7.
Usiadłam na łóżku zalana łzami. Żadko zdaża mi się płakać. Teraz jednak było to silniejsze ode mnie.
Jestem wkurwiona, matka zdradza ojca z jakimś typem. Wiem, że on nie żyje. Jednak uważam, że wcześniej mogła mi go chociaż przedstawić. Po chuja umawiała sie z nim na randki w sekrecie? Ja nie każe jej życ samej do końca życia, niech sobie kogoś znajdzie, ale po co to ukrywać?
I może nie zachowałam się dobrze, ale moją pierwszą reakcją na to co powiedzała było wkurwienie. Jednak jeżeli mam być szczera, w dupie mam to co ona robi, po osiemnastce nie zobaczy mnie w tym domu.
Wstałam z łóżka. Podeszłam do biurka. Otworzyłam szufladę i wygrzebałam z niej malutkie pudełeczko, które schowałam tam jakiś czas temu. Usiadłam znowu na materac i wyjęłam z pudełka małą, brudną jeszcze od starej, zaschniętej krwi żyletkę. Zaczęłam poruszać nią pomiędzy palcami. Ostatnio używałam ją kilka lat temu, jednak parę miesięcy później postanowiłam, że z tym skończę.
Po chwili odsłoniłam materiał bluzki. Zobaczyłam tam stare blizny znajdujące się nieco pod zgięciem ręki i ciągnące się do połowy długości między nadgarstkiem, a wewnętrznym zgięciem łokcia. Przejechałam po nich palcem. Jeju, jaka ja byłam głupia. Tak zeszpeciłam sobie ciało.
Następnie przeszłam do blizn na nogach. Odsłoniłam materiał spodenek i zaczęłam jeździć po nich palcem. Na szczęście pomyślałam i nie widać blizn pod materiałem spodenek. Gdybym robiła je niżej wyglądałoby to gorzej.
Żałuje, że zaczęłam się ciąć. Co prawda nie mam po tym dużych blizn, choć czasem zdarzają się większe. Jednak zawsze przez nie przypomina mi się wszystko, przez co przeszłam. Nie wiem co mnie do tego skłoniło. Wtedy działo się naprawdę dużo. Nie dość, że umarł tata, mama przez pewien czas piła, miałyśmy naprawdę ciężki okres w życiu. Ja po pewnym czasie po wypadku zaczęłam się ciąć, no i tak się to przedłużało, bo zawsze gdy miałam jakiś problem to sięgałam po żyletkę. Na szczęście, lub też nie, po ośmiu miesiącach z tym skończyłam, stwierdziłam, że muszę sie wziąć w garść. Stopniowo przestawałam jej używać. Po roku wylądowała w szufladzie i leżała tam aż do teraz.
Nie zamierzam znów z tym zacząć, to byłoby bez sensu. Po prostu chcę ją potrzymać w ręku... Nie wiem jednak kiedy przystawiłam ją do nadgarstka i zrobiłam pierwszą kreskę...
***
- Alice, rozumiem, że możesz być na nią o to zła, ale błagam nie utrudniaj sobie samej tego wszystkiego - teraz żałuje że zadzwoniłam do Sus.
- Nie utrudniam. To samo tak jako wyszło...
- Samo? - przerwała mi - Samo wyszło?! Czy ty ciebie słyszysz?
- O co ci chodzi? Daj spokój, nic wielkiego się przecież nie stało.
- Nie kurwa. Nic się nie stało, tylko po prostu znowu zaczęłam się ciąć. To jeszcze nic nie znaczy - zaczęła mówić udając mój głos.
- No nie. Nie znaczy. Słuchaj Sus, to nic takiego... Ja po prostu tak jakoś... Nooo to samo tak jakoś wyszło.
- Samo z siebie.
- Dokładnie.
- Żyletka sama się wzięła do ręki i sama ci kurwa pocięła skórę. Alice, nie wygłupiaj się...Wiem że masz problem, chciałabym ci pomóc, no ale jak skoro nic mi nie powiesz.
- A dlaczego mam ci cokolwiek mówić? - zdziwiłam się.
- Może dlatego, że dzwonisz do mnie zapłakana i mówisz że musimy się spotkać i porozmawiać? - mówi - Jak na razie wiem tylko, że sie pocięłaś. Reszty mogę sie tylko domyślać.
__________________________________________________
Rozdział na ostatnich procentach baterii :P
Dzisiaj taki krótki, ale mamy nadzieję, że sie spodoba.
Miał być w weekend, no to można powiedzieć, że jest... tak jakby.
Następny rozdział planujemy zrobić dłuższy, ale to jeszcze zobaczymy jak z czasem, najwyżej podzielimy go na dwa.
Jak na razie to wszystko, możecie zostawić gwiazdki lub komentarze, to bardzo motywuje^^
No to, do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro