Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44

Viktoria:

- Nie wiesz co tracisz - odparł, a ja myślałam o tym, do czego on zmierza.

- Twoim zdaniem powinnam bujać się w każdym napotkanym chłopaku? Oni nie nadają się do związku, są durni, dziecinni i wszystko kojarzy im się z seksem! - naprawdę się zdenerwowałam, bo spójrz jak bardzo absurdalna jest ta rozmowa.

- Oczywiście nie przeczę, że tak jest, ale nie każdy chłopak taki jest. Tym bardziej, że to wy tak to postrzegacie - wyjaśniał te swoje mądrości - Dziwi mnie to, że nie zakochałaś się. To jest super uczucie wiedzieć, że jest ktoś kto ciebie kocha.

- Mama mnie kocha i to mi wystarczy - uśmiechnęłam się ironicznie. Chłopak tylko pokręcił głową, nie dowierzając w moje słowa. - Ej, czego ty ode mnie chcesz? Szukasz jakiejś odpowiedzi to może ci ją podam.

Michael westchnął.
- Chcę po prostu wiedzieć jaka jest przyczyna tego anty zakochania.

Zaskoczyło mnie jego pytanie, ale chciałam mu odpowiedzieć, nie tylko dla zaspokojenia jego ciekawości, ale też i po to, żeby się odwalił.

- Yyy...nie za bardzo umiem...jak to powiedzieć...nie umiem kochać. Nie potrafię okazywać ciepła i miłości dla drugiej osoby. Z rodziną jest inaczej - odpowiedziałam i to była prawda. Nie mam potrzeby nikomu pokazywać swoich uczuć, jak bardzo ich lubię, bo tak naprawdę nawet nie umiem. Może też wstydzę się miłować każdego kto jest dla mnie ważny. I właśnie dlatego mówią, że jestem wredna i oschła, że nie mam uczuć.

- Może nie było osoby, która nauczyłaby ciebie miłości - odparł cicho, a ja zaśmiałam się na jego słowa. Samo rozmawianie o tym było głupie i bez sensu.

- Nie potrzebuję miłości - syknęłam - miłość boli, przez miłość się cierpi.

Tym razem to chłopak zaśmiał się z moich słów.

- To nie miłość boli. To zdrada boli, kłamstwo boli, przez zazdrość i nienawiść się cierpi. Miłość jest najprzyjemniejszym doświadczeniem w naszym życiu - powiedział bardzo poważnie, przez co ja również nie miałam powodu do śmiania się z jego słów. Możliwe, że miał rację, bo to co powiedział było mądre, ale w mojej sytuacji to się nie sprawdza. Nie u mnie, nie dla osoby, która ma wywalone na miłość i inne zbędnie oraz kłamliwe uczucia.

- Widzę, że ty tego nie rozumiesz - dodał Mike i wstał z  ławki - ale nie musisz, nie będę nasuwał na ciebie mojego zdania o tym.

Widziałam, że był trochę zły i naburmuszony, że nie chcę uwierzyć w tą całą "miłość". Zycie to nie pieprzona bajka, nie ma zakończeń z happy endem, nie ma ludzi, którzy zostaliby przy nas do usranej śmierci, bo nas "kochają". Zawsze znajdzie się powód, żeby osoba, której najbardziej ufaliśmy nagle prysła z naszego życia jak banka mydlana. Cóż, trzeba się do tego przyzwyczaić.

- A ty masz dziewczynę? - zapytałam i założyłam ręce na piersi, przechylając lekko głowę w bok.

- Nie - odparł, a ja od razu prychnęłam. - Ale to nie znaczy, że miłość nie istnieje, może kiedyś znajdę kogoś.

Uśmiechnęłam się na jego słowa.
- No tak, wiadomo - mruknęłam ironicznie - powodzenia ci życzę.

Chłopak dostrzegł w moim głosie, że kpię troszkę z niego.
- Grabisz sobie, droga Preis - wycedził przez zęby, ale widziałam, że powstrzymuje się od śmiechu. Obiął mnie ramieniem na chwilę i skierowaliśmy się w stronę naszych dzielnic.

*    *   *
Narrator:
11.40 - dwa dni później

W szkolnej piwnicy zwanej "lochami" gromadziło się coraz więcej osób z paczki Amber. Było to miejsce, w którym oni wszyscy się spotykali.
Julie siedziała na kolanach Paul'a i razem śmiali się z czegoś, Vivian rozmawiała o czymś zawzięcie z Violet i Amber, Brandon drażnił się z Rose, a Matthew i Holly dokuczali sobie jak zwykle. Ta para nie umiała żyć bez kłótni między sobą, choćby nawet chodziło o drobnostki.

Wtedy po schodach zbiegła Viktoria i kiedy zobaczyła Holly od razu pociągnęła przyjaciółkę za rękaw na bok.

- Ej, my tu prowadzimy poważną rozmowę! - zawołał oburzony Matt.

- Potem sobie pogruchacie, gołąbeczki - mruknęła Viki, dalej ciągnąc przyjaciółkę za jej bluzkę.

- Jeszcze dokończymy to i przekonasz się, że mam rację! - krzyknęła na koniec Holly, gdy jej chłopak powędrował już na górę. Viktoria ustała wreszcie przy ścianie tak, aby nikt nie słyszał- Czego ty ode mnie chcesz?

Viki wzięła głęboki wdech i założyła ręce na piersi. trudno jej było coś powiedzieć, więc Holly ja ponaglała.

- Chodzi o to, że nie wiem co zrobić - rozłożyła ręce Viki na znak bezsilności - Jeszcze przedwczoraj spotkałam się z Michael'em i nawet pisaliśmy razem do jakiejś drugiej w nocy, a teraz...

Holly zaświeciły się oczy i mało co nie podskoczyła z radości. Viki kompletnie jej nie zrozumiała.
- Pisaliście ze sobą do aż tak późna?! - przerwała jej Holly - spędzacie ze sobą coraz więcej czasu, więc..

- Słuchaj mnie, nie to teraz jest ważne - tym razem to Viki przerwała przyjaciółce wypowiedź - Nie ma go na facebooku, nie odpowiada na SMSy, nie odbiera telefonu...

Holly znowu ucieszyła się i kolejny raz "wybuchła" entuzjazmem.
- WOOW! Wymieniliście się swoimi numerami! - krzyknęła zbyt głośno, bo wszyscy nagle spojrzeli w stronę przyjaciółek. Viktoria tylko przewróciła oczami, więc Holly kontynuowała - Dobra, jestem opanowana. Więc o co chodzi z nim?

- Nie można się z nim skontaktować już drugi dzień i nawet nie ma go w szkole. - odparła Viki, a jej towarzyszka spojrzała na nią zalotnym spojrzeniem - przestań, po prostu martwię się trochę o niego. Dzieje się u niego coś niedobrego, a on nie chce mi nic powiedzieć.

Chociaż Holly cieszyła się, że Viktoria martwi się o swojego przyjaciela uważała, że jej przyjaciółka jest trochę przewrażliwiona.

- Wyluzuj, może jest chory i na tyle źle się czuje, że nie może ci odpisać - wzruszyła ramionami.

Nagle rozbrzmiał dzwoneczek, sygnalizujący o nowej wiadomości. Viktoria wyjęła telefon z kieszeni spodni i kiedy spojrzała na ekran urządzenia ujrzała wiadomość od chłopaka:
" Nie mam czasu pisać. Spokojnie, wszystko mam pod kontrolą"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro