11
Holly:
Przez większość soboty byłam sama w domu, rodzice razem gdzieś pojechali, a bracia poszli do swoich znajomych. Zawsze chce zostawać sama, a jak już zostaję, to po 2 godzinach zaczyna mi odwalać i nudzić.
Tak samo było i wtedy.
Rzuciłam się na łóżko wraz z laptopem i weszłam w konwersacje z Tobb'em. Zastanowiłam się chwilę i napisałam wiadomość do chłopaka:
- Wiesz co? Jednak będę, czekajcie na mnie ;)
Viki:
To było dziwne, że ja - osoba bojąca się kontaktów z ludźmi, potocznie nazywanymi kreaturami - wybieram się na przyjęcie, na którym będzie masa osób i lejący się alkohol. To jest w ogólnie inny świat niż ten, w którym ja przebywam.
Ale gdy zobaczyłam post Shown'a Mendesa na Twitterze, pomyślałam, że chociaż raz będę kimś innym niż sobą.
Czasem zapominam, że to mój mąż i mówię, jakby on mnie nie znał.
Wzięłam torebkę i ruszyłam do wyjścia.
* * *
Todd na pierwsze wrażenie był normalnym człowiekiem, był bardzo sarkastyczny, dość poważny i właśnie takiego go polubiłam. Ale potem się okazało, że to tylko pierwsze wrażenie i Todd jest szczęśliwym człowiekiem, w przeciwieństwie do mnie.
Tak bylibyśmy bratnimi duszami, które się odnalazły, jak parabatai z Shadow Hunters, jak Stilles i Scott z Teen Wolf'a. Chyba brzmię tak, jakby on mi się podobał, ale nie - wprowadziłam was w błąd.
- Jest i nasza Pani Niezadowolona Z Życia! - krzyknął Todd i podszedł do mnie z plastikowym kubkiem.
- A z czego tu być zadowolnym? - powiedziałam i usiadłam przy stole, na którym roiło się od drinków i piw. O dziwo nie zauważyłam żadnej butelki z napisem " wódka".
- No na przykład z tego, że przyszłaś - powiedział Adrian, który wcześniej się nie odzywał.
- To było pytanie retoryczne - odparłam i usłyszałam śmiechy wchodzącej grupki osób. Oczywiście była tam i Holly, no bo jakby mogło jej zabraknąć.
- Przyszły gwiazdy! - zawołał Todd i podszedł do dziewczyn, które wchodziły na jego podwórko.
- Mam nadzieję, że chociaż tym razem nie znajdziesz się pod stołem tak jak ostatnio - zaśmiała się Claudia i powitała gospodarza przytulasem.
Chłopak również się zaśmiał, ale śmiech był bardziej ze stresu.
- No wiesz, mamusia nie pozwoliła przynosić czegoś mocniejszego - wybrnął Todd.
Wzięłam jeden z plastikowych kubków i nalałam sobie jakiegoś piwa.
Pijąc napój kątem oka widziałam jak Adrian patrzy na mnie. Opuściłam kubek i spojrzałam na kolegę.
- Czego? - zapytałam.
Chłopak przechylił lekko głowę w bok i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Dlaczego taka jesteś? - odezwał się wreszcie, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Nie odpowiedziałam więc nic i wypiłam ostatnie łyki piwa. - Jesteś cały czas jakaś nadąsana, odpychasz od siebie ludzi, nie dajesz innym zaprzyjaźnić się z tobą.
Trochę mnie zatkało. Przecież taka nie byłam. Nie zachowywałam się tak, a przynajmniej on zbyt koloryzował.
- Nie jestem nadąsana - roześmiałam się trochę kpiąco i spojrzałam w stronę Claudii, Holly i Sandry, które ochoczo piły piwo, rozmawiały, śmiejąc się przy tym. - Może po prostu...to mój sposób bycia.
- Może i tak. - odpowiedział Adrian, lampiąc się na Claudię, która trochę już podrygiwała w rytm muzyki, wydobywającej się z głośników. - a może totalnie nie umiesz się bawić i...
Nie umiem się bawić. Czy ja nie umiałam korzystać z zabawy? Oczywiście, że umiałam, ale nie w taki sposób jak oni wszyscy. Dla mnie zabawą było wypisywanie sobie harmonogramów, tabelek i planów dnia, a nie picie i palenie.
-...i jesteś sztywna, może jeszcze trochę nudna.
Spojrzałam na Adriana, który patrzył w jeden punkt, popijając piwo. Gdy zobaczył, że na niego patrzę, uśmiechnął się i przysunął do mnie jakieś piwo, które sam też pił.
On chyba wiedział co zrobię, bo od razu otworzył mi butelkę. Niechętnie wzięłam przedmiot do ręki i na jednym wdechu wypiłam całą zawartość.
Smak taki sobie, gorzko jakiś. Średnio mi posmakował.
- Viktoria! Mama nie będzie krzyczeć, że pijesz piwo? - powiedział Todd, podchodząc z Holly do stołu.
Przyjaciółka spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym " to napewno ty Viki?".
Uśmiechnęłam się sztucznie i przewróciłam oczami.
- Spokojnie, czarusiu, nic mi nie będzie - odparłam i podałam kolejną butelkę piwa dla Adriana, żeby mi ją otworzył.
- Viki, przecież ty nie pijesz! - zaśmiała się Sandra.
- Co? Że ja? Kto wam tak powiedział? - udałam głupią, wyminęłam Todd'a i ruszyłam na środek ogrodu. Zaczęłam tańczyć w rytm muzyki, nie zważając na to, że oni dziwnie się na mnie gapią. Ale po chwili dołączyli i oni.
Nie minęła godzina, a ja wypiłam już z sześć piw. Poczułam, że faktycznie dobrze się bawię wśród przyjaciół. Czasem patrzyłam na Adriana, który dzisiejszego wieczoru zachowywał się nadwyraz spokojnie jak na niego. Może to przez alkohol - pomyślałam przez chwilę, ale myśl szybko uciekła i wróciłam do tańczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro