86
- Jezuu co to było...- powiedziała Amber i usiadła na pufce.
- Nie chcę nic mówić, ale to są niebezpieczne typy. - powiedział Tom - ja naprawdę bałem się o życie. Już nawet byłem przygotowany na to, że dostanę po mordzie.
- Jak on ciebie nazwał? Obrzyganiec? - zaśmiał się Philip. - No, wtedy to i ja poczułem ciarki na twarzy.
Było już spokojnie, Amber, Tom, Holly i Philip rozmawiali ze sobą o sytuacji, która się przed chwilą wydarzyła i śmiali się też z innych wydarzeń tego wieczoru.
Holly chwyciła za swój telefon i zauważyła wiadomość od Richard'a.
Richard: I co tam u Ciebie?
Holly: Trochę już zamuła, ziomki się napruły i mało się nie pozabijali, ale już pojechali
Richard: No to ja już w łóżku, więc się nie pobiję ze sobą, także też spokój
Holly: haha to ty pewnie idziesz spać?
Richard: Nie mam co robić, więc pewnie tak
Holly: Mhm, to miłych snów
Richard: Jeszcze nie idę, ale dziękuję i miłej zabawy
- A co oni tam tak długo siedzą? - powiedziała Amber.
- Może..no wiesz, uprawiają cimcirimci - odezwała się Violet, która cały czas siedziała przytulona do Patrick'a. Wszyscy sie nagle roześmiali.
- Oh pewnie tak, pod prysznicem...albo posadził ją na umywalkę i...- zaczęła mówić Holly, powstrzymując śmiech, ale Amber weszła jej w słowo:
- Lepiej nie kończ...może tylko rozmawiają... w ogóle to jak na umywalce?? Jest za wysoko...
Philip i Tom zaczęli coś szeptać do siebie i co jakiś czas parskali śmiechem.
Violet wyjęła telefon i zaczęła robić głupie fotki razem z Patrick'iem. Potem włączyła nagrywanie, a Patrick zaczął mówić do kamery:
- Nie chce! Widzieć łez w twoim oku, proszę weź mnie, ginie serce na bloku ej! Jem kwaśne żelki i siedzę tutaj sobie z...
Violet spojrzała na Patrick'a z gniewną miną, gdy zrozumiała, że chłopak zapomniał jej imienia. Całą imprezę spędzali razem, a on nie pamiętał nawet jak się nazywa jego towarzyszka.
Po chwili z łazienki wyszła Julie i Rafael z uśmieszkami na twarzach.
- I co? Jak było na umywalce? - zapytał Philip i wszyscy się roześmieli.
- Co? Jakiej umywalce? - zapytała Julie.
- Pogodziliście się już? - zapytała Amber, odbijając pytanie.
Julie tylko pokiwała nieśmiało głową na tak, mając na ustach delikatny uśmiech. Para dosiadła się do innych i razem dyskutowali na temat sytuacji, która się wydarzyła przed wyjechaniem ich znajomych.
* * *
Violet przyniosła spory materac i rozłożyła łóżko. Wszyscy zmieścili by się i mogliby spać, jednak Philip i Tom postanowili wracać do domu.
- Niedługo ma po nas ktoś przyjechać - powiedział Philip i usiedli na pufkach. Holly i Amber było trochę smutno, bo chciały bardziej zaprzyjaźnić się z chłopakami.
- Hej, psyyt - Amber szturchnęła Holly - zostajesz na noc? Bo ja i Julie to chyba idziemy do domu...
- Jak to? Przecież miałyśmy wszystkie zostać...
- Ale boimy się spać, bo Patrick tutaj zostaje. - szepnęła Julie - mnie to on przeraża, popatrz jak on się gapi.
Holly roześmiała na słowa przyjaciółki.
- Przecież on to będzie się kleił tylko do Violet...
- A propos mnie...- odezwała się Violet - zostanie któraś ze mną? Boję się zostawać sam na sam z Patrickiem.
Holly popatrzyła na Amber i Julie, a one na Violet.
- Dobrze, ja zostanę - powiedziała Holly.
Violet podziękowała przyjaciółce i poszła przebrać się w piżamę.
- Ej wiecie co - zaczął Patrick.
- Nie śpiewaj tego błagam...- odezwał się Philip, łapiąc się na głowę. - Pęka mi łeb, a ty już tysięczny raz śpiewasz tą durną piosenkę.
Holly się zaśmiała, a Patrick zaczął śpiewać coś innego, rymując przy tym jak z nut.
Gdy chłopcy i dziewczyny poszli już do domu i została tylko Violet, Holly i Patrick, towarzystwo ubrało się w luźne ubrania i przygotowywali się do spania.
Violet poleciła chłopakowi spanie na kanapie, a one ułożyły się na materacu. Nie minęła chwila i wszyscy zaraz usnęli.
* * *
9.40
Holly otworzyła oczy i ujrzała, że Patrick leży przytulony do Violet razem na materacu. Zabardzo jej to nie przeszkadzało, ważne było to, aby do niej się nie tulił.
Violet otworzyła oczy i uśmiechnęła się, widząc kto się do niej przutula. Gdy wszyscy wstali i ubrali się należało trochę posprzątać w tym mieszaniu.
- To ja idę się ogarnąć, zaraz wracam - powiedziała Violet.
Nagle zrobiła się cisza, lecz po chwili Holly ją przerwała.
- Patrick? Masz jakieś plany wobec Violet, czy to tylko tak...dla zabawy? - zapytała Holly, malując rzęsy.
Chłopak przetarł zaspane oczy i ziewnął.
- No chciałbym coś na poważniej, ale to wszystko w swoim czasie - odpowiedział zachrypniętym głosem.
Holly pokiwała głową i kontynuowała swój makijaż.
Po jakiejś godzinie Patrick pojechał do domu, a cały bałagan został na głowie Holly i Violet. Lecz dziewczyny szybko się z tym uporały. Mama violet pomogła im posprzątać i Holly wróciła do domu.
Holly:
- Już jestem! - krzyknęłam, wchodząc do domu.
Czułam się zmęczona, taka wyprana z emocji. Rzuciłam torebkę na podłogę w swoim pokoju i położyłam na łóżko. Patrzyłam w sufit i myślałam o sylwestrze, jaki spędziłam.
Ani Luka, ani Tom nie zawrócili mi w głowie, tak jak to było w planach dziewczyn. To znaczy, że narazie mam dość posiadania chłopaka. Co w tym fajnego? Rozmawiać mogę sobie z przyjaciółkami, one mnie pocieszą i to z nimi mogę się wydurniać. Chłopcy są jak borowiki: z zewnątrz idealni, w środku zepsuci. Po co więc je jeść, jeszcze się zatrujesz.
Moje rozkminy przerwał dźwięk messengera. Chwyciłam za telefon i zobaczyłam wiadomość:
Richard: Akuku
Myślałam, że o mnie zapomni po tych kilku dniach...
Holly: O witaj
Richard: Co Pani się nie odzywa?
A czy ja muszę pisać 24 na 7? On też mógł się odezwać wcześniej, skoro mu tak zależy.
Holly: A nie wiem. Leczę sylwka
Richard: Biedactwo...jeszcze?
Holly: nie no, nigdy nie mam kaca, ale jakoś żołądek boli. A co tam?
Richard: Trzeba ziółka zaparzyć :D a ja odpoczywam sobie po pracy, ale mi nudno
Holly: o no mi też
Richard: W szkole byłaś?
Tsa... w szkole...po sylwku
Holly: Wolne mam
Richard: Takiej to dobrze, a jutro też?
Holly: tak :D
Richard: żal
Holly: haha
Jeszcze chwilkę popisaliśmy i nasza rozmowa się ucięła. Do mojego pokoju weszła moja siostra, oczywiście nie zamknęła za sobą drzwi.
- A czy możesz zamykać drzwi? - powiedziałam, lecz Asia tylko się uśmiechnęła.
- Ja na chwilę, bo mama woła cię na obiad...a poza tym, jak było na sylwku? - zapytała brunetka, opierając się o ścianę.
- W sumie to super...trochę potem się działo, ale tak to było fajnie. Ale czuje jakieś zmieszanie.
Brunetka weszła bardziej do mojego pokoju i w końcu zamknęła drzwi.
- No to opowiadaj - powiedziała i usiadła obok na łóżku.
- Nie wiem dlaczego, ale wczoraj po alkoholu zaczęłam płakać za Matthew. Tak naprawdę nie chcę z nim być, ani nic z tych rzeczy, tylko...- mówiłam, lecz siostra mi przerwała.
- Ahaa, no to wiem o co chodzi - dziewczyna ma 14 lat, a wie o co chodzi...trochę zabawne - brakuje ci kogokolwiek, nie jego, tylko po prostu kogoś, z kim będziesz. Takie rzeczy się często zdarzają. Niedługo zapomnisz o nim jako kimś, kto był przy Tobie bardzo blisko.
Jak na taką małolatę mówiła całkiem mądrze.
- A na sylwku nikogo nie poznałaś? Nie piszesz z kimś?
- Eh...spodobał mi się taki jeden, ale nawet nie będę do niego pisać, bo chyba nie jest mną zainteresowany. No i piszę z jakimiś ludźmi, ale to raczej dobre ziomki. Poza tym, ja chyba nie chcę nikogo, to za wcześnie.
Dziewczyna pokiwała głową i wbiła wzrok w dywan.
- Widziałam wcześniej, że piszesz z jakimś typem, nie znam profki, czyli to jakiś nowy znajomy, tak? - zapytała.
- Tak, przez przypadek się poznaliśmy i w sumie spoko nam się pisze. Ale jest dużo starszy.
- Ouu to ile ma lat?
- 24... - na tą liczbę moja siostra zrobiła wielkie oczy. Nigdy w sumie nie pisałam z chłopakami tyle starszymi ode mnie.
- To staruszek! Albo sugar daddy hahah - zaczęła się śmiać Asia - tylko uważaj na niego, masz się z nim nie spotykać.
- No trochę starszy jest ode mnie, zważając na to, że mam 17 lat...ale fajnie nam się pisze i nie czuje tego, że jest dorosły... - zaśmiałam się.
Nagle do pokoju prawie że wbił się nasz starszy brat.
- Na co karaluchy czekacie? Chodźcie na ten obiad, bo czekamy na was! - zawołał.
Spojrzałyśmy na siebie i potem zeszłyśmy na dół, gdzie czekał na nas obiad.
* * *
Victoria:
Jeszcze tylko jeden dzień i będę mogła spotkać się z moim chłopakiem. Aż dziwnie to mówić, bo byłam single lady przez długi czas. Czasami również myślałam o tym, w czym siedzi Michael i jak bym mogła mu pomóc wyjść spod buta Maxon'a. Najlepiej byłoby zrobić jakiś przekręt i rzucić Maxon'a w jego własną pajęczynę.
Sylwek minął bardzo przyjemnie, bo spędziłam go z rodziną i ze swoimi ulubionymi siostrami ciotecznymi.
Lecz po jutrze już trzeba wracać do szkoły.
Nie wiedziałam czym się zająć, w Riverside jest wiele fajnych miejsc do odwiedzenia, lecz czy moje nogi chcą wychodzić z domu? Wydaje mi się, że nie.
Amber:
Kiedy się obudziłam, była godzina dość późna, ale o tym za długo nie myślałam. W głowie jednak siedział mi Maxon , który okazał się wielkim chu**m oraz sylwester, który wspominam całkiem nieźle. Philip okazał się chłopakiem bardzo w moim typie. I jeszcze to jak był ubrany. No po prostu my type.
Ale jestem cienka pałka i nie napiszę do niego.
Byłam ciekawa jak zacznie się nowy rok, co wprowadzi do mojego życia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro