Rozdział 3
Krótkie pytanko na początek. Znowu dostałam weny na ff z KnB 😅
Fanfik w bardzo dużym skrócie:
- 10 bohaterów budzi się w opuszczonym budynku.
- Zostają zmuszeni do wzięcia udziału w "grze".
- Ich celem jest znalezienie mordercy jednego z głównych bohaterów, który zginął rok przed rozpoczęciem gry.
- Co 12 godzin biorą udział w głosowaniu, kto ich zdaniem jest mordercą po odpowiedzeniu na pytania zadawane im przez organizatora gry, a osoba, która otrzyma najwięcej głosów zostaje zabita. Głosowanie będzie się powtarzało dopóki nie zginie prawdziwy morderca.
- Dodatkowo muszą odkryć, kto zorganizował tą grę i w jakim celu.
To tylko w skrócie, co by się działo w tym ff 😊 Ktoś jest zainteresowany? Jeśli tak to byłabym bardzo wdzięczna, gdyby ktoś napisał komentarz obok 😉
A teraz zapraszam do czytania trzeciego rozdziału Przeznaczonych~!
~☆~
Krople deszczu uderzały cicho w okno, w które ze znudzeniem patrzył Kuroko. Na dziedzińcu nie było ani jednej żywej duszy. Chłopak westchnął cicho i popatrzył na siedzącego przed nim, a w zasadzie to leżącego na ławce, Kagami'ego.
Spał. Tak jak na każdej lekcji angielskiego. Uważał, że przez cały swój pobyt w Ameryce tyle się nauczył i tak perfekcyjnie potrafi posługiwać się tym językiem, że nie musi uważać na lekcjach. Szkoda tylko, że na testach nie szło mu tak perfekcyjnie.
- ...radzę wam porządnie przygotować się do tego sprawdzianu - powiedział stojący przy biurku nauczyciel, a zaraz po jego słowach zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji. - Dziękuję za dziś. Do widzenia.
Tetsuya zanotował na szybko w zeszycie, co mniej więcej ma powtórzyć do sprawdzianu, po czym zamknął zeszyt i go schował.
- Kagami-kun - zaczął dziugając czerwonowłosego w plecy. - Wstawaj. Mamy przerwę obiadową.
Taiga poruszył się lekko i mruknął coś cicho pod nosem. Ułożył wygodniej głowę na ławce ziewając przy tym równie cicho. Najwyraźniej nie miał zamiaru wstać.
- Nie spałeś w nocy? - spytał znowu trącając go długopisem.
- Taa...
- Dlaczego?
- Nie mogę się doczekać Winter Cup... - mruknął z zamkniętymi oczami.
- To dopiero za cztery miesiące, Kagami-kun.
- No to co?
- Trenerka będzie na ciebie zła, że nie śpisz. Sen jest ważny, żebyś-
- Wiem, wiem, cicho bądź. Nie chcę mieć w klasie drugiej Riko... - przerwał mu podnosząc się do siadu, a potem odwrócił się przodem do Kuroko. - Jedna to i tak dużo... A jak tam twoja bratnia dusza? Rozmawialiście już ze sobą? ...O ile można to nazwać rozmową...
- Tak, wczoraj wieczorem. Jesteśmy w tym samym wieku i mamy podobne zainteresowania - odpowiedział spokojnie niebieskooki patrząc na niego. - Mieszka w Kioto, więc... raczej szybko się z nim nie zobaczę.
- Tak ci się śpieszy na spotkanie z nim? - spytał czerwonowłosy licząc pieniądze w portfelu.
- To źle? Owszem, chciałbym go już zobaczyć. Nie dowiem się jak wygląda i jak ma na imię, jeśli się z nim nie spotkam.
- Yhm... Szlag nie starczy mi pieniędzy na kanapkę... - mruknął niezadowolony Kagami. - ...Ne, Kuroko... - zaczął patrząc z nadzieją w oczach na niższego kolegę.
- Nie, Kagami-kun. Nie użyję Misdirection, żeby coś ukraść. Nie jestem złodziejem. ...Pieniędzy też ci nie pożyczę, bo dalej nie oddałeś mi za picie, które kupiłem ci w poniedziałek.
- Kuroko!
- Kłaniam się nisko, Kuroko me nazwisko.
- A idź w cholerę! - krzyknął czerwonowłosy, po czym wstał i, mrużąc gniewnie swoje rozdwojone brwi, wyszedł z klasy.
Tetsuya uśmiechnął się delikatnie. Czasami naprawdę lubił dokuczać Kagami'emu. Jego reakcje zawsze wywoływały na jego twarzy uśmiech albo grymas bólu. To zależało od tego, czy chłopak łapał go za głowę i ciągnął za włosy czy po prostu krzyczał i szedł sobie... gdzieś.
Niebieskowłosy już chciał się podnieść ze swojego krzesła, by dogonić Taigę i zjeść z nim obiad, gdy nagle zauważył na swojej lewej dłoni kilka znaków kanji.
- Serio? W szkole też do mnie pisze?
Nawet jeśli był tym faktem zdziwiony to i tak się z tego cieszył. Nie musiał czekać cały dzień na to, by z nim popisać. Może akurat też miał przerwę? Z nudów ludzie robią dużo różnych rzeczy.
Cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Akurat mam przerwę obiadową, a ponieważ nie mam co robić, postanowiłem napisać.
Tetsu uśmiechnął się lekko. Wczoraj pod koniec rozmowy ustalili między sobą, że będą zachowywać się jak koledzy. No i, że ich rozmowy będą "luźniejsze".
Nie, nie przeszkadzasz. Też mam teraz przerwę.
Cóż za zbieg okoliczności. Co u Ciebie?
Moja trenerka chce zorganizować sparing w przyszłą sobotę i szuka kogoś, kto byłby chętny się z nami zmierzyć.
Mam rozumieć, że jest to propozycja dla mnie i mojej drużyny na ten sparing?
Tetsuya wyciągnął z torby mokre chusteczki, które znalazł ostatnio w łazience, po czym zaczął wycierać swoją rękę. Chwilę później ponownie wziął swój długopis.
Można tak powiedzieć. Jeśli chcesz to możesz przemyśleć tą propozycję. Zapewniam Cię, że się nie zawiedziesz. Mamy silną drużynę, a do tego moglibyśmy się szybko zobaczyć.
Widzę, że naprawdę Ci na tym zależy. Szybko mi zaufałeś. A co jeśli się okaże, że nie jestem tym, za kogo się podaję?
Nawet jeśli to i tak jesteś moją bratnią duszą.
~☆~
Nawet jeśli to i tak jesteś moją bratnią duszą.
Akashi przeczytał to zdanie kilka razy zanim zniknęło z jego ręki. Chłopak rzeczywiście mu ufał, mimo że znali się raptem dwa dni. Zdecydowanie musiał wierzyć w to całe przeznaczenie skoro się nie bał, że Seijurou może być na przykład mordercą czy złodziejem (oczywiście nie był żadną z tych osób).
Czerwonowłosy westchnął cicho zmywając słowa ze swojej skóry. Modlił się tylko, by chłopak jednak miał chociaż trochę rozumu i nie ufał wszystkim na lewo i prawo.
Trudno się nie zgodzić. Zapewniam jednak, że nie zamierzam Cię okłamywać, jeśli chodzi o moją osobę. Chciałem tylko zobaczyć Twoją reakcję. Jak widać ufasz swojej bratniej duszy.
Oczywiście.
W takim razie rozważę ten pomysł. Podasz mi nazwę twojej szkoły? Muszę wiedzieć, z kim mniej więcej będziemy mieli doczynienia.
Liceum ... .
Seijurou zmrużył lekko brwi patrząc na wiadomość. Czytał w Internecie, że niektóre informacje pokazują się w formie trzykropka, ale nie spodziewał się, że nazwa szkoły, do której chodziła jego bratnia dusza, również się do tego zalicza. To już była przesada. Dlaczego los potraktował go w taki sposób?
Szansa na spotkanie się z chłopakiem właśnie zmalała do zera.
Przykro mi to pisać, ale nazwa twojej szkoły nie jest dla mnie widoczna.
Rany, to niesprawiedliwe... Trudno, w takim razie trzeba znaleźć kogoś innego...
Niezmiernie mi przykro, że tak się stało.
To nie Twoja wina.
- To naprawdę przestaje być śmieszne. Zabiłbym osobę, która stworzyła ten sposób znalezienia bratniej duszy. Jest to prawdopodobnie najgorszy sposób i akurat ja musiałem na niego trafić. Ja, Akashi Seijurou.
Sei odchylił lekko głowę do tyłu i westchnął cicho. Z wczorajszej wieczornej rozmowy zapamiętał, że drużyna jego drugiej połówki pojawi się na Winter Cup, jeśli tylko przejdą przez eliminacje. Gdy już do tego dojdzie możliwe, że spotkają się na zawodach. Czyli... za cholernie długie cztery miesiące.
- Chociaż... może to i nawet lepiej? Będziemy mieć więcej czasu na poznanie siebie nawzajem... - pomyślał patrząc na swoją dłoń, którą uniósł do góry. - Po co mam się spieszyć? Nie jest powiedziane, że na pewno się w nim zakocham i będziemy razem. Równie dobrze możemy zerwać łączące nas więzi i znaleźć sobie kogoś innego...
~☆~
Około godziny 19 w pokoju Tetsuyi można było usłyszeć dość głośne zamknięcie grubej książki od historii oraz ciche odetchnięcie z ulgą. Siedział prawie godzinę nad tą pracą domową. Nie miał za złe nauczycielce, że im tyle zadała. Był zły na swoją klasę, bo to przez nich kobieta się zdenerwowała i kazała im zrobić tyle ćwiczeń.
Chłopak ziewnął cicho i odłożył książkę oraz zeszyt na bok. Położył głowę na biurku, po czym zamknął na chwilę oczy. Gdy już myślał, że nikt ani nic nie będzie w stanie przerwać mu tej ciszy i spokoju, jak na złość zadzwonił jego telefon, a do pokoju wszedł Nigou.
- Co to ma być? Sabotaż? - spytał cicho biorąc do ręki urządzenie. - Kise-kun...? - mruknął patrząc na wyświetlacz. - Halo?
- Ohayo, Kurokocchi~! - usłyszał po drugiej stronie radosny głos blondyna.
- Dobry wieczór, Kise-kun... - westchnął cicho przecierając przy tym oczy. - Czy coś się stało? Drugi raz dzisiaj do mnie dzwonisz... - dodał przypominając sobie ich poranną krótką rozmowę.
- Hm? Nie, nie, nie! Wszystko jest w jak najlepszym porządku~! Byłem tylko ciekaw, jak ci minął dzień~
- Co on się tak nagle uczepił? - spytał w myślach Kuroko, po czym usiadł na łóżku. - Dobrze. Właśnie skończyłem odrabiać lekcje.
- Ja to mam wyczucie czasu~!
Ich wczorajsze spotkanie na mieście skończyło się tym, że Kise odprowadził go do domu, a potem zadzwonił do niego wieczorem. Dzisiaj rano obudził go kolejnym telefonem, a teraz dzwonił wieczorem. Przynajmniej miał wolne popołudnie... Nie wiedział, dlaczego Ryouta nagle zaczął do niego dzwonić i z nim rozmawiać, jak za czasów gimnazjum. Owszem, po ich sparingu na początku roku szkolnego czy spotkaniu się na Inter High dzwonił do niego parę razy, ale częściej do niego pisał. Były to krótkie wiadomości i przeważnie dotyczyły one chociażby propozycji meczu towarzyskiego, na które Riko się nie zgadzała.
Może Kise po prostu chciał odnowić z nim relacje? Nie był tego na sto procent pewien, ale takie wytłumaczenie najbardziej mu pasowało do tej sytuacji.
- ...i słyszałem, że Midorimacchi znalazł bratnią duszę! - powiedział, a w zasadzie to krzyknął, model zapewne uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. - Ten to ma szczęście!
- Midorima-kun? Naprawdę? - spytał lekko zdziwiony Tetsuya głaszcząc swojego psa po łebku.
- Też byłem zaskoczony! Jakim cudem chłopak, który ma fioła na punkcie horoskopów, znalazł bratnią duszę szybciej niż ja? Jak?! Przecież jestem modelem!
- To nie o to chodzi, Kise-kun... - mruknął niebieskowłosy czując, że zaraz kompletnie się załamie. - Twoja praca raczej nie ma tutaj nic do rzeczy... Midorima-kun miał po prostu więcej szczęścia.
- Zastanawiałem się właśnie czy tego dnia rak nie był na pierwszym miejscu w Oha-Asa... Nieważne! A ty, Kurokocchi~? Masz już-
- Wczoraj mnie o to pytałeś - odpowiedział mrużąc gniewnie brwi.
- No wiem, ale wczoraj mi nie odpowiedziałeś! To było niemiłe! No powiedz miiii!
Kuroko westchnął cicho. Gdyby miał wskazać najbardziej irytującą i nieznośną osobę jaką zna, to na pewno wybrałby Kise. Jego ciekawość czasami wykraczała poza granice, chociażby właśnie w tej kwestii.
- Dobrze, Kise-kun. Powiem ci. Ostrzegam cię jednak, że jeżeli jeszcze raz mnie o to zapytasz to zablokuję twój numer.
- Dobrze!
- Owszem. Mam już bratnią duszę. Tak samo jak Midorima-kun, ja też swoją znalazłem i bardzo się z tego cieszę.
~☆~
- Owszem. Mam już bratnią duszę. Tak samo jak Midorima-kun, ja też swoją znalazłem i bardzo się z tego cieszę.
Kise zamarł w bezruchu i otworzył szerzej oczy. Wiedział, że w końcu do tego dojdzie, ale nie spodziewał się, że akurat teraz, zaraz. Jeszcze nie był na to przygotowany! Osoba, w której był zakochany, którą darzył szczerym i jednocześnie niemożliwym uczuciem... była już zajęta?
- Od jak dawna? Spotkali się już? Już ją pokochał? Nie mam u niego szans? - wiele pytań zaprzątało teraz jego głowę, ale zdołał odpowiedzieć tylko: - W-wow, gratuluję, Kurokocchi...~ T-to niesamowite...~ Cieszę się twoim szczęściem...~
- Dziękuję, Kise-kun. Mam nadzieję, że ty też niedługo kogoś poznasz.
- Yhm, też na to liczę...~ - odparł ze smutnym uśmiechem patrząc na przerwaną nić przeznaczenia przywiązaną do najmniejszego palca lewej dłoni. - Ano... nie będę ci przeszkadzał, Kurokocchi...~ Musisz być zmęczony po całym dniu w szkole...~ Do usłyszenia...~
- Do usłyszenia, Kise-kun.
Ryouta odłożył telefon dopiero, gdy usłyszał dźwięk zakończonego połączenia. Patrzył jeszcze przez chwilę na wyświetlacz, na którym widniał numer Kuroko, dopóki nie zgasł. Warknął cicho pod nosem.
- Specjalnie przeciąłem nić, żeby być z tobą, a nie z tamtą dziewczyną... Nawet nie pamiętam jak miała na imię... Cóż, to już nieistotne... - mruknął cicho bawiąc się rękawem swojej bluzki. - Ranyyy! Teraz będę musiał o ciebie walczyć! - krzyknął płaczliwym tonem głosu, ale po chwili uśmiechnął się szeroko. - I wygram tą walkę, Kurokocchi~.
~☆~
Po przyjemnej rozmowie z bratnią duszą oraz po spokojnej nocy, Akashi myślał, że w ten czwartek nic nie zdoła go zdenerwować czy chociażby zdziwić. Był jednak w błędzie. Już po wejściu do szkoły zdał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Rozejrzał się po korytarzu próbując znaleźć wśród tłumu uczniów Reo i Koutarou, którzy codziennie przychodzili rano się z nim przywitać, co należało już do ich porannej rutyny. Zdziwił się lekko, kiedy ich nie zobaczył. Mibuchi był dość wysoki, a Hayama bardzo energiczny, więc szybko by ich namierzył, a tu proszę. Ani śladu.
Seijurou zmienił buty i udał się na piętro, gdzie odbywały się lekcje drugich klas. Musiał się upewnić, że ta dwójka jest w szkole i będą uczestniczyć w dzisiejszym treningu. Wszedł do odpowiedniej klasy i rozejrzał się. Nie było ani ich rzeczy ani ich samych.
- Przepraszam, gdzie znajdę Reo i Koutarou? - spytał uczennicę, która siedziała w swojej ławce akurat obok drzwi.
- A-ano... Mibuchi-san jeszcze nie przyszedł, a Hayama-kun wybiegł z sali jakieś pięć minut temu... Wydawało mi się, że płakał, ale nie jestem pewna... - odpowiedziała brunetka bawiąc się swoim warkoczem. - Możliwe, że pobiegł na dach...
Czerwonowłosy kiwnął tylko głową w podzięce. Ruszył więc po schodach na dach. Skoro blondyn płakał to musiało się coś stać, chociaż i w tej kwestii nie miał pewności. Koutarou potrafił płakać ze śmiechu, zawstydzenia, a nawet z powodu, że węże nie mają nóg. Był chodzącym wulkanem emocji, ale prawie wszyscy znali go, jako pozytywnego, energicznego i wesołego chłopaka.
Kiedy znalazł się już na miejscu, Akashi odszukał wzrokiem swojego starszego kolegi z drużyny. I znalazł. Siedział na ławce na drugim końcu dachu ze spuszczoną głową, a obok niego siedział, również "zaginiony", Reo. Podszedł do nich bliżej i przyznał tamtej dziewczynie z ich klasy rację. Hayama naprawdę płakał. Teraz, kiedy się do nich zbliżył, usłyszał cichy płacz zielonookiego.
- O, dzień dobry, Sei-chan! - przywitał się Mibuchi, gdy imperator stanął przed nimi z obojętnym wyrazem twarzy.
- Dzień dobry Reo, Koutarou - Seijurou również się przywitał, a następnie popatrzył na Hayamę. - Coś się stało? - zapytał.
- Cóż... - zaczął czarnowłosy z lekką obawą w głosie. - ...Kou-chan jest smutny...
- Zdążyłem to zauważyć, Reo. Chodzi mi o powód.
- Akashi.
Kapitan drużyny popatrzył na niego pytająco. Blondyn w dalszym ciągu miał spuszczoną głowę.
- Słucham?
- Gdy już znajdziesz swoją bratnią duszę... uważaj na nią. Pilnuj jej, jak oka w głowie i rób wszystko żebyście byli ze sobą szczęśliwi - powiedział zrezygnowanym tonem, po czym wstał z ławki i zabrał swoją torbę. - To tylko rada od starszego, cierpiącego kolegi... - dodał i ruszył w stronę wyjścia.
Czerwonowłosy patrzył na niego dopóki ten nie zniknął mu z oczu. Koutarou ewidentnie był przybity, a on dalej nie wiedział z jakiego powodu. Jeszcze to, co mu przed chwilą powiedział... niby rada, ale miał wrażenie, że kryło się za tym coś więcej.
- Kou-chan niedawno znalazł bratnią duszę... Nazywa się Rina, jeśli dobrze pamiętam... - powiedział cicho Reo patrząc w niebo. - Spotkał się z nią kilka razy, dużo ze sobą rozmawiali i z tego powodu był ostatnio taki szczęśliwy...~ To, co ci teraz powiedział, było pewnego rodzaju ostrzeżeniem.
- To znaczy?
Mibuchi przegryzł lekko wargę. Było po nim widać, że się wahał, czy może mu to powiedzieć. Ostatecznie jednak westchnął i popatrzył na kapitana.
- Bratnia dusza Kou-chan'a zakochała się w kimś innym.
- Słucham? - spytał Akashi zbity lekko z tropu.
- Kou-chan powiedział, że Rina zaczęła spotykać się z kimś innym, bo podobno Koutarou się jej znudził i nie poczuła tej "chemii" między nimi. Ja sam uważam jednak, że tamten chłopak, z którym teraz jest, jakoś namącił jej w głowie, przez co Ri-chan kompletnie olała Kou-chan'a i zakochała się w tamtym, tym samym niszcząc ich przeznaczenie... - odpowiedział czarnowłosy poprawiając swój krawat od mundurka. - Nie tylko ciebie ostrzegł, Sei-chan. Mi powiedział to samo, co tobie, bo nie chce żebyśmy też cierpieli przez nasze bratnie dusze i ich "złodziei". Ostrzegł nas przed innymi ludźmi, którzy mogą nam je odebrać oraz przed zniszczeniem przeznaczenia. Znalezienie bratniej duszy i spędzenie z nią wspólnej przyszłości to skarb, Sei-chan.
Seijurou milczał. Nie mógł znaleźć słów, które mógłby teraz wypowiedzieć. Kiedyś słyszał o tym, że rzeczywiście można zerwać kontakt i łączące więzi z bratnią duszą, ale zdażało się to niezwykle rzadko. A w zasadzie to myślał tak dopóki nie zaczął słyszeć w radiu czy w telewizji o samobójstwach ludzi, których zostawiły przeznaczone im osoby. Działo się to teraz znacznie częściej, a osoby, które miały jakikolwiek związek ze zniszczeniem relacji bratnich dusz (na przykład były właśnie powodem ich zerwania) nazywano "złodziejami".
Bratnia dusza Akashi'ego była właśnie na celowniku jednego z takich "złodziei".
XXI wiek był teraz erą zdrad i niszczenia przeznaczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro