52
Julie:
Czy można być szczęśliwym nie majac drugiej połówki? Oczywiście, tym bardziej, że było się w toksycznym związku. Ja raczej nie tęskniłam za Paul'em, bardziej było mi przykro, że mnie zdradził z moją najlepszą przyjaciółką.
Czułam, że jestem wolna od męczących sprzeczek z nim, od nieprzespanych nocy, od...wszystkiego złego co było z nim związane. Wszystko było na plus, prócz tego, że wraz ze swoim odejściem wyrwał czątkę ufności z mojego serca.
Weszłam do budynku szkoły i próbowałam jak najszybciej znaleźć swoją klasę. Nie miałam ochoty patrzeć na dwóch kochanków, którzy spaprali mi ten miesiąc.
Od razu dostrzegłam swoje przyjaciółki, siedzące na ławkach. Podeszłam do nich i dosiadłam się.
- Witaj Julio, czy umiesz na sprawdzian z fizyki? - odezwała się Amber z głupiutkim uśmiechem, trzymajac w ramionach chyba z 20 jakichś zapisanych kartek.
- Myślisz, że fizyka zaprzątała mi wczoraj głowę? - odparłam, wyjmując na ławkę swój telefon.
- Był zapowiadany już z tydzień temu, ale to nic. Pomyślałam o tym i skserowałam ci moje notatki. Łatwo się z nich nauczysz. - powiedziała Amber wciskając mi plik kartek. Spojrzałam na Holly, która pomachała palcem przy swojej skroni, dając mi do zrozumienia, że Amber jest świrnięta na punkcie nauki. Vivian tylko machnęła ręką.
- Dzięki Amber, ale to za dwie godziny. Nie dam rady się nauczyć, a co jeszcze... - mówiłam, ale przyjaciółka mi przerwała.
- O nie, nie! Nie musisz się starać, abyś czytała je ze zrozumieniem, a napewno zostanie ci coś w głowie. - uśmiechnęła się brunetka i wróciła do swoich notatek.
Przewróciłam tylko oczami, ale zabrałam się do lektury.
- Hello! - przywitała nas entuzjastycznie Rose i usiadła obok Holly. - jak tam moje dziunie? Jak po weekendzie?
- Bez rewelacji, ale widzę, że ty bawiłaś się świetnie. - powiedziała Vivian z poważną miną.
Rose uśmiechnęła się uroczo i zaczerwieniła się odrobinę.
- A i owszem. Sobotę spędziłam u przyjaciółek i ...troszkę sprawy wymknęły się spod kontroli. Ale jak widzicie, kac mi odpuścił, ale dobry humor pozostał.
- Oo no to cieszymy się, a umiesz na fizykę? - zapytała Amber z tym samym głupim uśmieszkiem.
Rose tylko roześmiała się głośno, dając tym samym odpowiedź.
- Czemu wy się nie chcecie uczyć? Przecież to jest takie ważne, a nawet satysfakcjonujące, gdy dostaje się dobrą ocenę. - mówiła Amber - Ja was jeszcze nauczę nauki!
Patrząc po twarzach przyjaciółek, jakoś żadna nie paliła się do nauki. Włącznie ze mną. Teraz chciałam po cichutku pozbierać się po ostatniej dramie z Paul'em i zacząć nowy rozdział w moim życiu. Bez żadnych chłopców i związków. Koniec tej ferajny.
Myśląc o tym, jakie to zło mieć chłopaka, spostrzegłam jakiegoś blondyna. Mówiąc jakiegoś, nie miałam na myśli, że jest mi obcy. No w sumie to jest, bo go nie znam, ale...
Ale w każdym razie dobrze go kojarzyłam. Wystąpił w moim przedstawieniu, które organizowałam w swojej parafii. Sama go tam zaprosiłam, a on się tak po prostu zgodził.
I nie pytajcie dlaczego go poprosiłam.
No dobra, powiem wam, skoro już tak nalegacie :D
Chłopak miał dużo naturalnego testosteronu, dzięki czemu taka Julie, jaką jestem, troszkę się nim zainteresowała. Ale to było przed poznaniem Paul'a, którego teraz również nie znam.
- Kunsztowny - odezwała się nagle Amber, a ja spojrzałam się na nią z miną, która mówiła, że nie wiem o co jej chodzi. - Kunsztowny, mówiąc inaczej atrakcyjny.
- Wiem co to znaczy! - zawołałam - Ale...
Dziewczyna znowu przerwała mi w słowie:
- Bo widzę twój wzrok. Poza tym, gapisz się na niego i jesteś jakaś zamyślona.
Przewróciłam oczami i lekko popchnęłam ją, przez co uderzyła w Vivian.
- A ty lepiej pilnuj Maxona!
Amber na dźwięk jego imienia od razu się słodko uśmiechnęła.
- On jest dużym chłopcem. Napewno sam się sobą zaopiekuje, tak jak mną. - powiedziała i zaśmiała się trochę już zaczerwieniona.
Ja również się zaśmiałam, widziąc w jakim jest ona stanie, gdy tylko jest mowa o Maxonie. Bardzo się z tym nie kryła, pokazywała nam co czuje do tego chłopaka. Ja tak nie potrafiłam. Nie tylko z miłością, ale i z innymi uczuciami. Nie umiałam zwierzać się ze wszystkiego swoim bliskim, czasem wolałam zostawić coś tylko dla siebie. Amber potrafiła się dzielić prawdziwymi emocjami.
- Okej, a teraz... do fizyki start!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro