29
- A to ty Amber, hej! - odezwał się, a ja nadal nie wiedziałam kim on jest - pewnie trochę ciebie przestaszyłem, co?
Chłopak jeszcze bardziej wyłonił się zza drzew i zdiął kaptur. Potem ustał w świetle lampy i się uśmiechnął. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że to Eric.
- Trochę? To za mało powiedziane. - odpowiedziałam. - do wszystkich odpowiadasz tak?
- Nie wszyscy drą się na ulicy, jaką to są idotką - powiedział, a ja chyba znowu się zarumieniłam - tylko nie wiem skąd taki argument.
Nie chciałam mu się tłumaczyć z tego, ani z niczego kolwiek, nie miałam powodu. Ale tak rozpierała mnie negatywna energia, którą sama wytworzyłam, że...
-Jestemwstydliwaibojaźliwaiwszystkopsuję i...
- Wowowow, chwilka nie tak szybko, nic nie rozumiem - zaśmiał się Eric.
- Może i dobrze - syknęłam, omijając chłopaka i miałam sobie już pójść, ale Eric dotrzymywał mi kroku.
- Hej, spokojnie, może chcesz się wygadać - odparł chłopak, więc wię zatrzymałam. - Naprawdę, mnie to pomaga, takie wyrzucenie z siebie wszystkiego.
- Ehh po prostu...chodzi o to, że spaprałam jedyną okazję do bliższego poznania pewnego chłopaka, a to tylko przez to, że jestem nieśmiała i wstydliwa! - wydusiłam z siebie, mało co nie krzycząc. - jestem do niczego, a ciebie nie powinno to obchodzić, nawet cię nie znam!
Chłopak spojrzał mi w oczy ze smutnym i zarazem zdziwionym wyrazem twarzy.
- Eric White, 17 lat, klasa 2d. Z głowy matematyk i informatyk, z serca wielki fan Marvela i gier video. - wyrecytował, na co uśmiech wskoczył mi na twarz.
- To już wiem - mruknęłam, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony - mówiłeś to przed konkursem z fizyki.
- A no tak - klepnął się w czoło Eric - wracając do tego co powiedziałaś, wcale nie jesteś do niczego. Wstydliwość nie jest końcem świata, czasem się z tego wyrasta. Ale dobrze, że jesteś nieśmiała, takie cechy również się przydają.
- Dla mnie akurat przeszkadzają i ...i przez nie stchórzyłam!
- Nie wiem co ciebie spotkało jeszcze kilkanaście minut temu, ale myślę, że może za jakiś czas będziesz dziękować sobie, że tego nie zrobiłaś. - powiedział, a ja zastanowiłam się dłużej nad tym, co powiedział chłopak.
Nie mogłam mu powiedzieć, że Maxon chciał mnie pocałować, bo przecież uczą się razem w tej samej klasie.
- Uwierz mi, że czasem lepiej być nieśmiałą niż wylewną i przesadnie odważną. - odparł i nagle zrobił szeroki uśmiech - Pomogłeś chociaż trochę?
- Szczerze? To nawet bardzo. Może rzeczywiście wyrosnę z tej wstydliwości.
- Ja też należę do osób bardzo nieśmiałych, łączmy się zatem!
- Nie wyglądasz na nieśmiałego - zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie, ale chłopak dalej szedł obok mnie.
- Ale co, że ja?! Kto powiedział, że jestem nieśmiały? Jestem jak Iron Man, silny i nie pokonany...- mówił - ...Jak Spider Man odważny i.... Brakuje mi przymiotnika, pomożesz? - szepnął.
- Odważny i nieustraszony?
- O właśnie! - odpowiedział i zaśmialiśmy się oboje - Ty pewnie się śpieszysz, a ja ciebie przynudzam i zatrzymuję, co?
- Wcale, że nie, poprawiłeś mi trochę humor, ale do domku muszę zmykać już od zaraz - powiedziałam z uśmiechem.
- To do zobaczenia kiedyś tam! - pożegnał się, odwrócił i miałam go już puścić wolno, ale podbiegłam do Eric'a.
- Hej, mam jeszcze takie pytanie do ciebie - zaczęłam.
- Oho...jakie?
- Może chciałbyś wpaść jutro na moje urodziny, będzie dużo osób z naszej szkoły. Taka mała impreza urodzinowa.
Chłopak uśmiechnął się łagodnie.
- Z chęcią, Amber - powiedział i zakładając kaptur na głowę, zniknął za drzewami.
Wracają do domu miałam już uśmiech na twarzy. Prócz tego fejku z Maxon'em i pocałunkiem spotkanie z nim było świetne. Teraz wystarczy poznać jeszcze bliżej go na imprezie urodzinowej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro