Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

88

Narrator:
Zaczęła się szkoła. Wszyscy na korytarzach opowiadali sobie fascynujące historie ze swoich sylwestrów. Ktoś komuś obciągnął, ktoś się upił, ktoś stracił dziewictwo, a ktoś inny spał w sylwestra. Wybaczcie za brzydkie słownictwo, chciałem poczuć się jak w liceum.

Wracając do tematu...Cheerleaderki od samego rana prężyły swoje ciała, przygotowując się na styczniowy mecz, a chłopcy bez dyskrecji obserwowali je.

Holly chciała szybko dołączyć do dziewczyn, aby poplotkować o sylwestrze. Otworzyła szafkę, aby wyjąć książki na matmę i poprawić szybko usta szminką. Nagle podbiegła do niej Amber, ale Holly zawahała się przy mówieniu do niej hej. Wyglądała jakoś inaczej.

- Hej? Amber? - zdziwiła się Holly, oglądając z każdej strony swoją przyjaciółkę. - Wpadłaś w furgonetkę z ciuchami?

- Nie, czemu tak mówisz? Przecież ładnie jestem ubrana - oburzyła się Amber.

- Nie no, wyglądasz jak...Nicol Madison. Tak, to dobre określenie. Nawet masz taką samą spódniczkę jak ona. Ale bardzo Ci ładnie, wyglądasz jak gwiazda szkoły. - uśmiechnęła się Holly, a Amber błysnęły oczy.

- O kurcze, serio uważasz, że jak Nicol? Jakoś tak nie myślałam o niej, gdy to ubierałam. Wstałam dzisiaj o 6, żeby zdążyć zrobić makijaż. Jestem dumna z mojego dzisiejszego outfitu. - mówiła szybko Amber, obracając się, aby Holly podziwiała jej starania. - Ej a widziałaś może dzisiaj Eric'a? Szukam go, chciałam z nim pogadać.

- Niee, nie widziałam, a o co chodzi? - zapytała Holly i patrząc w lusterko w szafce zaczęła malować usta.

- O nic. - powiedziała i uśmiechnęła się, próbując ukryć romans Eric'a z Nicol.

Nagle przyszła Vivian i Julie, które intensywnie o czymś rozmawiały, ale gdy zobaczyły Amber w kusej spódnicy, czarnej koszulce i mocnym makijażu zaniemówiły.

- AMBER! - pisnęła Julie - ale laska! Czemu się tak ubrałaś?

- Chciałam na chwilę zamienić się w kogoś innego. Znudziło mi się być mną. - odparła dziewczyna, ale jej wyznanie kryło smutek.

- Ale dlaczego tak mówisz? Przecież jesteś ciekawa cały czas! - zawołała Vivian.

- Tak właśnie się dzieje, gdy pojawia się chłopak, wiem co mówię - rzekła Violet, która zjawiła się nie wiadomo skąd.

- Chłopak?! - odwróciła się Holly w stronę dziewczyn i znacząco spojrzała na Amber.

- Nie mów tylko, że to dla Maxona. Chyba bym Cię zabiła - powiedziała Julie z poważną miną.

- Nie no, co ty, oszalałaś?! Żadnego chłopaka, ja nie chce żadnych chłopców, po tym ostatnim incydencje boję się płci męskiej. - zaśmiała się Amber.
Ale po chwili na korytarzu pojawił się Eric i jego nowa koleżanka Nicol. Nie szli za ręce, bo każdy z nich trzymał książki. Śmieli się z czegoś, prawie do rozpuku.

Amber widząc to czuła się taka mała na korytarzu pełnym ludzi. Już nawet przestało jej się podobać jak wygląda.

Wszystkie jej koleżanki spojrzały w stronę Eric'a, nic nie mówiąc.

- Siemka Amber! - zawołał do niej Eric, machając energicznie, przez co od razu się zaczerwieniła.

- Heej, Ericu! Super koszula! - odezwała się Amber.

- O dzięki, twoja też mega! - uśmiechnął się Eric i razem z Nicol poszli dalej, skręcając w korytarz humanistyczny.

Wszystkie spojrzały się nagle w stronę Amber, która stała uśmiechnięta, ale gdy stracili Erica z pola widzenia jej mina zmieniła się diametralnie.

- Super koszula, Ericzku, what the fuck co to było? - zaśmiała się Holly.

- Najpierw mi odpowiedzcie od kiedy on sie zadaje z Nicol Madison? Nigdy ich razem nie widziałam...- powiedziała Julie.

- Ale w sumie jakby nie patrzeć to cheerleaderka a on jest footbolistą. Trochę pasują...- powiedziała Vivian.

- Ja tam ją lubię, jest spoczko - odparła Violet.

Amber zmierzyła każdą wzrokiem.
- Niee! Nie możecie jej lubić! - rzuciła.

- No ale ja ją lubię, jest miła i ładna.

- No właśnie, jest ładna, to jest najmocniejszy argument, żeby nie lubić Madison. Nie. Lubimy. Jej. - burknęła Amber.

- Ej, mordo, czy ty przypadkiem nie lecisz na Erica White'a? - zapytała Holly. - Dlatego się tak odjebałaś?

Amber zrobiła kwaśną minę.
- Nie wiem sama... od kiedy widzieliśmy się na meczu, pisaliśmy tylko raz. A zazwyczaj rozmawialiśmy dużo w szkole, a potem coś tam pisaliśmy. A teraz nic. Cisza. Wczoraj zobaczyłam, że jest z Nicol na randce. Myślę, że są razem. Eric mi się nie podoba, ale czuję jakąś zazdrość. Może dlatego, że zamienił mnie na Nicol.

Dziewczyny nie wiedziały co powiedzieć. Nie wiedziały, że Eric stał się bardziej zauważalny przez Amber. Myślały, że to przez to, że nie udało się z Maxonem.

- No cóż, nie wiesz tego, czy są razem. Może tylko sie z nią przyjaźni, a nie pisał do ciebie bo odpoczywał po świętach i sylwestrze. - powiedziała Julie.

Amber naprawdę nie wiedziała, czy on jej sie podoba. Nigdy nie patrzyła na niego jakoś romantycznie, bo był tylko jej kolegą. Ale teraz gdy miał dziewczynę, zaczęła żałować, że go bardziej nie poznała.

- No trudno, poczekamy, zobaczymy. Zaraz bedzie matma. Trzeba skupić się na nauce. - uśmiechnęła się Amber.

Holly:

Richie pisał cały czas. Mieliśmy mnóstwo tematów do rozmowy. Zaczęłam nawet przyłapywać siebie na tym, że zaglądam do telefonu, sprawdzając czy już napisał. Aż dziwne, że Amber nie pytała z kim piszę.

Czasem obawiałam się, że może on jednak jest porywaczem. Nie był stąd, przyjechał z daleka, nie miał prawie żadnych znajomych z Riverside, a przynajmniej nikogo, kogo ja znałam. Profilówkę na fb też miał incognito. Nie miał żadnego zdjęcia, więc tak naprawdę mogłam go uważać za kogoś fejkowego. Może to jakiś mój wróg podszywał sie pod niego, może to nawet był Matthew. Ale z drugiej strony umiałabym rozróżnić jakby to wszystko pisał on.

Richard: Gdzie dokładniej mieszkasz? :p

Holly: Daleko od Ciebie hah

Richard: Czyli? W domu czy w bloku?

Holly: W domu

Richard: To musisz do szkoły całą wyprawkę szykować hah

Holly: Oj tam, chłopak mnie podwozi..

Richard: Aham, okej

Holly: Nie no, żartuję, nie mam chłopaka

Richard: A w sumie to nie mój interes ;)

Ale już to gdzie mieszkam to jego interes?

Holly: No już spokojnie, Richardzie.

Richard: Oj tylko nie Richardzie, czuje sie jakbym miał z 50 lat...

Holly zmieniła nick na Richie.

Richie: Oo już lepiej, aniołku

Holly: Oj ja chyba nie aniołek...w realu bardziej diabełek...

Richie: Hm to muszę chyba poznać tego diabełka

- Holly! Widzę co robisz, odłóż telefon do plecaka. - krzyknęła nagle pani Wilson, a ja ze zrezygnowaniem zrobiłam co kazała nauczycielka. Ale gdy ona kontynuowała temat, sięgnęłam do plecaka i wyjęłam po cichu z niego telefon. Tym razem ukryłam go za piórnikiem i nachyliłam się, udając, że piszę.

Weszłam na messengera i kontynuowałam rozmowę z Richardem.

Richie: przesyła zdjęcie

Odpaliłam zdjęcia, na którym znajdował się jakiś bobas płci męskiej. Od razu zrobiło mi się jakoś smutno, nie chciałam, żeby miał bobasa.

Holly: O słodki, ale nie wiedziałam, że masz brzdąca

Richie: No mam, mam, przecież jestem dorosły, ale tak się składa, że to mój chrześniak

Od razu kamień spadł mi z serca.

Dzwonek zadzwonił, a nauczycielka wyszła. Cała sala była dla nas.

- Ej, baba poszła se w pizdu, to weźcie te kartkówki z dzisiaj i podopisujmy odpowiedzi - powiedział Martin dumny ze swojego przebiegłego planu.

- No to idź, to przynieś nam, taki cwany jesteś. Albo Marchewę poślij po to - powiedziała Amber, a Marchewa zaczęła się śmiać.

Marchewa to ksywka jednej z naszych koleżanek z klasy. Tak naprawdę ma na imię Cora i ma rude włosy, stąd ta ksywka. Cora była czasem dziwna - była głupokowata, śmiała się ze wszystkiego i nie rozumiała wielu rzeczy, przez co niektórzy się z niej nabijali. Co dziwniejsze nie miała stwerdzonej żadnej choroby, zaburzenia i tym podobne.

- Taak, ja mogę być waszą bohaterką i poprosić panią, żeby dała wam te kartkówki i sobie dopiszecie - zaśmiała się Cora, a reszta jej zawtórowała.

- Nie, Cora. Nigdzie nie idź i nie mów, my sobie damy radę. - powiedziała Tonny.

- Ej, Coralina, kocham cię, ale... - powiedział Martin i już miał dodać coś dokuczliwego, lecz ona go wyprzedziła

- Nie jesteś w moim typie, wiesz, nie mów do mnie - powiedziała, odwróciła głowę tak, jakby była obrażona i wykonała dziwny ruch ręką.

- O niee, już mu pękło serce - pisnęła Amber, naprawdę poważnie, jakby przejęła się tym zranionym uczuciem.

- Oh żartowałam, przepraszam - zaśmiała się marchewa.

- Chodź Martin, ja Cię przytulę! - odparła Amber, ale Martin się tylko śmiał.

- Dobły Jezu, a nasz Panie, daj dla Coraliny łozum - powiedział poważnie Martin i wszyscy się zaczęli znowu śmiać. Nawet Marchewa.

Vivian ściągnęła pod biurkiem buta Violet i zaczęła uciekać. Violet miała małe szanse, usiadła na biurko i czekała aż koleżanka odda jej buta.

- No oddawaj to! - zaczęła krzyczeć Violet, a Martin podnosił ławkę na której siedziała. Dobrze, że była przerwa i mogli być tak głośno.

Martin szybko odpuścił, ale podszedł do mojej ławki i wziął mój telefon i też zaczął uciekać.

- No Martin! Przestań, jeszcze go wyrzucisz niechcący i będziesz miał przejebane! - krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka, aby zacząć walkę o swóją własność.

Martin podszedł z moim telefonem do marchewy, ukląkł na jedno kolano i zapytał:
- Małchewa, wyjdziesz za mnie?

Cora zaczęła chichotać i miała się zaraz zgadzać, ale w ostatniej chwili chwyciłam za swój telefon. Z wesela chyba będą nici.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro