Eight
***
Przygnębiona wstałam następnego dnia do szkoły.Był już piątek,czyli wreszcie upragniony ostatni dzień szkoły w tym
tygodniu.
W całkowitym milczeniu weszłam do szkoły i udałam się w stronę łazienki.Nie chciałam zbytnio fatygować moich czterech liter,więc znalazłam się w toalecie ogólnej,bez podziału na damską i męską.Tylko taka mieści się na parterze.A wyższych pięter bez potrzeby nie będę szczycić
moją obecnością.Stojąc przy lustrze upewniłam się,czy aby napewno wyglądam w miarę przyzwoicie.
-Czegoś mi brakuje..-mruknęłam zastanawiając się.
-Uśmiechu-usłyszałam głos osoby wychodzącej zza drzwi kibla,którą musiał oczywiście być Harry Styles.
-Śledzisz mnie?
-Nie,raczej nie.To ty weszłaś chwilę po mnie do toalety.Mam prawo myśleć,że to ty mnie śledzisz.
Przegryzłam niekontrolowanie wargę,gdy się tak pociągająco uśmiechnął...CO?!SCARLETT OGARNIJ SIĘ!
-Cholera,Scarlett,nie przegryzaj wargi!
-Bo?
-Bo to prowokuje.Przez to mam ochotę..
-Co?-zmarszczyłam brwi
-Nie udawaj dziecka.Gdy przegryzasz wargę to prawie każdy facet rzucił by się na ciebie.
-A ty?-spytałam cicho
Harry zbliżył się do mnie bardzo blisko i wziął moją twarz w swoją dłoń.Czułam jego oddech na mojej szyi,a wtedy przyjemne ciepło rozeszło się w tym miejscu.Jego szmaragdowe oczy bacznie na mnie patrzyły,a jego dłoń gładziła mój policzek.
Gdy już nasze twarze dzieliła niewielka odległość,zreflektowałam się w porę i odsunęłam się od bruneta.Bez słowa wyszłam i poszłam na lekcje.
-Jak tam wczoraj było jak wyszedłem?-zagadnął mnie odrazu Zayn.
-Tak cudownie,że prawie bym miała atak!
-O rety...wiem,że nie lubisz o tym gadać,ale co tym razem?
-Tym razem chodziło o Chrisa.
Zayn przymknął na moment oczy i zacisnął usta w wąską linię.
-Zayn?-zmartwiłam się.
On po chwili przytulił mnie i powiedział :
-Po prostu się o ciebie martwię.
***
Weszłam do domu i odrazu skierowałam się do kuchni,ponieważ mój głód był przeogromny.Tyle,że lodówka świeciła pustkami.Ah,no tak.Tato musiał nażreć się jak świnia i wziąć do pracy pół lodówki!
Zarzuciłam dziś kurtkę po raz setny i poszłam żwawo do sklepu.
Przy kasach kolejki ogromne.Targając zakupy wróciłam do domu.Pogoda bardzo się zepsuła.Zawierucha,że ja pierdzielę.
Rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizję.Poczułam wibrację mojego telefonu.
Od:nieznany
Sama w domu?Oj,niedobrze..
Moje serce momentalnie zaczęło bić jak młot
Po chwili zadzwonił telefon,znów ten nieznany numer.
-Tak?-spytałam słabym głosem
-Wiesz,że cię widzę?-usłyszałam głos w telefonie
Przemilczałam to i słuchałam ciągu dalszego.Dało słyszeć się w tle inny głos,którego barwę znałam,lecz nie wiem skąd.Dałabym sobie rękę uciąć,że ten głos w tle jest mi znajomy.Ale w sumie to mi się chyba zdawało.
Ten główny głos-faceta,który mówił,był mi zupełnie obcy.
Po kilku chwilach ten ktoś się rozłączył.
Naprawdę mam tego dość!Boję się!
Wzięłam klucze i pośpiesznie wyszłam z domu.
Weszłam do hotelu mojego wujka.Hotel Plaza.
-Dzień dobry ,panno O'Hara!-ucieszyła się na mój widok recepcjonistka
-Dzień dobry,pani Buttler !-odwzajemniłam uśmiech
-Szukasz czegoś?-spytała
-Owszem,wujka.-odpowiedziałam
-Hm..wydaje mi się,że poszedł coś omawiać w naszej restauracji.Tam powinien teraz być.Tak,z całą pewnością.
-Dziękuję,pani Buttler.
Z tymi hotelami to dziwna sprawa w naszej rodzinie,bowiem to już chyba tradycja.Mój dziadek,ojciec mamy ma swój hotel Grand Central.Więc to już chyba rodzinne..
Weszłam po czterech ozdobnych schodach i już znalazłam się w restauracji.Rozglądałam się uporczywie po całej sali.
-O,cześć Scarlett.-uśmiechnął sie do mnie pewien kelner.
-Oh,Damian!-ucieszyłam się przeogromnie
-Co tutaj robisz?Ostatnio widziałem cię tu pod koniec wakacji.
-Czyli w tą niedzielę-zaśmiałam się
Damian ma 18 lat .Pracuje jako kelner od początku wakacji,a teraz jakoś tu funkcjonuje.Wujek zgodził się ,aby pracował tu kiedy ma czas.Damian bardzo się angażuje.
Jest to wysoki brunet o niebieskich oczach.
-Jak ten czas wolno leci -westchnął
-A co,chciałbyś może już trumnę wybierać?Ale coś mi umknęło..A wiem!
O,przepraszam.Zapomniałam,że najpierw trzy żony lub kochanki.
-Oj nie wymyślaj..wiesz,że zawsze wystarczy mi na ciebie popatrzeć.
-O z pewnością...a jak tak ogólnie u ciebie?
-Leci jakoś.Myślę poważnie o pracy tutaj.Jak skończę ten cyrk ze szkołą i ten..A u ciebie,Scar?
-Żadne nowości.Jak było tak jest.
-Czyli norma.Szukasz wujka?
-Tak,tak.Podobno tu jest?
Jak na zawołanie ujrzałam twarz wujka.
-Wujku!-pomachałam mu
-Ah,Scarlett!!-po chwili dostrzegł mnie z tłumu ludzi w restauracji i podbiegł do mnie.
-To ja was zostawiam -mruknął Damian i poszedł za ladę czyścić kieliszki.
-Jak się masz,moja droga?
-Jakoś-krótko odpowiedziałam
-Coś się stało?
-Nie,nic.Przyszłam tak po prostu.Trochę mam dość bycia samej w domu.W tym stopniu,że już się trochę boję.Mama w Paryżu,a na tatę jak zawsze czekam gdzieś do 18:00.
-Tak,słyszałem o mamie.Miło,że wpadłaś.Jak chcesz,to zostań sobie tutaj ile chcesz.
-Z chęcią.
Wszędzie,tylko nie samej w domu.Ja już się naprawdę boję...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro