Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Twelve

Ujrzałam twarz Harry'ego Styles'a.
Odetchnęłam z ulgą.
-Taak?A bo co?-zadrwił z niego ten koleś trzymający mnie.

-Bo jedzie tuż policja.A spróbuj jej coś zrobić !-zmierzył go swym złowrogim spojrzeniem Harry.

Ten bandzior zaśmiał się a ja spróbowałam się wyswobodzić z uścisku  jego łapsk.Szybko odreagował uderzając mnie w twarz.Harry widząc to,uderzył pięścią tego typa.Reszta tych w kominiarkach ..tchórze.Ulotnili sie jak tylko usłyszeli słowo "policja".
Ich szef (a przynajmniej wydaje się szefem) puścił mnie i zabrał się za Harry'ego.Zaczęli się okładać pięściami.Chciałam pomóc Harry'emu,ale ten odsunął mnie jak najdalej .
Zasłoniłam rękami twarz, nie chcąc widzieć rozwoju akcji.
W pewnym momencie gościu odpuścił i podszedł do mnie.

-Jeszcze się policzymy-warknął do mnie i odjechał autem.

Kilka sekund później pod mój dom przyjechały radiowozy policyjne.Za późno!
Harry im wszystko opowiedział.Ja byłam zbyt roztrzęsiona,aby wydobyć choć jedno słowa ,a więc tym bardziej im wszystko opowiadać!
Policja zabezpieczyła teren,ale po godzinie stwierdzili,że brak dowodów rzeczowych i śladów.A skoro rejestracji auta nie zapamiętałam to tym bardziej są bezradni.

-Wierzymy że to się stało,ale brak jakichkolwiek poszlak i śladów-westchnął komisarz i pojechał skąd przyjechał...

Bezsilnie osunęłam się na fotel w domu.
Harry uklęknął przy mnie.

-Już po wszystkim,mała.Wszystko będzie dobrze-powiedział

-Ale...to ten facet...który do mnie wydzwaniał i pisał!Bo to jego telefon i ja to sprawdziłam...Harry...-wystękałam pomiędzy atakami płaczu i rzuciłam się Harry'emu w ramiona popłakując cicho.

-Ze mną jesteś bezpieczna-szepnął i pogłaskał mnie po plecach.W jego ramionach czułam się tak dobrze i bezpiecznie...

-Harry?- pisnęłam  wycierając łzy

-Tak?

-Dziękuję,że jesteś.- szepnęłam pociągając cicho nosem.

-Ja zawsze będę.Tu-dotknął  mojego serca.Po chwili ciszy złożył na moim policzku pocałunek.
Uśmiechnęłam się pod nosem i razem czekaliśmy na moich rodziców.
Kiedy już wrócili,wszystko im opowiedzieliśmy.Bardzo się przejęli i oznajmili,że na pewno coś zdziałają w tej sprawie.

-Już dość późno.-rzekł nagle tata

-Ah no faktycznie.Zasiedziałem się w tak miłym towarzystwie.Jak moi rodzice wrócą z Londynu to proponuję wspólne spotkanie...-odezwał się Harry.

-Jak to "jak wrócą"?Z kim ty teraz jesteś w domu?-jak zwykle zaczęła zadawać pytania moja mama.

-Na trzy dni polecieli.Jutro w nocy wracają..-zakłopotał  się Harry

-Jesteś sam?-zmartwiła się moja rodzicielka

-Mhm...-mruknął Styles.

-Zostań u nad na noc!-wpadł na pomysł ojciec,a mama potwierdziła skinieniem głowy.

-Ja nie chcę robić kłopotu.-zmieszał się Harry

-Ależ to dobry pomysł!Będzie weselej jak zostaniesz!Łóżko Scarlett jest wystarczająco duże....-palnęłam moja mama

-CO?!-oburzyłam się tym pomysłem żeby spał w MOIM  łóżku ZE MNĄ!

- Ty na podłodze-skwitowała mama zniesmaczona moim wybuchem.

Burknęłam coś pod nosem,ale po chwili sie zgodziłam.Poszłam z Harrym na górę,do mojego pokoju.Wcześniej w łazience przebrałam się w moją cudną piżamę z napisem "Life is brutal" w jednorożce.
Co mają jednorożce do tego napisu?Nie wiem.

-Cudna piżamka-wyszczerzył się Harry.

-Ja chcę do MOJEGO łóżka-jęknęłam zażenowana widząc materac.

-To chodź-Harry klepnął miejsce obok siebie.

-Po moim trupie-mruknęłam i położyłam się w końcu na materacu.

-Ty serio idziesz spać o 23:00?Ja nie śpię o tej godzinie.-zdziwił się Harry

-Przez ponad pięć  nocy pod rząd  nie spałam więc mam prawo iść spać!-wyjaśniłam sfrustrowana

-Okej.Dobranoc,Sky-łagodnie powiedział Styles

-Dobranoc, Harry-odpowiedziałam z lekkim uśmiechem a po chwili już smacznie spałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro