w szkole mijały całkiem dobrze, nie dlatego, że były ciekawe lekcje, ale dlatego, że byłam zanurzona w swoich myślach. Rozmyślałam nawet o tym, czy mnie przytuli na powitanie czy nie.
Wiedziałam, że do pocałunku nie dojdzie, choć wiele razy pisaliśmy o nich, wiele razy wirtualnie mnie całował, a ja jego. To było trochę dziwne, bo podkreślaliśmy to, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Oboje znaliśmy nieco inną prawdę.
Violet:
Jezu! Ale super! Nie wiesz jak się cieszę!
Holly:
Nie wiesz jak JA się cieszę haha
Violet:
Tylko napisz do mnie jakoś o 20 że wszystko git. Ja będę czasem pisać do Ciebie
Holly:
No pewnie, że napiszę, myślisz, że nie boję się jego? Niby mu ufam, ale nigdy nic nie wiadomo...
Violet:
No dokładnie, jak nie napiszesz to zadzwonię do Ciebie, a jak nie będziesz odbierać to zadzwonię na policję lub do twojej mamy
Holly:
Okeej, dziękuję, będziesz moim takim ochroniarzem haha
Może i naoglądałam się za dużo filmów z porwaniami, to uważałam, że bezpieczeństwo przede wszystkim.
Czas do umówionej godziny leciał bardzo wolno. Zdążyłam zrobić lekcje, zjeść obiad i nawet poprawić swój makijaż.
A co jak będzie drętwo? Co jeśli obojgu nam najlepiej się pisało tylko na Facebooku, a w realu to będzie totalna porażka?
Gdy w końcu wybiła 16.40, wyszłam z domu i od razu w moim brzuchu pojawiło się dziwne spięcie, którego dawno nie czułam.
Przez cały dzień było jakoś wietrznie, dlatego musiałam założyć coś na ramiona, co mi zepsuło mój outfit.
Napisałam do Violet, że zaraz się zobaczymy i poszłam pewnym krokiem w kierunku centrum, gdzie mieliśmy się spotkać.
* * *
Czekałam w umówionym miejscu i z nerwów stukałam w telefon. Ludzie przechodzili, a ja za każdym razem myślałam, że to może już on. Zaczęłam krążyć wokół własnej osi, aby zająć czymś nogi.
Nagle go zobaczyłam.
Szedł dość luźnym krokiem, rozglądając się wszędzie, aby tylko nie spojrzeć w moją stronę.
Jednak nie wyglądał na kogoś, kto jest nieśmiały.
Przeczesał swoje ciemno brązowe włosy i nagle popatrzył w moją stronę czekoladowymi oczami, uśmiechając się na mój widok. Od razu przechwyciłam jego uśmiech. Jego wyraz twarzy był ciepły, przez co poczułam się nieco pewniej i otwarcie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro