59
Kilka lekcji później:
Amber:
Wychodziłam razem z Holly ze szkoły. O tej samej godzinie skończyła klasa Maxona, ale nie chciałam już go pytać czy wrócimy razem. Czasem mam wrażenie, że mu się narzucam.
Nagle wyprzedził nas Matthew, myślałam, że podejdzie do Holly, ale on chyba sie gdzieś śpieszył. Nawet do niej się nie odezwał. Holly złapała go za ramię.
- Hej, gdzie tak pędzisz? - odezwała się Holly, a jej chłopak wyglądał, jakby się czymś nagle przejmował. - Widzimy się dzisiaj?
- Przepraszam, ale nie. Mam dzisiaj ważny trening na siłowni, a poza tym jeszcze mam zawody z tenisa...nie wyrobie się z czasem.
Widziałam minę Holly. Nie była smutna, tylko trochę zła. Ja miałam wielki cringe, gdy słuchałam jego głupiej wymówki. Przyjaciółka coś powiedziała do niego i sobie poszedł.
- Spławił cię. - powiedziałam, a ona pomachała głową.
- Tak, wiem. Ale no cóż. Będę miała więcej czasu na coś innego. Może chcesz iść na wrotki dzisiaj wieczorem?
- Jestem umówiona z Maxonem, ale jeśli bardzo chcesz to mogę to odwołać. - powiedziałam. Zauważyłam, że miedzy Holly i Mattem jest jakos inaczej. On nie miał dla niej czasu, ona zaczynała być na niego obojętna. Coś było nie tak, ale nie chciałam się wtrącać.
- Nie, to dobrze. Leć na randkę, potem daj mi znać jak było. - uśmiechnęła się i skręciła w drugą stronę w kierunku swojego domu.
Poszłam więc do domu, z zamiarem odrobienia szybko prac domowych, zjedzienia obiadu i pójscie na kolejne spotkanie z Maxonem.
Nasza relacja jest jak narazie koleżeńska, a ja bym już chciała móc go pocałować. Tak, czekam na to od kiedy oficjalnie poznaliśmy się.
Chciałabym z nim być. Jest bardzo męski i przystojny. Nie wydaje się być zapatrzony w siebie i na dodatek jest taki słodki!
Otworzyłam zeszyt do matematyki i zaczęłam robić zadania.
17.00
Czekałam już w umówionym miejscu na chłopaka z moich snów. Niestety sie spóźniał i obawiałam się, że nie przyjdzie. Ale to przecież on zaprosił mnie na spotkanie, więc nie może się teraz wymigać.
Spacerowałam więc po parku, szurając butami o piasek. Nagle zza alejki wyłoniła się postać. Miałam nadzieję, że to Maxon, ale po chwili zauważyłam, że ta osoba nie jest sama.
Nie mogłam uwierzyć, widząc uśmiechniętego od ucha do ucha Matt'a śmieszkującego ze swoimi kolegami. Że też musiałam tutaj być w tym momencie! Ale to dobrze się złożyło, bo miałam powiedzieć Holly, że jej chłopak ją okłamał.
Co za durny cymbał! Przecież mógł jej powiedzieć prawdę.
Gdy zbliżali się niebezpiecznie mnie, nie wiedziałam czy mam się gdzieś chować czy po prostu udawać, że nie interesuje mnie to, że go tu spotkałam.
Ale stwierdziłam, że jeśli się ukryję, a Holly zapyta go o tą sytuacje, sama się przekona czy on kłamie.
On widzący mnie teraz, będzie wiedział, że nakablowałam jego dziewczynie...w końcu to moja przyjaciółka.
Czmychnęłam więc szybko za krzaki i starałam się być cicho. Bałam się, że mnie zauważą i będę upokorzona na maksa do końca szkoły!
Chłopcy byli już blisko mnie, więc mogłam podsłuchać. Nagle usiedli na ławkę przede mną i wiedziałam, że jestem w dupie.
- Twoja laska się wkurzyła, że się z nią nie spotkałeś co? - powiedział jakiś blondyn, którego nie umiałam rozpoznać za tymi krzakami.
- Nie powiedziałem jej. Tak będzie spokojniejsza i nie będzie mi truć głowy przez najbliższe dwa dni. - zaśmiał się Matthew, otwierając jakiś gazowany napój w puszce.
- No ja bym mówił wszystko swojej dziewczynie...gdybym ją miał. - zaśmiał się kolejny jego kumpel.
Debile...wszyscy z nich to totalni idioci. Nie sądziłam, że Matt okaże się takim bucem.
Nagle ściszyli ton głosu, jakby wiedzieli, że ich podsłuchuje. Nie wiedziałam czy już powinnam uciekać drugą stroną parku czy jednak zostać i słuchać dalej.
- Marta przychodziła do ciebie dzisiaj? - zapytał znów blondyn, upijając trochę swojego napoju.
- Tak, przyszła razem z tą młodszą...chyba Kelly miała na imię. Śmiesznie jest z nimi, znają się na żartach. - zaśmiał się znowu Matt, a ja zadawałam sobie pytanie: Kim do cholery są Marta i Kelly?! Ja może nie wiem, ale Holly będzie wiedziała kim one są. I napewno będzie zła. Już jest mi przykro z jej powodu.
Czy to wszystko znaczy, że Matthew zdradził Holly? Czy on by był zdolny do takiego czegoś? Znałam go trochę krócej niż jego dziewczyna, ale wiedziałam, że z niego jest niezłe ziółko.
Nie chciałam już tego słuchać. Miałam dość dużo argumentów, dla których Matthew jest u mnie martwy.
Dałam krok w tył i niechcący nastąpiłam na jakąś suchą gałązkę i od razu pożałowałam.
- Ej, słyszeliście to? - powiedział jakiś brunet, a ja już byłam skreślona. Ostrożnie, ale pośpiesznie skradałam się do tyłu, aby uciec z pola bitwy. - Ktoś tutaj jest chyba.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Chyba białko ci szkodzi, tu nikogo nie ma. Lepiej zmień je na takie, które mam ja.
- No nie, sprawdźmy co to było!
Myślałam, że zaraz umrę ze wstydu, jeśli oni mnie zauważą. Szybko więc biegłam w tył, obserwując czy oni mnie widzą. Obróciłam się energicznie i zaczęłam zbiegać z górki, oglądając się za siebie.
Nagle walnęłam w coś twardego, zapierajac się o to dłońmi i w pierwszej chwili pomyślałam, że to drzewo i odruchowo zamknęłam oczy. Trzymając nadal dłonie na tym czymś delikatnie musnęłam opuszkami palców i poczułam pod nimi bawełniany materiał.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w górę.
Ups!
- Ejże! Co ty tak się śpieszysz? - zapytał rozbawiony Maxon.
A więc to nie było drzewo...to jego umięśniony brzuch...Naprawdę można by było pomylić go z drzewem!
Nadal trzymałam swoje dłonie na jego klatce piersiowej, a on dostrzegając to chwycił mnie w talii. Oddech momentalnie mi się zatrzymał, ale serce waliło jak opętane. Poczułam motylki w brzuchu i zapewnie się zarumieniłam.
- Em...biegałam. - palnęłam.
- Biegałaś?? - zdziwił się chłopak, a ja miałam ochotę walnąć czołem w ściane...albo w drzewo.
- Tak. Ty się spóźniałeś, więc postanowiłam trochę wykorzystać ten czas na sport. - odparłam i jakoś wybrnęłam z tego, chociaż nadal było mi głupio.
- Wybacz, musiałem...załatwić to i owo. Ale już jestem...cały twój. - mówiąc to, znacząco poruszył brwiami, a ja znowu byłam czerwona jak burak.
- Chodźmy stąd...zaprowadź mnie gdzie tylko chcesz...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro