70
Narrator: 9.35
Wszystkie dziewczyny z paczki zasiadły przy okrągłym stole na stołówce. Vivian pisała ze swoim nowo poznanym znajomym, któremu ewidentnie dziewczyna już wpadła w oko. No kto by się tego nie domyślał?
Violet...choć jeszcze nieśmiała przed nowymi osobami, całkiem świetnie dogadywała się z Brunem. Mieli wiele wspólnych tematów i zainteresowań.
- Nudno mi w tej szkole - powiedziała Holly, podpierając się łokciem o stół. - Moglibyśmy mieć godzinę drzemki w środku planu szkolnego na jeden dzień. Czaicie?
- Czaimy...tak, to by było fajne. Może bym nie chodziła ja trup po tej szkole. - odparła Julie i wyjęła z plecaka pączka. Dziewczyna spojrzała w prawo na swoją przyjaciółkę Amber, która siedziała zamyślona, tępo patrząc w nicość. - A tobie co? Nadal kminisz?
Amber tylko westchnęła i spuściła wzrok.
- Tak, no bo... obaj są super, ale na inne sposoby. Eric jest dla mnie przyjacielem, tak mu zależało, żebym była na tym meczu. Za to Maxon jest chłopakiem, który mi się podoba i może ta impreza to będzie początek czegoś większego. Chociaż nie lubię takich imprez, to dla niego mogę tam być. - opowiedziała smutnie Amber.
- Wybierz tego, na którym Ci bardziej zależy. - powiedziała Vivian.
- Ale właśnie w tym problem, bo....nie wiem...to jest trudne. Nie chcę zranić żadnego z nich, a nie wiem czy znaczą dla mnie tyle samo.
Dziewczyny nie wiedziały jak pomóc przyjaciółce, bo decyzję musiała podjąć sama. Dla Amber taki problem był problemem razy trzy.
- Wiecie co...dzisiaj spotykam się z tym zbokiem z instagrama. Boję się tego na maxa. - ogłosiła Julie, na co wszystkie się zdziwiły, oczywiście w pozytywny sposób.
- Tylko wiesz, jak coś to dzwoń. Albo spacerujcie tam, gdzie są ludzie. - ostrzegała ją Amber.
- No wiem, spokojnie. Boję się tylko tego, że się trochę zawiodę, może to jakis pierwszo klasista albo ktoś kto robi ze mnie żarty. Oby to był ktoś wyjątkowy, może zakumplujemy się bardziej czy coś. - mówiła Julie. Wszystkie raczej wiedziały, że najlepszą niespodzianką będzie Rafael, lecz to równało się z marnym prawdopodobieństwem.
- Nie no, na spokojnie. Komu by się tam chciało żartować przez tak długi czas? Poza tym...kto by żartował w taki sposób z Julie Stone ?? - zaśmiała się Holly, a dziewczyny jej zawtórowały. - Ja to się boję dzisiejszego wieczoru. Mam spotkać się z Matthew i pogadać szczerze. Może wszystko będzie po staremu.
- Tylko wiesz...jak będzie Ci mówił coś, co ci się nie spodoba, to powiedz mu o tym. - odezwała się Violet. - On nie powinien bawić się Tobą, jak jakąś zabawką.
Holly pokiwała głową i znów oparła się łokciem o blat stołu.
Czas w szkole minął spokojnie, każda z dziewczyn była pogrążona w swoich myślach. Każda z przyjaciółek miała swojego rodzaju zagwozdkę, problem w podjęciu decyzji. Czas upływał, a rzeczy mało prawdopodobne miały się dopiero wydarzyć.
Julie:
Po wróceniu do domu byłam cała podekscytowana. Spotkanie z nieznajomym było dość niebezpieczne, ale przy tym ciekawe. Chciałam wreszcie wiedzieć, kim jest chłopak, który tak zdobył moje serce, mimo, że go nawet nie widziałam. Lubiłam z nim pisać i żartować, a smaczku dodawała tajemniczość.
Kompletnie nie miałam pojęcia w co się ubrać, wszystko w szafie nagle stało się nie za ciekawe. Jednak postanowiłam, że założę czarne legginsy i cienki beżowy sweterek. Poprawiłam swój makijaż i na koniec przejrzałam się cała w lustrze.
Jest całkiem ślicznie, Julie - mówiłam sama do siebie. Otworzyłam chat z nieznajomym z instagrama i zauważyłam wiadomość od niego:
jaro.szparo: To co, jesteś gotowa na wyjście ze mną? :D mam colę dla ciebie xdd
Julie: Jeśli mnie nie porwiesz lub nie zgwałcisz lub to i to, to jestem haha
jaro.szparo: No coś ty, Juluś, nie zrobiłbym czegoś takiego. Jestem zbyt nieśmiały do takich rzeczy XD
Julie: Aham, czyli jakbyś był odważny to byś to zrobił???
jaro.szparo: Oj wiesz o co mi chodziło.....
Znalazłam jeszcze paczkę gum, z której wzięłam jedną, a resztę włożyłam do torebki. Musiałam tylko jeszcze odpisać jaro.szparo, że mogę wychodzić i byłam już gotowa do wyjścia.
* * *
Lekki wiaterek muskał moją twarz, lecz było mi ciepło. Zastanawiałam się, jak może on wyglądać. Nigdy jakoś tak bardzo nie rozmawialiśmy o jego wyglądzie, ale w sumie nie wiem czy to źle, bo poruszaliśmy ciekawsze tematy.
Jeszcze chwilka i zaraz go spotkasz - pomyślałam, będąc już na miejscu, ale żadnego chłopaka nie zauważyłam. Gdzieś na przeciwko między budynkami, stała banda chłopaków, którzy w rytm hip hopu tańczyli na rozłożonej macie.
Chwile mijały, a on się nie pojawiał. Sprawdzałam tylko co sekunda, czy może nnie napisał mi jakiejś wiadomości. Byłam poddenerwowana, bo niecierpliwiłam się. A może to naprawdę jakiś debil, który chciał zrobić ze mnie idiotkę i pośmiać się ze mnie.
Poczekam jeszcze 20 minut i idę do domu. - pomyślałam i założyłam ręce na piersi, rozglądając się jeszcze dookoła.
Nagle spostrzegłam Rafael'a, który szedł uliczką niedaleko mnie. Serce mi trochę mocniej zabiło na jego widok. Szedł jakiś spięty, zastanawiałam się, gdzie on może iść, tym bardziej, że mieszka dość daleko stąd.
Nagle chłopak na mnie spojrzał i skierował się w moją stronę. Szedł trochę niepewnym krokiem, ale cały czas utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy chłopak podszedł do mnie dość bardzo blisko. Mogę tylko domyślać się, jaką miałam minę.
- Cześć Julie, chcesz colę? - odezwał się Rafael i wyciągnął puszkę coli.
Gdy to usłyszałam, o mało mi kapcie nie spadły. Serce zaczęło mi walić, a oczy to miałam pewnie jak pięć złote.
- Yyyy...hej - odpowiedziałam z trudem, nadal nie dowierzając, że jaro.szparo to był cały czas Rafael. Bezinteresownie chwyciłam puszkę z napojem.
Chłopak również był zestresowany, ale zaśmiał się.
- Nie domyślałaś się, że to ja? - zapytał, wkładając ręce do kieszeni.
- Jeśli mam być szczera, to przeszło mi to przez myśl. - odpowiedziałam nieśmiale i założyłam włosy za ucho. Nie wiedziałam totalnie jak z nim rozmawiać. Przecież to był Rafael! Nie wierzyłam, że ja również poniekąd mu się podobam. Bo po co by pisał do mnie z fake konta? - W wielu sytuacjach bardzo dobrze ci szło udawanie, ale w niektórych byłam prawie pewna, że to Ty.
- Ojj no bo chciałem Ci dać trochę forów i zabawy - powiedział i uśmiechnął się uroczo, przez co ugięłam się prawie pod nogami. Jeszcze to do mnie nie doszło, że naprawdę umówiłam się z nim na spotkanie, nie wiedząc że to on. - pij colę i idziemy gdzieś pospacerować, hm?
Pokiwałam głową na tak i ruszyliśmy w jakąkolwiek stronę. Dla mnie było to obojętne, bo towarzyszył mi ten cudowny chłopak.
- Do wielu dziewczyn piszesz z fake konta? - zapytałam, próbując rozkręcić atmoswerę.
- W sumie to nie, tylko ciebie nie miałem odwagi zaczepić - odparł szczerze.
- Aż taka jestem straszna?
- Nawet nie wiesz jak - odpowiedział i spojrzał na mnie, a ja tylko zrobiłam swoją bitch face - Oj dobra, przecież wiesz, że żartuje, po prostu ja nieśmiały jestem.
- Nie widać tego po Tobie. Bardziej powiedziałabym, że obojętny na wszystko.
- To też w sumie prawda, ale to tylko w szkole. Na ciebie nie jestem obojętny. - odparł, a mi zrobiło się ciepło.
- Tak coś zauważam - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Rafael'a.
Holly:
Dochodziła godzina 17- nasta, a ja żeby się czymś zająć, zaczęłam rysować jakieś animowane postacie. Wiedziałam, że w internacie Matt'a przerwa na wychodzenie poza teren internatu zaczyna się o 18 i trwa do 21. Stwierdziłam, że gdy chłopak nie napisze do mnie, ja również się nie odezwę. Za dużo z siebie dać nie mogę, bo się chłopak przyzwyczai.
Nagle na wyświetlaczu mojego telefonu przyszło powiadomienie o nowej wiadomości.
W podwkscytowaniu otworzyłam chat z Matt'em i ukazała mi się jego wiadomość:
Siemka kurcze przepraszam Cię, ale dziś nie dam rady wyjść, dyżur mi wlepili w internacie na ostatnią chwilę...
I znowu smutek. Czułam się bezsilna i zignorowana. Nie wiedziałam jak mogę skontaktować się z chłopakiem, ktòry miał chyba mnie totalnie gdzieś. Mógł zaproponować inny termin, mógł coś napisać, mógł cokolwiek zrobić...
Czułam, że nic nie mogę zrobić już z naszym związkiem. Bolało mnie serce, że nie wiem jaka jest przyczyna jego zachowania. Chciałam być najlepszą wersją siebie, a on nawet tego nie doceniał. Nie mam siły być z kimś, kto wyniszcza mnie psychicznie. Nie mam siły walczyć o czyjąś obecność w moim życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro