Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

96

Amber:

Nie zastanawiałyśmy się za długo gdzie jest Eric. Byłyśmy pewne, że spędza teraz gorący czas z Nicole. Poszłyśmy więc potańczyć we dwie. Było naprawdę zabawnie, bo obie miałyśmy wysokie buty i czasem sobie stąpałyśmy po placach. Alkohol dawał się we znaki.

Gdzieś kątem oka widziałam Max'a, ale średnio miałam ochotę spędzać z nim teraz czas. Wolałam, aby kogoś innego zasypywał swoimi ciekawymi historiami.

Gdy piosenka zmieniła się na bardziej powolną wróciłyśmy na nasze krzesełka przy barze. Choć nie byłam smakoszką alkoholu, to posiadanie takiego barku w domu to był luksus.

- To co, jeszcze jeden kieliszek? - zapytała Holly, ale ja odmówiłam. Czułam, że to nie będzie dobry pomysł. Przyjaciółka jednak nie chciała sama pić i podeszła do Violet, która rozmawiała nadal z jakimś typem, i dała jej kieliszek. Violet oczywiście go przyjęła i dziewczyny sobie nadal się bawiły.

Poprawiałam bransoletkę na nadgarstku i gdy podniosłam wzrok zobaczyłam gdzieś w tłumie Eric'a. On jednak mnie nie zauważył, tylko podszedł do bawiącej się Julie. Widziałam, że o czymś mówią i Julie nagle pokazała palcem w moim kierunku. Eric odwrócił się i spojrzał na mnie. Jego usta mimowolnie otworzyły się.

Dopiero gdy podszedł bliżej zobaczyłam, że ma kostium Loki'ego z Marvela. Byłam oszołomiona tym jak wyglądał, od razu serce zaczęło mi szybciej bić.

- Jeju...Ambi...- powiedział Eric, pozwalając sobie na oglądanie mnie. Czułam jak jego wzrok przenika przez moje ubrania. On nigdy nie mówił na mnie Ambi. - Damska wersja Geralt'a. Z Rivii.Wiedźmin. Zajebiste przebranie.

- No wreszcie ktoś rozpoznał. - zaśmiałam się, ale w środku naprawdę doceniłam, że zgadł. Miałam na sobie krótką skórzaną spódniczkę, kabaretki, ochraniacze na kolana takie jakie miała moja postać i masę innych dodatków, z których byłam dumna, że je w ogóle wykombinowałam. Wszystko dopełniał odpowiedni ciemny makijaż, szrama na oku i brązowa pomadka. I biało-siwa peruka długich włosów. W domu przed lustrem niezaprzeczalnie czułam się jak milion dolarów w tym outficie. Tym bardziej, że znajomi dawali mi tyle komplementów.

- Jak można było nie rozpoznać?! Naprawdę...jestem zaskoczony. Pięknie wyglądasz - mówił Eric, na koniec trochę już nie śmiale.

- Dziękuję, a twój kostium Loki'ego też wymiata. Poważnie, najlepszy strój na tej imprezie. - powiedziałam, a chłopak podniósł znacząco brew, co mnie delikatnie speszyło.

- Pasujemy do siebie. Dwie silne postacie. - odparł Eric i podszedł bliżej, aby się napić jakiegoś alkoholu. - Chętna na whisky?

- Emm...dawno nie piłam whisky, więc może się skuszę. Ale odrobinkę. - powiedziałam, ale Eric nie posłuchał i nalał mi dość sporo, a potem dodał coca coli. Po spróbowaniu nie było czuć mocno alkoholu. Wiedział co robił. - Więc jak się bawisz?

- Powiem Ci, że super, a jeszcze jak patrzę na Ciebie to coraz bardziej mi fajnie. - powiedział brunet, uśmiechając się.
Nie wiedziałam czy to alkohol tak na mnie działa, ale on w stroju Loki'ego wyglądał obłędnie. Nie miał na nosie okularów, a jego włosy były zaczesane do tyłu. Wtedy zauważyłam, że ma małe znamię na szyi, które było urocze.

- No już nie przesadzaj...a gdzie zostawiłeś Nicole? - zapytałam.

- A gdzieś była z koleżankami, więc nie chciałem przeszkadzać. A gdzie Max?

- A gdzieś z kolegami, nie chciałam im przeszkadzać. - odparłam i oboje się zaśmialiśmy.

- Pani Geralt, czy zatańczy pani ze mną? - zapytał nagle Eric, podając mi ramię. Byłam zdziwiona jego propozycją, jednak nie mogłam odmówić takiej szansie.

- Oczywiście - odparłam, zarzucając białymi włosami i poszliśmy w głąb tańczących ludzi.

Leciała wtedy doja cat - woman, co było naprawdę w punkt. Mogłam w sumie zostać jego kobietą.

Chłopak naprawdę dobrze tańczył, co mnie mocno zdziwiło. Nie sądziłam, że będzie potrafił.
Próbowałam być odważna i nie krępować się tańczeniem. Było to trochę trudne, ale w końcu gdy muzyka weszła we mnie, rozluźniłam się i dałam prowadzić się Eric'owi.

On nie był skrępowany, dawał z siebie wszystko i super nam się tańczyło. Na początku myślałam, że będziemy tańczyć jak na balu w przedszkolu, czyli że będzie sztywno. Pozytywnie się zaskoczyłam.

Nagle piosenka zmieniła się i włączyła się taka, której oboje nie znaliśmy. Usiedliśmy więc na inną kanapę i odetchnęliśmy.

- Musi być ci nie wygodnie w tych butach. - powiedział Eric i wskazał palcem na moje obcasy.

- Trochę. Ale wytrzymam. - odparłam, a on tylko się uśmiechnął.

- To dla kogo takie poświęcenie? - zapytał i delikatnie zarzucił na mnie rękę.

- Dla siebie - odpowiedziałam, trochę marszcząc czoło i zaraz wstał i podszedł do barku.

Eric:
Mój drink musiał być słodki i owocowy, widziałem, że taki jej będzie smakował. Dodałem maliny, truskawki i borówki, no i oczywiście lód i alkohol. Wziąłem dwa kielichy i przyniosłem Amber.

- Oo jakie to ładne! Takiego to się z chęcią napiję - odparła i chwyciła za napój, a mi zrobiło się przyjemnie na sercu. Miała taki miły, łagodny głos, nie wymuszana słodycz, a do tego jej ten kostium... To było dzikie połączenie, które budziło we mnie ciekawie przyjemne uczucia.

- Specjalnie dla Ciebie, Ambi - odparłem i usiadłem obok niej. Oboje napiliśmy się zimnego koktajlu i kiedy miałem coś mówić, przyszedł Max, przebrany za shreka, na co cicho parsknąłem.

Widziałem, że ta magiczna chwila zaraz minie.

- Siemka Ambel, gdzie ty byłaś? - zapytał prawie z oburzeniem.

- A gdzie ty byłeś? To ty mnie zostawiłeś, więc byłam z przyjaciółmi. - odparła pewnie Amber, może nawet delikatnie podirytowana. Zazwyczaj była miła i nieśmiała, ale potrafiła się uprzeć i trzymać przy swoim.

- A, no mosze i tak było, to teraz byś chsiała potańczyć? Wieesz, siubi dubi, szalaa la - mówił Max, wahając sie i nie mogąc złapać równowagi.

- Niee, może później, narazie rozmawiam z Eric'iem - powiedziała Amber, a chłopak się na mnie spojrzał, nie bardzo kojarząc.

- Aha, zamieniłaś mnie na niego. - mruknął Max.

- My tylko rozmawiamy. - powiedziałem, ale Max spojrzał się mnie z obrzydzeniem.

- Z tobą, nie rozmawiam gościu. - odparł chamsko Max, przez co zacząłem być wkurwiony. Za kogo on się uważał?

-Spokojnie, ja mogę iść, nie chcę wam przeszkadzać- powiedziałem i wstałem z kanapy. Naprawdę nie chciałem, aby między nimi się coś popsuło, byli krótko razem, ale to nie znaczyło, że mogę wchodzić z butami w ich związek. Do tego go przestawałem powoli lubić, ale nie będę przecież wybierać jej chłopaka.

- Nie, Eric, zostań... - wołała Amber, ale wolałem na chwilę się oddalić. Wyszedłem na podwórko i usiadłem na krzesełko obok wielkiej parasoli. Musiałem trochę ochłonąć. Czułem się jak facet po rozwodzie, który siedział samotnie w barze.

Nagle znalazła się i Nicole, która bawiła się chyba najlepiej ze wszystkich, ale gdy zobaczyła mój brak humoru, jej uśmiech również zniknął z twarzy.

-Co tam, Eric? Coś nie tak? - zapytała dosiadając się obok.

- Nie, nic, trochę zamuliłem, a jak Ty się bawisz? - również zadałem pytanie.

- A super, graliśmy w limbo i chyba wygrałam. Jestem bardzo rozciągnięta. Imponuje Ci to? - powiedziała i przysunęła się do mnie, dotykając mojego ramienia.

- Imponuje. - powiedziałem bez siły. Nie miałem ochoty się z nią teraz bawić i droczyć. Chciałem uciąć sobie drzemkę.

- Widzę, że coś jest nie tak...jak będziesz chciał pogadać, to masz mnie obok. - powiedziała Nicole i objęła mnie.

- Wiem, dziękuję. I naprawdę super impreza, zaraz się rozbudzę i nadal będę się bawić. - odparłem i zmusiłem się do uśmiechu. Dziewczyna pokręciła głową i wróciła do swoich koleżanek. Wypiłem resztę koktajlu jednym duszkiem i wróciłem do środka poszukać kumpli z drużyny.

Narrator:

- No dzięki Max, właśnie mi przerwałeś moje rande vu! - zawołała Amber i założyła ręce na piersi i dopiero po chwili zorientowała się, że powiedziała to na głos.

- Ahaaa! Jednak czujesz czaczę do Eric'a... trzeba było mówić tak od razu...- powiedział chłopak i rzucił się na kanapę obok mnie, a Amber od razu poczuła zapach wódki. -Myślałem, że właśnie on cię zmusza do rozmowy. Sory, że go spłoszyłem.

- Nie, no spoko. A ty chyba coś do mnie kręcisz. - zapytała i spojrzała na jego zieloną, upitą twarz, a Max się zaśmiał. Wydawało jej się, że miał do niej jakieś uczucia, ale najwyraźniej nic takiego nie miało miejsca.

- Czemu niby? Przecież się tylko przyjaźnimy i wiem, że chyba nic więcej nie chciałabyś. - odparł chłopak, upijając łyka ze swojego plastikowego kubka. Amber ucieszyła się w sumie, że Max nie chciał zbliżać się do niej, tak naprawdę zaczęła  nim pisać, aby Eric był zazdrosny. Jednak nie myślała, że on jest o niego zazdrosny. Wiedziała, że on ma Nicole i nie mogła tego zmienić. - No już się nie stresuj, chodź daj przyjacielskiego przytulasa. - powiedział Max i objął dziewczynę, a ona śmiejąc się oddała uścisk.

Z końca pomieszczenia przyglądał się im Eric, któremu ciężko było na to patrzeć.
- No nosi mnie, powiem Ci, nosi. - powiedział do swojego znajomego z drużyny.

- No to powiedz jej wreszcie, to co czujesz. Czemu się z tym kryjesz? - zapytał chłopak, a Eric chwilę się zamyślił.

- Nie jestem tym kimś, kogo ona szuka. Wcześniej była zakochana w typowym bad boy, ja nie jestem takim typem. Co ja jej mogę dać? No, nie oszukujmy się. - powiedział Eric.

- Mhm, Max za to ma, wszystkie cechy, których ona szuka. No bez przesady. - prychnął brunet i dolał sobie piwa.

- Widocznie ma...Dobra, stary, pijmy, bo nam procenty uciekają. - dodał Eric i oboje stuknęli się kubkami.

Holly również dobrze się bawiła, mimo iż nie miała żadnego osobnika płci męskiej, tańczyła, jakby to była jej ostatnia impreza. Czasem ktoś do niej podszedł i zagadał, ale ona jednak odsuwała się od nich i nadal tańczyła przy Julie i Violet.
- Jeju, tyle do Ciebie podbija typa, a ty ich tak zlewasz. - powiedziała głośniej Julie, aby przekrzyczeć muzykę.

- No bo to jakieś najebane typy. Co ja z obchlejtusami będę tańczyć. Jeszcze mnie zgwałcą. - zaśmiała się Holly i kontynuowała taniec. Violet od razu pomyślała, że Holly jest już prawie zajęta. Może dlatego nie chciała dopuścić do siebie żadnego chłopaka. Violet wiedziała, że jej koleżanka coś zaczyna czuć do Richard'a, choć nigdy tego na głos nie przyznała. Wiedziała też, że Holly przejmuje się tą cała sprawą - bo jak chłopak może być starszy od dziewczyny aż tyle lat? Co prawda siedem lat różnicy w końcu się zaciera, ale mając lat siedemnaście można było widzieć przepaść. Jednak z tego co mówiła Holly, nie czuła tej ''przepaści''.

- Ciekawe jak sobie daje radę Amber. - powiedziała Violet. - To Max, to Eric, to Max, to Eric. Rozchwytywana jest dziewoja.

- Bo wreszcie się otworzyła, zauważcie jaka jest teraz odważniejsza. Czy jeszcze niedawno powiedziały byście, że Amber wyjdzie tak ubrana do ludzi? - zapytała Julie. Amber była czasem słodka ze swoją nieśmiałością, natomiast czasem to trochę denerwowało jej przyjaciółki. Musiało minąć trochę czasu, żeby Amber była odważniejsza. Może to też randkowanie z jej ówczesnym crushem, Maxon'em, dało jej wizję na to, że jej pewność siebie zależy tylko od niej, a nie od otaczających ją ludzi. Wiedziała, że skoro zainteresował się nią Maxon, Eric lub Max, to jest dużo bardziej wartościowa niż sobie sama wymyśliła.

- Popatrzcie tylko na nich, przytulają się. - pokazała palcem Holly na Amber i Max'a. Było jej przez ten widok przyjemnie, ale wiedziała, że jej przyjaciółka woli dużo bardziej takie chwile z Eric'iem.
Było już trochę po północy, a na podwórku Nicole pojawiało się coraz więcej nowych osób. W basenie organizowali różne zabawy, a o fontannie czekoladowej chyba wszyscy zapomnieli.

Amber postanowiła znaleźć Eric'a i dokończyć z nim rozmowę. Weszła na górę, jednak tam go nie było. Znalazła go na schodach, gdzie siedział ze swoim kumplem, ale Amber, go nie znała.

- Aa, sorki, to ja przyjdę później. - powiedziała Amber.

- Nie luzik, potem pogadamy, mordo. -  kolega zszedł ze schodów, przybił piątkę z Eric'iem i poszedł w stronę podwórka. Amber usiadła obok chłopaka i przez chwilę była cisza.

- Wybacz, że on tak zareagował, nie potrzebnie się wmieszał w nasza rozmowę. - powiedziała wreszcie dziewczyna, kręcąc pierścionkiem, którego miała na palcu. Mówiła trochę nie wyraźnie, a jej oczy mrugały w delikatnym spowolnieniu. - Nie chcę, żebyś teraz był na mnie zły. Zależy mi na naszej znajomości.

- Nie martw się, nie będę się tym przejmować. Ja również lubię z tobą spędzać czas. Dobrze się dogadujemy. - odparł Eric i szturchnął Amber w ramię, co wywołało na jej twarzy uśmiech, na który tak bardzo lubił patrzeć. Gdy nagle poczuła zmęczenie, oparła głowę na jego ramieniu, a on niepewnie objął ją i gładził jej talię. Czuła się teraz komfortowo, mimo, że dotyk ją zawsze krępował i płoszył. Przy nim było inaczej. Nie musiała zachowywać się sztucznie, jak w przypadku Maxon'a. Czuła jak w głowie wiruje jej świat, lecz to było całkiem przyjemne. - Lubię Cię, Eric. Ty zawsze służysz pomocnym ramiem. Znaczy ramieniem.

Eric uśmiechnął się na te słowa.
- I zawsze chciałbym to robić. - odparł, nie zważając na to, że jego słowa mogą zmienić coś pomiędzy nią, a Max'em. Amber spojrzała się na niego, a na twarzy miała urocze zaczerwienienie.

- Naprawdę? - zapytała, aby się upewnić. On pokiwał głową i nagle ucałował jej policzek, czego oboje się nie spodziewali. Amber poczuła, że w jej brzuchu nie tylko jest alkohol i kilka eklerków, które niedawno jadła, ale również i kolorowe motyle.

- Mam nadzieję, że przez to co mówię, nie będziesz miała spiny z Max'em. - powiedział Eric i opuścił głowę, patrząc na swoje buty.

- Dlaczego miałabym mieć? - zapytała, nie wiedząc o co mu chodzi.

- No bo jako twój chłopak może być o to wściekły, że jego dziewczyna siedzi na schodach z jakiś typem i przytulają się.

- Ale Max nie jest moim chłopakiem. - wygadała Amber, ale dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że mogłaby to jeszcze trochę przeciągnąć. Holly będzie zawiedziona.

Eric zmarszczył czoło, ale w jego głowie kotłowało się milion pozytywnych myśli. Został oszukany przez samego siebie. Sam sobie wmówił, że oni są razem. Uśmiechnął się sam do siebie.

- A. - mruknął Eric, przecież nie mógł powiedzieć, że bardzo cieszy się z tej nowiny. Może jego szanse nie były takie zaprzepaszczone. To dawało mu nadzieję, że jeszcze może próbować startować do Amber, jednak nadal czuł się średnio z tym, że jest tym kim jest i ona nie zakocha się w nim. - Bo wiesz... - Eric głośno przełknął ślinę. Jego serce zaczęło mocniej bić i czuł się jak przed sprawdzianem z angielskiego. Nie, to w sumie było intensywniejsze uczucie. Ale jego wypowiedź przerwał dzwoniący telefon. - To Nicole.

Gdy odebrał, słychać było lamentującą Nicole, chwilę porozmawiali i zaraz się rozłączył.
- Nicole się źle poczuła, pewnie za dużo wypiła. Prosiła abym do niej przyszedł sam, więc...później porozmawiamy Ambi, dobrze? Naprawdę muszę do niej iść, skoro mnie wołała.

- Nie ma sprawy, potem się spikniemy jeszcze. - odparła i wstała ze schodów.

- Koniecznie. To papa, mój Ty Geral'cie. - zaśmiał się Eric i pobiegł na górę, a ona poszła w poszukiwaniu koleżanek.


Gdy znalazła je, dołączyła do tańczących dziewczyn, zarzucając swoimi białymi włosami. Holly uważała, że naprawdę jej pasują, chociaż wcześniej obie twierdziły, że gdyby Amber przefarbowała się na blondynkę, wyglądałaby dziwnie.
- Jeju, intensywny dzisiaj ten wieczór, trzeba trochę wytrzeźwieć, dlatego przyszłam potańczyć. - powiedziała Amber i dołączyła do skromnego kółeczka.

- No tak, tak to byś pewnie do nas nie przyszła. - powiedziała Violet.

- Dokładnie, miała inne sprawy na głowie. - odparła Julie, a Amber przekręciła oczami.

- Zamiast się cieszyć, że chłopcy do mnie podbijają to jeszcze mi dokuczacie. - powiedziała Amber, udając, że płacze. Holly od razu do niej podeszła i uściskała jak młodszego brata.

- Oj Ambi, nie płacz, bo się szrama Ci rozmaże. - powiedziała Holly i wszystkie się roześmiały. Nagle do kółeczka dołączyła Viki i Mike, którzy mieli mokre koszulki i trochę włosy, ale na ich twarzach był uśmiech.

- Jeju, co wy robiliście, że tacy mokrzy?!- zapytała zdziwiona Amber, gdy Viki wycierała rozmazany tusz. Mike się roześmiał na jej pytanie.

- A takie tam różne sprawy. - odpowiedział chłopak i komicznie pokiwał brwiami, na co Viki łupnęła go w ramię.

- Nie robiliśmy tego, o czym myślicie. - odparła od razu.

- A, czyli nie byliście w basenie? Ahaa, to znaczy, że się bzykaliście. - rzuciła Holly, a wszyscy się roześmieli, oprócz troszkę obrażonej Viktorii. Gdy wybrzmiała kolejna znana piosenka, wszystkie dziewczyny pisnęły i zaczęły bujać się w rytm muzyki. Zawsze, gdy ten kawałek leciał, w nich budził się dziwny demon, który szeptał im do uszu "kręć zadem, mocno kręć zadem". One oczywiście to robiły, fantastycznie się przy tym bawiąc. Dotykały swoich ciał, zjeżdżając to coraz niżej i rozpalając zmysły każdego chłopaka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro