Rozdział siedemnasty
Po wyjściu z salonu, Kise skierował się na górę, a następnie do sypialni, którą zajmowali razem Kuroko i Kagami. Pytanie tylko, czy nadal będą ją zajmować razem, skoro między Aomine i Kagamim wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Kiedy dotarł do drzwi pokoju, poczuł, że Kuroko nieco zacieśnił uścisk na jego szyi.
- Kise-kun – odezwał się niepewnie Kuroko nieco zachrypniętym głosem – mogę dziś... spać u ciebie?
- Jasne, Kurokochii – odparł bez zastanowienia Kise i podążył do swojej sypialni.
Było to duże, prostokątne pomieszczenie, nieco mniejsze niż pokój,który zajmowali jego przyjaciele. Ściany były w kolorze bladego złota, na wyłożonej jasnymi panelami podłodze leżał jasnoczerwony dywan, a przy oknie na ścianie naprzeciwko wejścia, wisiały zasłony w kolorze zielonym. Takie same znajdowały się przy drugim oknie, na ścianie po lewej. Drzwi znajdowały się blisko rogu, dlatego Ryouta musiał uważać, żeby nie obić nimi ściany. W głębi pokoju, na lewo od wejścia, przy ścianie stała duża drewniana szafa, obok niej – biurko, przy nim znajdowało się biurowe krzesło, a na biurku znajdował się monitor komputerowy oraz głośniki. Skrzynka z jednostką centralną była pod blatem. Pod przeciwległą ścianą stało łóżko, nakryte jasną narzutą i kilka biblioteczek z książkami i czasopismami. Na ścianach, na których nie były okna, wisiały plakaty z podobiznami znanych modeli oraz samego Ryouty.
Model zaniósł Kuroko do łóżka i zapytał, czy chce pomocy przy przebraniu się. Tetsuya pokręcił głową, więc Kise podał mu jedną ze swoich białych koszul i odwrócił się do ściany dając błękitnookiemu czas na przebranie i trochę prywatności. Gdy Tetsuya się przebrał i wsunął pod kołdrę, Ryouta wreszcie mógł znowu się odwrócić chociaż żałował, że nie mógł zobaczyć więcej tej mlecznej skóry, która zawsze przyciągała jego wzrok. Domyślił się, że Kuroko wolałby nie pokazywać mu śladów,jakie zostawił po sobie Hanamiya.
- Dziękuję, Kise-kun – powiedział Kuroko ze słabym uśmiechem. - Chociaż to ty powinieneś leżeć w łóżku, w końcu to twój pokój.
- Nie ma sprawy, Kurokochii. Ja mogę sobie rozłożyć futon, to naprawdę nic wiel...
Urwał gwałtownie dostrzegłszy wyraz twarzy niebieskowłosego. Odezwał się ponownie dopiero po dłuższej chwili.
- A może... wolałbyś, żebym... spał w łóżku, z tobą?
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to byłbym bardzo wdzięczny. Nie chcę dziś spać sam.
- Oczywiście, Kurokochii.
Ryouta przebrał się w biały podkoszulek i szare bokserki. Udawał, że nie dostrzega uważnego wzroku Tetsuyi badającego każdy centymetr jego ciała. Po niedługim czasie był już przebrany i wsunął się pod kołdrę.
- Kise-kun, nie jesteś ciekawy co się stało po tym, jak rodzice dali mi jasno do zrozumienia, że żałują, że jestem ich synem? – zapytał Kuroko.
- Skłamałbym mówiąc, że nie. Uznałem jednak, że nie będę o to pytał, skoro to takie bolesne dla ciebie.
- Najgorszą rzecz już ci powiedziałem, a skoro zacząłem, to wolałbym skończyć.
Ryouta kiwnął głową i spojrzał na Kuroko czekając na dalszy ciąg jego historii.
- Kiedy rodzice skończyli mówić jak bardzo się na mnie zawiedli i tak dalej, ojciec kazał mi natychmiast opuścić dom. Matka go poprała i oboje dali mi do zrozumienia, że nie jestem już ich synem, a jeśli chciałbym kiedykolwiek znów się nim stać, to...
- ...to masz się najpierw wyleczyć. Wspominałeś o tym, Kurokochii. Co stało się później?
- Uciekłem z domu. Była pierwsza połowa lutego, a ten dzień był bardzo mroźny. Na szczęście rodzice nie zwracali uwagi, na to czy coś ze sobą zabieram czy nie, więc zabrałem ciepły płaszcz, szalik, parę rękawiczek i czapkę, żeby się nie przeziębić. A sądzę, że i tak niewiele by ich to obchodziło.
Kise wydał z siebie wściekły pomruk. Poczynania rodziców Tetsuyi, tak go rozgniewały, że nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Po chwili wziął Kuroko za rękę i powiedział, że on nic takiego nie zrobi. Następnie zapytał, czy Kuroko do kogoś się udał i usłyszał w odpowiedzi, że z pomocą odrzuconemu nastolatkowi przyszedł Akashi Seijuurou oraz jego ojciec. Pan Akashi pozwolił Tetsuyi zamieszkać z nimi, dopóki się nie usamodzielni. Kuroko skończył studia, zaczął pracę w przedszkolu i ogólnie dobrze mu się żyło. Do momentu, aż dowiedziano się, że jest gejem i kazano mu natychmiast zrezygnować z pracy.
- Czyli to nie dlatego, że zmieniło się kierownictwo – powiedział Ryouta, który przypomniał sobie co powiedział Kuroko podczas ich pierwszego spotkania.
- Zgadza się. Powiedziałem tak, bo uważałem, że nie powinienem zdradzać swojej orientacji i odstraszać cię na samym początku znajomości.
Kise parsknął cicho śmiechem, a następnie Kuroko wyznał, że kiedy uznał, że musi opuścić Tokio, dostał propozycję pracy w przedszkolu w Sagamiharze, w którym pracuje teraz. Na szczęście dyrektor zaznaczał, że nauczyciel musi być tolerancyjny, a kiedy Tetsuya przyznał się do swojej orientacji, dostał posadę niemal natychmiast.
- To cała moja historia – dodał na zakończenie.
- Kurokochii, wiedz, że ja na pewno cię nie odrzucę. Prawdę mówiąc mam wielką ochotę wygarnąć to i owo twoim rodzicom, ale tego nie zrobię. Póki co, zapewnię ci bezpieczeństwo i brak zmartwień. Ja akceptuję cię takiego jakim jesteś.
Kuroko uśmiechnął się do niego z wdzięcznością i niedługo potem obaj zamknęli oczy. Ostatnia rzecz jaką zarejestrowali zanim pogrążyli się we śnie, to fakt, że przytulają się do siebie.
***
Rano, kiedy Ryouta otworzył oczy, pierwszą rzeczą jaką zobaczył była śpiąca twarz Tetsuyi. Kise uniósł się na łokciu i patrzył na drobniejszego mężczyznę uśmiechając się przy tym ciepło. Nieco później wstał i udał się do łazienki, przygotować się nadzień. Gdy wyszedł z łazienki, okazało się, że Kuroko już się obudził i siedział na łóżku z przymkniętymi oczami. Kise z trudem powstrzymał rozbawienie na widok jego włosów. Niebieskie kosmyki sterczały dosłownie we wszystkie strony.
- Dzień dobry, Kurokochii – powiedział Kise.
- Hm? – mruknął niewyraźnie Tetsuya i spojrzał nieprzytomnie naKise. – O, dzień dobry, Kise-kun. Która godzina?
- Za piętnaście siódma.
- Co? Już tak późno? Muszę się spieszyć!
- Spokojnie, zawiozę cię do przedszkola.
Kuroko w jednej chwili się rozbudził i wstał z łóżka. Już miał wybiec z pokoju, kiedy zatrzymały go słowa blondyna. Zerknął na niego i odczuł niepokój, kiedy zauważył jak blisko podszedł. Kise patrzył na niego zaskoczony, nie spodziewając się, że Kuroko będzie wyglądał w jego koszuli tak pociągająco. Jego wzrok błądził po ciele Tetsuyi. Z trudem powstrzymał jęk na widok śladów po cięciu ostrym narzędziem na nogach młodzieńca, nie wspomniawszy już o różowej oparzelinie na prawym ramieniu, którą nie do końca skrywał rękaw koszuli. Dopiero po kilku chwilach, kiedy Tetsuya poszedł do łazienki, Kise wyrwał się ze stanu odrętwienia. Wiedział już wcześniej przez co przeszedł Kuroko, ale nie spodziewał się, że z bliska jego blizny będą takie widoczne.
***
Przyjazd Tetsuyi do przedszkola nie został niezauważony. Ciężko jest bowiem przegapić żółte porsche podjeżdżające pod bramę. Nauczyciele oraz dzieci przyglądali się wyraźnie zainteresowani, a kiedy z wozu wysiadł Kuroko, nikt nie mógł opanować zdziwienia. Wszyscy już wiedzieli, że mieszkanie Kuroko poszło z dymem i musiał się przenieść, ale jeszcze nie widzieli, żeby przyjeżdżał takim samochodem. Do tego w towarzystwie takiego przystojniaka.
- Kuroko-sensei, czy ten pan, który cię przywiózł, to twój ukochany? – zapytała jedna z jego wychowanek.
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi i współlokatorami – odpowiedział Kuroko.
- Czemu nie jesteście razem? – dodał jeden z chłopców.
- No właśnie? – zapytała inna dziewczynka. – Jest bardzo przystojny, a Kuroko-sensei jest bardzo ładny. Dlaczego nie jesteście ukochanymi?
Wszystkie dzieci zgromadziły się wokół Kuroko chcąc dowiedzieć się czemu ich kochany sensei nie jest w związku z takim mężczyzną. Tetsuya powiedział im tylko, że na razie nie ma głowy do tego, żeby szukać sobie partnera, po czym zaczął prowadzić lekcje.
Wracając do domu, Kuroko zastanawiał się nad tym co powiedzieli jego podopieczni. Może faktycznie powinien pomyśleć nad związkiem z Kise. Blondyn bardzo mu się podobał, do tego był bardzo uprzejmy i troskliwy. Wiedział jak kogoś pocieszyć i był pełen zrozumienia. Drugiego takiego mężczyznę bardzo trudno znaleźć, o ile w ogóle. Może warto spróbować.
Z rozmyślań wyrwał go podejrzany odgłos. Spojrzał w kierunku, z którego dochodził i zobaczył idącego w jego stronę mężczyznę w szarym płaszczu. Tetsuya dostrzegł błysk ostrza i nie zastanawiając się długo, rzucił się do ucieczki. Mężczyzna pobiegł za nim. Ludzie tylko stali z boku i przyglądali się myśląc, że to nagranie do filmu. Po kilkunastu minutach ucieczki, Kuroko wbiegł do niewielkiej alejki mając nadzieję, że jakoś zdoła zmylić prześladowcę. Uliczka kończyła się murem wysokim na ponad dwa i pół metra. Kuroko wiedział, że nie zdoła przez niego przeskoczyć, więc zatrzymał się chcąc złapać oddech. Niedane mu było długo odpoczywać, bo dosłownie chwilę później, jego prześladowca stanął kilka kroków od niego. Kuroko patrzył na niego ze strachem. Mężczyzna ubrany był w szary płaszcz z kapturem nasuniętym na głowę w taki sposób, że było widać tylko dolną część twarzy. Do tego poruszał się szybko i z gracją. Tetsuya aż za dobrze znał ten rodzaj chodu. Wiedział już, że nie ma do czynienia ze zwykłym bandytą. Nawet taki nie odważyłby się atakować w biały dzień na ulicy pełnej ludzi.
- Dopadłem cię, Kuroko Tetsuya – odezwał się monotonny głos, który Tetsuyi wydawał się znajomy.
- Czego ode mnie chcesz?
- Twojego życia. Wyznaczono za nie konkretną cenę.
Zanim Kuroko zdążył zadać więcej pytań, mężczyzna zaatakował. W jego ręku znajdował się stalowy, dwudziestocentymetrowy, zakrzywiony nóż. Mogłoby się wydawać, że niebieskowłosy zginie, ale dosłownie w ostatniej chwili uchylił się przed ciosem. Przekradł się pod ramieniem zabójcy, przykucnął, po czym go podciął. Mężczyzna przewrócił się na plecy, a Kuroko wykorzystał to i wykopał mu nóż z ręki. Zrobił to tak mocno i szybko, że zabójca nawet nie zdążył zareagować. Tetsuya postanowił nie czekać aż mężczyzna się pozbiera i szybko wybiegł z alejki.
Gdy był już blisko głównej ulicy, zaczął zwalniać, jednak okazało się, że to był błąd. Dokładnie w momencie, kiedy dotarł do chodnika, wyraźnie usłyszał dźwięk przeładowania broni. Rozległ się on praktycznie tuż nad nim. Już miał spojrzeć w górę, kiedy skądś rozległ się wystrzał, a przed Tetsuyą zatrzymało się żółte porsche.
- Kurokochii, wsiadaj! – zawołał Kise otwierając drzwi od strony pasażera. – Szybko!
Tetsuyi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
***
Przez całą drogę, Kuroko zastanawiał się jak to właściwie możliwe, że Kise wiedział gdzie dokładnie go szukać. Specjalnie wybrał pójście piechotą, zamiast używać komunikacji miejskiej, nawet jeśli oznaczało to czterdziestominutowy spacer, ponieważ wciąż obawiał się ataku, a nie chciał nikogo narażać na niebezpieczeństwo. Po pożarze mieszkania, nabrał pewności, że ktoś chce go zabić, a spotkanie z zabójcą tylko to potwierdziło. Błękitnowłosy zerknął na Ryoutę, który patrzył uważnie na drogę przed sobą. Miał spięte ramiona, co świadczyło o zdenerwowaniu. Czyżby Kise wiedział co się dzieje? Jeśli tak, to skąd? Tetsuya miał wielką ochotę zapytać go o to, ale nie mógł znaleźć właściwych słów. Nie chciał żeby zabrzmiało to tak, jakby go o coś oskarżał, dlatego nic nie powiedział.
- Kurokochii, nic ni nie jest? – zapytał Kise.
- Nie. Wszystko dobrze. Tylko się przestraszyłem.
- Dobrze, że nic ci nie jest. Jednak prosiłbym, żebyś nigdzie dziś nie wychodził. Ja muszę udać się na sesję, a Aominechii i Kagamichii mają trening, więc przez jakiś czas będziesz sam. Postaram się wrócić najszybciej jak to możliwe.
Kuroko kiwnął głową i znów pogrążył się w myślach. Zaczął podejrzewać, że Ryouta nie powiedział mu jeszcze o sobie wszystkiego. Sam zresztą też miał trochę do ukrycia.
***
Kiedy dotarli do domu, Kise jeszcze raz poprosił Kuroko, żeby nigdzie nie wychodził, po czym odjechał. Tetsuya wszedł do środka i udał się na górę. W sypialni, którą nadal dzielił z Kagamim, zostawił torbę i podszedł do biblioteczki stojącej obok jego łóżka. Na najwyższej półce znajdowała się niebieska, drewniana szkatuła w czerwone wzory. Kuroko zdjął ją z półki i usiadłszy na łóżku, położył ją sobie na kolanach. Na wieczku wyryty był nóż z ozdobną rękojeścią, którego ostrze było poplamione krwią. Ponad nim widniał charakterystyczny herb.
Kuroko westchnął. Zastanawiał się czy na pewno powinien powiedzieć prawdę przyjaciołom. Co prawda Akashi i Kagami wiedzieli, ale Aomine i Kise, nie i Tetsuya nie bardzo chciał to zmieniać.
Po kilku chwilach odłożył szkatułę na miejsce i udał się do sypialni Ryouty. Przypomniał sobie, że obiecał mu, iż posprząta w jego sypialni w ramach podziękowania. Kuroko wszedł do środka i zabrał się za porządki. Kiedy ścierał kurze z jednej z biblioteczek, przypadkowo trącił zdjęcie w ramce, które spadło na ziemię. Na szczęście upadło na miękki dywan, więc ani ramka, ani szkło nie uległy uszkodzeniu. Tetsuya podniósł je i chciał odłożyć na miejsce, kiedy uświadomił sobie, co ono przedstawiało. Na zdjęciu uwiecznił się nastoletni Ryouta ubrany w czarny kostium, w ręce trzymał karabin snajperski, a obok niego stał wysoki, elegancko ubrany mężczyzna o czarnych włosach i brązowych oczach, z twarzą pozbawioną wyrazu. Gdyby nie on, Kuroko pomyślałby, że to zdjęcie z jakiejś sesji, które Kise wziął sobie na pamiątkę.
Tetsuya spojrzał na półkę, z której spadło zdjęcie i nieco głębiej dostrzegł inne zdjęcia. Odłożył to, które trzymał w ręku i sięgnął po pozostałe. Na jednym dostrzegł Kise i Aomine w otoczeniu innych chłopców ubranych w czarne stroje. Wszyscy mieli na piersiach charakterystyczny herb i był z nimi ten sam mężczyzna, który uwiecznił się na pierwszym zdjęciu. Tetsuya doskonale go znał i zdawał sobie sprawę, co konkretnie odkrył.
Przełknął ślinę. Był bardzo zaskoczony, to prawda, ale w życiu by nie pomyślał, że Kise i Aomine poznali się w szkole, która organizowała ściśle tajne zajęcia dodatkowe – dla przyszłych zabójców. Do tego w Teikou. Postanowił, że porozmawia z nimi o tym. Bez względu na to, czy Kagami będzie przy tym czy nie. Podejrzewał, że Aomine nie wyznał czerwonowłosemu, że jest zabójcą, ale w danym momencie Tetsuyę mało to obchodziło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro