28
Amber:
Po jakichś 10 minutach spędzonych na boisku odważyłam się i powiedziałam, żebyśmy poszli gdzieś indziej. Maxon się zgodził i poszliśmy na krótki spacer do parku. O tak późnej porze parki wyglądają bosko i romantycznie, dlatego jeszcze bardziej spodobało mi się to, że to chłopak zaproponował to miejsce.
- Jutro są twoje urodziny, więc może...co chcesz na prezent? - zapytał prosto z mostu.
Kompletnie zapomniałam o tym, że przecież Maxon został zaproszony.
- Emm...tak szczerze to nic, po prostu fajnie by było gdybyś przyszedł - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Chłopak popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem i już myślałam, że się kapnął kim on dla mnie jest, ale odpowiedział:
- Ahaaa, oki, czaję, mała
Nie zrozumiałam co on "czai". Chyba zaczęłam przyzwyczajać się do tych jego dziwnych odzywek, bo może on taki właśnie jest.
Narazie było cicho, nikt nic się nie odzywał, szliśmy w milczeniu. Myślałam o tym, co on teraz sobie myśli.
- To co chcesz jeszcze o mnie wiedzieć? Rozmawialiśmy już o naszym rodzeństwie, zainteresowaniach, planach na przyszłość, więc masz jakiś pomysł? - zapytałam, żeby zacząć jakiś temat i rozluźnić atmosferę.
- Ym...a no okej, to zadawajmy sobie pytania - odparł - ulubiony kolor?
- Zielony, a twój?
- Czerwony...
I tak gralibyśmy w to do nieskończoności, dopuki nie padło to pytanie.
- To teraz takie inne pytanie, czy masz chłopaka? - zapytał, a mi zrobiło się gorąco, mimo że było mroźnie i chyba zaczynał padać śnieg.
- Nie mam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ojj biedna, a taka fajna dziewczyna z ciebie - powiedział i znów fala gorąca przeszła przez moje ciało. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, on dodał - wiesz, zawsze można to zmienić. - mówiąc to, lekko otarł swoją dłonią moją dłoń.
Teraz to już czułam się jak na pustyni.
- Yy...jaa... - i zaczęłam się jąkać, dziwnie się czułam, bardzo nieswojo. Czasem sobie wyobrażałam, jak to by było gdyby Maxon spytał mnie o bycie jego dziewczyną, ale... TERAZ BYŁO REALISTYCZNIE.
- Nie przeszkadzało by tobie, gdybym... - powiedział i zatrzymał się, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Miałam gulę w gardle i nie umiałam się odezwać. Maxon nie dokończył swojej wypowiedzi, tylko przeczesał palcami swoje włosy. Kiedy zobaczył, że nic nie odpowiadam, powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Totalnie nie wiedziałam co robić! Byłam w szoku, czułam się niepewnie i chyba nawet wstrzymywałam oddech. Nie mogłam się ruszyć, stałam, jakby coś mnie trzymało.
Pocałunek z Maxon'em miałam w marzeniach, ale gdy to toczyło się w prawdziwym świecie... powiedzmy to wprost, z jakiegoś powodu bałam się pierwszego pocałunku i na dodatek z Maxon'em Kings'em.
Chłopak miał zamknięte oczy, a jego twarz była coraz bliżej.
Nagle coś mną tknęło i moja lewa noga cofnęła się, przez co ustałam na jakąś gałąź. Straciłam równowagę, no przecież jestem Amber Nacen, niezdara. Maxon od razu uległ refleksowi i złapał mnie za łokieć. Uśmiechnął się delikatnie, przenikając mnie wzrokiem.
- Uff...ym.. dzięki - wykrztusiłam.
- Luz - zaśmiał się czarnowłosy i jakby nigdy nic zmienił temat - robi się późno, może odprowadzę Cię?
- Umm... dam sobie radę, ale dzięki - powiedziałam i już miałam iść, kiedy chłopak mnie zatrzymał i delikatnie przytulił. Po tym szybkim przytuleniu natychmiast odwróciłam się i prawie że pobiegłam w kierunek mojego domu.
Moje serce i mój mózg chciało jak najszybciej uciec z tego miejsca. JA chciałam uciec z tamtąd. Czułam, że na moich policzkach widnieją czerwone plamy. Byłam zawstydzona tym wszystkim, zażenowana i zła.
- Amber, jaka ty jesteś głupia - mówiłam sama do siebie, mijając jakichś ludzi, którzy wracali prawdopodobnie z pracy. - Twój chłopak ze snów chciał cię pocałować, a ty tak perfidnie to zepsułaś.
Byłam bardzo na siebie zła, że przepaściłam taką szansę. Z jednej strony się bałam, ale z drugiej to tego chciałam.
- Ty idiotko, ludzie gorsze rzeczy robią na świecie, a ty boisz się całowania, no brawo! - tym razem już krzyknęłam, nie myśląc o tym, czy ktoś jest w pobliżu mnie. A jednak mogłam tak się nie wydzierać...
- Na przykład narkotyki, chociaż dla niektórych całowanie jest jak narkotyk - ktoś nagle się odezwał, aż wzdrygnęłam się.
Jest ciemno Amber, a ty idziesz skrótami, żeby jakiś zbok ciebie zgwałcił, punkt dla ciebie!
- Ja osobiście uważam, że całowanie jest po prostu wstydliwe - znów odezwał się ten chłopak.
Zatrzymałam się, żeby powoli wycofać się z tego kierunku powrotu do domu, ale było już za późno i "pedofil" wyszedł zza drzew.
- A to ty Amber, hej! - odezwał się, a ja nadal nie wiedziałam kim on jest - pewnie trochę ciebie przestaszyłem, co?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro