36
Julie:
Kiedy wyszliśmy wszyscy od Amber musiałam podejść do Paul'a i z nim pogadać. Nawet jeśli nie jesteśmy razem, dalej mi na nim zależy.
- Bardzo cię boli? - zapytałam, choć te pytanie było bez sensu, ale chciałam jakoś zacząć rozmowę z nim.
- Już nie tak bardzo, ale trochę mam zbity podbródek - odparł, przykładając chusteczkę do swoich ust, z których cały czas leciała krew.
- Chciałam ci podziękować, naprawdę. Gdyby nie ty, to nie wiem co on by mi zrobił. Dziękuję.
Chłopak spojrzał na mnie, smutno się uśmiechając. Pogłaskał mnie po ramieniu.
- Nie pozwoliłbym, żeby coś ci się stało. - gdy to powiedział, coś we mnie pękło i miałam wielką ochotę jego pocałować. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego zrobić.
- Wiesz...może przyjdziesz do mnie, opatrzę ci te rany, bo to jednak przeze mnie je masz. - powiedziałam i opuściłam głowę, bawiąc się swoimi palcami.
- Będę ci wdzięczny.
Holly:
Byłam pod wrażeniem zachowania Matt'a, ale nadal mi było szkoda Amber. Została sama ze sobą w tej ciężkiej dla niej chwili, a mnie nie chciała widzieć. Tak jak i reszty dziewczyn.
- Hej! Holly, zaczekaj! - krzyknął znajomy głos, a gdy się odwróciłam zobaczyłam Matthew'a.
- Nie mam czasu, idę do domu. - syknęłam.
Chłopak zatrzymał mnie, łapiąc mnie za łokieć.
- Nie chcę się z tobą kłócić, kochanie - powiedział, zachodząc mi drogę.
- Ja też nie, ale nadal to robimy. - rzuciłam i omijając chłopaka poszłam dalej.
Chłopak złapał mnie lekko za nadgarstek, obrócił i delikatnie pocałował w usta. Może właśnie tego mi było trzeba.
- Aha! Widzę już twój uśmiech - odparł zalotnie Matt, uśmiechając się uroczo. Pokiwałam głową na nie, ale uśmiech znów wkradł się na moją twarz. Matt znowu mnie pocałował - chodź, pokażę ci super miejsce, napewno ci się spodoba.
* * *
Julie:
Oczywiście jeszcze nie powiedziałam mamie, że już nie jestem z Paul'em. Nie miałam stawić się przed swoimi myślami, a co dopiero przed nią, po prostu jeszcze nie miałam odwagi.
Powiedziałam tylko, że przyszedł Paul, a ona już nie wnikała.
- Przyniosłam apteczkę i tabletki przeciwbólowe - powiedziałam, stawiając koszyczek na biurku. Podałam mu tabletkę i szklankę wody. Dziwnie czułam się, wiedząc, że nie jesteśmy już razem, a jednak on tu jest: jakby nic się nie stało między nim, a mną.
Wzięłam wacik i namoczyłam go w wodzie utlenionej.
- Uwaga, teraz może troszkę zapiec - powiedziałam i usiadłam obok niego. Zbliżyłam wacik do jego ust i ostrożnie musnęłam nim jego wargi, żeby oczyszczyć ranę. Chłopak zasyczał, ale nic nie powiedział. Dotykałam tak kilka razy, żeby zapobiec zakażenia.
Nic do siebie nie mówiliśmy i może to lepiej, po co mamy udawać, że wszystko jest zaje**cie?
- Powiedz, że do niego nie wrócisz. On może zrobić ci krzywdę - odezwał się nagle chłopak.
- Chyba naprawdę mocno dostałeś w głowę - rzekłam, muskając wacikiem rozcięcia na jego twarzy. - Nigdy z nim nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę. Jest chu*em i tyle!
- Nie wiem co teraz myśleć. Najpierw go pocałowałaś, a potem nie chciałaś z nim... - teraz to ja mu przerwałam.
- Czekaj, czekaj, o czym ty chrzanisz? Ja go nigdy nie pocałowałam, przecież... - brakowało mi słów, żeby wyrazić jak bardzo mnie boli to co on mówi. Paul sięgnął do kieszeni spodni i wyjął telefon. Po chwili pokazał mi całą rozmowę z...ALEX'EM??!
Nie wierzyłam własnym oczom, że to czytam. Uśmiechnęłam się ironicznie, a potem zaczęłam płakać.
- Proszę, tylko nie płacz znowu, nie mogę patrzeć jak cierpisz - powiedział Paul, przysuwając się do mnie.
- Nie rozumiesz?! On cię oszukał, żebyś ze mną zerwał! Myślał, że jeśli to zrobisz, pójdę do niego... Nie zrobiłabym czegoś takiego tobie, nie pocałowałabym innego. A nawet jeśli, przyznałabym się. - wyszeptałam, bo mój głos był już w ciężkim stanie. - Myślałam, że mi uwierzysz, a nie jakiemuś typowi, który sam mnie ciągle zaczepiał. A ja...ja kocham Cię do cholery jasnej, kocham!
Paul spojrzał na mnie z grobową miną i nie wiedział chyba co powiedzieć.
- Mówisz całkiem poważnie? - zapytał i przejechał kciukiem po moim policzku, wycierając łzy.
- Śmiertelnie poważnie. Ale ty mi nie wierzysz, nie wierzysz dziewczynie, której jeszcze niedawno mówiłeś te dwa piękne słowa, uwierzyłeś temu draniowi, który cię perfidnie okłamał i nie wierzysz osobie, która... - mówiłam, ale nie dane było mi skończyć wypowiedzi, bo Paul przywarł swoimi ustami do moich. Na początku wystraszyłam się tego co zrobił, ale po chwili oddałam mu pocałunek. To był buziak przez łzy i co się okazało nie tylko moje. A może mi się tylko wydawało? Może cały ten pocałunek był wizją, którą wymyślił mój umysł?
Chłopak złapał mnie delikatnie za twarz i pocałował jeszcze bardziej namiętnie.
Kiedy odsunęliśmy się od siebie, policzki chłopaka pokryły się czerwienią.
- Boże, jaa...yy..przepraszamcię,poprostuniemogłemsiępowstrzymać,boja...- zaczął szybko się tłumaczyć, ale tym razem to ja go pocałowałam. Był lekko zaskoczony moim gestem. Westchnął. - Przepraszam Cię, że tobie nie uwierzyłem. Przepraszam Cię za wszystko, że musiałaś przeze mnie płakać.
Moje serce zaczęło walić i o mało nie wyskoczyło z mojej piersi.
- Chciałbym, żebyśmy znów byli razem, bardzo cię kocham i zależy mi na tobie. Wybaczyłabyś mi? Zostaniesz moją dziewczyną po raz drugi? - zapytał Paul, drapiąc się po karku. Byłam w wielkim szoku, nie spodziewałam się, że on naprawdę chciałby do mnie wrócić. Nic nie powiedziałam, ale rzuciałam się na niego i przytuliłam mocno.
- Wybaczę...
Witaj, to 850 słów! Maraton uważam za zakończony, ale mam nadzieję, że uda mi się publikować nowe rozdziały co tydzień, a może i częściej. Zapraszam również do luknięcia na inne moje publikacje, może któraś przypadnie Ci do gustu.
Jeśli podoba ci się, zostaw głos, będzie mi miło ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro