73
Julie:
- Wiecie, że dzisiaj piąteczek? Weekendu począteczek! - pisnęłam, kiedy wszystkie razem szłyśmy do szafek, żeby wziąć książki na kolejną lekcję.
- Taak, wreszcie! Chcę już odpocząć od szkoły...- mruknęła Holly. Od ostatniego czasu chodzi trochę przybita. Ale i tak udaje się jej nie pokazywać jak bardzo boli ją rozstanie z Matt'em.
- Ja w sobotę to chyba będę spać do 12, muszę odespać ten tydzień. - zaśmiała się Amber.
Podeszłyśmy do swoich szafek i każda szperała w swoich rzeczach.
- Ja to idę spotkać się z Hubertem, ostatnio codziennie się widzimy. - odezwała się Vivian, smarując usta pomadką. - A ty Julie?
- Spotykam się z Rafael'em. I w sobotę i w niedzielę, także...historia musi poczekać. - zaśmiałam się i zamknęłam drzwi szafki. W tym momencie przez korytarz przechodził znany mi blondyn ze swoimi kumplami.
Rozmawiali o czymś, co raz śmiejąc się. Serce mi mocniej zabiło, kiedy Rafael spojrzał mi prosto w oczy i przygryzł swoją dolną wargę ust. Gdy to zobaczyłam moje nogi ugięły się momentalnie.
- Hej Julie - powiedział dość cicho, ale zrozumiałam. Ja nie mogąc nic z siebie wyrzucić, uśmiechnęłam się szczerze do chłopaka.
Dziewczyny to widziały i gdy oni odeszli, one podbiegły do mnie.
- O mój Boże, jak on na Ciebie spojrzał! - odezwała się Amber.
Serce mi nadal waliło jak jakieś opętane. Chyba nigdy tak bardzo nie miałam takiego uczucia, żaden chłopak nie robił nigdy na mnie takiego wrażenia jakie robi Rafael.
- Kręcicie już ze sobą? - zapytała Holly, a ja tylko z uśmiechem spuściłam głowę.
Choć dopiero od kilku dni rozmawiamy jak prawdziwi znajomi to zaczynam zauważać, że troszkę siebie już podrywamy. Piszemy po nocach, nie mając siebie dosyć. Rozmawiamy non stop, śmieszkując z dawnej naszej relacji na przykład na moim przedstawieniu. Chłopak jest mega w moim guście nie tylko z wyglądu, ale i charakteru.
- No może trochę....- odpowiedziałam wreszcie - Ohh laski, on tak mnie jara, nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Pierwszy raz tak mam.
- On podobał ci się od pierwszego dnia, gdy go zobaczyłaś w tej szkole. Może i z jego strony tak było - odezwała się nagle Violet, która do tej pory nic nie mówiła za bardzo.
Zaczęłam myśleć o tym, kiedy Rafael mógł się we mnie zauroczyć i wtedy przyszła do nas Victoria.
- Hej wam wszystkim, Amber, musimy pogadać - powiedziała dziewczyna i widziałam, że jest trochę zakłopotana.
- Jeju, coś się stało? - zdziwiła się Holly - Nowa książka jakaś w sprzedaży? - Victoria tylko posłała przyjaciółce wrogie spojrzenie. - No co? Tylko w takiej sytuacji byś mogła być taka zaaferowana...nie?...A okej. Już milczę. Mów.
Victoria wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić:
- Dzisiaj rano podszedł do mnie jakiś gościu z czwartej klasy. Zaczął mówić o tym, że Michael nie jest chłopakiem, z którym powinnam się zadawać, bo ma lewe interesy z Maxonem. Wiem, że zaczęłaś kręcić z Maxonem, dlatego Ci o tym mówię. Ogólnie typ wydał się straszny, jakby chciał mnie przestraszyć i....- dziewczyna mówiła cały czas na jednym wdechu, ale Holly jej przerwała.
- Poczekaj, poczekaj...mówisz, że jakiś czwartoklasista ostrzegał Cię przed Maxonem i Michael'em?! A co oni mają do siebie? Grają w jednej drużynie koszykarskiej i tyle. - powiedziała Holly.
- To też, ale Mike mi mówił, że ma jakieś problemy, o których ja nie powinnam wiedzieć. - wyjaśniła Victoria. - Ten koleś powiedział, że lepiej, żebym nie zadzierała z nimi i z tego co zrozumiałam to...bawią się dziewczynami. Nie wiem tylko w jaki sposób...mam nadzieję, że nie porywają żadnej i...
- Weź przestań, nie róbmy z nich jakichś handlarzy cnotami, tym bardziej, że mówi to "jakiś typek" z naszej szkoły - powiedziałam, aby trochę uspokoić dziewczyny. Wątpiłam w tą bajeczkę, tym bardziej, że Michael nie wyglądał na takiego złoczyńcę.
- No to po co by tak mówił?! - oburzyła się Amber.
- Trzeba zrobić śledztwo! - zawołała Vivian.
- Trzeba spalić ich na stosie! - krzyknęła Violet i razem z Vivian zaczęły się śmiać.
- Mi też trochę wydaje się to dziwne. - odpowiedziała Victoria - Jednak po moich obserwacjach coś jest na rzeczy. Michael mi wspominał jakiś czas temu, żebym uważała na Maxona lub że to nie jest chłopak dla Amber, ale pomyślałam wtedy, że jest jest zazdrosny albo że żartuje.
- Dopiero teraz nam to mówisz? - rzuciła Holly.
- Tak, bo dopiero teraz to ma jakiś większy sens! - zawołała Victoria - Ehh nie wiem co o tym myśleć. Teraz to się będę bała chodzić po szkole, bo znów jakiś gość mnie zaczepi.
- Chyba powinnaś pogadać z Mike'iem, może to jakiś głupi żart i tak naprawdę o nic strasznego nie chodzi. - mówiła Amber.
Ja szczerze nie wiedziałam co myśleć. Maxon zawsze wydawał mi się na podrywacza, ale to tyle. No i był w sumie dobry z fizyki i chemii. Często wygrywał konkursy, ale żeby go podejrzewać o jakieś lewe sprawy, jeszcze do tego z Michael'em? Trochę przesada.
Dziewczyny jeszcze pogadały chwilę i zadzwonił dzwonek, więc musiałyśmy wracać na lekcje.
- Ej to mega dziwna sytuacja. Maxon jest niebezpieczny. Nie wiem czy to bardziej mnie nie jara. - zażartowała Amber, a my wszystkie zaśmiałyśmy się.
- Noo bad boy - dodała Holly.
- O my God, dziewczyny, wpisałam nazwisko Kings i wyświetliło mi się to - zaczęła mówić Vivian, śledząc jakiś artykuł w internecie - Uwaga, czytam: Firma "Crystal Angel" pożegnała swojego właściciela Gerarda Kings'a. Mężczyzna zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, niestety żadnych informacji o śmierci 50 - latka nie można uzyskać. Jednak wiemy, że Kings posiadał zaburzenia afektywne, czasami skutkujące stanami hipomaniakalnymi. Może to była przyczyna śmierci znanego biznesmana. Jak naprawdę odszedł jeden z najbardziej bogatych mieszańców naszych okolic? Kto przejmie firmę? Mamy kilka pytań, lecz zero odpowiedzi.
Wszystkie byłyśmy zszokowane tym wpisem.
- Ale przecież jego tata zazwyczaj podwozi go rano do szkoły! - oburzyła się Amber. - Sam mi nawet mówił.
- Dodam jeszcze, że ten wpis był dodany rok temu - powiedziała Vivian.
Zaczęłyśmy zastanawiać się o co może chodzić, bo to wszystko nie kleiło się razem. Kto w takim razie podwozi Maxona do szkoły, skoro on sam mówił, że jest nim jego ojciec? Czy to co mówiła Victoria to prawda?
- Jeju nie przesadzajmy, może było mu bardzo ciężko z utratą taty. Nie chciał nic mówić i przyznawać się, że jego tata nie żyje. Tym bardziej może wstyd mu było, że miał zaburzenia. Nie róbmy z niego przestępcy - broniła go Amber.
- Ja też tak myślę, każdej z nas byłoby smutno. - mówiła Violet.
Mi jednak teraz ta sprawa zaczęła śmierdzieć. Bałam się tylko, że Amber może wpakować się w tarapaty...
Victoria:
Po szkole miałam widzieć się z Michael'em. Chciałam dopytać się o co może chodzić. Amber wysłała mi w wiadomości artykuł znaleziony w internecie o tacie Maxona. Szczerze to trochę się przeraziłam.
Siedziałam na trybunach na boisku miejskim, z których miałam widok na otwarte wesołe miasteczko, rozjaśniane przez kolorowe światełka.
- Hej, siedzi pani tutaj tak sama? - odezwał się Micheal swoim niskim głosem - Można się przysiąść?
- Cześć Mike, siadaj - powiedziałam i znów wzrok wpatrzyłam w światła z wesołego miasteczka.
- Jesteś jakaś smutna, coś się stało? - zapytał chłopak przysuwając się bliżej mnie.
- Trochę...muszę Cię o coś zapytać.
- Umm okej, pytaj.
- Mówiłeś mi kiedyś, że masz jakieś problemy, o których nie możesz mi powiedzieć. Ale wiesz...ja muszę wiedzieć. - powiedziałam i popatrzyłam na chłopaka, który również patrzył mi w oczy.
- Oj Victorio...już mówiłem, że nie mogę Ci powiedzieć. To jest zbyt skomplikowane.
- To coś związanego z Maxonem?
Gdy to powiedziałam, chłopak przełknął ślinę i był lekko zszokowany.
- Maxon to tylko znajomy, gramy w jednej drużynie i to tyle. Nie jest moim przyjacielem.
- A wrogiem?
- Ehh Viki, proszę nie pytaj o to.
Wtedy spuściłam zdenerwowany wzrok i dostrzegłam bandaż na ręce chłopaka.
- Co tu masz? - zapytałam, a on naciągnął bardziej rękaw bluzy, jednak ja i tak zdjęłam z jego ramion bluzę i zobaczyłam, że jego ramię jest zaklejone bandażem. On delikatnie syknął z bólu. - Powiedz proszę...co się stało.
- Eh...miałem bójkę, trochę się pokłóciłem z takim gościem z drużyny. Rana nie jest duża, ale chciałem to zakleić, bo wyglądała trochę paskudnie.
- I boląco. Nie wiem Micheal w co ty się wpakowujesz cały czas. Nie wiem czy mogę Ci normalnie ufać, skoro nie chcesz mi mówić tak ważnych rzeczy.
- Zrozum, że nie mogę ci nic powiedzieć narazie, gdy przyjdzie na to czas, będziesz wiedziała o wszystkim.
- To ty zrozum mnie! - krzyknęłam już poirytowana. - Wpędzasz siebie w kłopoty, a ja mam tak po prostu o niczym nie wiedzieć?
- Co to da, jeśli będziesz wiedzieć?! Dla mnie to nie jest takie proste...
Oboje się zdenerwowaliśmy, mnie wkurzało to, że nie wiem, czy nie siedzi w jakimś porypanym bagnie. Może ja jestem jakimś elementem jego gry, która okaże się niebezpieczna. Tak naprawdę mogę wcale nie znać Michael'a.
- Dla mnie też nie, tym bardziej, że jakiś gość straszy mnie, że nie powinnam się zadawać z takimi jak Ty! I co ja mam sobie myśleć? - wykrzyczałam.
- Jaki kurwa gość? Kto Ciebie straszy? - zareagował Mike. Widziałam jego złość w oczach.
- Nie mam pojęcia kim on jest, wiem tylko, że jest z czwartej klasy, ma czarne włosy i ubiera sie jak gangster. Mam wierzyć w jego słowa?! W to że może chcesz mnie wykorzystać, że może uważasz mnie za łatwą lalę, ale uwierz mi, nie jestem taka!
Chłopak przez chwilę zastanowił się nad moimi słowami i chyba wiedział kim jest ten typ.
- Viktoria, kurwa, zrozum, proszę! Nie chcę zrobić Tobie krzywdy...nie słuchaj takich ludzi. Słuchaj mnie, mówię Ci prawdę. Gdybym chciał znaleźć sobie zabawkę to bym poszedł do burdelu, a nie zadawał się taki czas z taką dziewczyną jak Ty. Nie mógłbym Cię zranić...- mówił szybko Michael z bólem w oczach. Chciało mi płakać, bo on był jedynym chłopakiem, który lubił mnie taką jaka jestem. Dzięki niemu, zaczęłam otwierać się na ludzi, poznawać nowe osoby, jego znajomych z drużyny. Rzadko bywam taka happy, jaka jestem przy nim.
- Po prostu...kazałeś mi rozmawiać o moich uczuciach, więc...- spuściłam wzrok, nie chciałam na niego patrzeć. -...polubiłam Cię i gdy pomyślałam, że mogę być dziewczyną tylko do...
- Viki - chłopak znów powiedział moje imię i złapał mnie delikatnie za ramię, drugą ręką łapiąc za podbródek i zmuszając mnie do tego, abym spojrzała na niego...Miał szklane oczy. - Ja również Ciebie lubię i nie wyobrażam tego, jakbym mógł się zachować jak totalny dureń. To prawda, nie mówię Ci o tych problemach, bo nie chcę Ciebie nimi obarczać, poza tym to zbyt trudne, ale..to nie jest tak, że nie jesteś dla mnie ważna. Uwielbiam spędzać z Tobą czas, nerwusie. A jeśli chodzi o tego gangstera to załatwię tego idiotę, a ty się nie bój, obiecuję, że nikt więcej nie zastraszy Ciebie.
- Mhm - znów spuściłam głowę, ale chłopak znowu złapał za moją brodę.
- Obiecuję Ci, że o wszystkim ci powiem już niebawem. Chcę żebyś wiedziała o mnie dużo, ja o Tobie również chcę wiedzieć. Hm, rozumiemy się?
- Tak, Micheal - odparłam, a chłopak uśmiechnął się leciutko. Nie wytrzymałam i przytuliłam się mocno do niego. Na początku był zdziwiony moim jakże extrawertycznym gestem, ale po sekundzie mnie objął i przysunął do siebie. - Lubię Cię, Mike.
- Oh ja ciebie też lubię, Victorio. - powiedział chłopak. Wiedział, że takie słowa z moich ust to jest coś ważnego.
Miło było w niego się wtulić. Był ciepły i pachniał jakimiś bardzo ładnymi perfumami. Czułam, że jest blisko, a bliskości potrzebuje każda dziewczyna. Nawet tak zamknięta w sobie jak ja....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro