2.
Viktoria:
Szłam do szkoły, bez przerwy patrząc się pod nogi, czasem kopiąc jakiś kamyk. W sumie to mam jakieś 5 minut do niej, więc przeważnie się nie śpieszę.
Gdy zostawiłam kurtkę w szatni, od razu poszłam pod swoją klasę. Akurat mam lekcje obok Holly. Gdy zobaczyłam przyjaciółkę siedzącą samotnie na ławce, podeszłam do niej.
- Hejka - powiedziałam do dziewczyny, ale ona nic nie odpowiedziała. Spojrzała na mnie i zamyśliła się.
- Jak myślisz, niebieskie rzeczy kupuje się dziewczynkom, a różowe chłopcom? Czy to jednak odwrotnie? - zapytała po dłuższej chwili.
O czym ona mówi?
- Że co?
Holly nic nie odpowiedziała, ale zapisała coś w swoim różowym dzienniku z puszkiem na okładce. Od kiedy ją znam, kupowała ten sam dziennik, zapisując w nim swoje myśli.
- Okej, więc co mówiłaś? - zapytała po chwili.
- Słyszałam, że Matt bardzo wczoraj ciebie potrzebował. Co się działo? - zapytałam, bawiąc się casem na telefon.
Od jakiegoś roku Holly przyjaźni się z Matt'em, a co za tym idzie - i my zaczęłyśmy się z nim zadawać. W końcu przygarnęłyśmy go do naszej paczki.
- Matt pytał co Amber chciałaby dostać na urodziny. Ale tak szczerze to sama nie wiem - zaśmiała się Holly - wspominała coś o tym drogocennym aparacie. Możemy się na niego złożyć.
A no tak - w listopadzie są urodziny Amber. Tak samo jak i Holly...tylko że Holly nienawidzi obchodzić swoich urodzin. Nienawidzi dostawać prezentów, chociaż i tak każdy z kim ona bardziej się trzyma składa jej życzenia i jakieś podarunki.
- To dobry pomysł, trzeba pogadać z resztą paczki. W tym roku Amber chce urządzić impreze na skalę masową. Jej rodzice wyjeżdżają w delegacji. - powiedziałam, a Holly zrobiła zdziwioną minę. Pewnie nie wiedziała o tym.
- Przecież ona nigdy nie robiła takich dużych imprez. Przeważnie zapraszała kilka osób. - oznajmiła dziewczyna, chowając dziennik do plecaka. Wzruszyłam ramionami.
Przyjaciółka zamyśliła się na chwilę i nagle uśmiechnęła się zalotnie.
- Co?
- Ona to robi..dla Maxon'a. - odparła.
To mogło być możliwe. Jeżeli on przyjdzie, zwróci uwagę na Amber. Gdybym choć trochę znała Maxon'a, wiedziała jaki jest, łatwiej by nam było ich ze sobą zapoznać. A tak - nie mamy pretekstu.
* * *
Amber:
Gdy wyszłam ze szkoły, od razu walnęło we mnie zimne powietrze. Jest coraz zimniej, no bo jednak to już końcówka września.
Nie lubię takiej pogody. Raz jest ciepło, a raz zimno i nigdy nie wiem, jak odpowiednio się ubrać. A to bardzo poważny problem u dziewczyn. Chociaż w Riverside jest często upalnie.
Zamiast kierować się w stronę domu, skierowałam się do kręgielni.
Charlie bardzo nalegał, abyśmy się spotkali i to koniecznie dzisiaj. Od czasu, kiedy uczyliśmy się w ostatniej klasie gimnazjum kolegujemy się. Ale od kilku tygodni widzę, że Charlie czuje coś do mnie, więcej niż tylko kolegowanie się. A my nawet nie jesteśmy przyjaciółmi.
Zauważyłam, że jest o mnie zazdrosny i codziennie do mnie pisze, jak bardzo mnie lubi. To staje się być uciążliwe, bo ja do niego nic nie czuję, ale nie chcę jego odtrącić.
A dziś - myślę, że on chce mi to wreszcie wyznać. Jak ja mam mu powiedzieć, że to będzie friendzone? Przecież on tego nie zniesie, ja również, jeżeli on zerwie kontakt.
Otworzyłam drzwi budynku i od progu zobaczyłam Charlie'ego.
- Cześć, Amber - odezwał się i podszedł by mnie przytulić. Czułam się skrępowana. W głowie dalej miałam tą myśl, że będę musiała zranić jego uczucia.
- Dobra, lećmy na górę, zamówiłem pizzę. - powiedział i łapiąc mnie za rękę, pobiegliśmy na górę, gdzie jest sala przeznaczona do gry w kręgle.
Przez jakieś dwie godziny graliśmy w kręgle, zajadając pyszną pizzę.
- Trzeba będzie to powtórzyć. - powiedziałam i dokończyłam ostatni kawałek pizzy.
- Tak, razem z Sebastianem. Napewno się ucieszysz. - powiedział z udawanym uśmiechem.
- O co ci chodzi? - zapytałam.
- No jak to o co? Przecież tak bardzo chciałaś jego poznać!
Nie wiedziałam o czym on mówi. Co prawda chciałam poznać Sebastiana, czyli jego kolegę w nowej szkole, ale nie że mi się podobał. A poza tym co to jego obchodzi?
- Charlie...
- Przestań. Przecież nic się nie stało, nie obwiniam ciebie za to co on ci powiedział! - krzyknął i udał się na dół.
Siedziałam jak wryta na jego słowa. Naprawdę, nie wiedziałam o czym on mówi, ale zaraz miałam się przekonać. Zeszłam na dół i rozejrzałam się po korytarzu. Przez szklane drzwi na zewnątrz dostrzegłam Charlie'go. Gdy do niego podeszłam zobaczyłam, że trzyma w ręku papierosa.
Przecież on nigdy nie palił.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknęłam, wytrącając papierosa z jego ręki i nadepnęłam na niego butem. - Co tobie nagle się stało? Wytłumacz mi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro