Seven
Chcę na wstępie pokazać wam Scarlett.Oto ona:
***
-C-co...-mruknęłam pod nosem budząc się .Poczułam,że się o coś opieram,ale okazało się,że o kogoś.Harry.
Spał w najlepsze.Kiedy już zbliżyłam się żeby zacząć go budzić ,wstrzymałam się.
Spojrzałam na zegar stojący w salonie,który ukazywał 18:40 .Zaraz przyjdzie mój tato.I spotka Styles'a?O,nie,nie..to wybiję sobie z głowy.
Delikatnie potrząsnęłam
brunetem,lecz reakcji brak.
No jasne,można było się spodziewać,że jaśnie pan przyszedł do mnie pospać!
Nie było wyjścia,więc poszłam do kuchni i wzięłam do ręki spryskiwacz z wodą.
-Zobaczymy teraz,panie Styles-szepnęłam pod nosem .
Nacisnęłam i woda już poleciała prosto na twarz Harry'ego.
-Ja chcę spać-wybełkotał
Znowu go popryskałam.
-PRZESTAŃ!!-poderwał się z kanapy
Zastygł w bezruchu,a ja się się zdziwiłam w jakim celu.Po chwili zrozumiałam.Wziął wodę ze szklanką i mnie nią oblał!
-DO ŁAZIENKI.NO JUŻ!-wrzasnęłam ciągnąc za sobą Styles'a.
-Po co?-zdziwił się.Prysznic?w dodatku wspólny?-spytał rozbawiony
-Zamknij się-warknęłam na niego.
-Schowaj pazurki,księżniczko.
-Ja?Księżniczka?-zadrwiłam
-Wyglądasz ślicznie jak księżniczka,ale zachowujesz się jak jakaś ...
-No,dokończ!
-Nieważne.
-Dobrą pamięć masz?
-Jasne.
-TO ZAPAMIĘTAJ SOBIE,ŻE JA TAKA BYŁAM,JESTEM I BĘDĘ!
Harry się zaśmiał a ja na niego spojrzałam obojętnie.
-Tu masz ręcznik-rzuciłam mu ręcznik do otarcia wody,a ja stanęłam przed lustrem.
Harry w milczeniu wycierał swoją twarz.
Oparłam ręce o brzegi umywalki i wzięłam kilka głębszych oddechów.Spojrzałam na swoje odbicie.Westchnęłam .Zmoczyłam twarz wodą,co było błędem,bo w jednej chwili mój makijaż uległ rozmyciu.Sięgnęłam po waciki leżące na szafce.Gdy już przyłożyłam jednego wacika do twarzy,zatrzymałam się na moment.Rozmyty makijaż,widoczne sińce przed oczami.Przypomniała mi się pewna sytuacja
Stoję przed lustrem w łazience.Mam rozmyty makijaż od łez.Jednym przesunięciem palca odbieram dzwoniący do mnie telefon
-Tak,mamo?-pytam z cieniem nadziei
-Scarlett,twój brat nie żyje.
To samo lustro.W tej łazience.Rozmyty makijaż..
Z moich oczu momentalnie wypłynęła rzeka łez.
Nie obchodziło mnie,że robie z siebie przy Harrym idiotkę.
-Scarlett?-spytał cicho podchodząc do mnie.
-Idź -wykrztusiłam z siebie
-Nie-powiedział i przygwoździł mnie do ściany
-STYLES-warknęłam
-Wytłumacz mi wreszcie co sie z tobą dzieje
Odpowiedziałam na to jeszcze większym płaczem
Harry trzymał mnie w żelaznym uścisku.
Niestety ja przez wiele takich nieszczęśliwych zrządzeń losu miałam coś w rodzaju ataków.Nie kontrolowałam siebie.Tym razem na szczęście raczej mieć nie będę.
Wyrywałam się z rąk Styles'a.
-Kuźwa!-krzyknęłam ze złości i ze smutku
Harry mnie puścił a ja osunęłam się po ścianie
-Chris,Chris...-zaczęłam mówić po cichu dygocząc.
-Co mówisz?-spytał Harry zbliżając się do mnie
Złapałam się za głowę .Tylko nie atak...proszę..tylko nie to.
-Ha-arry..-wystękałam
-Tak,Sky?
-W moim pokoju-u..na szafce-e...fiolka-a z płyne-em...-mówiłam z trudem.Atak zbliżał się nieubłaganie.Tylko ten płyn,specjalny dla mnie ,lekarz mi go przypisał-potrafił oszczędzić mi ataku nerwowego.
On pobiegł szybko.Po chwili już był przy mnie podając mi fiolkę z płynem.
Drżącymi rękami przychyliłam do ust i pociągnęłam jeden łyk.Taka dawka.
Wzięłam kilka głębszych oddechów i się uspokoiłam.
Wstałam powoli i skierowałam się do salonu.Po chwili zakręciło mi się w głowie i bym pewnie upadła ,gdyby nie natychmiastowa reakcja Harry'ego.
-Sky,co to było...?
-Ja...
W tym momencie drzwi do domu otworzyły się i stanął w nich mój tato
-Scarlett?-spytał mnie przerażony moim wyglądem-A to ...-zaczął widząc Harry'ego
-Kolega z klasy-wyjaśnił -Harry Styles-przedstawił się
-Harry idź -powiedziałam
-Scarlett,nie wyganiaj kolegi.Harry,czy Scarlett dobrze sie czuje?
-Tato,sama umiem to stwierdzić!
-Nie wiem,proszę pana.Przed chwilą płakała i kazała sobie coś dać do picia.-odpowiedział Harry nie zważając na moje dawanie znaków rękami żeby się
przymknął.
-HARRY-warknęłam
-Dziękuję,Harry-podziękował ojciec
-Ja już pójdę..miło było.Do widzenia.-wyszedł z domu Harry
Jęknęłam niezadowolona całym zajściem.
-Scarlett,co się stało?-spytał tato
-Ale..
-Znów?
-Wiesz dobrze,że ciągle.
-A co tym razem..
-Chris.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro