Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział trzydziesty trzeci


Gdy Akashi przybył do domu zabójców, pierwszą rzeczą jaką zrobił, było wypytanie o szczegóły zdarzenia. Chciał wiedzieć, kiedy dokładnie Tetsuya został porwany i co udało się ustalić państwu Shiraishi i reszcie. Z początku chciał przypomnieć Ryoucie i Daikiemu, że kazał im pilnować Tetsuyi jak oka w głowie, jednak samo spojrzenie na nich wystarczyło, żeby upewnić się, iż doskonale wiedzą, że zawalili sprawę.

Seijuurou nie byłzachwycony, gdy okazało się, że nie wiadomo gdzie Hanamiya zabrał Kuroko. Nie zwlekając, skontaktował się ze swoim sekretarzem i kazał mu przekazać agentom, że mają znaleźć Tetsuyę. Hayama odrzekł, że zrobi to natychmiast. Przy okazji dodał, że ma coś bardzo ciekawego.

- Co takiego? - zapytał Akashi.

- Pamięta pan pożar mieszkania pańskiego przyjaciela, prawda? Niedawno policja zdołała ustalić, co było jego przyczyną. Okazało się, że ktoś wrzucił przez otwarte okno koktajl Mołotowa. Eksplodował niedługo po tym, jak butelka znalazła się w środku. Całe szczęście, że pańskiego przyjaciela akurat nie było w mieszkaniu, bo skończyłoby się to dla niego śmiercią.

- Czy policja ustaliła, kto wrzucił do środka butelkę zapalającą?

- Niestety nie. Na ocalałych fragmentach butelki nie zachowały się żadne odciski palców. Sprawca najprawdopodobniej miał rękawiczki.

- Dziękuję, Kotarou.

Po zakończeniu rozmowy Akashi opowiedział wszystkim obecnym w salonie, czego się dowiedział. Usłyszawszy o koktajlu Mołotowa, pan Shiraishi uderzył pięścią w oparcie fotela, na którym siedział. Złościło go, że nie da się ustalić kto był sprawcą, ale mógł się założyć, że Hanamiya miał z tym coś wspólnego.

- Możemy to dodać  do oskarżeń o porwanie, tortury, oszustwa i handel ludźmi – powiedział Kagami, ale pani Shiraishi pokręciła głową.

- Niestety, Kagami-kun, ale za mało na to dowodów.

Czerwonowłosy westchnął zirytowany. Dzień miał się już ku końcowi, a oni wciąż nie posunęli się naprzód. Taiga wolał nie myśleć przez co przechodził Tetsuya. Może to i lepiej, bo gdyby zaprzątał sobie tym głowę, mógłby się psychicznie załamać. Wbrew pozorom, Kagami był wrażliwym facetem, a szczególnie wyczulony był na krzywdę bliskich mu osób.


***


Tetsuya leżał przywiązany do łóżka i ciężko dyszał. Hanamiya przez cały dzień zadawał mu fizyczne rany, czego dowodem były świeże rozcięcia na ramionach i w okolicach żeber. Czarnowłosy parę razy doprowadził też do tego, że Kuroko był bliski dojścia, ale ponieważ zawiązał mu sznur przy nasadzie członka, uniemożliwił mu szybkie dojście. Dopiero, kiedy poluzował zacisk, pozwalał Tetsuyi odczuć ulgę.

Katusze skończyły się dopiero wieczorem, kiedy Hanamiya stwierdził, że błękitnowłosy pewnie jest głodny i wyszedł, żeby zrobić im kolację. Niewiele osób wiedziało o jego sekretnym domku wysoko w górach, więc nie trzymał tam ani lokajów, ani pokojówek. Sam o wszystko dbał, ten domek był jego azylem, ucieczką od codziennego zgiełku i zmartwień. A teraz stanowił też więzienie dla Tetsuyi. Makoto przygotował posiłek dla nich dwóch i zaniósł go na tacy do sypialni. Uwolnił błękitnowłosego i zaczął opatrywać jego nadgarstki.

- Jakbyś się nie szarpał, nie byłoby tych otarć – stwierdził patrząc na zaczerwienienia na rękach drobnego mężczyzny.

Kuroko nic na to nie odpowiedział, nie miał siły. Hanamiya zachowywał się tak samo, jak podczas pierwszych dni ich związku. Najpierw był brutalny, a potem zmieniał się w troskliwego kochanka. Wtedy takie zachowanie nie przeszkadzało Tetsuyi, mimo wszystko wiedział, że Hanamiya akceptował jego orientację i był mu wierny. Będąc w związku z nim, nigdy nie szukał wrażeń u kobiet (Kuroko wiedział o tym, bo Hanamiya praktycznie wszędzie go ze sobą zabierał).

Ale to było kiedyś.

Teraz miał Ryoutę, który dawał mu więcej miłości, niż ktokolwiek inny. Miał przyjaciół, którzy akceptowali go takiego, jakim był. Jedyne czego chciał w danym momencie, to wrócić w objęcia ukochanego blondyna i zapomnieć o całej sprawie. Miał jednak przeczucie, że to prędko nie nastąpi. Kise nie wiedział, gdzie go szukać, on sam nie miał pojęcia, gdzie się znajdował. Hanamiya nigdy nie zabierał go do tego miejsca, kiedy jeszcze byli razem.

- Czemu to robisz? -zapytał cicho Kuroko, kiedy Hanamiya pomógł mu usiąść.

- Chyba ci już mówiłem, że cię lubię – odrzekł Makoto podając Tetsuyi talerz.

Tetsuya tylko na niego patrzył. Ktoś postronny mógłby dać się nabrać na jego słowa, ale błękitnowłosy za dobrze go znał. Wiedział, że nawet jeśli faktycznie tak jest, to jest to tylko jeden z wielu powodów, dla których Hanamiya go uwięził.

- I tylko o to chodzi? Przecież obaj wiemy, że jest coś jeszcze.

- Widzę, że nie straciłeś bystrości. Owszem, chodzi o coś więcej. Poznałeś moją tajemnicę i nie mogę pozwolić, żebyś komuś o tym powiedział.

- Przecież nikt by nie uwierzył, nawet jakbym miał dowody.

- Obaj wiemy, że je miałeś.

Kuroko przełknął ślinę wyraźnie przerażony. Hanamiya wiedział o zdjęciach i nagraniach? Jak? Czyżby go przyłapał? Widząc jego spojrzenie Makoto uśmiechnął się złowieszczo.

- Myślałeś, że nie wiedziałem o tym, że grzebałeś w moim biurku i zrobiłeś zdjęcia dokumentom? Sądziłeś, że zostałeś niezauważony, kiedy nagrywałeś licytacje? Tetsuya, przez ten czas jak byliśmy razem, zdążyłem przyzwyczaić się do twojej nikłej prezencji. Wszędzie bym cię zauważył. Szkoda, że nie udało ci się uratować dowodów z pożaru.

- A skąd wiesz, że... zaraz. Pożar, to był twój pomysł?

- Nie tyle mój, ile jednego z fachowców, których nająłem, żeby cię uśmiercili. Kazałem im nie przebierać w środkach, a jakby przypadkiem zginął ktoś inny, to trudno.

Błękitnowłosy był tak zszokowany, że odebrało mu mowę. Nie sądził, że Hanamiya mógłby się posunąć do czegoś takiego, żeby pozbyć się jego i dowodów. Wyglądało na to, że czarnowłosy nie wiedział, że udało się ocalić pendrive'a z dowodami, a Kuroko nie zamierzał wyprowadzać go z błędu. Pomyślał, że dobrze się stało, iż przekazał zdjęcia i nagrania Akashiemu, dzięki temu, gdyby Hanamiya chciał się na wszelki wypadek upewnić, to nic nie znajdzie.

- Oszalałeś – stwierdził bezbarwnym głosem.

- Może i tak – zgodził się czarnowłosy. - Ty doprowadzasz mnie do szaleństwa.

Zanim Kuroko zdążył jakoś na to zareagować, Hanamiya przyciągnął go do siebie i pocałował. Tetsuya usiłował się wyrwać, ale był na to za słaby.

Żaden z nich nie wiedział, że ktoś zdołał odnaleźć domek i dostrzegł ich patrząc w okno przez celownik karabinu snajperskiego.


***


„Wiedziałem"pomyślała zakapturzona postać obserwując zajście w domku. „Wiedziałem, że lepiej byłoby go zabić, niż pozwolić na coś takiego".

Postać złożyła karabin i schowała go do kabury na plecach. Po cichutku się wycofała i ruszyła w stronę zaparkowanego kawałek dalej samochodu. Wsiadła do niego i odjechała.


***


Noc minęła bardzo niespokojnie. Zarówno rodzinie Tetsuyi, jak i jego przyjaciołom i kochankowi. Żadne z nich nie mogło zasnąć, chociaż byli bardzo zmęczeni. Wszyscy byli w podłych humorach, że znaleźli się w kropce. Akashi dostał wieczorem telefon od komendanta, że prokuratura wydała nakaz aresztowania Hanamiyi Makoto, ale nie zastano go w domu, a domownicy nie umieli powiedzieć gdzie go znaleźć. Nie dlatego, że chcieli go kryć, właściwie chętnie przystali na współpracę. Ten fakt jeszcze bardziej rozzłościł fuksowowłosego biznesmena.

Natsuki i Kiyomi nie wiedzieli jak mogą pomóc, co strasznie ich przygnębiało. Do tego stopnia, że nie mogli usnąć. To chyba jakiś podły żart losu. Dopiero co poznali swojego starszego brata, a już ktoś im go zabiera. I to nie byle kto, bo Hanamiya Makoto. Bliźniaki były gotowe  rozpocząć poszukiwania niemal natychmiast, ale rodzice powiedzieli, że bez jakichkolwiek wytycznych to będzie błądzenie po omacku. Nie mieli pojęcia gdzie choćby zacząć poszukiwania, a biorąc pod uwagę ile czasu zajęło im znalezienie Tetsuyi, w sytuacji kiedy mieli jakieś poszlaki, w tym wypadku, szanse powodzenia wynoszą mniej niż zero.

Nastolatkowie wiedzieli, że rodzice mają rację i między innymi to ich frustrowało. Za mało wiedzieli, żeby choćby zacząć, a jeśli sprawcy zatarli za sobą ślady, nie ma mowy, żeby znaleźli cokolwiek, co naprowadzi ich na informacje o miejscu pobytu Hanamiyi Makoto.

Z kolei Kise i Aomine po raz pierwszy odczuli gorzki smak porażki z powodu niewypełnionego zlecenia. Aż za dobrze zdawali sobie sprawę, że dali się wyprowadzić w pole.

Ryouta zarzucał sobie,że powinien był wtedy wyjść z Tetsuyą do ogrodu. Gdyby był przy nim, nic by się nie stało, ale do głowy mu nie przyszło, że zabójcy nasłani przez Hanamiyę posuną się do tego, żeby zaatakować, kiedy Kuroko będzie w domu rodziców. A powinien był o tym pomyśleć, przecież sam był zabójcą. Ile to już razy zdarzyło się, że atakował w najmniej spodziewanym momencie? Z doświadczenia wiedział, że ta reguła przeważnie przynosi pozytywne rezultaty.

Aomine, podobnie jak Kise, zarzucał sobie, że nie powinien był zostawiać Kuroko samego. Przecież wiedział, że ktoś przyjął na niego zlecenie, ale skąd mógł wiedzieć, że ci dwaj namierzą błękitnowłoseg ow domu państwa Shiraishi? On sam nie wiedział o więzach krwi łączących jego kumpla i dyrektora Teikou, dopóki Tetsuya tego nie wyjawił. Pomyślał, że pewnie obserwowali go przez cały ten czas i po prostu wykorzystali moment nieuwagi jego i Kise. Aomine nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek tak spartaczyli sprawę, w ogóle nie pamiętał, żeby jakieś zlecenie, którego się podjęli zakończyło się niepowodzeniem.

Państwo Shiraishi obserwowali obydwóch zabójców i niemal mogli zauważyć trybiki pracujące w ich mózgach. Byli pewni, że Aomine i Kise obwiniają się o to, że Tetsuya został porwany. W końcu mieli go chronić, a nie przewidzieli ataku z zaskoczenia.

- Nie winimy was – odezwał się w którymś momencie pan Shiraishi, a Aomine i Kise spojrzeli na niego z niedowierzaniem. - Wiem, że uważacie, że to wasza wina, ale nie jest tak.

- O czym pan mówi, Shiraishi-san? - zapytał Kise. - Oczywiście, że to nasza wina. Mieliśmy go chronić.

- Biorąc pod uwagę co się działo, zanim Tetsuya został porwany, prawdopodobnie wasza czujność została uśpiona. Zresztą, nikt nie podejrzewałby, że może się wydarzyć coś złego.

Te słowa nie bardzo przekonały Daikiego i Ryoutę. Kagami też nie był do końca pewny, czy to co mówił pan Shiraishi miało sens. Skoro Aomine i Kise zostali wynajęci do ochrony Tetsuyi, to powinni na niego uważać przez cały czas, nawet na chwilę mnie mogli stracić czujności.

Poranek też spędzili w ponurych nastrojach, próbując rozgryźć gdzie Hanamiya mógł się skryć. Stali pochyleni nad mapą rozłożoną na stole w salonie, ale nic nie przychodziło im do głowy. W pewnej chwili Kise wspomniał o niewielkich domkach w górach, gdzie sporo ludzi miało swoje azyle.

- Myślisz, że Hanamiya też ma takie schronienie? - zapytał Kagami.

- Tak – odrzekł Kise.- Problem tkwi w tym, gdzie ono konkretnie się znajduje. Tego typu domki nie są umieszczane na żadnych mapach, żeby właściciele mieli maksimum prywatności.

Państwo Shiraishi, Kagami, Aomine i bliźniaki zwiesili głowy wzdychając. Już się wydawało , że coś znaleźli, ale znowu byli w kropce.

Jakiś czas później, złożył im wizytę niespodziewany gość.


Tu pozwolę sobie zakończyć rozdział. Zbliżamy się już powoli do końca tej historii. Mam nadzieję, że się wam podoba. Pewnie tak, skoro dotrwaliście aż do tego momentu. Bardzo wam za to dziękuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro