77!
Julie:
Dzisiaj będzie bardzo fajny dzień - pomyślałam, gdy tylko wstałam z łóżka. Wiedziałam to, ponieważ miałam spotkać się kolejny raz z Rafael'em. Spotkania z nim były takie super. Rozmawiało się nam bardzo dobrze, bo dobrze się dogadywaliśmy.
Gdy przebrałam się już z piżamki, poszłam się umyć, a kiedy już to zrobiłam, zaparzyłam wodę na kawę i zrobiłam kanapeczki. Znowu nie było nikogo w domu, moja mama i siostra wyszły rano do pracy.
Ale lubiłam tak pobyć sama ze swoimi myślami. Ahh...jeszcze niedawno męczyłam się w związku z Paul'em, a teraz kumpluję się z chłopakiem, który zwrócił moją uwagę już na samym początku roku szkolnego.
Włączyłam muzyczkę na laptopie i zaczęłam robić makijaż. Zrobiłam go lekki, ale dodałam jeszcze kreski. Trochę wyprostowałam swoje czarne włosy i w sumie to byłam gotowa. Była dopiero 13, a do spotkania miałam jeszcze dwie godziny.
Wyszukałam więc numer do Amber i zadzwoniłam. Przecież wczoraj miała imprezę u Maxona. Byłam ciekawa jak się bawiła.
- Halo? Hej Julie - odezwała się Amber.
- No siemka, nic nie pisałaś, więc dzwonie zapytać jak wczoraj było. Coś się zadziało?
- Ehh...tak, zadziało się! Debil chciał mnie przelecieć, chyba myślał, że ja tego chcę. Nie umawiam się z nim więcej! Jest teraz dla mnie nikim. - dziewczyna prawie że wykrzyczała, a ja słuchałam tego i nie dowierzałam.
- Co ty gadasz? A nic ci nie zrobił? Ale nie rozumiem, przecież było wszystko extra, randkowaliście i tak dalej...
- To wszystko było chyba tylko po co, żeby mnie zaliczyć i tyle. A ja głupia nawet nie pomyślałam, byłam taka nim zamroczona...
- Oh Amber, smutno Ci? - zapytałam, chociaż domyślałam się odpowiedzi.
- W sumie wczoraj bardziej byłam, dzisiaj uważam, że nie warto na niego tracić łez. Ale wczoraj wieczorem super spędziałam czas z Eric'iem, więc trochę mi poprawiło humor. Teraz jest git.
- Jezu..podziwiam Cię za to, ja jakby mnie ktoś wyrolował to bym się wkurzała i smuciła.
- To znaczy, że to było tylko chwilowe zauroczenie. A ty dzisiaj widzisz się z Rafael'em? - zapytała, a ja od razu uśmiechnęłam się do siebie.
- Taak, właśnie niedługo ma do mnie przyjść, mamy obejrzeć jakiś film czy coś...czuję, że będzie fajnie. W sumie zawsze jak się spotykamy to jest super.
- Oo to słodkie, trzymam za was kciuki, a teraz wybacz...idę się uczyć na biolkę, bo coś czuje, że ciężko będzie.
- No dobra, to leć, powodzonka, bajoo!
- Tobie również, papa!
Musiałam trochę posprzątać przed przyjściem Rafael'a. Ale i tak było mało do sprzątania.
* * *
Gdy leżałam na łóżku i przeglądałam social media, ktoś zapukał do drzwi, lecz wiedziałam od razu kto to. Wstałam szybko, poprawiłam bluzkę i włosy i poszłam otworzyć drzwi mojemu gościowi.
Przekręciłam zamek i pociągnęłam za klamkę i już przede mną stał ten przystojny blondyn o niebieskich oczach.
- Cześć maleńka? Lubisz chipsy? - powiedział Rafael, opierając się łokciem o framugę, robiąc przy tym minę podrywacza oraz majtając przed moimi oczami paczką chipsów.
Ja od razu zaśmiałam się.
- Lubię...proszę, zapraszam - powiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi, a chłopak śmiesznym krokiem wszedł do środka.
- Może chcesz coś do picia, jeśli herbatki, kawki to pójdę od razu zaparzyć wodę. - odparłam, zamykając drzwi, gdy chłopak zdejmował trampki. On jednak nic nie chciał, więc od razu poszliśmy do mojego pokoju.
- No to co tam u Ciebie? - zapytał, siadając na łóżku, więc ja również usiadłam.
- W sumie nic takiego, ale chwila...kiedy ostatni raz się widzieliśmy? Wczoraj? Hmm..to nic się nie zmieniło od wczoraj - powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.
- Do męża też będziesz tak mówić? A przypominam, z nim byś widziała się częściej - odparł Rafael, a ja tylko stłumiłam swój śmiech.
- A skąd wiesz, że będę się z nim często widzieć? Może ja nie? Poza tym...z mężem to inaczej, oni się widzą cały czas, a ja nie jestem twoim mężem, ani ty moim haha
- No właśnie, więc chodź, będziemy widzieć się i w dzień i w nocy. Porobimy jakieś interesujące rzeczy - powiedział Rafael i podniósł się z oparcia łóżka.
- Nie możemy tego zrobić, przykro mi. - odparłam i pokiwałam głową na boki, a chłopak zrobił kwaśną minę. Znowu zaczęliśmy się droczyć między sobą, poruszając jakiś bezsensowny temat.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która się temu sprzeciwiła - odparł ucieszony Rafael, a ja otworzyłam aż usta ze zdziwienia z jego dobrej riposty.
- Pff czuję się zaszczycona i dumna z samej siebie - sarknęłam i wypięłam pierś, co nie było dobrym posunięciem, bo wzrok chłopaka momentalnie zjechał na mój dekolt. - Oczy mam tutaj. - rzuciłam i przejechałam palcem od bluzki do swojej twarzy.
- Ojej...to ty masz niebieskie oczy? Nigdy nie zauważyłem. - zażartował Rafael i uśmiechnął się, ukazując swoje ząbki, widział, że się trochę już denerwuje. Nie miałam pomysłu jak mu się odgryźć. Więc zastosowałam inną technikę, na której się dobrze znam.
- Noo, chcesz zobaczyć je z bliska? - powiedziałam i przygryzając wargę, nachyliłam się bardzo blisko w stronę chłopaka, trochę się wypinając. Od razu zadziałało, bo Rafael poczuł się skrępowany i widziałam jak jego oczy krążą po mojej twarzy. Ja również obserwowałam jego buzię.
- Masz oczy jak ocean - odparł chłopak, choć trochę nadal nieśmiale, a ja pewnie delikatnie się zaczerwieniłam i widoczne to by było, gdybym nie miała podkładu.
Wróciłam na swoje miejsce i oboje jeszcze przez chwile patrzyliśmy na siebie. Chłopak przerwał kontakt wzrokowy, sięgając po paczkę chipsów i otwierając ją.
- To ja przyniosę miskę i jeszcze jakieś ciastka! - rzuciłam i powędrowałam do kuchni. Otworzyłam szafkę i sięgnęłam po miskę na chipsy oraz w drugą rękę wzięłam ciastka. Gdy się odwróciłam, mało co nie zeszłam na zawał, widząc nagle Rafael'a opartego o ścianę. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
- Jeju, Rafael, chcesz, żebym dostała zawału? - rzuciłam, wymachując paczką ciastek.
- Ja tylko chciałem zapytać, czy mogę dostać szklankę wody. - powiedział uroczo chłopak, a ja się uśmiechnęłam.
- Tak, możesz, chyba, że wolisz coś innego niż woda. - powiedziałam, ale chłopak pokiwał przecząco głową. Otworzyłam więc butelkę z wodą mineralną i napełniłam szklankę, po czym podałam ją blondynowi. Oboje poszliśmy znowu do mojego pokoju.
- Obejrzmy jakiś fajny film albo serial! - zaproponowałam, a chłopak upił trochę wody ze szklanki. Ah...nawet jak on nic wielkiego nie robi, to wygląda jak z okładki Vogue'a.
- Jestem za tym pomysłem, ale musi to być coś ciekawego, co oboje nie oglądaliśmy. Proponuję Dom z Papieru, mówiłaś, że nie oglądałaś, więc możemy zacząć go razem. - powiedział Rafael i sięgnął po chipsa.
- Jak ładnie zapamiętałeś. - odparłam z uśmiechem i wstałam po laptopa, który leżał na biurku i wstukałam w wyszukiwarkę pierwszy odcinek sezonu.
Gdy film się zaczął, podeszłam do okna i zasłoniłam rolety, bo zaczęło się ściemniać i oboje usadowiliśmy się wygodnie na łóżku.
Victoria:
Byłam mega zdenerwowana, gdy dowiedziałam się co wydarzyło się na imprezie u Maxona i jak postąpił wobec Amber. Plotki rozchodziły się szybko, lecz mi powiedziała prawdę, że tak powiem - ofiara zajścia. Dowiedziałyśmy się z tych plotek, że po sytuacji z Amber, Kings przeleciał jakąś pierwszoklasistkę. Ciekawe tylko czy z jej wolą.
Natychmiast poprosiłam Michael'a o spotkanie, który prawie od razu się zgodził. Chciałam wreszcie dowiedzieć się prawdy, a sytuacja z imprezy przyśpieszyła to. Ten cały Maxon był według mnie mega podejrzany.
Po kilku chwilach czekania w parku na chłopaka, on wreszcie przybył i podszedł do mnie z uśmiechem.
- Cześć nerwusku - powiedział brunet i usiadł obok mnie na ławce. Wpatrywałam się w niego z poważną miną, nic nie mówiąc. - A dasz mi przytulaska?
Nachyliłam się w stronę chłopaka i przytuliłam go.
- Mike...na pewno już słyszałeś o historii z imprezy u Kings'a. - powiedziałam, a chłopak westchnął i przetarł twarz dłońmi.
- Tak, już każdy dawno wiedział o jego prawdziwym "ja". Dlatego mówiłem Ci, że masz być z dala od tego typa i twoja koleżanka też. Mam nadzieję, że nie byłaś wczoraj na niej. - powiedział trochę srogim głosem.
- No nie byłam, nie chodzę na takie imprezy. Nie minęło kilka dni od naszej rozmowy, a już dzieją się jakieś dziwne akcje. Tym bardziej się martwię, bo wiem, że masz jakieś układy z Maxonem. Skoro jest taki zły, to czemu się z nim zadajesz? - mówiłam trochę już uniesionym głosem.
- Ty myślisz, że to takie proste...
- Właśnie nie, dlatego mi opowiedz wszystko. Może Ty też jesteś taki jak on i chcesz mnie tyl....
Chłopak znów przetarł twarz dłońmi i energicznie uderzył pięścią w oparcie drewnianej ławki, na co ja momentalnie odsunęłam się od niego. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- Ja już nie mam siły...- mruknął chłopak i schował twarz w dłoniach, opierając łokcie na kolanach. Słyszałam jego przyśpieszony oddech i westchnięcia. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy go pocieszać, czy w ogóle mówić cokolwiek. - Chcę Ci wszystko powiedzieć. Teraz Ci powiem wszystko.
No nie spodziewałam się tego. Ze względu na to, że zależało mi na tym chłopaku, dawałam mu czas, ale chęć poznania prawdy była zby wielka. Cały czas czułam, że zadaję się z oszustem. Że możliwe, że moje uczucie do chłopaka wygaśnie, jeśli dowiem się przykrej prawdy. Totalnie nie wiedziałam co to takiego było.
- Chcesz to pójdziemy w miejsce gdzie nie ma tylu ludzi. - odparłam i rozejrzałam się po parku. - Tak zupełnym przypadkiem mam ze sobą kocyk, chociaż nie sądziłam, że będziesz chciał mi to dzisiaj wszystko powiedzieć.
Chłopak spojrzał na mnie ze smutnym uśmiechem i oboje wstaliśmy z ławki. Poprowadziłam nas na górkę, z której można było zobaczyć całe miasto. Rozłożyłam koc na ziemi i oboje usiedliśmy na kocyku. Rozwiązałam sznurówki swoich butów i gdy je zdjęłam położyłam gdzieś obok, co powtórzył to Michael.
Patrzyłam na niego, czekając aż sam zacznie mówić. Brunet był wpatrzony w małe budynki, oddalone od nas dobre kilka kilometrów.
- To zaczęło się ponad pótorej temu. - zaczął mówić - Przyjaźniłem się z Maxonem, był dobrym kumplem. Nasi ojcowie również się przyjaźnili, obaj prowadzili wielkie firmy, osiągające sukcesy zawodowe w kraju i za granicą. Cały czas mieli do czynienia z potężnymi pieniędzmi, nie ukrywam, że ja i Maxon byliśmy bogatymi dziaciakami. Potem Maxon wkręcił się w ten cały biznes, co go zgubiło, kasa go zgubiła. Pewnego dnia nasi starzy pokłócili się, nie jestem pewien dokładnie o co, ale oczywiście w grę wchodziły pieniądze. Sprawa doszła do takiego stopnia, że gdy spotkali się doszło do bójki. Byłoby spoko gdyby obili sobie mordy i tyle, ale oboje przyszli z bronią, szantażując siebie nawzajem. Gerard, ojciec Maxona zaczął pierwszy, poderżnął gardło mojemu tacie, a on przejechał go nożem po brzuchu. Gerard postrzelił potem mojego ojca w kolano i brzuch, po czym upadł i mało co się nie wykrwalił. Gerard od razu wyznał, że odbierze cały majątek mojej rodziny, na który czychał już pewien czas, a nawet zerżnie moją matkę. Wtedy w moim ojcu coś pękło i ostrożnie wyjął pistolet z kieszeni. Trafił ojca Maxona prosto w klatkę piersiową, po czym on od razu zmarł na miejscu. Mój ojciec został inwalidą, ciężko było wyleczyć jego nogę, nie do końca ma ją sprawną, ale jest z nami. Maxon bardziej załamał się po stracie ojca, jego matka średnio, wyszła powtórnie za mąż za brata jej męża. Podobno już wcześniej mieli romans. To on przywozi Maxona do szkoły. Maxon chciał zemsty, przyszedł do nas i groził bronią, chciał zabić mojego ojca lub wsadzić za kratki, ale udało się temu zaprzestać. Wziąłem to na siebie. Podpisałem z Maxonem umowę, w której on podyktował warunki. Chciał jedynie forsy i firmy mojego ojca, który wtedy był w ciężkim stanie. Moja matka była zrozpaczona. Zaproponował mi posadę u niego, aby moja rodzina była nadal na tym świecie. Zgodziłem się, nie miałem innego wyjścia. Maxon przejął obie firmy, po czym jedną sprzedał. Nie mam pojęcia co zrobił z pieniędzmi. Połowę pewnie wydał na dziwki, był uzależniony od co to nowej laski. Ja łączyłem to jakoś ze szkołą, Maxon przez jakiś czas miał indywidualne w domu i nie chodził do szkoły. Po jakimś czasie moja mama zaczęła chorować, a Maxon chciał abym więcej z siebie dawał firmie. Ja się zgadzałem i harowałem, bo miałem wtedy pieniądze na leki dla rodziców i na życie, poza tym mam jeszcze młodszą siostrę. Maxon wplątał się w gangi, od których zaczął kupować narkotyki. Tak się w to wciągnął, że stał się naprawdę niebezpiecznym typem. Cały czas szantażował mnie, że to wszystko się wyda i moja rodzina nie będzie miała życia. I tak to wszystko trwa już 18 miesięcy, jestem na posyłki byłego przyjaciela. Ale muszę, aby moja rodzina przetrwała i nie miała kłopotów.... Teraz już wiesz wszystko.
Siedziałam przerażona tym co usłyszałam. Patrzyłam na chłopaka ze łzami w oczach. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nic i tak bym nie mogła wykrztusić. On nie miał już zaszklonych oczu, lecz jego wzrok był smutny. Był taki silny, dawał radę z tak wieloma rzeczami, które nie były łatwe.
- Nie chciałem Ci tego mówić, żeby nic się nie wydało. Żeby moja rodzina była bezpieczna, ale też dlatego, żebyś nie zmieniła o mnie zdania na gorsze. W szkole i na ogół staram się nie myśleć o tym, ale mam bardzo dużo obowiązków na głowie. - mówił chłopak, a ja tylko patrzyłam na niego. - Nie chciałem Cię przez to stracić.
Przysunęłam się do chłopaka i mocno go przytuliłam. Tylko na tyle było mnie stać, tylko tam mogłam okazać mu zrozumienie. Michael przytulił mnie jeszcze mocniej i ukrył twarz w mojej szyi. Ciężko oddychał, poczułam kilka kropel łez na mojej szyi. Było mu tak ciężko, ale dawał sobie radę jak tylko mógł. Cieszyłam się, że mi wreszcie to wyznał, lecz nie sądziłam, że to takie okropne. Jeździłam ręką po jego plecach, a potem delikatnie złapałam go za kark i głaskałam jego włosy jak małemu dziecku. Tak mocno był we mnie wtulony, na pewno chciał się komuś wyżalić, wyrzucić z siebie wszystko, każde emocje.
- Naprawdę nie jestem taki jak on. - wymruczał mi w szyję, nie patrząc na mnie. - Nie chcę twojej krzywdy.
- Wiem, Micheal, wiem. Już spokojnie, ufam Ci. - szepnęłam mu do ucha, a ten wtulał się we mnie.
Julie:
Wraz z akcją filmu przybierałam różne pozycje siedzenia na łóżku, ale ostatecznie byłam przytulona do torsu chłopaka. Oboje z ciekawością oglądaliśmy serial, sięgając czasem po ciastko lub chipsy. Gdy już obejrzeliśmy ze 3 odcinki, było całkiem późno. Kiedy odcinek już się skończył, my nadal byliśmy do siebie przytuleni.
- Myślisz, że Tokio odwzajemni z czasem uczucie tego Rio? - zapytałam, podnosząc głowę, aby spojrzeć na blondyna.
- Hmm myślę, że nie, ona taka wybredna jakaś. - odparł Rafael - poza tym jak chłopak pokazuje, że mu podoba się dziewczyna to ona go zazwyczaj nie chce.
Aż podniosłam się ramion chłopaka, bo to to było uderzenie do naszej sytuacji. Tak mi raczej wydawało, bo byłam prawie pewna, że ten chłopak czuł coś do mnie i ja do niego też. Czy on tego nie zauważał czy ja tego nie pokazywałam?
- Nie prawda, nie jest tak jak mówisz - odparłam i przysunęłam się do chłopaka. Rafael od razu spojrzał na moje usta, a ja na jego. Serce mi znowu mocniej zabiło, gdy zauważyłam, że przygryza dolną wargę. Powoli nachylałam się do chłopaka, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi i czar prysł. Wstałam i poszłam otworzyć drzwi. To była moja mama.
- Cześć cześć Julcia - powiedziała na wejściu i zdjęła szybko buty. W dłoniach trzymała torbę z zakupami. - Jestem taka zmęczona, jakbym się położyła to był zasnęła od razu.
Wtedy z mojego pokoju wyłonił się Rafael.
- Dobry wieczór - powiedział, uśmiechając się. Moja mama obejrzała go całego i miałam nadzieję, że nic nie palnie głupiego.
- Mamo, to Rafael, przyjaźnimy się..jakiś czas - odparłam i założyłam trochę nieśmiale pasma włosów za ucho.
- A to cześć, cześć Rafael, Julie zrobiła jakieś kanapeczki, herbatkę? - zapytała i powędrowała do kuchni, a my jak ogonki za nią.
- Miałem chipsy, też pyszne - powiedział Rafael, na co ja się zaśmiałem - To ja mogłem zrobić kanapki dla Julie. Ale tak, poczęstowała mnie.
Moja mama zaśmiała się i my razem z nią. Rafael był taki uroczy.
- No dobrze, dobrze, to lećcie dzieci, a ja tutaj rozpakuję zakupy. - odparła moja mama, chowając opakowanie sera do lodówki.
- Julie, było naprawdę super, ale muszę już uciekać. - powiedział chłopak, gładząc mnie po ramieniu, a ja zrobiłam smutną minkę. - Ale jutro się jeszcze widzimy, prawda?
- Właśnie tak.
- No to widzisz, bez smutków już - powiedział i uniósł mój podbródek. - Wiesz...pomyślałem, że może moglibyśmy iść do świątecznego wesołego miasteczka. Co ty na to? Chciałabyś?
Ohh to by była mega romantyczna randka - pomyślałam od razu.
- Chciałabym. - mruknęłam, a chłopak uśmiechnął się, patrząc na mnie. Założył więc buty i bluzę. - Odprowadzę Cię.
- Nie trzeba, słodzino, mój tata po mnie przyjedzie. Zaraz do niego napiszę. Więc...do jutra, Julie.
- Do jutra, Rafael. - odpowiedziałam i przytuliłam się do chłopaka, który również mnie objął. Czułam jego piękne perfumy, mogłabym nimi spryskać poduszkę, żeby móc wyobrażać, że z nim śpię. Tak, wiem, to trochę przerażające.
Chłopak wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Oparłam się o nie i zjechałam plecami, aż usiadłam na podłogę. Byłam w nim naprawdę zakochana.
- Przystojny - powiedziała moja mama, wychylając się z kuchni.
- Co niee?!!
Wow coraz więcej słów, tym razem 2750! Cieszę się, że są osoby, które to czytają, jest mi bardzo miło 🥰❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro