Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziewiętnasty

Daję wam dzisiaj dwa rozdziały. Miałam dużo weny, więc udało mi się napisać dwa. Wybaczcie, że nie są w świątecznym klimacie. Wesołych Świąt!

Uwaga! Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób, które skończyły osiemnaście lat.

W mieszkaniu nad „Szmaragdową Różą", Murasakibara Atsushi szykował się do kolejnego dnia pracy. Przeczuwał, że czeka go ciężki dzień. Dwie pary zamówiły u niego torty weselne, trzy rodziny wyprawiały przyjęcia urodzinowe dla swoich pociech, a do tego jeszcze zamówienia z firm na ciasteczka i bezy. Fioletowowłosy westchnął. Na szczęście nie musiał szykować wszystkiego na zaraz, ale i tak zapowiadało się, że jego i jego asystentów czeka kilka nieprzespanych nocy.

Cukiernik zszedł na dół, do swojej cukierni i otworzył ją. Jak zawsze, już kilka minut po otwarciu usłyszał dzwonek oznajmiający, że ma pierwszego klienta. Jego cukiernia była tak dobrze znana, że niektórzy przychodzili rano, bo nie mogli później. Do cukierni wszedł Himuro, a Atsushi od razu zauważył, że mężczyzna jest w podłym nastroju.

- Muro-chin, co się stało? - zapytał Murasakibara, kiedy Tatsuya usiadł przy stoliku. - Nie widziałem cię tu... chyba od zeszłego tygodnia.

- Nie miałem nastroju na spotkania - odrzekł zgodnie z prawdą Himuro. - Taiga mnie odrzucił.

- Co? Zaraz przyniosę...

- Nie trzeba, Atsushi. Słodycze nie na wszystko są dobrym rozwiązaniem.

Atsushi spojrzał ze smutkiem na przyjaciela. Czarnowłosy był przybity i było to bardzo wyraźnie widoczne. Murasakibara chciał go jakoś pocieszyć, ale sam nie wiedział jak, skoro odmówił kruchych ciasteczek czekoladowych z truskawkowo-jagodową posypką. Według fioletowowłosego doskonałym lekarstwem na wszystko było coś słodkiego, ale nie wszyscy się z nim pod tym względem zgadzali.

Himuro niedługo siedział w cukierni, ponieważ musiał iść do pracy. Popołudniu jednak wrócił i usiadł na tym samym miejscu, co wcześniej. Niedługo później drzwi do cukierni ponownie się otworzyły. Do środka wszedł wysoki mężczyzna ubrany w ciemny płaszcz. Na szyi nosił jasnobeżowy szalik, na głowie czapkę w tym samym kolorze, a przez ramię miał przewieszoną czarną torbę. Spod czapki wystawała zielona grzywka, a na poważnej twarzy nosił prostokątne okulary, zza których spoglądały zielone oczy. Na jego widok, Murasakibara nabrał powietrza i przez dłuższy czas się nie ruszał. Dopiero po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech.

- Mido-chin - ucieszył się cukiernik i podszedłszy do przybysza, mocno go przytulił.

- Murasa... kibara... - wydyszał mężczyzna. - Rozluźnij ten... niedźwiedzi uścisk... Żebra mi poła... miesz...

Murasakibara natychmiast wypuścił mężczyznę.

- Przepraszam, Mido-chin. Tylko, że bardzo mnie zaskoczyłeś. Czemu mi nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz? Chciałeś zrobić mi niespodziankę?

- Nic z tych rzeczy, nanodayo - odrzekł mężczyzna, kiedy w końcu złapał oddech. - Po prostu mam sprawy do załatwienia.

- „Sprawy", akurat! - rozległ się głos od drzwi.

Stał tam mężczyzna nieco niższy niż zielonowłosy. Również był ubrany w płaszcz, tyle, że popielaty. Jego czapka i szalik były jasnoniebieskie, a szare oczy spoglądały zza rozczesanych czarnych włosów.

- Zamknij się, Takao - mruknął zielonowłosy.

- Może przestań być takim tsundere, Shin-chan i przyznaj się swojemu chłopakowi, że nie mogłeś się doczekać spotkania z nim - uśmiechnął się Takao.

Zielonowłosy zaczerwienił się jak burak, a Murasakibara uśmiechnął się pogodnie i znów go przytulił. Tym razem delikatniej. Himuro obserwował całe zajście i poczuł ukłucie zazdrości. Też chciałby się tak witać z osobą, którą kochał, ale nie było mu to dane, bo jego ukochany nie czuł do niego tego samego.

- Dzień dobry, panu - usłyszał nagle i podniósłszy głowę zobaczył Takao. - Mogę się dosiąść?

Himuro kiwnął głową.

- Jestem Takao Kazunari - przywitał się czarnowłosy. - A pan?

- Himuro Tatsuya.

- Bardzo mi miło. Ten, z którym przyjechałem, to Midorima Shintaoru. Najlepszy lekarz w całej Japonii. Trudno się spodziewać czegoś innego, po takim tsundere.

- Takao! - krzyknął Midorima, a Kazunari wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Murasakibara również się uśmiechnął po czym wyszeptał Midorimie do ucha, żeby poczekał na niego na górze, jeśli nie ma żadnych pilniejszych spraw. Shintarou zaczerwienił się jeszcze bardziej i krótko skinął głową. W tym czasie Kazunari podjął rozmowę z Himuro.

- Czy coś się stało? - zapytał uprzejmie.

- Nic takiego.

- Himuro-san, gdyby to było nic takiego, nie wyglądałbyś tak jakby spadły na ciebie wszystkie nieszczęścia tego świata.

- Wolałbym o tym nie mówić.

- Ukochana pana odrzuciła?

Himuro tylko na niego spojrzał, co utwierdziło Takao w przekonaniu, że się nie pomylił. Po kilku chwilach Tatsuya kiwnął głową, a Kazunari westchnął.

- Kobieta czy mężczyzna? - zapytał, a widząc spojrzenie Himuro, dodał: - Nie jestem uprzedzony do związków homoseksualnych.

- Mężczyzna.

Po chwili Himuro położył ręce na stole i ukrył w nich twarz. Jego ciałem zaczęły wstrząsać tłumione łkania. Kazunari, nieco się przestraszył i zaczął klepać Tatsuyę po ramieniu.

- Widzę, że strasznie to panu ciąży na sercu. Może zechciałby pan o tym ze mną porozmawiać? Dobrze to panu zrobi.

Himuro podniósł głowę i spojrzał na niego. Jego oczy były zaczerwienione i podpuchnięte, a na policzkach widniały ślady łez. Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał, aż w końcu Tatsuya stwierdził, że wolałby porozmawiać w bardziej odosobnionym miejscu. Wkrótce później obaj mężczyźni poszli do mieszkania Himuro.

***

Midorima i Murasakibara patrzyli na obu mężczyzn dopóki nie wyszli. Shintarou spojrzał na cukiernika, a ten dał mu do zrozumienia, że powie mu później.

Zielonowłosy udał się do mieszkania Murasakibary. Nie było ono przesadnie duże, składało się z dwóch pokoi, kuchni i łazienki. Przedpokój miał kształt litery "L", od drzwi wejściowych zakręcał w lewo. Naprzeciwko znajdowały się białe drzwi, prowadzące do łazienki. Za lekko uchylonymi drzwiami po prawej stronie od wejścia Midorima dostrzegł łóżko, co wskazywało na sypialnię. Przeszedł przez przedpokój i wszedł do salonu mieszczącego się po lewej stronie. Po drugiej była duża przestronna kuchnia. Ściany w całym mieszkaniu były bladozielone. Na podłodze salonu leżał niebieski dywan w fioletowo-zielone wzory. Pod ścianą, na lewo od drzwi stała kanapa, a przed nią niewielki stolik. Na wprost wejścia, na parapecie stała roślinka w doniczce, a po prawej stronie pokoju, na ścianie wisiały trzy półki. Na jednej leżały jakieś papiery, na drugiej znajdowały się grube książki, a na ostatniej stały zdjęcia i nagrody.

Midorima podszedł bliżej, żeby przeczytać tytuły książek. Były to głównie woluminy o pieczeniu ciast, ale też o gotowaniu zwykłych potraw. Lekarza bardzo zaskoczył porządek w pokoju, bo wiedział,że Murasakibara nie należy do tych co dbają o czystość w mieszkaniu.

Po zakończeniu pracy, Atsushi poszedł do swojego mieszkania, gdzie czekał już na niego Midorima. Shintarou stał przy półce w salonie i oglądał wszystkie nagrody, jakie otrzymał cukiernik. Kiedy tylko fioletowowłosy przekroczył próg, natychmiast podszedł do lekarza i objął go od tyłu. Midorima lekko się wzdrygnął zaskoczony, ale po chwili rozluźnił się. Jedną rękę oparł na dłoni cukiernika spoczywającej na jego brzuchu.

- Tęskniłem za tobą, Mido-chin - mruknął Murasakibara przytulając głowę do ramienia Midorimy. - Tak bardzo.

- Wiem, Atsushi.

- A ty? Tęskniłeś za mną?

- Nic z tych rzeczy, nanodayo!

Midorima zaczerwienił się, a Atsushi widząc to, uśmiechnął się zadowolony. Wiedział, że rumieniec oznacza, iż lekarzowi go brakowało, ale za nic w świecie się do tego nie przyzna. Nieco później, Murasakibara obrócił Midorimę twarzą do siebie i delikatnie go pocałował. Midorima oddał pocałunek, a kiedy poczuł dłonie Murasakibary na swojej talii, objął go ramionami za szyję. Tęsknił za fioletowowłosym i to bardzo. Choć byli ze sobą już ładnych parę lat, od jakiegoś czasu nie mieszkali razem, lecz nie był to ich wybór.

Kiedy Murasakibara otworzył w Sagamiharze cukiernię, Midorima prowadził niedaleko przychodnię. Po kilku miesiącach odziedziczył po ojcu szpital w Kioto i musiał się przenieść. Atsushi chciał pojechać z nim, ale niestety nie mógł znaleźć lokalu na „Szmaragdową Różę", więc został w Sagamiharze. Jeździli do siebie ilekroć mogli, ale ostatnio mieli tyle obowiązków i byli tak zmęczeni, że nawet nie mieli możliwości ani siły, żeby chociaż do siebie zadzwonić.

Dlatego Murasakibara tym bardziej cieszył się ze spotkania z ukochanym. Kiedy zakończyli pocałunek, Atsushi podniósł Shintaoru i zabrał go do sypialni. To pomieszczenie było mniejsze niż salon, mieściło się w nim tylko łóżko i szafa. Chociaż samo łóżko było dość pokaźnych rozmiarów.

Murasakibara położył ukochanego na łóżku i pochylił się nad nim. Midorima już był zarumieniony, ale jego rumieniec zdawał się pogłębiać, jak Murasakibara rozpiął jego koszulę i zaczął pieścić i ssać sutki. Kiedy uznał, że już wystarczy, przeniósł się niżej. Jego dłonie powędrowały do spodni Shintarou i powoli je zsunęły razem z bielizną. Niedługo później, Murasakibara wyciągnął spod łóżka butelkę żelu i położył ją obok poduszki. Później chwycił sztywniejącego członka swojego chłopaka i zaczął go pieścić. Midorima starał się nie jęczeć za głośno. Pamiętał jeszcze, że ściany w mieszkaniu nie były grube i wszystko było bardzo wyraźnie słychać. Minęło kilka chwil i w końcu Atsushi, chcąc bardziej dopieścić ukochanego, pochylił się nad jego męskością i polizał czubek. To sprawiło, że Shintarou nie mógł powstrzymać jęku.

-Lubisz tutaj, prawda, Mido-chin? - zapytał Murasakibara.

-Nie... gadaj... w takiej... chwili... - wydyszał Shintarou zagłębiając dłoń we włosach swojego chłopaka, dając mu tym samym znać, by nie przerywał.

Murasakibara powrócił do wykonywanej czynności. Powoli wsunął członka do ust, ssał lekko, brał głębiej do gardła i co jakiś czas wysuwał do połowy, żeby popieścić językiem czubek. Jednocześnie zaczął przygotowywać swojego ukochanego. Midorima ruszał biodrami zaciskając palce na włosach Atsushiego i nadając jego ruchom odpowiednie dla siebie tempo. Nie upłynęło dużo czasu, kiedy Midorima spuścił się w usta swojego chłopaka. Murasakibara przełknął jego spermę, a następnie uwolnił własnego członka, który również był twardy i domagał się uwagi. Murasakibara sięgnął po żel, ale Midorima go ubiegł. Wylał na dłoń trochę żelu, rozsmarował go i zajął się członkiem swojego chłopaka. Zanim jednak Murasakibara zdążył dojść, przyciągnął zielonowłosego do siebie i położył się na plecach. Po upływie chwili, Midorima podniósł się na kolana i, pochwyciwszy męskość Murasakibary, powoli włożył ją w siebie. Potrzebował trochę czasu, żeby się przyzwyczaić, bo Atsushi miał dość sporego członka, zwłaszcza wtedy, gdy był on w zwodzie. Trochę to trwało,ale w końcu Midorima zaczął poruszać biodrami. Murasakibara położył mu dłonie na biodrach i pomagał nabrać odpowiadającego mu tempa. Nie upłynęło dużo czasu, zanim Murasakibara doszedł we wnętrzu Midorimy. Shintarou odetchnął głęboko parę razy, a potem pochyli się i pocałował Murasakibarę. Atsushi oddał pocałunek.

- Dawno tego nie robiliśmy - powiedział Midorima kładąc się obok Murasakibary.

- To prawda - zgodził się Atsushi patrząc na Shintarou z miłością. - Cieszę się, że przyjechałeś, Mido-chin.

Potem Murasakibara przytulił swojego chłopaka i leżeli tak przez jakiś czas tuląc się do siebie i ciesząc wzajemnym towarzystwem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro