85
Holly siedziała na kanapie, patrząc na tańczących Vivian i Hubert'a i zastanawiała się dlaczego nadal myśli o Matthew, mimo, że nie znaczy dla niej już prawie nic. Może te prawie daje różnicę.
- Ej ludzie! Zaraz północ! - krzyknęła Julie. Ktoś wpadł na pomysł, aby wyjść na zewnątrz, więc wszyscy wybiegli na dwór, biorąc ze sobą szampana.
Było dość mroźno, ale to nikomu nie przeszkadzało.
Hubert w pośpiechu otwierał szampana i w tym momencie na niebie zaczęły pokazywać się kolorowe fajerwerki, zasłaniając całe niebo.
- Jeszcze tylko..10...9...8... - zaczęła Amber i wszyscy jej zawtórowali, odliczając do nowego roku. Każdy wykrzykiwał jak najgłośniej.
Hubert rozlał każdemu do kubeczka alkoholowego napoju.
-...3...2...1 Szczęśliwego Nowego Roku! - wszyscy krzyknęli, Amber i Holly podeszły do Tom'a i stuknęli się kubeczkami. Hubert zaczął śpiewać jakąś piosenkę, a Luka przyłączył się do niego, rzucając mu się na szyję. Po chwili Hubert trzymając w dłoni butelkę po szampanie, rzucił ją tak wysoko i tak daleko, że butelka uderzyła w okno szkoły sportowej, rozbijając szybę w drobny mak.
- No i coś ty zrobił?! - krzyknęła na swojego chłopaka Vivian, chociaż nikt tak naprawdę nie zauważył tego co się wydarzyło. Dziewczyna pociągnęła chłopaka za rękę do środka, a za nim poszedł Luka. Po chwili wszyscy nucąc piosenkę śpiewaną przez Patric'a, znów weszli tanecznym krokiem do domu.
- Ej kto chce chipsa? Bardzo dobre, polecam - zawołał wstawiony Luka, zajadając chipsy cebulowe. Zbliżył paczkę do siedzącej obok Holly i znów zapytał. - Chcesz chipsa? Wiem, że chcesz...
Holly choć pewnie wzięła kilka chipsów, a na twarzy Luki pojawił się uśmieszek. Przysunął się do dziewczyny i objął w pasie. W pokoju znów rozbrzmiała taneczna muzyka. Chłopcy otworzyli kolejną butelkę alkoholu i z zadowoleniem rozlali po kieliszkach trunek. Chwila nie minęła, a Tom'a znów wzięło na wymiotowanie.
Holly podbiegła do Amber i usiadła obok niej.
- Ejj - powiedziała Holly z ukrywanym uśmieszkiem - on co jakiś czas łapie mnie w talii...
- On czyli kto? - włączyła się do rozmowy Vivian, a Violet tylko spojrzała w naszą stronę: była zbyt zajęta przytulaniem się z Patrick'iem.
- No Luka, a chyba gorsze jest to, że za bardzo mi to nie przeszkadza - zachichotała Holly.
- O czym plotkujecie? - zapytała Julie, która właśnie wróciła z toalety. Luka przeleciał ją wzrokiem od głowy po koniec spódniczki, którą na sobie miała.
- Ubierasz się zbyt wyzywająco - odezwał się Luka patrząc na Julie uwodzicielskim wzrokiem. Dziewczynę zaskoczyło to co powiedział, usiadła na kolanach dla Holly, która objęła ją po przyjacielsku w pasie.
- Jak to? Jestem normalnie ubrana, poza tym jak ci przeszkadza to nie patrz. - odparła dziewczyna. Luka tylko coś burknął wrednego pod nosem, lecz Rafael wszystko usłyszał i wstał nagle z kanapy.
- Jeszcze tylko coś powiedz o niej. - warknął Rafael gotowy do bójki, lecz Hubert łapie go za ramię.
- To lepiej pilnuj swojej dziewczyny. - odpowiedział Luka, a Rafael chciał od razu zareagować na jego odzywkę, lecz Julie chwyciła swojego chłopaka za rękę i odsuwa go od kanapy, z której wstali wszyscy chłopcy.
- Chodź Rafael, nie ma co się z nimi sprzeczać - powiedziała Julie i pociągnęła chłopaka za sobą do toalety.
- No to nieźle...właśnie dlatego nie lubię ludzi, szczególnie pijanych. - szepta Amber, a Vivian tylko zjeżdża ją wzrokiem.
- To nie wina Luki, on tylko powiedział coś, to Rafael chciał wyciągać już łapy. - mówiła Vivian.
- Spokojnie kotek, jakby wyciągnął tylko te ręce to zaraz by ich nie miał. - odparł zdenerwowany Hubert. - Ona sama jest też trochę winna, bo chodzi i się kręci przy Luce, wiedząc, że ma swojego chłopa. Ja to nie lubię takich typów, bo...
- Jezu, co za afera...- szepcze Holly do Amber - Przecież tu każdy grzeczny jest, co on mówi?
- Tak, bo ty to najbardziej widzisz, skoro ty taka pijana. - szepcze Amber - ale masz rację, Julie nic przecież nawet nie zrobiła. Oni są za bardzo pijani, zobacz ile wypili. Patrick to chyba nawet na czymś grubszym jedzie.
- Ej, a znacie tą piosenkę? Nie chcę!!!..widzieć łez w twoim oku..proszę weź mnie....- zaczał śpiewać Patrick, zdartym już trochę głosem, a wszyscy tylko głęboko westchnęli.
- Idę do toalety, zaraz wracam - mówi Vivian, zwracając się do Violet, kiedy widzi, że Rafael i Julie właśnie wychodzą z łazienki.
Rafael przepuszcza w drzwiach pierwszo Julie, a potem idzie sam i aby minąć się z Vivian, przesuwa się w stronę futryny. Vvian też to robi i uderza się dość mocno o futrynę. Z boku mogło to wyglądać tak, jakby to Rafael ją popchnął barkiem, co niestety zauważa Hubert.
- Co ty ku**a wyprawiasz? - wstał nagle Hubert i podchodzi do Rafael'a. - Czemu ją popchnąłeś?
- On mnie nie popchnął, sama się walnęłam! - krzyknęła Vivian, stawając między Hubertem a Rafael'em.
- Słyszałeś co ona powiedziała? Nie uderzyłem, ale chcesz to dawaj...walnij mnie - powiedział Rafael, a Julie i reszta dziewczyn podbiegła do zamieszania.
- Uspokójcie się! - krzyczy Julie, kiedy obaj chłopcy zbliżają się do siebie.
- Co wy kur**a odpier***lacie? A ty mały, czego się rzucasz do mojego ziomka? Problem jakiś masz? - podbił nagle Luka, a Holly chcąc opanować zdenerwowanego chłopaka, dotyka jego klatki, aby go odsunąć.
- Ku**a! czemu ty zawsze musisz robić dramę co?!! - krzyknęła Vivian, a z jej oczu nagle zaczęły lecieć łzy. - Luka! Ty też się ogarnij! Mam już dość tego całego sylwestra. O wiele lepszy byłby jakbyśmy spędzili go u Jacob'a! Bo wy cały czas się sprzeczacie i nie możecie się ogarnąć.
- Ja nie pozwolę, żeby tej chu* pobił mojego przyjaciela! A to wszystko poszło o to, że on nie pilnuje swojej laski. - krzyczał Luka, a Holly, nadal go odsuwała od towarzystwa. Zapłakana Julie wzięła Rafael'a za rękę i znów poszli do toalety, gdy kłótnia nadal trwała. Philip i Tom również wstali i chodź nie byli tak pewni siebie jak Hubert i Luka, to próbowali coś zdziałać.
- Nie odzywajcie się do Rafael'a, uspokójcie się, bez spin żadnych - mówił poważnie Tom, podchodząc do Luki.
Luka również podszedł do Tom'a i chodź był niższy od niego, to był lepiej zbudowany, a jego pięść cały czas była zaciśnięta.
- A ty nie odzywaj się, obrzygańcu. - powiedział Luka, a Tom tylko podniósł ręce w oznace poddania się i odsunął się od wszystkich którzy stali przy Hubercie i Vivian.
- Ale ludziska, trzeba wyczilować, usiąść i pić razem dalej, mordeczki kochane - odezwał się Patrick, który cały czas siedział z Violet na kanapie, opierając na niej rękę. Jednak nikt go nie słuchał.
- A ty na mnie nie wrzeszcz, bo zobaczysz! - zawołał Hubert i złapał mocno Vivian za ramię, lecz ona nie pokazała bólu jaki poczuła.
- A ty mnie ku**a puść, debilu, ja chcę wracać do siebie, bierz samochód i wracamy, i ty Luka też. - krzyknęła Vivian - Mam ciebie dość, Hubert, nie wiesz jak mnie ranisz...jesteś debilem - Vivian odwróciła się i poszła po kurtkę i torebkę.
Jeszcze chwilę potrwały te wszystkie wrzaski; Hubert płakał, tak samo i Luka...bili się po klatkach piersiowych pięściami, mówiąc jacy są twardzi, chociaż łzy im leciały na koszule.
Za chwilę chłopcy poszli za Vivian, aby założyć buty i kurtki. Vivian była zła, ale płakała. Holly i Amber nie wiedziały jak pomóc.
- Dobrze, że Julie zabrała Rafael'a, bo by było niezłe mordo bicie. - powiedziała cała w szoku Amber, a Holly przypatrywała się Lukiemu, który zaraz miał odjechać.
Po chwili wszyscy usłyszeli dźwięk klaksonu. Vivian pożegnała się wszystkimi, a Luka podszedł do Holly powolnym krokiem.
- Przepraszam - powiedział i przytulił dziewczynę, żegnając się. Holly trochę zaskoczona objęła chłopaka.
- Wybaczam...
Luka ze smutnym uśmiechem na twarzy wyszedł z pokoju i cała trójka zeszła na dół, wsiedli do samochodu i odjechali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro