Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Rano obudziłam się z kacem. Cholera, drugi dzień z rzędu. Nie dobrze. Nie myśląc więcej wstałam z łóżka. Usłyszałam kroki na schodach. Mama powinna wrócić o dziewiątej. Chyba, że już jest dziewiąta... Nie słyszałam budzika, ale to pewnie dlatego, że go wczoraj nie ustawiałam. Wyjrzałam zza drzwi. Po schodach wchodził Alan ze szklanką wody. Że co? Dopiero po chwili przypomniałam sobie wczorajszy wieczór.

- Hej Alan.

- O cześć Alice - powiedział z lekką chrypką. Mówiąc to uśmiechnął się krzywo - jak głowa?

- Nie najgorzej. Nie piliśmy wczoraj dużo.

- TY nie piłaś dużo - zdziwiłam się. Przecież wczoraj chłopcy przynieśli dwanaście piw. Dla wszystkich po dwa, a płeć męska wypiła jeszcze te dwa pozostałe. Czy ja o czymś nie pamiętam?

- Jak niby mieliście się schlać pijąc trzy piwa?

- Trzy piwa? - zmrużył lewe oko, podniósł do góry prawą brew i przyglądał mi się bacznie. Gdy nie dawałam żadnych oznak, kontynuował - może nie pamiętasz, ale później znaleźliśmy wódkę i whisky w barku twojej mamy.

- Hmmm... a no tak, już pamiętam. Do tej pory zastanawiam się dlaczego mama nie zamyka tego na klucz.

- Okej, a masz tu gdzieś może jakieś tabletki na ból głowy? Samą wodą nic nie zdziałam - mówiąc to podniósł szklankę z cieczą na wysokość swojej brody.

- Tak, chodź ze mną - zeszliśmy do kuchni. Nalałam wodę do czterech szklanek i wzięłam pięć tabletek do ręki. Potem Alan wziął trzy szklanki, a ja dwie i poszliśmy z powrotem na piętro.

Jako że na razie wstałam tylko ja i blondyn, postawiliśmy wszystkim po jednej tabletce i wodzie w pokoju. Potem sami wzięliśmy po takim samym zestawie dla siebie. Skierowałam się do swojego pokoju. Gdy już łapałam za klamkę, Alan zatrzymał mnie.

- Ej, a to nie jest przypadkiem moja koszulka? - zapytał, wskazując palcem na ubranie.

- Nie od teraz to nasza koszulka - uśmiechnęłam sie

- Szukałem jej chyba dwa miesiące - odwrócił się i zaczął iść do swojego tymczasowego pokoju kręcąc głową. - to dlatego nie mogłem jej znaleźć - dopowiedział już jakby do siebie.

Weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i połknęłam tabletkę. Wzięłam do ręki telefon, i o boże! Nieźle sobie pospaliśmy. Jest już po trzynastej.

Podeszłam do szafy w celu wybrania ubrań, oczywiście nie będe się stroić, tylko po prostu ubiorę jakieś dresy.

Weszłam do łazienki. Od razu stwierdziłam, że nie ma sensu robić czegokolwiek, aby upiększyć swoją już i tak piękną twarz. Dlatego po ubraniu się rozczesałam tylko włosy i umyłam zęby.

Po wyjściu z łazienki skierowałam się do kuchni. Postanowiłam, że dla takiego grona ludzi zrobię gofry. Na szczęście tabletka zaczęła już trochę działać i głowa mnie już prawie nie boli, więc nie będzie tak źle.

Gdy sięgałam do lodówki, zauważyłam małą karteczkę obok. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam tekst.

Droga Alice.

Dzisiaj nie wrócę do domu. Przyjdę dopiero jutro popołudniu. Wiem, że w domu nie jesteś sama... Widziałam też puste butelki po alkoholu. Jak będe już w domu to sobie poważnie porozmawiamy.

Mama

Świetnie. Nie dosyć, że matki nie ma w domu, tak swoją drogą to ciekawe gdzie ona w ogóle jest, to jeszcze dowiedziała się o naszej balandze. Pewnie przyszła wcześniej, ale nas nie obudziła. Jak ja się jej wytłumacze? Albo nie... nie będe się nikomu tłumaczyć. Nie podoba się, to problem. Mam to w dupie.

Nie zwracając uwagi na liścik przeczytany przeze mnie, zaczęłam robić gofry.

***

- Powodzenia z mamą - żegnam się właśnie z przyjaciółmi. Jest już piętnasta trzydzieści, więc najwyższa pora. Muszę jeszcze posprzątać ten cały syf.

- Spokojnie Sus, dam sobie radę. Wiesz przecież, że mnie nie przełamie. Nie mam zamiaru się jej spowiadać - odpowiadam jej, i przytulam wszystkich po kolei.

- Pa ćwoki - żegnam ich i przesyłam im buziaki. Alan pokazuje mi środkowego palca, a reszta macha na pożegnanie. Oddaje ten gest, po czym zamykam drzwi - No to trzeba w końcu to posprzątać... - mówie do siebie pod nosem rozglądając się na boki. Troche tego jest.

____________________________________________________________________

Ten rozdział jest trochę krótszy, ale mamy nadzieję, że się spodoba.

Chciałybyśmy Wam podziękować, że jest taki odzew na tą książkę. Nie spodziewałyśmy się, że aż tak szybko przyjdzie tu tyle osób.

Zachęcamy do zostawienia komentarza z opinią.

Pamiętajcie, że gwiazdki bardzo motywują.

Do następnego!





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro