Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Holly:

Przez większość soboty byłam sama w domu, rodzice razem gdzieś pojechali, a bracia poszli do swoich znajomych. Zawsze chce zostawać sama, a jak już zostaję, to po 2 godzinach zaczyna mi odwalać i nudzić.
Tak samo było i wtedy.
Rzuciłam się na łóżko wraz z laptopem i weszłam w konwersacje z Tobb'em. Zastanowiłam się chwilę i napisałam wiadomość do chłopaka:
- Wiesz co? Jednak będę, czekajcie na mnie ;)

Viki:

To było dziwne, że ja - osoba bojąca się kontaktów z ludźmi, potocznie nazywanymi kreaturami - wybieram się na przyjęcie, na którym będzie masa osób i lejący się alkohol. To jest w ogólnie inny świat niż ten, w którym ja przebywam.
Ale gdy zobaczyłam post Shown'a Mendesa na Twitterze, pomyślałam, że chociaż raz będę kimś innym niż sobą.

Czasem zapominam, że to mój mąż i mówię, jakby on mnie nie znał.

Wzięłam torebkę i ruszyłam do wyjścia.

*  *  *

Todd na pierwsze wrażenie był normalnym człowiekiem, był bardzo sarkastyczny, dość poważny i właśnie takiego go polubiłam. Ale potem się okazało, że to tylko pierwsze wrażenie i Todd jest szczęśliwym człowiekiem, w przeciwieństwie do mnie.
Tak bylibyśmy bratnimi duszami, które się odnalazły, jak parabatai z Shadow Hunters, jak Stilles i Scott z Teen Wolf'a. Chyba brzmię tak, jakby on mi się podobał, ale nie - wprowadziłam was w błąd.

- Jest i nasza Pani Niezadowolona Z Życia! - krzyknął Todd i podszedł do mnie z plastikowym kubkiem.

- A z czego tu być zadowolnym? - powiedziałam i usiadłam przy stole, na którym roiło się od drinków i piw. O dziwo nie zauważyłam żadnej butelki z napisem " wódka".

- No na przykład z tego, że przyszłaś - powiedział Adrian, który wcześniej się nie odzywał.

- To było pytanie retoryczne - odparłam i usłyszałam śmiechy wchodzącej  grupki osób. Oczywiście była tam i Holly, no bo jakby mogło jej zabraknąć.

- Przyszły gwiazdy! - zawołał Todd i podszedł do dziewczyn, które wchodziły na jego podwórko.

- Mam nadzieję, że chociaż tym razem nie znajdziesz się pod stołem tak jak ostatnio - zaśmiała się Claudia i powitała gospodarza przytulasem.

Chłopak również się zaśmiał, ale śmiech był bardziej ze stresu.

- No wiesz, mamusia nie pozwoliła przynosić czegoś mocniejszego - wybrnął Todd.

Wzięłam jeden z plastikowych kubków i nalałam sobie jakiegoś piwa.

Pijąc napój kątem oka widziałam jak Adrian patrzy na mnie. Opuściłam kubek i spojrzałam na kolegę.

- Czego? - zapytałam.

Chłopak przechylił lekko głowę w bok i przyglądał mi się z zaciekawieniem.

- Dlaczego taka jesteś? - odezwał się wreszcie, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Nie odpowiedziałam więc nic i wypiłam ostatnie łyki piwa. - Jesteś cały czas jakaś nadąsana, odpychasz od siebie ludzi, nie dajesz innym zaprzyjaźnić się z tobą.

Trochę mnie zatkało. Przecież taka nie byłam. Nie zachowywałam się tak, a przynajmniej on zbyt koloryzował.

- Nie jestem nadąsana - roześmiałam się trochę kpiąco i spojrzałam w stronę Claudii, Holly i Sandry, które ochoczo piły piwo, rozmawiały, śmiejąc się przy tym. - Może po prostu...to mój sposób bycia.

- Może i tak. - odpowiedział Adrian, lampiąc się na Claudię, która trochę już podrygiwała w rytm muzyki, wydobywającej się z głośników. - a może totalnie nie umiesz się bawić i...

Nie umiem się bawić. Czy ja nie umiałam korzystać z zabawy? Oczywiście, że umiałam, ale nie w taki sposób jak oni wszyscy. Dla mnie zabawą było wypisywanie sobie harmonogramów, tabelek i planów dnia, a nie picie i palenie.

-...i jesteś sztywna, może jeszcze trochę nudna.

Spojrzałam na Adriana, który patrzył w jeden punkt, popijając piwo. Gdy zobaczył, że na niego patrzę, uśmiechnął się i przysunął do mnie jakieś piwo, które sam też pił.
On chyba wiedział co zrobię, bo od razu otworzył mi butelkę. Niechętnie wzięłam przedmiot do ręki i na jednym wdechu wypiłam całą zawartość.

Smak taki sobie, gorzko jakiś. Średnio mi posmakował.

- Viktoria! Mama nie będzie krzyczeć, że pijesz piwo? - powiedział Todd, podchodząc z Holly do stołu.
Przyjaciółka spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym " to napewno ty Viki?".

Uśmiechnęłam się sztucznie i przewróciłam oczami.

- Spokojnie, czarusiu, nic mi nie będzie - odparłam i podałam kolejną butelkę piwa dla Adriana, żeby mi ją otworzył.

- Viki, przecież ty nie pijesz! - zaśmiała się Sandra.

- Co? Że ja? Kto wam tak powiedział? - udałam głupią, wyminęłam Todd'a i ruszyłam na środek ogrodu. Zaczęłam tańczyć w rytm muzyki, nie zważając na to, że oni dziwnie się na mnie gapią. Ale po chwili dołączyli i oni.

Nie minęła godzina, a ja wypiłam już z sześć piw. Poczułam, że faktycznie dobrze się bawię wśród przyjaciół. Czasem patrzyłam na Adriana, który dzisiejszego wieczoru zachowywał się nadwyraz spokojnie jak na niego. Może to przez alkohol - pomyślałam przez chwilę, ale myśl szybko uciekła i wróciłam do tańczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro