40
Wtorek:
Holly:
Nie miałam ochoty wstawać do szkoły. Wcale nie chciałam wstawać z łóżka. Najlepiej by było, gdybym została pod kołderką przytulona do Matt'iego.
Nagle do pokoju wparowała moja mama. Zaczęła odsłaniać rolety i kiedy schowałam się pod pierzynką, ściągnęła ją ze mnie.
- Eej! - mruknęłam niezadowolona - jeszcze troszkę odpocznę po spanku!
Mama nic nie powiedziała, tylko wyszła z mojego pokoju i po chwili przyniosła talerzyk, który położyła na biurku. Z ciekawości podniosłam głowę, żeby zobaczyć co przyrządziła i okazało się, że to jajecznica ze szczypiorkiem i tostami.
Nie mogłam powstrzymać siebie od niezjedzenia tego śniadanka, więc wstałam, żeby zjeść.
Zrobiłam delikatny makijaż, mówiąc delikatny mam na myśli pomalowane rzęsy i brwi.
Spojrzałam na zegarek i byłam już trochę spóźniona na lekcje, więc chwyciłam za plecak i niemalże wybiegłam z domu.
Oczywiście założyłam słuchawki na uszy i włączyłam jedną z najczęściej puszczanych przeze mnie piosenek, czyli legendarną "The Time of My Life" z Dirty Dancing. Nigdy jej nie słuchałam, ale Amber mnie chyba nią zaraziła.
Gdy jej słucham mam ochotę tańczyć na ulicy tak jak w tych musicalach.
Tak jak zawsze czekałam chwilkę przed blokiem Amber, z którą zwykle chodzę do szkoły.
Tym razem długo schodziło jej te ubieranie się do wyjścia, ale po kilku minitach wyszła.
- Siemka, ziomek - powiedziała Amber i od razu zauważyłam różnicę w jej fryzurze - No nie gap się tak, ale myślisz, że ładnie?
- Ideolo, gościu zakocha się, kiedy ciebie zobaczy!
* * *
W szkole było jeszcze cicho, bo trwały lekcje, ale gdy zadzwonił dzwonek na przerwę na korytarz wyszli uczniowie i zrobił się rumor.
Podeszłyśmy pod swoją salę i od razu zobaczyłyśmy nasze kumpele z klasy.
- Wiecie, że moja ulubiona youtuberka wraca?? Czy to nie cudownie?! - pisnęła Vivian, gestykulując rękami.
- Dobrze, że jesteście już, bo musiałam słuchać tej wariatki - zaśmiała się Rose, a Vivian dała jej kuksańca w ramię. - Ała, a to za co?
Vivian uśmiechnęła się uroczo i wstała z ławki.
- Ja i Jackob chyba jesteśmy przyjaciółmi, bo piszemy ze sobą i...- mówiła Vivian, ale Julie jej przerwała.
- To pewnie znowu wrócicie do siebie, znając ciebie.
- Nie! To jest ewidentny koniec i ja mu to powiedziałam. Chciał to co najlepsze, dostał, a teraz stracił - zaśmiała się sarkastycznie dziewczyna.
Nasze wzroki powędrowały do Tonny, która akurat szła w stronę sklepiku i nagle przepchnęła się z Vivian, uderzając ją z barku w ramię.
- Uważaj jak chodzisz - syknęła Vivi.
Tonny odwróciła się w naszym kierunku z ironicznym uśmieszkiem.
- Uważaj jak stoisz.
Vivi prychnęła głośno.
- Przyznaj po prostu, że jesteś niedorajdą.
Przyglądałyśmy się tej dziwnej sytuacji i miałyśmy ochotę wybuchnąć śmiechem.
- yy nie obrażaj mnie, ja ciebie nie obrażam, Grace - odpowiedziała Tonny i podeszła do Vivian na niebezpieczną odległość. Dziewczyny uśmiechały się do siebie, lecz raczej nie były dobrze nastawione.
- Obraziłaś mnie tym, że mnie dotknęłaś - powiedziała Vivian z uroczym uśmieszkiem. W tle słychać było śmiechy uczniów, którzy zauważyli kłótnię dziewczyn.
Tonny zmarszczyła czoło.
- To ty masz uczucia? Ale jak to?
- Tak to, szmato - krzyknęła Vivi w twarz wypindrzonej Tonny, odwróciła się w naszą stronę i przybiła piątkę dla Julie. Wszyscy świadkowie wybuchli salwą śmiechu.
Tonny tylko fuknęła coś pod nosem i obrażona jak małe dziecko poszła do łazienki, mocno trzaskając drzwiami.
Śmieszyła mnie ta cała sytuacja, Vivian po prostu wybuchła i dała Tonny to, na co zasłużyła, czyli ośmieszenie.
- Ale jej dałaś, Vivi - odezwała się Violet i poklepała przyjaciółkę po plecach.
- Wiecie przecież, że ja jestem spokojna - powiedziała Vivian, co było kłamstwem, bo dziewczyna jest bardzo energiczna i szalona.
- Patrzcie, jak stchórzyła! - zawołała Amber - a przecież była taka twarda.
Czasem gdy patrzę na Tonny, nie mogę uwierzyć, że jeszcze niedawno z nią i Caroline przyjaźniłyśmy się.
Wydawało nam się, że nie jest fałszywa. A jednak nas oszukiwała w wielu kwestiach. W tych czasach trudno komukolwiek zaufać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro