(3) Alibi
Amber:
Niebo było pokryte fioletowo- różowymi chmurami, które wyglądały jak wata cukrowa, a słońce powoli zachodziło, dając delikatne promienie. Wiatr gdzieś się zapodział, ale nie brakowało mi go.
Serce biło jak opętane na myśl, że zaraz ujrzę Eric'a i będę mogła na niego patrzeć ile tylko chcę. Wyobrażałam sobie jak potoczy się nasze spotkanie, czy coś się więcej wydarzy. Czułam jak moje ręce delikatnie zaczynały się trząść, gdy zza rogu wyszedł Eric, ubrany nieco inaczej niż w szkole. Miał na sobie krótkie jeansowe spodenki i luźną koszulę. Podobał mi się ten outfit, ale bardziej podobał mi się on sam.
Gdy nasze oczy się spotkały, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Byłam jakoś zawstydzona i nieśmiała, może to przez to, że nasze drogi się zeszły lub przez to, co zdarzyło się wcześniej, niekoniecznie dobrego.
- Cześć, Ambi - powitał Eric i poprawił okulary, on chyba też był trochę zestresowany, ale mimo to, podszedł bliżej i przytuliliśmy się. - Chodź, przygotowałem coś dla nas, trochę skromne, ale nie miałem zbyt wiele czasu. - powiedział i złapał się nerwowo za kark.
- Oj, ale to nie trzeba było niczego wymyślać. - powiedziałam, ale on tylko się uśmiechnął, wziął mnie za rękę i szliśmy szybko przed siebie.
Pomiędzy nami panowała cisza, która raczej nam nie przeszkadzała. W sumie nawet nie wiedziałam o czym zacząć mówić, skoro dzisiaj tak wiele się wydarzyło.
Wiele nie minęło, jak trafiliśmy na miejsce, które przygotował. Byliśmy na jakimś uboczu, gdzie kończyło się miasto, a zaczynały jakieś łąki i lasy. Blisko lasu na łączce, gdzie rosła krótka mocno zielona trawa, Eric przygotował mini piknik.
Rozłożony był kocyk, na którym stał koszyk z dwoma musującymi drinkami, które bardzo lubię i jakimiś słodyczami. Samo to, że przyprowadził mnie w to piękne miejsce bliskie natury był dla mnie największym plusem.
- Eric, to naprawdę urocze, co zrobiłeś. Jest mi na serio miło - powiedziałam, nie ukrywając uśmiechu i to tego, który wkradał się na moje usta, gdy byłam czymś miło zaskoczona.
- No chciałem, żeby nasza pierwsza oficjalna randka była taka troszkę...ciekawsza. - powiedział chłopak i poprowadził nas na kocyk.
- Z Tobą zawsze jest ciekawie. - odparłam i usiadłam obok niego. Trochę byłam skrępowana, bo siedział obok mnie mój obiekt wszelkich zazdrości i uczuć. On jednak gdy już usiadł zrobił się jakiś rozluźniony, więc wiedziałam już, że też mogę to zrobić.
- Otworzę nam drinki i wziąłem jeszcze borówki i mam takie cukierki, które...- zaczął mówić brunet, co jakiś czas poprawiając okulary, a ja się wyłączyłam na chwilę. Lubiłam obserwować jego zachowania, to, w jaki sposób wypowiada się na zwykły temat, którym wtedy były cukierki. Ale dla mnie to był duży sygnał, bo dostrzegałam, że nawet gdy mówi o głupotach, niezwykle mnie ciekawi.
A samo to, że mi o tym mówił, wskazywało na to, że ja również nie jestem mu obojętna. -...a ten cukierek farbuje na niebiesko, będzie śmiesznie jak oboje zjemy cukierki o innych kolorach, a potem się pocałujemy. To takie trochę krzyżowanie...jak na biolce.
Całowanie. Widziałam jak o tym mówi i patrzy na moje usta. Tak naprawdę nie wiedziałam nawet jak to robić. Zwykłe oglądanie filmów romantycznych nie dałoby rady...potrzebne jest doświadczenie.
Od razu źle z tym się poczułam. Eric miał pewnie nie jedno całowanie za sobą, a ja? Zero.
- Co jest Ambi? Coś nie tak? - zapytał przejęcie Eric i położył swoją dłoń na moim kolanie w geście troski.
- Chyba nic, wszystko dobrze. - odpowiedziałam z uśmiechem, aby ukryć moje kłamstewko, jednak przed nim nic się nie ukryje.
- No powiedz...jestem zbyt nachalny? Zbyt miły? Chcę tylko aby było przyjemnie, ale mogę być znowu nieokrzesanym kujonem. - zaśmiał się Eric i potarł moje kolano, co już było dla mnie wielkim dotykiem, którego trochę się obawiałam.
- Ja tylko...no jeśli mam być szczera, to nie lubię dotyku i jest mi z tym niekomfortowo. - powiedziałam odważnie, aby nie zmienić już zdania. Eric zrobił trochę smutną, a trochę zaskoczoną minę i zabrał rękę z mojego kolana. Od razu zrobiło mi się lepiej, tym bardziej, że widziałam, że on nie naprzykrza się. Jednak było mi go trochę żal.
Z drugiej strony chciałam, żeby mógł mnie chwycić w talii, za kolano czy udo, ale czułam, że brakuje mi tej mocy czerpania z tego przyjemności. Nie wiedziałam, czy to przez moje kompleksy czy przez jakąś swoją barierę.
- Oh, rozumiem, nic nie będę robił bez twojego pozwolenia. - odparł poważnie i widziałam w jego oczach, że to co mówi jest prawdziwe. A mogę zapytać, z jakiego powodu tak masz? Czy to coś przeze mnie? Chodzi o Nicole?
- Niee, spokojnie, o niej to już zapomniałam. Chodzi po prostu o...no o taką nieśmiałość chyba. - odpowiedziałam i upiłam łyka drinka, który dał mi, nawet nie wiem kiedy. Westchnęłam, bo wiedziałam, że to będzie trudny temat. Te moje blokady to czasem denerwują nawet i mnie.
Eric przysiadł się bliżej mnie, że moje kolana stykały się z jego udami. On nie bał się bliskości, wręcz przeciwnie, był takich chłopcem, który lubił dotykać tą drugą osobę. Nawet gdy byliśmy tylko znajomymi lub przyjaciółmi, wielokrotnie mnie szturchał, dotykał moich ramion i gładził plecy. Trochę się do tego przyzwyczaiłam, jednak moje ciało nadal mówiło nie.
- Nie wiem czego możesz wstydzić się lub onieśmielać, bo jesteś idealnie zbudowana, tam gdzie powinnaś mieć ciałko, to tam je masz. Wybacz, że tak cieleśnie Cię opisuje, ale taka jest prawda. - powiedział Eric, a ja patrzyłam mu w oczy, aby wykryć, czy oszukuje, jednak widziałam, że to szczere.
Oglądał moją twarz, z której pewnie wyczytał, że analizuję jego słowa. Bez zapytania złapał za pasmo włosów i zagarnął je za ucho, nawet trochę pogładził moje włosy tuż obok mojej twarzy. Naprawdę nie bał się tego, że ja mogę dać mu za to z liścia, ale pewnie domyślał się, że mnie tym kupuje.
- Nie wiem, co Ty we mnie widzisz. Taka dziewczyna z takim sportowym i popularnym kujonem. Trochę się nie łączy. - powiedziałam, ale on milczał. Zamiast coś mówić, wziął dwa cukierki, jeden dał mnie, drugi wziął sobie. Od razu je otworzylismy.
- Nadal myślisz, że patrzę tylko na takie rzeczy? - zapytał i zanim odpowiedziałam, on dodał: - Ambi, nie patrz na to w ten sposób. Jesteś piękną, mądrą i interesującą dziewczyną. Na resztę rzeczy nie zwracam uwagi. To właśnie przy Tobie czuję się jak ja, jestem po prostu sobą i to mnie cieszy. Od dawna patrzyłem na Ciebie jak na super dziewczynę, każdy twój ruch, każde twoje przegryzanie wargi, każdy twój subtelny uśmiech działał na mnie. I wiem, że nie przy wszystkich taka jesteś, a przy mnie pokazałaś siebie, czylli najlepszą swoją wersję. Wiem, że przy Maxon'ie czułaś, że musisz być doskonała, bo chciałaś aby Cię zauważył. Ja Cię zauważałem nawet gdy robiłaś zwykłe rzeczy.
Eric mówił to z takim przejęciem, wiele gestykulując, że każde jego słowo trafiało we mnie jak płonąca strzała. Miał rację, Holly też to powtarzała, że żaden chłopak nie poznał prawdziwej mnie.
Teraz widziałam, że pierwszym jednak był Eric. To przy nim zachowywałam się normalnie. To było cudowne co o mnie mówił, byłam tak wzruszona jego słowami.
- To prawda, przy Tobie jestem sobą. - odparłam, a on uśmiechnął się, ciesząc, że jego monolog na coś się przydał. - Ale i tak mam bariery, nie wiem potrzebuję czasu, żeby...
- Mogę Cię pocałować? - zapytał, a ja zdębiałam. Nie wiedziałam, co mogę mu odpowiedzieć, bo wahałam się. Ale serce podpowiadało mi konkretnie, a serca trzeba słuchać. Pokiwałam powoli i niepewnie głową, a on przysunął się jego bliżej. Swoje nogi dał za moje plecy tak, że jego krocze stykało się moimi kolanami. - Spokojnie, jak coś będzie nie tak to mnie uderz czy krzyknij. - zaśmiał się Eric.
- No jak będziesz mnie całował to tak ciężko krzyczeć. - zaśmiałam się, a do mojego śmiechu wkradł się ten nerwowy. On jednak to zignorował i również się zaśmiał. Usiadłam po turecku, a on przysunął się jeszcze bliżej mnie, że nasze twarze były bardzo blisko siebie. To było takie dziwne, że on był zaledwie kilka cenymetrów dalej.
Chciałam mu powiedzieć, że jednak zmieniam zdanie, ale on złapał mnie ostrożnie za dolną część mojej żuchwy i delikatnie musnął moje usta swoimi. Potem zrobił jeszcze raz to samo, ale na dłużej zostawiając swoje wargi na moich. To był naprawdę delikatny całus, ale był tak subtelny i sensualny, że poczułam motylki latające w środku mnie. Moje serce zaczęło szybciej bić, ale to było przyjemne.
Gdy puścił mój policzek, otworzyłam oczy i mimowolnie oblizałam usta, na co oboje się zaśmialiśmy.
On przygryzł swoje usta i z uśmiechem i dumą spojrzał znów na mnie. Ten wzrok działał na mnie jak na zapałkę siarka - jarałam się tym. To było super uczucie, że ktoś na mnie patrzył z takim drapieżnym wzrokiem i porządaniem.
Wiedział, że nie może przegiąć z tym całusem, co mu bardzo zaplusowało. A ja miałam już swój pierwszy całus za sobą.
- Masz super usta...- powiedział, patrząc mi w oczy i z takim uśmiechem, który dopiero od niedawno zauważyłam. To nie było takie straszne i trudne, jak mi się wydawało.
Wychyliłam buzię w jego stronę, trochę zapraszając do kolejnych całusów.
Amber, jakaś ty odważna...no chociaż raz...
On nie czekał na nic więcej i znowu ujął mój policzek, jednak tym razem położył dłoń również na drugi. Przysunął swoje usta do moich i znowu ucałował mokrymi ustami moje. Myślałam, że to będzie na tyle, jednak on poszedł trochę dalej i złapał moją wargę w swoje usta, potem musnął dolną wargę.
Zaczęliśmy się całować bardziej namiętnie, ale nadal delikatnie i romantycznie. Czułam jak moje policzki płonął, a TAM niżej robi się jakoś tak przyjemnie. Całowanie Eric'a było wyborne, wiedział jak to robić, a mnie się bardzo to podobało.
Gdy się odsunął trochę, znów spojrzeliśmy na siebie z uśmiechami wymalowanymi na twarzach.
- To było fajne...- odparłam nieśmiale, co chyba zauważył, bo zaśmiał się i pogłaskał moje ramię.
- Też tak uważam. To co? Mogę teraz łapać za udeczko? - zapytał i zaśmiał się.
- Oj, chyba będziesz musiał trochę na to poczekać. - odparłam, śmiejąc się, a chłopak przewrócił oczami, kiwając głową jak ten piesek w samochodzie. Nic jednak nie powiedział, tylko wziął moją ręcę i ucałował wierzch mojej dłoni, po czym przysunął do nas opakowanie borówek.
- Jak trafię do twojej buzi to dajesz mi buziaka w policzek - powiedział poważnie i wziął już swoją amunicję.
- No zgoda, ale pewnie Ci się nie uda...
~Kolejny dzień - ranek~
Viktoria:
Poprzedniego dnia siedzieliśmy do późna, najpierw w domku siostry Aston'a, a potem przenieśliśmy się do mnie, żebyśmy mogli obmyśleć na nowo, co powinniśmy dalej robić.
Wiedzieliśmy już, że Josie mieszka na obrzeżach miasta, gdzieś niedaleko lasu, jednak musieliśmy być ostrożni. Miałam mieszane uczucia co do Aston'a, więc wolałam uważać na to co mówi. Nie mieliśmy pewności co do tego, że mówi prawdę.
- Możemy jechać jutro i to sprawdzić. - zapytał szeptem Michael, gdy siedzieliśmy przy stoliku na stołówce.
Ale ja miałam inne plany, musiałam zaliczyć kilka kartkówek, na których mnie nie było.
- Niestety muszę się uczyć. Może po jutrze? - zapytałam, a chłopak pokiwał głową.
Nagle do naszego stolika przybiegły Holly i Amber, a za nimi Violet i Julie.
- Dzień Dobry, kochani! - zawołała Amber i cała rozpromieniona usiadła obok mnie, ciągnąc za sobą Holly. Po chwili zaczęły śpiewać jakąś piosenkę, którą tylko kojarzyłam.
Holly zazwyczaj taka była, ale Amber...to była trochę nowość, bo nie wygłupiała się aż tak jak jej towarzyszka.
- Zjadłabym hamburgera, a potem żelki - powiedziała Holly, a Amber wyciągnęła swoje pudełeczko z rodzynkami i orzeszkami.
Amber była jakaś bardziej szczęśliwa, niż zazwyczaj. Zastanawiałam się, co mogło się wydarzyć.
- Co się stało, że jesteście takie rozbrykane dzisiaj? - zapytałam, patrząc na dziewczyny. Mike też zauważył, że coś jest nie tak.
- Bo my się kochamy po prostu, co nie kotku? - wyszczerzyła się Holly i przytuliła ramię brunetki, która zrobiła kwaśną minę i rąbnęła przyjaciółkę książką.
- Musiała być wczoraj upojna noc. - powiedział poważnie Mike, za wiele nie myśląc, a ja posłałam mu zdziwione spojrzenie. - No co? Patrz jakie szczęśliwe. - rozłożył ręce w geście kapitulacji.
Holly spojrzała znacząco na Amber.
- Bo ten...- zaczęła brunetka, uśmiechając się nieśmiało. - Ja i Eric jesteśmy razem.
Gdy to usłyszałam spojrzałam na dziewczynę z wielkim zdzwieniem. Z dnia na dzień z nienawiści do siebie, stali się parą. To powiedzenie, że z nienawiści do miłości jest jeden krok nabrało sensu.
- Jak to? - zaśmiałam się. - Przecież jeszcze wczoraj mówiłaś, że nie chcesz z nim gadać i masz go gdzieś.
- No ale wszystko sobie wyjaśniliśmy...i nie przespał się z Nicole. No a potem wyszło, że on coś do mnie, ja coś do niego i tak jakoś...- mówiła Amber, rozglądając się po podłodze, ale mogłam zauważyć jakie ma ucieszone oczy.
Cieszyłam się z tego, że wreszcie się jej udało z kimś połączyć, a przede wszystkim dogadać z Eric'iem.
- Jeju no to gratulacje! - zawołałam, a Amber się uśmiechnęła.
- No to tylko jeszcze my Holly i każda będzie mieć swojego chłopa. - powiedziała Violet, a Holly szturchnęła ją w ramię i skarciła wzrokiem, co było trochę podejrzane, bo ona chyba chciała kogoś mieć. W innym wypadku, nie zareagowałaby tak jest teraz. Musiało więc być coś na rzeczy, jednak nie chciałam pytać.
- Ja wam mogę załatwić jakiś wariatów z drużyny. To wszystkie będziecie przychodzić na oglądanie naszych meczów. - powiedział Mike i podniósł ręcę, aby napiąć bicka. No muszę przyznać, że miał całkiem ładnie zbudowane ramiona.
Violet spojrzała rozweselona na Holly.
- Ej to ja chyba skorzystam z twojej usługi, Mike. - powiedziała Violet, a mój chłopak się zaśmiał. Nie, nie jestem zazdrosna.
Nagle z głośnika, przez który przed chwilą wybrzmiewała muzyka, odezwał się kobiecy głos naszej zapewne pani z kadr:
- Amber Nacen, Holly Calen, Julie Stone, Violet Holden, Viktoria Preis, Max Davies i Michael Vinwood proszeni do gabinetu dyrektora.
Wszyscy z nas patrzyli na każdego z grobową miną. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, bo cały nasz stolik został wezwany do dyrka.
Holly rozejrzała się po stoliku i zaczęła patrzeć na podłogę pod nim.
- Może gdzieś naśmieciliśmy? - powiedziała żartem, ale tylko Amber się z tego zaśmiała. Mi nie było do śmiechu, nie chciałam mieć jeszcze więcej problemów na głowie.
- Nosz kurwa co znowu? - powiedział zrezygnowanie Mike i wstał z krzesełka.
- Ale jaja, już się cykam. - odparła Julie, zasłaniając usta z przerażenia.
- Może jakiś konkurs...ale nie, mnie by nikt do konkursu nie chciał wziąć. - powiedziała Violet.
- To na pewno chodzi o mnie. - powiedział nagle Mike, gdy wstaliśmy od stołówkowego stolika i zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia. - Jak coś to mówcie prawdę, ja nie mam nic sobie do zarzucenia.
Wszyscy pokiwali głowami. Policja również była wezwana, tylko rozmawiali i czekali na przesłuchania każdego z nas.
Narrator:
Przesłuchanie zaczęła Violet Holden.
- Ile masz lat? - zapytał policjant, obok którego siedział dyrektor.
- Siedemnaście, ale już nie mogę się doczekać osiemnastki. - odparła z uśmiechem dziewczyna.
- Czemu?
- No nie wie Pan? Każdy będzie robił imprezę osiemnastkową, dużo alkoholu i te sprawy. - wyszczerzyła się Violet.
- Yy..rozumiem. Do rzeczy, co robili Pan Vinwood i Pani Preis w zeszły piątek?
- Byliśmy na imprezie u Nicole Madison, która najpierw była nie fajna, potem była fajna, a teraz znowu jest nie fajna, no i wie Pan, jak to dziewczy...
- Mów konkretnie o Panie Vinwood'zie!
- No to mówię, wszystko po kolei co nie? No to potem sobie tańczyli, piliśmy sporo, potem zauważyliśmy bójkę...
- Jaką bójkę?
- Popcorna z hot dogiem. Poszło chyba o sól, ale ona to siedziała z Johnny'm Depp'em nad ogniskiem.
- Jaki popcorn, jaki Depp, nie rozumiem?
- No mówię jak było, panie władzo. - Violet rozłożyła ręce, zapewniając, że mówi prawdę. - Ten chłopak z 2c przebrał się za popcorn i grzmotną butelką po wódzie tego od hot doga, bo oboje kręcą z dziewczyną z 1a, która była solą.
Komisarz złapał się za głowę.
....Amber Nacen
- Do której godziny pani była na imprezie?
- Do 2.36 i dwadzieścia sekund, ponieważ sobota jest przeznaczona na naukę, a ja musiałam napisać sprawdzian na 6 z biologii. - odpowiedziała poważnie Amber.
- Więc widziała Pani, gdy Michael Vinwood wychodzi z imprezy?
- Mogłabym potwierdzić, aczkolwiek byłam skupiona na..że tak powiem...obiekcie moich westchnień, natomiast potwierdzam, że przez jakiś czas go nie było na imprezie. - powiedziała Amber z wysoko podniesioną głową.
- Rozumiem, a czy cokolwiek pani widziała związanego z Michael'em? - kontynuował policjant, wszystko zapisując.
- Obawiam się, że nie. - odpowiedziała opanowanie brunetka, poprawiając okulary. - Ponieważ gospodyni imprezy kradła mi mojego towarzysza i byłam zajęta szukaniem go, a gdy już go znalazłam...- zaczęła wrażliwie Amber, prawie płacząc. -...To ta szmata mi go zabrała i chciała się z nim przespać! Rozumie pan to?! A ja to wszystko widziałam i... - dziewczyna nie dokończyła, ponieważ zauważyła zdziwioną minę komisarza. - Przepraszam, to te emocje. Nie, nic nie widziałam.
Policjant głęboko westchnął.
....Holly Calen
- ...Gdy wrócili byli prawie cali mokrzy, chciałam zapytać, co nie, co się działo, ale myślę sobie nie no, może się bzykali czy coś, to nie będę zawstydzać Viktorii, no nie. Ale od razu rozkmina, kuma Pan, co nie? Czy w basenie czy w wannie, co to się działo tam! - mówiła Holly, dużo gestykulując. - Ona taka mokra, myślę sobie, nie noo! Powieje ją wiatr, to zaraz chora będzie, potem do szkoły nie przyjdzie i z kim ja na hiszpańskim będę siedzieć?? No ale przyszła w poniedziałek, no to ma szczęście. A ten Mike to dobry chłop, to ugotuje, to posprząta, to ramieniem okryje jak chłodem zawieje, w sporcie dobry, nie ma co narzekać, teraz tylu tych pedofilów i tych wykorzystywaczy poluje na zgrabne nogi, to jak taki Mike się trafi to cud nie chłopak, co nie? Pan wie, bo Pan sam chłop jest, no nie.
- Yyy... nie mam więcej pytań.
...Julie Stone
- Weszłam do tego pokoju, ale Mike i Viktoria to się tylko przytulali i tańczyli. Potem ja poszłam do swojego chłopaka, a nn w tym stroju supermena to był jeszcze większy ode mnie niż w rzeczywistości. A ja taka mała, bo tylko taka sukieneczka przewiewna, z bawełny, zamówiłam ją na necie, chciałam xxxxxs, ale nie było takiego rozmiaru, więc wzięłam xxxxs, no i trochę była za duża, ale jako aniołek to może być.
- A czy widziałaś coś więcej z Vinwood'em? Może gdzieś wyszedł, z kimś rozmawiał o czymś nielegalnym?
- Hmm pamiętam, że połączył wódkę pigwową z whisky i wypił od razu, to było nie legalne. No jak alkoholik! A potem jak był mokry, to wstrząsnął się i jedna mała kropla wody na mnie spadła, a widzi Pan, jestem mała, to zaraz byłam cała mokra. - zaśmiała się w głos czarnowłosa.
....Viktoria Preis
- Co robiła Pani z Panem Vinwood'em przez całą imprezę? Proszę o ścisłe informacje, bo już mam dość tych przesłuchań.
- My tylko tańczyliśmy, siedzieliśmy nad ogniskiem, piliśmy, no przyznam, piliśmy. Ja na ogół nie piję, ale wtedy to tak atmosfera namówiła trochę. I przez ten alkohol, zakręciło mi się w głowie i tak mocno walnęłam nogą w drzwi, że coś tam się skruszyło w kolanie i taki prąd mnie przeszedł. Tak samo jak siadałam przy barku, na te wysokie krzesła, to też tak łupnęłam ręką o te krzesełko, że prawie mi ręka się zgięła w pół. Ja to kiedyś spadnę z krawężnika i umrę, to tylko kwestia czasu.
- Ughhh poproś Vinwood'a o wejście! - zawołał komisarz i znowu złapał się za głowę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro