44
Viktoria:
- Nie wiesz co tracisz - odparł, a ja myślałam o tym, do czego on zmierza.
- Twoim zdaniem powinnam bujać się w każdym napotkanym chłopaku? Oni nie nadają się do związku, są durni, dziecinni i wszystko kojarzy im się z seksem! - naprawdę się zdenerwowałam, bo spójrz jak bardzo absurdalna jest ta rozmowa.
- Oczywiście nie przeczę, że tak jest, ale nie każdy chłopak taki jest. Tym bardziej, że to wy tak to postrzegacie - wyjaśniał te swoje mądrości - Dziwi mnie to, że nie zakochałaś się. To jest super uczucie wiedzieć, że jest ktoś kto ciebie kocha.
- Mama mnie kocha i to mi wystarczy - uśmiechnęłam się ironicznie. Chłopak tylko pokręcił głową, nie dowierzając w moje słowa. - Ej, czego ty ode mnie chcesz? Szukasz jakiejś odpowiedzi to może ci ją podam.
Michael westchnął.
- Chcę po prostu wiedzieć jaka jest przyczyna tego anty zakochania.
Zaskoczyło mnie jego pytanie, ale chciałam mu odpowiedzieć, nie tylko dla zaspokojenia jego ciekawości, ale też i po to, żeby się odwalił.
- Yyy...nie za bardzo umiem...jak to powiedzieć...nie umiem kochać. Nie potrafię okazywać ciepła i miłości dla drugiej osoby. Z rodziną jest inaczej - odpowiedziałam i to była prawda. Nie mam potrzeby nikomu pokazywać swoich uczuć, jak bardzo ich lubię, bo tak naprawdę nawet nie umiem. Może też wstydzę się miłować każdego kto jest dla mnie ważny. I właśnie dlatego mówią, że jestem wredna i oschła, że nie mam uczuć.
- Może nie było osoby, która nauczyłaby ciebie miłości - odparł cicho, a ja zaśmiałam się na jego słowa. Samo rozmawianie o tym było głupie i bez sensu.
- Nie potrzebuję miłości - syknęłam - miłość boli, przez miłość się cierpi.
Tym razem to chłopak zaśmiał się z moich słów.
- To nie miłość boli. To zdrada boli, kłamstwo boli, przez zazdrość i nienawiść się cierpi. Miłość jest najprzyjemniejszym doświadczeniem w naszym życiu - powiedział bardzo poważnie, przez co ja również nie miałam powodu do śmiania się z jego słów. Możliwe, że miał rację, bo to co powiedział było mądre, ale w mojej sytuacji to się nie sprawdza. Nie u mnie, nie dla osoby, która ma wywalone na miłość i inne zbędnie oraz kłamliwe uczucia.
- Widzę, że ty tego nie rozumiesz - dodał Mike i wstał z ławki - ale nie musisz, nie będę nasuwał na ciebie mojego zdania o tym.
Widziałam, że był trochę zły i naburmuszony, że nie chcę uwierzyć w tą całą "miłość". Zycie to nie pieprzona bajka, nie ma zakończeń z happy endem, nie ma ludzi, którzy zostaliby przy nas do usranej śmierci, bo nas "kochają". Zawsze znajdzie się powód, żeby osoba, której najbardziej ufaliśmy nagle prysła z naszego życia jak banka mydlana. Cóż, trzeba się do tego przyzwyczaić.
- A ty masz dziewczynę? - zapytałam i założyłam ręce na piersi, przechylając lekko głowę w bok.
- Nie - odparł, a ja od razu prychnęłam. - Ale to nie znaczy, że miłość nie istnieje, może kiedyś znajdę kogoś.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.
- No tak, wiadomo - mruknęłam ironicznie - powodzenia ci życzę.
Chłopak dostrzegł w moim głosie, że kpię troszkę z niego.
- Grabisz sobie, droga Preis - wycedził przez zęby, ale widziałam, że powstrzymuje się od śmiechu. Obiął mnie ramieniem na chwilę i skierowaliśmy się w stronę naszych dzielnic.
* * *
Narrator:
11.40 - dwa dni później
W szkolnej piwnicy zwanej "lochami" gromadziło się coraz więcej osób z paczki Amber. Było to miejsce, w którym oni wszyscy się spotykali.
Julie siedziała na kolanach Paul'a i razem śmiali się z czegoś, Vivian rozmawiała o czymś zawzięcie z Violet i Amber, Brandon drażnił się z Rose, a Matthew i Holly dokuczali sobie jak zwykle. Ta para nie umiała żyć bez kłótni między sobą, choćby nawet chodziło o drobnostki.
Wtedy po schodach zbiegła Viktoria i kiedy zobaczyła Holly od razu pociągnęła przyjaciółkę za rękaw na bok.
- Ej, my tu prowadzimy poważną rozmowę! - zawołał oburzony Matt.
- Potem sobie pogruchacie, gołąbeczki - mruknęła Viki, dalej ciągnąc przyjaciółkę za jej bluzkę.
- Jeszcze dokończymy to i przekonasz się, że mam rację! - krzyknęła na koniec Holly, gdy jej chłopak powędrował już na górę. Viktoria ustała wreszcie przy ścianie tak, aby nikt nie słyszał- Czego ty ode mnie chcesz?
Viki wzięła głęboki wdech i założyła ręce na piersi. trudno jej było coś powiedzieć, więc Holly ja ponaglała.
- Chodzi o to, że nie wiem co zrobić - rozłożyła ręce Viki na znak bezsilności - Jeszcze przedwczoraj spotkałam się z Michael'em i nawet pisaliśmy razem do jakiejś drugiej w nocy, a teraz...
Holly zaświeciły się oczy i mało co nie podskoczyła z radości. Viki kompletnie jej nie zrozumiała.
- Pisaliście ze sobą do aż tak późna?! - przerwała jej Holly - spędzacie ze sobą coraz więcej czasu, więc..
- Słuchaj mnie, nie to teraz jest ważne - tym razem to Viki przerwała przyjaciółce wypowiedź - Nie ma go na facebooku, nie odpowiada na SMSy, nie odbiera telefonu...
Holly znowu ucieszyła się i kolejny raz "wybuchła" entuzjazmem.
- WOOW! Wymieniliście się swoimi numerami! - krzyknęła zbyt głośno, bo wszyscy nagle spojrzeli w stronę przyjaciółek. Viktoria tylko przewróciła oczami, więc Holly kontynuowała - Dobra, jestem opanowana. Więc o co chodzi z nim?
- Nie można się z nim skontaktować już drugi dzień i nawet nie ma go w szkole. - odparła Viki, a jej towarzyszka spojrzała na nią zalotnym spojrzeniem - przestań, po prostu martwię się trochę o niego. Dzieje się u niego coś niedobrego, a on nie chce mi nic powiedzieć.
Chociaż Holly cieszyła się, że Viktoria martwi się o swojego przyjaciela uważała, że jej przyjaciółka jest trochę przewrażliwiona.
- Wyluzuj, może jest chory i na tyle źle się czuje, że nie może ci odpisać - wzruszyła ramionami.
Nagle rozbrzmiał dzwoneczek, sygnalizujący o nowej wiadomości. Viktoria wyjęła telefon z kieszeni spodni i kiedy spojrzała na ekran urządzenia ujrzała wiadomość od chłopaka:
" Nie mam czasu pisać. Spokojnie, wszystko mam pod kontrolą"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro