(10) Zacząć coś nowego
Holly:
- Nawet mnie nie denerwuj...naprawdę nie wiem co ja widziałam w Matthew...- mówiłam trochę głośniej niż normalnie, dużo gestykulując. - On potrafił jeść omleta z całej wytłaczanki jajek, czy to nie dziwne?
Richard zaśmiał się, patrząc na mnie przez cały czas i słuchając moich bredni.
Przed spotkaniem, tak jak przy pierwszym i drugim, napisałam do Violet, że wychodzę z Richie'm. Ona chciała wiedzieć, że będę bezpieczna i wrócę cała do domu.
- Jak to? Wrzucił do miski cały karton z jajkami? No to faktycznie trochę dziwne, ale może kulturyści tak mają. - odparł, co mnie rozbawiło.
- Nie! Omlet z dziesięciu jajek! I do tego wielka ilość jakichś wspomagaczy. Ale nawet pomijając to, to był po prostu pacanem. Dobrze, że Julie mnie trochę przekonała, żeby z nim zerwać. To była dobra decyzja.
- No nie wiem...może za kilka lat byłabyś żoną znanego kulturysty. - zaśmiał się Rich, a ja zrobiłam to samo. - Ja chodziłem też na siłownię, było to tylko trzy miesiące, ale przez ten czas zrobiłem ładny brzuch. Jednak to nie było dla mnie. Wolę cisnąć na rowerze, 50 km w dwie godziny to dla mnie rozgrzewka.
- Wow poważnie? Mój największy wyczyn na rowerze to 30 km...i to przejechałam je w kilka godzin, zatrzymując się dość często. - zaśmiałam się.
Był wieczór, deszczyk zaczynał delikatnie kropić, ale nie przeszkadzało nam to aż tak bardzo. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, atmosfera była komfortowa...chyba nigdy nie rozmiawiało mi się tak wygodnie z żadnym chłopakiem. Przy nim czułam takie emocje, których dawno nie odczuwałam. Nie chciałam przyznać przed samą sobą, ani nawet przed Violet, że zaczynam coś czuć do bruneta.
To było za szybko, ale stan, w którym była od kilkunastu dni mówił sam za siebie. Nikt dawno nie widział mnie takiej w skowronkach.
Więź, która była między nami, różniła się od tej z Matthew, bo z Richard'em czasem czułam się jak para ziomków, a czasem jak kochankowie. Rzeczy, o których pisaliśmy nigdy nie pojawiły się w rozmowach z moim ex. Nie czułam z nim takiego czegoś.
Deszcz zaczynał mocniej padać, towarzysząc wiatru.
- Pogoda nas ostatnio nie lubi...- powiedziałam, patrząc w niebo. - Zaraz się rozpada, chyba musimy się już pożegnać...
Rich spojrzał na mnie ze smutną miną. Mi też nie było łatwo wracać do domu, chciałam z nim zostać, ale jedną z rzeczy, których nienawidziłam były mokre włosy na mieście - tym bardziej, gdy byłam z jakimś chłopakiem.
- Ale jest jeszcze wcześnie...nie ma nawet 20...- powiedział chłopak. - Może...przyszłabyś do mnie. U mnie będzie sucho i ciepło. I zrobię Ci herbatkę.
Spojrzałam na Richi'ego trochę przestraszona. To było nasze trzecie spotkanie, a on tak szybko zaprosił mnie do siebie. Z jednej strony, bardzo tego chciałam, to byłoby inne spotkanie niż każde.
Wiele razy pisaliśmy o tym jak super byłoby pójść do niego i spędzić czas tak bliżej. Wiele razy nawet pisaliśmy o dotykaniu, o przytulasach i całowaniu. Czułam do niego jakiś pociąg, zawsze robiło mi się gorąco, gdy do mnie pisał, a co dopiero, gdy tematem przewodnim było siedzeniu mu na kolanach.
W rzeczywistości był trochę skromniejszy i mniej śmiały.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, jeszcze zrobisz mi krzywdę albo nasypiesz trucizny do herbaty.
- A no tak, bo jestem porywaczem. Zapominam o tym cały czas. - zaśmiał się delikatnie chłopak, patrząc cały czas w oczy, choć staliśmy daleko od siebie. - Jeśli tak bardzo się boisz, to mogę Cię odprowadzić. Ale może dasz się jednak namówić, pyś?
Ostatnie jego słowo sprawiło, że poczułam przyjemne ciarki.
Idź, Holly, no idź...będzie fajnie...
A co jak Ciebie zgwałci? Albo co gorsza zabije?
Ale popatrz jaki on słodziutki! Co on może Ci zrobić?
- No dobrze, ale na trochę i bez herbatki. - powiedziałam nieśmiało, a Richie się uśmiechnął i podszedł bliżej mnie.
Po jakichś 5 minutach byliśmy już obok jego bloku.
- Jesteś pewna? Nie chcę, żebyś myślała, że zmuszam. - odparł brunet, kręcąc kluczami i czekając na moją odpowiedź.
- Znam numer na policję. - odpowiedziałam z uśmiechem, a chłopak nic nie powiedział, tylko wpisał kod do klatki, po czym weszliśmy.
- Dzień Dobry. - powiedziałam wchodząc do mieszkania.
- Nikt tu oprócz mnie nie mieszka, Holly. - powiedział rozweselony chłopak, zdejmując buty.
- No to co? Ja zawsze mówię dzień dobry, gdy wchodzę do kogoś. - odparłam i również zdjęłam buty. Rozejrzałam się po mieszkanku, które było idealne rozmiarem dla dwóch osób. Wnętrze było ładnie urządzone, białe ściany i meble, połączone z jasnym brązowym. Bardzo mi się podobało. - Masz bardzo ładny wystrój.
- A dziękuję, dziękuję. Może napijesz się jednak tej herbatki? Chyba że wolisz colę, a nie..ty nie lubisz coli. To może wodę, kawkę albo sprite? - zapytał Richie.
- Nie, dziękuję. - zaśmiałam się, choć czułam trochę skrępowanie byciem u chłopaka w domu. Richie usiadł obok mnie na kanapie i spojrzeliśmy na siebie.
- Sprawdźmy co leci w telewizji. - powiedział Richie i przysunął się bliżej mnie, po czym chwycił za pilot i włączył telewizor, na którym po chwili wyświetlił się jakiś reality show. Zmienił kanał na kolejny i tym razem włączył się odcinek "Friends".
- Oo to możesz zostawić! Mój ulubiony serial - zawołałam, gdy na ekranie ujrzałam Phoebe i Joey'a z zabandarzowanym ciałem. Richie odłożył pilot, widząc mój entuzjazm. Założył rękę na moje barki, delikatnie przysuwając do siebie. Przełknęłam ślinę na znak bliskości, której tak dawno nie miałam. Oglądałam "friendsów", lecz moja głowa analizowała jak blisko jestem swojego crusha, a serce mocniej biło.
Spojrzałam na chłopaka, który delikatnie się uśmiechnął, a ja patrzyłam na najbardziej uroczy uśmiech.
- Mogę się przytulić? - zapytałam, a chłopak od razu zmienił minę na zdziwioną, jednak ucieszoną. A tak mi się przynajmniej zdawało, bo pokiwał entuzjastycznie głową. Oparłam więc głowę na jego klatce i objęłam go w pasie.
- Zabiorę poduszki, żebyś mogła ułożyć się wygodnie, malutka. - powiedział, a ja podkuliłam trochę nogi, aby prawie leżeć na jego torsie. Było mi niezwykle wygodnie i przytulnie.
- Tobie tak wygodnie? - zapytałam trochę nieśmiale, podnosząc głowę, aby móc na niego spojrzeć. Brunet pogłaskał mnie po włosach, przez co na moim ciele pojawiły się ciarki.
- Najwygodniej w świecie. - zaśmiał się i wróciliśmy do oglądania serialu. - Nigdy tego wcześniej nie oglądałem.
- To żałuj, popatrz jakie to zabawne. - zaśmiałam się.
- No właśnie widzę...ten Joey to jakiś nie kumaty, trochę irytujący, ale przy tym śmieszny. - odparł i dalej oglądaliśmy co jakiś czas śmiejąc się.
Nagle w filmie aktorzy zaczęli się całować. Poczułam jakieś dziwne uczucie, może lekkie zawstydzenie, czego nigdy nie miałam. Wiedziałam jednak, że to przez sytuację między mną a Richie'm. Nie wiedzieliśmy co między nami jest, a drugą sprawą było to, że nie byłam do końca pewna, czy nie zrobi mi krzywdy.
Po chwili odcinek się zakończył, a zaczęła się "Epoka Lodowcowa". Nadal leżałam wtulona w bruneta, który głaskał mnie po włosach. Czasem podnosiłam wzrok, by popatrzeć na niego. Tak przyjemnie było na niego patrzeć. Czułam bezpieczeństwo.
Z dotykania jego klatki, powoli przeszłam palcami do jego szyi i zaczęłam ją gładzić, nie odrywając wzroku z filmu. Pocałował mnie wtedy w czoło, co było niezwykle urocze. Podniosłam głowę, by popatrzeć na niego, oboje się uśmiechnęliśmy, a moje tętno przyśpieszyło.
- Co tam, pysiu? - zapytał, znowu nazywając mnie tym śmiesznym przezwiskiem, które z jednej strony mi się podobało. Ja tylko pokręciłam głową i nadal patrzyłam. Wychylił swoje usta i ucałował mnie w czubek nosa, a gdy widział, że tylko się uśmiecham i nie zaprzeczam, pocałował trochę niżej nosa.
Spojrzałam w jego oczy, które błyszczały, nie wiedziałam czy to od światła, czy od jego uroku.
I nagle to się stało. Nasze usta zetknęły się, czyniąc subtelny, lecz romantyczny pocałunek. Tak bardzo pragnęłam jego warg na moich ustach. Ciepło rozeszło się po moim ciele, a całus jeszcze trwał.
Gdy odsunęliśmy się niedaleko od siebie, znowu patrząc w swoje oczy, byliśmy uśmiechnięci. Oboje chcieliśmy, by do tego doszło.
Wstałam z pół leżenia, trochę nieśmiała, maltretując skrawek swojej koszulki. Nagle niezręczną ciszę przerwał dzwonek.
Chwyciłam za telefon: Violet.
- Halo? Holly? Ty żyjesz? - odezwała się zdenerwowana dziewczyna.
- ŻYJĘ - zaśmiałam się do telefonu, a Violet odetchnęła.
- Oho, słyszę twój ton głosu. Więc...sprawdziłam co chciałam, miłej zabawy. Paa - odparła i rozłączyła się.
- Kto to był? - zapytał Richie.
- Moja koleżanka.
- Ahaa, pewnie powiedziałaś jej, że mogę Cię porwać, więc sprawdziła czy jesteś cała, co? - zaśmiał się chłopak, na co również zachichotałam.
- Emm niee, po prostu długo mnie nie ma na fb, dlatego sprawdzała. Pewnie zalała mnie falą wiadomości. - odparłam, a chłopak podniósł brew, nie dokońca mi wierząc na słowo.
- Niech Ci będzie, ale wracaj do mnie, było tak ciepło, gdy byłaś tak blisko. - powiedział i poklepał miejsce obok siebie, a ja z chęcią wróciłam do poprzedniej pozycji. Jednak wiele nie zostałam w niej, bo za chwilę zadzwonił mój tata.
- Cześć tato, co tam? - odebrałam.
- Hej, będziesz w domu za jakiś czas? Robi się późno. - odparł tata, ale ja nie miałam ochoty jeszcze wracać.
- Spokojnie, niedługo wrócę. - odparłam i zaraz skończyliśmy rozmowę.
Richie spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem.
- Chyba powiadomiłaś całe miasto, że będziesz ze mną.
- Nie, to tylko nadopiekuńczy ludzie. - zaśmiałam się. - Ale w sumie mogłam, bezpieczeństwo przede wszystkim.
Chłopak zrobił smutną minę i spuścił głowę. Spojrzałam na jego kolana, na których tyle razy siedziałam w naszych konwersacjach na fb. Nigdy do intymnych rzeczy nie doszło, ale siadając na nich w realu miałam czarne myśli z tyłu głowy.
Richard od razu podniósł głowę i lekko się zawstydził. Wygodnie było siedzieć na jego kolanach, tym bardziej, że mogłam patrzeć na niego.
Wiem, to było ryzykowne, ale czułam, że mogę sobie na to pozwolić.
- Jutro masz jakieś sprawdziany? - zmienił szybko temat, a ja spojrzałam przez okno znajdujące się za jego głową, aby spojrzeć na jeszcze palące się światła w szkole.
- Nie, mam projekt z angielskiego, ale to będzie pikuś. - zaśmiałam się. Ciężko było nam się skupić, gdy tak siedziałam okarakiem na jego kolanach, tak blisko jego ust, tak blisko jego torsu.
- Ja mam kilka spotkań w pracy, na których nie będzie chciało mi się siedzieć. Ale jeśli przepiszę kilka godzin z Holly to szybko zleci. - uśmiechnął się brunet i założył kilka pasm moich włosów za ucho.
Nie czekając dłużej, nachyliłam się do jego ust i pocałowałam je. On szybko to odwzajemnił, a swoje dłonie położył na mojej talii.
Matthew chciał czegoś, czego i Richard może od Ciebie chcieć... po co miałby Cię lubić naprawdę?
Oderwałam się od pocałunku.
- Coś nie tak? - zapytał chłopak.
- Muszę już iść, koniecznie muszę. - powiedziałam, nie patrząc mu w oczy.
- Zostań jeszcze chwilę...- powiedział, głaszcząc moje plecy.
Zaraz zjedzie ręką do twoich spodni i będzie chciał, żebyś je zdjęła...Matthew przecież tak zrobił...
- Nie wiem, czy możemy nadal się spotykać...- powiedziałam i wstałam z jego kolan, żeby zaraz wyjść z jego mieszkania.
Dziwne uczucie owładnęło mnie, poczułam, że może chce zrobić mi krzywdę, a jego miłe zachowanie jest tylko na pokaz.
- Ja mogę Cię odwieźć, jest ciemno. - powiedział smutno, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Nie chcę... - rzuciłam i ubrałam szybko buty. Nagle on też zaczął ubierać swoje. - A co ty robisz?
- Odprowadzę Cię, skoro nie chcesz podwózki.
- Ale ja nie chcę, muszę iść. Sama. - rzuciłam, ale on nie odstępował mnie na krok. Tłumaczył, że się martwi, że jest ciemno. Był smutny, ale nie wiedziałam czemu. - Proszę, nie idź za mną.
- Chcę, żebyś bezpiecznie wróciła. - mówił, ale ja nie słuchałam. Szłam szybko jak tylko mogłam, a to, że szedł za mną cały czas sprawiała, że się zaczynałam bać. Nie dotykał mnie, ale szedł ze mną. - Holly, coś zrobiłem nie tak? Coś czego nie chciałaś? Proszę, powiedz, bo nie wiem.
- Zostaw mnie...- mruknęłam stanowczo, ale z drugiej strony jego smutek mnie na chwilę dotknął.
- Naprawdę chcę wiedzieć, co zrobiłem źle. Powiedz mi, chcę przeprosić.
Czy faktycznie coś zrobił źle?
Nie wiedziałam. Oba pocałunki były takie, jakie chciałam, ale myśl, że może chcieć ode mnie czegoś więcej zniszczyła atmosferę.
Pozwoliłam mu mnie odprowadzić. Szedł trochę dalej ode mnie, nie chcąc mnie straszyć, że coś mi zrobi. Nic nie mówiliśmy. Moje myśli zaczęły przemijać, a myśl o Matthew wydała się okropnie głupia.
Po kilku minutach prawie byłam w domu, dlatego zatrzymałam się i odwróciłam w stronę Richie'iego. Był smutny, nieśmiale patrzył na mnie, czekając co powiem. Lecz ja nie mówiłam nic, patrzyłam na niego, próbując dostrzec czy chciałby mi zrobić coś złego czy nie. W nim widziałam tylko zagubionego chłopca, który nie wiedział co zrobił swojej przyjaciółce, ale i tak chciał ją przeprosić.
- Wystraszyłam się...- powiedziałam cicho.
- Czego?
- Że...możesz zrobić mi coś, wbrew mojej woli...- czułam gulę w gardle, mówiąc to.
- Nie wiem co mógłbym zrobić, żebyś mi uwierzyła, że nie chcę zrobić Ci krzywdy. - powiedział spokojnie, patrząc smutno.
- Nie wiem co między nami jest. Nie chcę, żeby ta znajomość była tylko zbliżeniem do...intymnych rzeczy...żebyś Ty mnie...- wzięłam głęboki wdech.
- Pysiu, ja nigdy nie chciałem sprawiać takiego wrażenia, chcę żebyś czuła się komfortowo, bo nie chcę Cię do noczego wykorzystać. I to dlatego tak wybiegłaś?
Pokiwałam i spuściłam głowę na myśl o tamtej sytuacji.
- Nie chcę się Tobą zabawić jak tamta dziewczyna, więc Ty mną też się nie zabaw. Naprawdę Cię polubiłam, ale nie wiem czy nie zależy Ci tylko na zrobieniu tego ze mną, bo może to twoim zdaniem "łatwa zdobycz"...
- Holly, nie zależy mi na tych rzeczach, tylko na Tobie...jak powiedziałaś, że nie chcesz się spotykać to poczułem się tak samo jak z tamtą laską...
- Myślałam o swoim bezpieczeństwie...
- I ja chcę Ci je dać, a nie odbierać. A co do pocałunków...chyba oboje ich chcieliśmy...- powiedział Richard i założył włosy za moje ucho. Mówił te wszystkie rzeczy w taki sposób, że nie mogłam w to nie wierzyć. - Chociaż nie musisz się już martwić, bo się już nie spotkamy.
- Dlaczego? - zapytałam, nie pamiętając wcześniejszych swoich słów.
- Bo nie będziesz chciała. Sama to powiedziałaś.
- Chyba znowu zmieniłam zdanie... - uśmiechnęłam się delikatnie, a Richie również to zrobił. - Chyba, że nie będziesz chciał...
- Chciałbym...i to bardzo. - powiedział chłopak już trochę bardziej ucieszonym głosem.
- Muszę już iść, ale się odezwę. - powiedziałam, a on pokiwał głową. Czekałam aż mnie przytuli, jednak on nic nie zrobił. W sumie po moim zachowaniu to co się dziwić.
Trochę stanęłam na palcach i objęłam go, ale on tego nie zrobił.
- Przecież możesz mnie przytulił. - zaśmiałam się, a on po chwili przytulił mnie mocno. Tak dobrze mi było w jego ramionach. Oderwałam się od niego i jeszcze chwilę patrzyłam w jego brązowe oczy. Wychyliłam się jeszcze raz i ucałowałam jego policzek, co go trochę zaskoczyło. - To papa Richie.
* * *
- Boże, laska! Wykrakałaś! - pisnęłam do telefonu, gdy rozmawiałam z Violet.
- Pocałował Cię?!
- Tak, potem ja jego. Nie wiem co mi jest. Mimo, że byłam na chwilę zła, to znowu jestem happy! On mi daje tyle uśmiechu!
-Ktoś tu się zauroczył!
- Wpadłam jak śliwka w kompot! Ale śliwki w kompocie mają chyba dobrze... no on jest taki zabawny, kochany i taki uroczy!
- Widzisz, a tak się bałaś, że może być źle.
- Wiem...teraz mogę spokojnie powiedzieć o wszystkim Amber i Julie. Już boję się ich reakcji na jego wiek.
- Wychiluj, on nie jest aż tak starszy od nas. Vivian miała starszych kolegów i nikt się nie czepiał.
- Mam taką nadzieję...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro