Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8; Naprawa

I tak jak postanowili, tak też zrobili.
Następnego dnia zaczęli przeszukiwać nie tylko okolice, ale też pozostałości jakie zostały po Mrocznych Żołnierzach.
Nie wszyscy jednak tego chcieli.
Toy Chica, Toy Bonnie i Bonnie uważali za niehumanitarne, aby tak ograbiać zmarłych.
Reszta, jednak, uważała co innego.

- Musimy przeżyć. - Powiedział Freddy - Im się to już nie przyda, a te zbroje mogą nam uratować życie.
- Stwierdził podchodząc do ,,wyłączonego" trupa, po czym zdjął mu hełm. Od razu się wzdrygnął.
Zęby jak u tygrysa, a nie jak u królika.
Oczy, kiedyś świecące jak u dyniowej lampy, teraz były puste i zgaszone.

- Dobra... Nie zwracaj na to uwagi...
Po prostu zdejmij hełm...

- Starał się dodać sobie odwagi, co zaskutkowało pokazaniem teatralnie owego fragmentu zbroi reszcie.
- Na przykład dzięki temu, będziemy mogli zasłonić kable Bonniego, żeby nie były tak bardzo narażone na wodę.
- Powiedział podchodząc do swojego przyjaciela i zakładając mu hełm.

- Hmmm.... Ciut za duży, ale lepiej nie wybrzydzać... Szczególnie jak jest to hełm martwego już Animatronika.
- Odparł ze słyszalną ironią w głosie. Może to nie był najlepszy pomysł, ale cóż...
To był najbardziej sensowny pomysł, jaki na razie mieli...
I przede wszystkim jedyny na jaki dotychczas wpadli.

- Nareszcie powiedziałeś coś mądrego.
- Odparł spokojnie Springtrap klepiąc go delikatnie po hełmie. - Poza tym to nie jedyna korzyść, nie licząc ochrony jak i zasłonięcia twojej szpetnej twarzyczki.
Bandaże zamienimy na łaty blokujące. - Dodał pewniej.
Łaty blokujące zamykały uszkodzenia ,,ciała" pod warstwą metalu. Nie przesiąkały i były stabilniejsze.
Był jednak koszt tego ,,luksusu". Zwykle były trudne do zrobienia, bądź znalezienia, bo metal w tych czasach stał się wielką rzadkością.
Wszystko zostawało albo zużyte na produkcję do części zamiennych, albo do produkcji broni i zbroi, albo na części dla matek, które mogły zbudować w swoim ciele swoje nowonarodzone dzieci.

Szczęściarzem można było nazwać Animatronika, któremu trafił się stary, rozwalony już pojazd, którego ludzie używali do transportu.
Nazywało się to różnie:
Motor, samochód, autobus, tramwaj...

- Możliwe, że... Będę mógł je zrobić...
- odezwał się nieśmiało Toy Bonnie.
- Potrzebuję tylko palnika... Obejdzie się nawet bez śrubokrętu, czy młotka.
- Odparł zdejmując niepewnie zbroję z trupa. Zaczął się jej przypatrywać z uwagą godną złotej rączki.
- Tak... Nada się. - Stwierdził krótko, po czym zaczął zdejmować resztę pancerza.
Robił to o wiele spokojniej, niż przedtem. - Poszukajcie albo palnika, albo jakiegoś druta.
Przyda się też akumulatorek, bateria bądź coś, co rozgrzeje drut. - Dodał szybko, na co inni zaczęli się rozglądać za potrzebnymi komponentami.

Toy Freddy znalazł stary kabel.
Chica znalazła trochę zawiasów.
Golden Freddy natomiast... znalazł swoje zaskoczenie w dużej kupię baterii prawdopodobnie należących do Ballon Boy'a i JJ, czyli osławionej dwójki smarkaczy, która wnerwiała wszystkich swoją obecnością oraz wrednymi żartami.

- Te dzieciaki nie przestają mnie zaskakiwać... - Odparł patrząc się zmieszany na owe małe ,,pudełeczka" i ,,walce".
Co tu dużo mówić...
Zamurowało go.

- Z nimi, jednak, jest coś nie tak...
- odezwał się Toy Bonnie, który zaczął coś robić i  kombinować przy kablu od Toy Freddy'iego.
Wyjmował z niego miedź.
Będzie dobrze przewodzić prąd.

- Ya-ar! Każdy ma ja-akieś hobby.
Oni ko-o-olekcjonują bate-erie.
- Odparł pirat. On akurat ich lubił.
Bliźnięta pomagały mu w wielu sprawach i dlatego darzył je sympatią, zupełnie jak Marionetka i Springtrap, który z niewiadomego powodu zawsze szedł w stronę, z jakiej było słychać ich głosy, mimo że zarzekał się, że idzie im tylko ,,spuścić wpie*dol".
Większość Animatroników, jednak,  nie za bardzo ich lubiła.
Głównie to przez ich dowcipy.

- Jaaasne... Dobra, znaleźliście coś jeszcze? - Spytał podczepiając drut do starej obudowy pewnej zabawki.
Będzie mógł użyć baterii.

Każdy animatronik dał coś od siebie.
Całe południe upłynęło im na naprawie swoich ciał.
Chica wreszcie mogła zamknąć dziób.
Dostała również nowe ,,dłonie", jednak jej prawa kończyna została zamieniona na trzy-szponowy chwytak na łańcuchu.
Nie podobało jej się to, ale jak się później okazało, nie było innego wyjścia.
Nity w jej lewej ręce nie mogły utrzymać i operować wszystkimi palcami.
Tak mogła przynajmniej chwytać rzeczy na odległość.
Dopiero po przekonaniach Freddy'iego i wypróbowaniu nowej ,,dłoni" na jej dziób wszedł niepewny uśmiech zadowolenia.

Bonnie dostał nowe ramię, które jak się później okazało, było samym egzoszkieletem.
Toy Bonnie tłumaczył, że nie ma odpowiednich narzędzi. Mógł jednak nią ruszać. A to jest najważniejsze.

Toy Chica dostała substytut dzioba.
Był on uczepiony na sznurkach zupełnie jak maska.

Reszta metalu poszła na łaty blokujące oraz na dozbrojenie ich samych.
Kolejne pół dnia minęło im na tworzeniu broni.

Freddy wziął owy, długi pręt, który służył mu już przez jakiś czas i uczepił na jego końcu nóż znaleziony w okolicach kuchni. Znalazł również kawał blachy z którego sprezentował sobie tarczę.

- Jest jak ta ze SWAT-u - Odparł kończąc swoje dzieło, która było nie do końca zrozumiane przez jego ukochaną - To byli tacy żołnierze, którzy pracowali wraz ze strażnikami nazywanymi policją.

Chica również wzięła sobie broń.
Mimo, że nie znała się na walce, to chciała w razie czego umieć się obronić.
Poprosiła Toy Bonniego i Toy Chicę, żeby doczepili do jej przedramion po trzy noże.
Wyglądały zupełnie jak śmiercionośne pióra, które mogła schować w każdej chwili.

Bonnie wziął sobie siekierę, którą dzierżył jeden z Mrocznych Żołnierzy.
Przyczepił ją sobie za pomocą kabla do boku.

Foxy natomiast wziął jeden z karabinów i poprosił o przycięcie lufy.
- Ya-ar! To będzie pra-awdziwy, pira-acki pistolet! - Odparł wymachując spluwą w powietrzu.

Toy Freddy również wziął karabin, jednak on poprosił o wydłużenie lufy. - Przyda się do mojej celności.
- Skomentował biorąc snajperkę, która wyszła spod metalowych rąk niebieskiego królika.
Zrobił mu również lunetkę.

Toy Chica wzięła tylko niewielki pistolet. Kiedy umocowała go sobie u boku, spojrzała się na białą, nieprzytomną lisicę.

Mangle...
To ją będą bronić, a w szczególności Foxy, który już teraz był do tego poważnie nastawiony.

Kiedy skończyli, był już wieczór.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a oni i tak szli w jego stronę. W stronę zachodzących promieni owej gwiazdy.
Z nadzieją, że znajdą swoich przyjaciół, albo przynajmniej jakieś schronienie.
Schronienie, które będą mogli na powrót nazwać domem.

- Iść... Ciągle iść... W stronę słońca...
- Zanucił cicho złoty, jak samo słońce niedźwiedź. Wszystkich to zaskoczyło.

- Co t-to za pio-o-osenka, Star-rszy Kapita-anie? - Spytał się szczerze zaciekawiony pirat.
On sam znał tylko Szanty.
Jego ulubioną był ,,Wellerman".
Ale ,,Morskie Opowieści" też uwielbiał.

Golden Freddy tylko spojrzał się na niego spokojnie, po czym znów skierował swój wzrok przed siebie.
- Dwa plus jeden... Tak nazywał się ten zespół. Ludzie również robili zespoły.
I również śpiewali ku uciesze innych...

- Dziwna nazwa - Stwierdził namyślając się przez chwilę Bonnie.

- Wiesz... Gdyby spytać się innych, to mogliby stwierdzić, że nazwa naszego zespołu również jest dziwna....
- Odparła Toy Chica, która przejęła od Chici zawód przewodnika.
- O gustach się nie dyskutuje - Dodała szybko w drugiej ręce trzymając swojego CupCake'a.
CupCake'i... Dziwne istoty.
Niby nie Animatroniki, ale zachowywały się jak żywe zwierzęta.
Jak wierne istoty, które nie opuściłyby swoich pań nawet na sekundę.
Jak stworzenia, które ludzie kiedyś nazywali psami...

Każdy z Animatroników był zatopiony w myślach. Jedno było jednak pewne.

Każdy myślał o tym samym.

Jak będzie wyglądać jutro?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro