Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sixteen

-Sca-arle-ett?-zaczął się jąkać,ale po chwili odzyskał swój "urok osobisty".

-Czego?-warknęłam.

-No,no dziewczyny cudnie wyglądacie!-powiedział poruszając sugestywnie brwiami.

-Dzięki,a ty nie.-odrzekłam.

-Coś do picia?-spytał barman.

-To co wcześniej!-odpowiedziałam oblizując łapczywie usta.

-Już się robi.-uśmiechnął się barman pod nosem.

-Ja też to samo-poinformował go Harry.

-Nie dawałeś rady,stary.Napewno?-zdziwił się barman.

-A dajże mi to!-roześmiał się Styles i po chwili zaczął pić.Pił,pił,pił i pił...upił się.

-Vanessa,co z nim zrobimy?-spytałam przyjaciółkę.

-My?My na parkiet potańczyć a on to niech robi co chce!-oznajmiła z chytrym uśmiechem.

-Czuję,że powinnyśmy wracać do domu...-mruknęłam.

-Sbatkey!-usłyszałam wołanie Harry'ego

-Co?-spytałam nie rozumiejąc.

-Scatlyt!-ponowił wołanie

-Scarlett się nazywam-warknęłam a on upity i tak nic nie zrozumiał.Poszłam do toalety.Wcześniej powiedziałam Vanessie,aby bawiła się beze mnie i tak też uczyniła.Stanęłam przed lustrem i wyjęłam mój telefon.
7 nieodebranych połączeń i jedna wiadomość zostawiona na poczcie głosowej.
Numer nieznany...znowu...

-O godzinie 23 przy twojej szkole.-tak brzmiała pozostawiona wiadomość głosowa.

Wybrałam ten numer.

-Słyszałaś?!O 23 przy twojej szkole-warknął rozmówca i się rozłączył.
Westchnęłam.Spojrzałam na zegarek.22:47.
Jeśli mam zamiar tam pójść,to mam 13 minut...
A jeśli nie,to nie!Nie wiem co zrobić.To by było nieodpowiedzialne pójść tam.Ale z drugiej strony...No nie wiem.

-Sky,co tak długo?-zaczepiła mnie jak wyszłam z toalety Vanessa.

-Nic...słuchaj,eee...wyjdę po coś do domu i wrócę potem,OK?

-No dobrze...-mruknęła Vanessa,a ja wyszłam.

Doszłam do szkoły.Stanęłam przy drzewie obok drzwi wejściowych.
Po chwili zobaczyłam czarne BMW które widziałam podczas napadu na mój dom.Moje serce zaczęło walić jak młot.
Z auta wyszedł mężczyzna.Garnitur,czarne włosy,niebieskie oczy,kilkudniowy zarost,około 45 lat.

-Witaj-powiedział cicho,a ja cofnęłam się do pnia drzewa.

-Czego chcesz?Nękasz mnie telefonami,napad na mój dom,co jeszcze?!-krzyknęłam

-Słuchaj,bo nie będę powtarzać!W nadchodzący poniedziałek i piątek dajesz mi 5 tysięcy czyli 2,5 tysiąca w jeden i drugi dzień.I kombinację cyfr znajdujących się na starej szafie na górnej belce,na strychu w twoim domu.Jeśli powiesz o tym komuś,to źle się to skończy.Rozumiesz?!-warknął trzymając mnie w żelaznym uścisku.

-Ta-ak-wyjąkałam przerażona,a on odjechał.
I co mam teraz zrobić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro