1.
Hejjj, witam was w nowej mojej publikacji.
Informuję, że ta historia jest po części prawdziwa. To jeszcze bardziej nakręca mnie, do pisania kolejnych rozdziałów.
Mam nadzieję, że wam się spodoba ;*
Amber:
Podeszłam do szafki, żeby wyjąć z niej książki na następną lekcję, czyli biologię. W sumie bardzo lubię ten przedmiot, w gimnazjum miałam piątkę, zobaczymy co będzie w liceum.
Nagle ktoś zakrywa mi oczy od tyłu.
- Mati? - zapytałam, a osoba z tyłu zabrała ręce z mojej twarzy. Po chwili się odwróciłam.
Tak, to Mati.
- Witaj, moja droga koleżanko - powiedział, opierając się o szafki.
- Przyznaj, zagadałeś do mnie tylko dlatego, że nie wiesz gdzie jest Holly - odparłam i zamknęłam szafkę, opierając się o nią w taki sam sposób jak on.
Chłopak uśmiechnął się zalotnie. Wie, że irytuje mnie to, gdy tak robi.
- Szybko łapiesz - odparł, ukazując szereg białych zębów. - no a tak już na poważnie; powiesz mi gdzie ją mogę spotkać?
Pokiwałam przecząco głową i skierowałam się w stronę biblioteki. Oczywiście chłopak szedł za mną.
- No proszę, bądź dobrą koleżanką, wiesz gdzie jest Holly? Muszę jej coś pilnie powiedzieć - powiedział z błagającym głosem, wymijając szybko ludzi na korytarzu, aby nadąrzyć za mną.
Mati'ego poznałam jakiś rok temu i od tamtej pory się jakoś trzymamy razem z dziewczynami. Z charakteru może być, nie jest zadufany w sobie, jest bardziej typem śmieszka i zalotnika. Ale gdy przebywa w obecności Holly trochę inaczej się zachowuje.
- A może ze mną się chcesz spotkać? - zapytałam głupawo i zalotnie, tak jak jest to w stylu Matt'iego.
- Oj, przestań już! - wkurzył się, ale mnie to jeszcze bardziej bawi.
- Jest w "lochach" - odpowiedziałam, a chłopak mnie tylko przytulił w geście podziękowania i szybko pobiegł.
Lochami nazwaliśmy pomieszczenie w piwnicy szkoły, do którego nikt nie zagląda, prócz uczniów z pierwszych klas, czyli nas. Są tam jakieś stoły, szafy, kanapy, a nawet jakiś stary stół do bilardu. Nauczyciele chyba nie wiedzą, że od kilku lat jest to miejsce, w którym przebywają i spotykają się pierwszaki. Tak przynajmniej słyszałam.
Otworzyłam drzwi biblioteki, gdzie będę musiała przesiedzieć godzinę, w której nie mam żadnej lekcji. Weszłam do sali, zachowując ciszę i od razu powędrowałam do regału z książkami o tematyce fantasy. Przeglądając jakieś książki, nagle spostrzegłam na przeciwko Maxon'a siedzącego przy komputerze z górą książek obok, leżących na biurku. Oczy mi się zaświeciły, a na ustach pojawił się uśmiech. Nie umiałam odwrócić wzroku od jego pięknych niebieskich oczu.
Przecież nie możesz się tak na niego gapić, bo zaraz ciebie zobaczy - rozkazałam sobie w myślach. Jeździłam palcami po grzbietach książek, odruchowo przysuwając się w stronę chłopaka.
Mój oddech zatrzymał się, gdy nasze wzroki się spotkały. Ja dalej szłam, a gdy chłopak uśmiechnął się lekko i poprawił swoje czarne włosy, mało co nie zemdlałam.
Tą piękną chwilę przerwała mi osoba, z którą się zderzyłam. Na moje nieszczęścia, potknęłam się o nóżkę stolika i poleciałam do tyłu. Bym upadła, gdyby nie czyjaś ręka, która szybko złapała moją dłoń.
Szkoda, że to nie Maxon.
- Przepraszam - powiedział ciepło chłopak, który pomógł mi nie upaść. - ej, nic ci nie jest?
Spojrzałam na brązowo okiego. Nie widziałam go tu wcześniej, ale napewno jest w wyższej klasie. Ughh już go nie lubię - przerwał mi tą krótką chwilę z Maxon'em.
- Właśnie, że jest! Przerwałeś mi...- zaczęłam krzyczeć, po czym wszyscy w bibliotece zaczęli się na mnie patrzeć. Odpowiedziałam, więc ciszej - przerwałeś....aj nie ważne...
Odwróciłam się do niego plecami i postanowiłam, że wreszcie znajdę tą książkę, którą każdy mi poleca.
- "Droga przez..."? - mamrotałam pod nosem i przeglądałam książki o podobnych tytułach.
"Droga przez....
"Droga do...
Hmm
- "Droga przez lustra" - odparł znów jego głos. Nie wiedziałam, że nadal za mną stoi, a jednak stał i chyba słyszał co mamroczę, bo teraz już znam tytuł tej przeklętej książki. - zgadłem?
- Tak - odparłam, chwyciłam za książkę i odezwałam się na koniec - dzięki.
Wyminęłam chłopaka i pokierowałam się w stronę ławek, gdzie w spokoju będę mogła zacząć czytać nową zdobycz.
* * *
"....zrobiła dziwny ruch w powietrzu i tym oto sposobem portal do ich świata został otwarty. Karise od razu przeszła na drugą stronę, a..."
Maxon....Maxon....
Ughhh czemu on tu dalej siedzi? Nie mogę skupić się na książce, bo wiem, że kilka ławek dalej przy komputerze siedzi Maxon. Dlaczego on teraz nie może się na mnie spojrzeć? Tym razem bym do niego podeszła, miałabym pretekst do rozmowy. Ciekawe czy bym wydusiła chociaż ciche "cześć". A może tak nie czekać na cud z niebios i udać, że...potrzebuję korków z matmy. Napewno ktoś taki jak on bardzo dobrze zna się na matematyce, przecież...
Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek na przerwę. Włożyłam książkę do torby i wyszłam z biblioteki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro