Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

89

Viktoria:

Wzrok ludzi w szkole był czasem przytłaczający. Każdy już wiedział, że ja i Mike zaczęliśmy się spotykać. Ale czy to było aż takie dziwne?

Ale co ty opowiadasz Viki...sama obczajałaś zawsze nowe pary

Szliśmy za rękę korytarzem, czasem ktoś coś szeptał i miałam wrażenie, że się śmieją.

No tak, co taki sportowiec robi z taką cichą myszką jak ja?

- Viki, nie zamartwiaj się - odezwał się w końcu Mike.

- Nie robię tego.

- Robisz, widzę to. Spokojnie, to normalne, zawsze ludzie tak reagują, gdy widzą jakichś footbolistów albo koszykarzy z ich ukochaną. Zawsze przyciągamy uwagę - zaśmiał się Mike. Przy innej sytuacji wzięłabym to za narcystyczne zachowanie, ale wiedziałam, że on taki nie jest i w sumie mówił prawdę.
Ciekawe ile dziewczyn chciałoby być na moim miejscu. Może to z powodu zazdrości tak patrzą.

- Siemka! - krzyknęła Holly, wybiegając zza zaułku korytarza, co prawie wywołało u mnie zawał.

- Jezu, Holly! - zawołałam, a Mike tylko parsknął śmiechem. Od razu posłałam mu gniewne spojrzenie.

- Nigdy nie przestanie mnie to bawić - również zaśmiała się Holly - Za każdym razem się dajesz wystraszyć. A co tam u was? Pierwszy raz w sumie widzę was razem.

- To pierwszy dzień po sylwku, trudno jakbyś widziała nas wcześniej, bo jesteśmy razem od niedawna. - powiedział Michael.

- No Viktoria jakoś bardzo nie chwaliła się. Tylko coś tam wspomniała, że jesteście razem - odparła Holly, wzruszając ramionami. Mike od razu na mnie spojrzał.

- Przecież wiesz, że ja nie lubię się chwalić różnymi rzeczami. Tym bardziej, że ty nikogo teraz nie masz, więc to by było przykre trochę. - odpowiedziałam, a Holly się zaśmiała.

- Weź, mordo, ja teraz czuję się wolna. To nic nie ma wspólnego z twoim szczęściem. Super, że jesteście razem, już myślałam, że Vika przerzuci się na dziewczyny, tak ostatnio na mnie patrzyła....

- Holly! Przestań! - znowu krzyknęłam na przyjaciółkę, którą zaczęła ponosić fantazja.

- No zauważyłem, że odwraca się za dziewczynami. Myślałem, że chodziło o ładną torebkę czy coś innego dziewczeńskiego, ale chyba patrzyła na pośladki. - odparł poważnie Mike, przez co prawie uwierzyłam mu w te brednie.

- Ale wiecie co...jesteście tacy sami, gońcie się - odparłam i poszłam w stronę szafek, żeby wziąć książki na kolejną lekcję.

Michael podbiegł do mnie i przytuł od tyłu, łapiąc moją talię. Od razu zrobiło mi się gorąco.

- No nie obrażaj, kwiatuszku, to tylko żarty. - chłopak szepnął mi do ucha, przez co przeszedł mnie dreszcz po całym ciele. To było dziwne uczucie, ale przyjemne. Jego ręce tak dobrze leżały na mojej talii, wręcz czułam, że tylko jego dłonie tam najbardziej pasują.

- To trochę irytujące...ale niech ci będzie - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie, choć nie chciałam mu pokazać, że jego "przeprosiny" dały mi dużo satysfakcji fizycznej.

- No wiem wiem, ja cały irytujący. - powiedział i obkręcił mnie tak, że po chwili stałam na przeciwko jego twarzy. - Ja już muszę lecieć, pierwszy mam wuef, trener mocno nas ostatnio ciśnie, nie mogę się spoźnić. Ale spotkamy się na długiej przerwie na dziedzińcu tam gdzie zawsze?

Pokiwałam głową na tak i uśmiechnęłam się szczerze do mojego chłopaka. On ucałował mnie w policzek i też się uśmiechnął.

- To do później, malutka - rzucił i pobiegł na blok sportowy.

Ah...czekałam na to. Posiadanie chłopaka w szkole jest takie przyjemne. Choć czasem wstydliwe, bo nie można za wiele uczuć pokazywać publicznie. Ale nawet jeśli można, to ja jestem za bardzo nieśmiała na takie obnoszenie się z tym.

- Myślisz, że jakbym zagadała do tamtego chłopaka i powiedziała mu, że mam kapcie w krokodyle to poleciałby na to? - powiedziała nagle Holly, która zjawiła się nie wiadomo skąd.

- Tak, kapcie w krokodyle są bardzo rzadkim okazem - odparłam, wyciągając książki z szafki.

- Oh, nie! Kapcie w krokodyle miał Matthew w przedszkolu. Cholibka...musimy wymyśleć coś innego. - zaczęła zastanawiać się Holly. - Oo może w tygrysy. Wiesz, to pokaże mu, że jestem taką kocicą co nie?

- Tak, zgadzam się z tym. - powiedziałam, choć nie wiedziałam co siedzi w głowie tej dziewczyny. Ktoś inny podrywał by chłopców na krótką spódniczkę, Holly - wolała podryw na kapcie w tygryski. To wielce oryginalne. - Ej, myślisz czasem o Matthew?

Holly przeniosła wzrok z chłopaka na podłogę.
- Tak, ale rzadko. I tylko o tym, czy on myśli o mnie. - zaśmiała się - ale nie tęsknię za nim. Za wiele mną manipulował, żeby teraz mógł spędzać czas na kanapie w mojej głowie.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem o czym mówi. Nigdy nie wiedziałam, czemu ona chodzi z takim bucem jak on. Cieszyłam się, że nie są już razem.

- No, teraz jest gitówa - uśmiechnęła się Holly, po chwili namysłów. - Ups za 2 minuty dzwonek. Ja to spadam, bo nie wiem, gdzie mam lekcję. Papatki

Dziewczyna pomachała i pobiegła po schodach na pierwsze piętro.

W pośpiechu sprawdziłam swój plan lekcji, w obawie, że nie zdążę na czas. Jednak dostrzegłam, że mam okienko. No cóż. Nie chciałam siedzieć ze swoją klasą, nie miałam tam za wiele przyjaciółek. Wolałam usiąść gdzieś z boku i odrobić zaległe lekcje i notatki.

Wzięłam potrzebne mi rzeczy z szafki i poszłam usiąść na ławki, gdzie często ktoś przesiadywał. Tym razem były pustki. Żadnej żywej duszy. To było na plus, bo nikt nie przeszkadzałby mi. Zawsze znajdzie się taki ktoś to głosno otwiera paczkę chipsów albo słucha muzyki bez słuchawek.

Zajęłam miejsce najbliżej ściany, gdzie stała wielka doniczka z wielkim drzewkiem. Można by rzecz, że byłam dość ukryta. Rozłożyłam zeszyty i książki i zaczęłam pisać.

Oczywiście wybrałam już sobie kilka mazaków, żeby notatki nie były szare i nudne.

Byłam dumna z zeszytu z wosu, bo wyglądał jak dzieło sztuki. Zero skreśleń i piękne czcionki. Ahh...z takich zeszytów aż chce się uczyć.

Nagle usłyszałam głosy jakichś chłopaków. No i już moja świątynia spokoju została zburzona. Miałam nadzieję, że nie będą siadać obok, tylko sobie pójdą.

- Chcesz, żebym ci spuścił wpierd*l?! - krzyknął jeden. Nie mogłam rozpoznać kto to jest, mimo że miałam okulary.

- Nie, ale to nie moja wina, to Vinwood musiał zajumać tą działkę, bo została ostatnia. - powiedział drugi.

Vinwood. Michael Vinwood to mój chłopak. Znowu jest w coś zamieszany. I już wiedziałam, że oboje chłopcy są od Maxona.

- Słuchaj Ty...- powiedział ten pierwszy i przycisnął go za szyję do ściany. - Vinwooda nie było na rozwożeniu. Albo oddajesz te 2 kilogramy, albo masz kulkę w łeb. Kings nie będzie zwracał uwagi na takich jak Ty, rozumiesz skurwielu? Do jutra kasa albo towar. - warknął i puścił chłopaka, który próbował złapać oddech. Przyglądałam się im, jak jeden odchodzi, a drugi zaczyna kaszleć. Szybko rozejrzał się wokół siebie, czy przypadkiem nie było świadków. Niestety byłam ja, która chciała tylko odrobić lekcje jak to robią grzeczne dzieci.

Chłopak zauważył mnie. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie. Poczułam ścisk w żołądku i w zdenerwowaniu poprawiłam okulary. Chłopak szybkim tempem zaczął iść w moim kierunku, a ja jeszcze bardziej się zestresowałam. Zaczęłam w popłochu zbierać swoje książki i wrzucać byle jak do torby, aby jak najszybciej iść gdzieś, gdzie są ludzie.

Nie zdążyłam jednak pozbierać wzzystkiego, bo chłopak po chwili był już obok mojego stolika.

Chciałam zabrać ostatnią książkę, gdy ten położył swoją rękę na mojej dłoni. Przestraszyłam się, ale spojrzałam na niego. Nadal nie wiedziałam kto to jest. Pierwszy raz widziałam tego chłopaka w tej szkole.

- Zamierzasz iść naskarżyć? - powiedział szybko.

- Ja..ja tu tylko...- nie mogłam nic powiedzieć, pokazałam mu książkę od historii. Serce mi waliło, bo bałam się, że coś mi zrobi.

- Odpowiedz. Zamierzasz iść do dyra i mu wszystko wyśpiewać? - znów zapytał, patrząc mi w oczy i czekając na odpowiedź. Jego dłuższe czarne włosy opadały na czoło, przez co prawie nie widzialam jego oczu. Nie był starszy ode mnie. Wyglądał na 17-18 lat, czyli mogł być w moim wieku.

- Nie. - odpowiedziałam cicho. Chłopak jeszcze chwilę patrzył na mnie i zaraz zabrał swoją rękę z mojej, którą przeczesał swoje włosy. Padł na krzesło obok i odetchnął. Wzięłam książkę i schowałam do torby. Nic chyba nie chciał mi więcej zrobić. - Wy od Maxona Kings'a? - zapytałam, choć nie wiedziałam czy dobrze robię.

Chłopak spojrzał nagle na mnie ze zdziwieniem, skąd o tym wiem.

- Też siedzisz w tym bagnie narkotykowym? - znów zapytałam.

Cholera, Vika...przed chwilą bałaś się, że zrobi Ci krzywdę, a teraz pytasz go o takie rzeczy?

- Skąd to wiesz? - rzucił chłopak i wstał.

- Vinwood...to mój chłopak. - odparłam cicho. - Ale spokojnie, nic nikomu nie powiem.

- Co? Od kiedy on ma laskę? - zapytał jakby sam siebie. - I powiedział Ci o wszystkim??

Ja tylko pokiwałam głową.

- Kurwa! - wysyczał i znowu przeczesał swoje włosy. - Jak się ktoś o tym dowie...

- Przecież mówię, że nikomu nie wygadałam i nie wygadam. - przerwałam mu. - Nie z powodu Ciebie, tylko Michael'a.

Chłopak popatrzył znów na mnie i tylko się uśmiechnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro